*
- I jak ci się podobał film? - Dustin szturchną mnie w ramie, szeroko przy tym się uśmiechając. Zaśmiałam się lekko z jego zachowania i schowałam telefon do tylniej kieszeni dżinsów.
- Był świetny wiesz? Nie ma to jak oglądać bajkę, Belt! - spojrzałam wymownie na chłopaka za co dostałam w ramie - Ej, a to za co? - zaczęłam udawać grymas na twarzy co spotkało się z jego dość niekryjącym prychnięciem.
- Och błagam cię Niki, nie udawaj - pokiwałam z politowaniem głową i ucichłam, wsłuchując się w szczegóły wspaniałej randki Dustina z Jess. Usłyszałam głośny pisk opon i zobaczyłam samochód pędzący po chodniku wprost na naszą dwójkę.
Przerażona zamknęłam oczy i mocno obiełam się ramionami czekając na nadchodzącą fale bólu. Ale... nie poczułam nic prócz tego iż nie dotykałam już ziemi. Wciąż z zamkniętymi oczami tkwiłam w tej pozycji co byłam, unoszonej przez coś lub kogoś. Odetchnęłam zimnym powietrzem powodującym ciarki na moim całym ciele, zacisnęłam mocniej powieki czując jak coś zaciskuje się bardziej wokół mnie dostarczając tym samym choć odrobinę więcej ciepła. Nie wiedząc kiedy odpłynęłam w krainie Morfeusza.
*
Obudziłam się leżąc na miękkim łóżku otulona wielkim, puchatym kocem. Natychmiast usiadłam rozglądając się po pomieszczeniu. Jak mi się bynajmniej wydawało jeszcze nigdy tu nie byłam. Z lekkim ociąganiem postawiłam swoje stopy na zimnej posadce tuż obok swoich butów, które już po chwili znalazły się na odpowiednim miejscu. Cichutko westchnęłam i na palcach wyszłam z pokoju, rozglądając się po krótkim korytarzu prowadzącym do za pewnie innych pomieszczeń tego mieszkania jak i do otwartego salonu znajdującego się przede mną. Powoli zaczęłam stawiać kroki w kierunku dobiegających mnie głosów lecz po usłyszeniu swojego imienia zatrzymałam się natychmiast spoglądając z szeroko otwartymi oczami w tamto miejsce.
- Dustin! Nie możesz jej tego powiedzieć! Rozumiesz mnie?! Nie wolno ci!
- Mam to gdzieś! Wolno mi czy nie! To przez nich jestem teraz taki! A nie mam zamiaru dalej okłamywać Nicol! To moja siostra! Jedyna osoba jaka mi została!
- Czy ty się słyszysz? Możesz przez to zginąć ona z resztą też!
Wzięłam głęboki wdech i jak najciszej tyko potrafiłam zaczęłam iść w ich kierunku. Nie zwracając najmniejszej uwagi na słowa wypowiadane z ich ust, stanęłam w progu drzwi lekko spuszczając głowę.
- Dustin. Zabierz mnie do domu - lekko podniosłam swój wzrok napotykając na swojej drodze przeszywające mnie na wylot zielone tęczówki blondyna.
- Przykro mi... ale nie mogę tego zrobić - zszokowana spojrzałam w jego kierunku marszcząc przy tym brwi.
- C..co? - pokiwałam głowa odganiając natarczywe myśli i spuściłam ponownie wzrok na swoje ręce - Dlaczego? - cichutko wyszeptałam co jednak obaj chłopcy usłyszeli.
- Bo tu jesteś bezpieczna. Ja mam parę spraw do załatwienia, a Kendall się tobą zajmie. Koniec kropka. - zamknęłam oczy słysząc władczy ton swojego brata i jedyna na co mnie w tym momencie było stać, to odwrócenie się i po prostu wrócenie do dawnego miejsca.
Był zupełnie jak matka. Nigdy nie znosił sprzeciwu nawet najmniejszego tylko że on nie potrafił by się kogoś wyprzeć jak zrobiła to ona. Gdy miałam 15 lat, po prostu oznajmiła nam że nie potrafi już dłużej żyć z nami i odchodzi... zostawiając nas samych. Wtedy Dustin miał 17 lat i zaopiekował się mną jak i sobą jak tylko umiał... dał i wszystko, nawet więcej niż chciałam. Wiedziałam, że było mu ciężko zwłaszcza że ojciec wcale się nami nie interesował, wychodził rano wracał w nocy i tyle go widziano. Lekko się uśmiechnęłam siadając na miękkim materacu, a wspomnienia z wczorajszej nocy zaczęły mnie nachodzić. Kino...gadka... w końcu samochód i sen. Przestraszona podskoczyłam na łóżku i upadając na materac i koc ześlizgnęłam się z niego upadając z hukiem na ziemie. Jęknęłam z bólu i położyłam się na panelach zakrywając dłońmi twarz.
- Ej stało ci się coś? - usłyszałam głos nade mną i rozsunęłam palce patrząc przez nie wielką szparkę na chłopaka z blond włosami. Pokiwałam głową na tak, a chłopak tuż po chwili podniósł mnie za jednym zamachem sadzając na bardzo wygodnym łóżku.
- Dziękuje - mruknęłam ciche podziękowania i upadłam plecami na pościel.
- Spoko. Jestem Kendall Schmidt. - zielonooki upadł tuż obok mnie przyglądając się uważnie mojej twarzy na, której po chwili zagościł soczysty rumieniec. Usłyszałam jego cichy śmiech przez co moje policzki nabrały jeszcze bardziej czerwonego koloru jeśli to w ogóle możliwe.
- A ja Nicole, Kendallu Schmidt - wystawiłam mu język za co od razu pożałowałam. Kendall rzucił się na mnie przyciskając do materaca i mocno łaskocząc. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu, rękami próbując go odepchnąć od siebie choć na trochę.
- Odszczekaj to młoda - usłyszałam wesoły głos chłopaka i pokiwałam głową poddając się.
- Przepraszam – spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się szeroko spoglądając po chwili w sufit gdzie utkwiłam swój wzrok, a mój uśmiech zaczął powoli przygasać. Po dobrych 15 minutach w końcu spojrzałam na jego twarz, która także mi się przyglądała.
- Kendall? Mogę cię o coś zapytać? - blondyn pokiwał niepewnie głową dając mi tym samym znak żebym kontynuowała - Co się dokładnie wczoraj wydarzyło? - chłopak westchnął i wstał przechodząc się po pokoju.
- Wiedziałem, że w końcu o to zapytasz, a Dustin kazał powiedzieć ci cała prawdę więc? Co chcesz wiedzieć? - usiadłam na łóżku starannie zastanawiając się nad doborem pytania i w końcu wpadłam na jedną rzecz, która od dłuższego czasu nie dawała mi spokoju.
- Dlaczego żyje? Pamiętam samochód i… nie wiem jak to nazwać.. - blondyn przerwał mi stając przede mną
- Chciałaś powiedzieć „unoszenie się”? – pokiwałam niepewnie głową i uważnie przyjrzałam się jego twarzy z której niewiele dało się wyczytać. – Nicole. Jest dużo rzeczy o których nie wiesz a ja jestem tu po to abyś dowiedziała się całej prawdy. - zamrugałam kilkakrotnie myśląc dlaczego to Dustin nie może mi tego powiedzieć? Dlatego się go o to zapytałam.
- I od tego wszystko się zaczyna. Niki, Dustin musiał zająć się twoim ojcem, niestety ale wpakował się on w wielkie bagno za które wy opowiadacie. Wczorajszy niedoszły wypadek nie był przypadkiem. Ktoś chce się was pozbyć, a twój brat poszedł dowiedzieć się kto. – zamilkłam i spuściłam głowę zamykając oczy.
*
Minęły długie dwa tygodnie lecz żadnych wieści od Dustina. Dzięki Schmidtowi dowiedziałam się kilku istotnych kwestii: Po pierwsze - mój ojciec był zadłużony u jakiś facetów, a co znaczy był? Nie żyje. Człowiek się po prostu powiesił. Po drugie - Dustin o tym wszystkim wiedział i starał się mnie chronić. I po trzecie chyba najważniejsze - Kendall nie jest człowiekiem. Jest istotą nadprzyrodzoną. Ostatnia informacja mocno na mnie wpłynęła ale powoli zaczęłam się z tym oswajać.
- Niki! - usłyszałam głośny krzyk z kuchni i szybko pobiegłam w jej stronę o mało co nie zabijając się o kanapę w salonie
- Jakieś wieści od Dustina? - zapytałam z nadzieją i podeszłam do tyłem odwróconego do mnie chłopaka. Ten powoli się odwracając spojrzał na mnie z powagą i podał mi pognieciony skrawek papieru, który niepewnie chwyciłam w ręce. Powoli zaczęłam czytać druk napisany na kartce, a łzy mimowolnie zaczęły spływać z moich oczu. Poczułam jak nogi się pode mną uginają, a ja sama gdyby nie silne ramie Kendalla leżałabym na płytkach. Mocno wtuliłam się w chłopaka mocząc jego koszulkę słonymi łzami.
- Cii, wszystko będzie dobrze - uspakajający głos dotarł do moich uszu uświadamiając mi istotny fakt: Jego już nie ma… Już nic nie będzie takie jak kiedyś… Zostałam s-a-m-a. Nagle zalała mnie cała fala wspomnień powodując większy szloch. Coraz to nowe łzy wydostawały się z pod zamkniętych powiek, płynąc przez policzki i wsiąkając w białą koszulkę.
Po dobrej godzinie siedzenia w ramionach Kendalla i wypłakując się z większości płynów swojego organizmu zaczęłam się uspakajać. Urywane oddechy wydostawały się z moich ust powoli doprowadzając moje ciało do kompletnej normalności.
- K..Ke..Kendall o..on n..nie ż..żyje - ciężko wysapałam chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Niki nie mamy zbyt dużo czasu, oni cię znajdą - poważny głos blondyna wypełnił pomieszczenie przerywając niezręczną ciszę.
- Nie obchodzi mnie już to - wychrypiałam powoli wstając - Kendall, nie mam już nikogo, nikogo oprócz ciebie - pociągnęłam chłopaka za sobą wychodząc z budynku i idąc w dobrze znanym mi kierunku.
To tam spędzałam większość moich dni, czekając na jakąkolwiek wiadomość. Ale teraz jest inaczej, teraz przyszłam tu bo wiedziałam, że to i tak już koniec. Definitywny koniec wszystkiego. Tak czy inaczej umrę tylko dlaczego mam przy tym jeszcze bardziej cierpieć?
- Nikole? Co ty chcesz zrobić? - przestraszony chłopak stanął jak wryty w ziemie spoglądając przed siebie i zauważając wysoką skałę.
- Nie pamiętasz tego co było napisane? Powiedzieli, że będę cierpieć tak samo jak Dustin! Że mnie znajdą i zabiją! A ja nie chcę już cierpieć! Za dużo tego! Więc masz wybór, ja nie. Robisz to ze mną czy nie? - zaczęłam powoli cofać się do tyłu stając tuż na krawędzi.
- Nie pozwolę na to byś zrobiła to… bynajmniej nie sama - usłyszałam cichy szept zielonookiego i uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam rękę za którą chwycił i pociągną mnie za sobą do góry. Unosił się w powietrzu bez żadnej pomocy. Po prostu jakby stał w powietrzu.
-Chyba się zakochałem - Schmidt spojrzał na moje usta po chwili się w nie wpijając.
- Ja też coś do ciebie poczułam - wyszeptałam mu do ucha przerywając pocałunek - Puść - szepnęłam i pocałowałam go mocno obejmując go dwoma rękami.
Nagle jakby czas stanął, a my lecący w dół po raz ostatni smakowaliśmy człowieczeństwa.
____
Mam informację z którą muszę was zapoznać.
- Nie obchodzi mnie już to - wychrypiałam powoli wstając - Kendall, nie mam już nikogo, nikogo oprócz ciebie - pociągnęłam chłopaka za sobą wychodząc z budynku i idąc w dobrze znanym mi kierunku.
To tam spędzałam większość moich dni, czekając na jakąkolwiek wiadomość. Ale teraz jest inaczej, teraz przyszłam tu bo wiedziałam, że to i tak już koniec. Definitywny koniec wszystkiego. Tak czy inaczej umrę tylko dlaczego mam przy tym jeszcze bardziej cierpieć?
- Nikole? Co ty chcesz zrobić? - przestraszony chłopak stanął jak wryty w ziemie spoglądając przed siebie i zauważając wysoką skałę.
- Nie pamiętasz tego co było napisane? Powiedzieli, że będę cierpieć tak samo jak Dustin! Że mnie znajdą i zabiją! A ja nie chcę już cierpieć! Za dużo tego! Więc masz wybór, ja nie. Robisz to ze mną czy nie? - zaczęłam powoli cofać się do tyłu stając tuż na krawędzi.
- Nie pozwolę na to byś zrobiła to… bynajmniej nie sama - usłyszałam cichy szept zielonookiego i uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam rękę za którą chwycił i pociągną mnie za sobą do góry. Unosił się w powietrzu bez żadnej pomocy. Po prostu jakby stał w powietrzu.
-Chyba się zakochałem - Schmidt spojrzał na moje usta po chwili się w nie wpijając.
- Ja też coś do ciebie poczułam - wyszeptałam mu do ucha przerywając pocałunek - Puść - szepnęłam i pocałowałam go mocno obejmując go dwoma rękami.
Nagle jakby czas stanął, a my lecący w dół po raz ostatni smakowaliśmy człowieczeństwa.
____
Mam informację z którą muszę was zapoznać.
1. Z racji tego, że pod ostatnim imaginem zostałam potraktowana przez niektórych z was jak śmieć (wiedzcie, że ja też mam uczucia, nie jestem robotem) nie przyjmuje już żadnych zamówień a tym bardziej zamówień - bromance (osoby hejtujące chyba nie wiedzą na czym polegają zamówienia a tym bardziej imaginy bromance, no ale...)
No Hej :) Nie wiem dlaczego tak się czujesz? Pod zeszłym imaginem były prawie same dobre opinie i to,że ktoś napisał o tym,że nie podoba mu się to,że robisz z niego geja to nic złego tzn ty to robisz,bo ktoś o to cię prosi...
OdpowiedzUsuńPo za tym ta osoba napisała do cb też,że lubi twojego bloga,bo dzięki tobie pokochała czytać i tak tą osobą jestem ja...
Jest mi smutno,że zraniłam twoje uczucia...naprawdę nir chciałam po prostu wiesz to takie jak dla mnie trochę obrzydliwe,że on jest gejem w opowiadaniu... Tak czy siak przepraszam!! Bardzo Cię lubię i to naprawdę nie miał być hejt- tak to tylko chyba wyszło :'(
Nie przestawaj przyjmować zamówień proszę!!! Nawet tych bromancy...
Mam nadzieję,że mi wybaczysz i dalej będziesz tworzyć...ja serio uwielbiam tego bloga!!!! Pozdrawiam i po raz setny przepraszam...:( :*
Niestety było multum takich komentarzy które uznałam jako spam i je jak najszybciej usunęłam.
Usuńjesteś świetna w tym co robisz! pisz dalej! jestes artystka i sprawiasz,ze swiat jest bardziej kolorowy ;3
UsuńRany! Jaki fajny imagin! Wkładasz w pisanie dużo serca! Ale co do tego, że masz do nas pretensje to już gorzej. Nie obrażaj się! Anonimy też maja prawo głosów. Bo co gdy ktoś nie posiada konta google a chciał by podzielić się swoją opinią? Powinnaś cieszyć się każdym komentarzem.. A to iż ktoś z twoich czytelników czasem nie dodaje komentarzy to znak, że jeszcze nie czytał i powinnaś dać więcej czasu. Cieszy mnie to iż imaginy są dodawane dość często i sa ciekawe. Jesteś super!
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin :)) bardzo wzruszający :')
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin z nie cierpliwością czeka na następny :)
OdpowiedzUsuńCudny imagin. Zresztą jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już nie przyjmujesz zamówień na imaginy :(. Ja osobiście nie miałam problemów, ze pisałaś o gejach. Takie miałaś zamówienie, a ja to szanuje. Chociaż nie jestem ich fanką podobały mi się bo genialnie to napisałaś. Dobrze, ze miałaś parallel zapisane. Mam jedno pytanir. To znaczy, że parallel będzie miał takie same rozdziały tylko, ze dodasz później... prawda? A wracając do imagina. Jest wspaniały. Taki romantyczny ;). Nie mogę się doczekać kolejnego. Czekam z niecierpliwością :D
Niestety tak, chciałam popracować nad Parallel ale nie dawałabym ciągnąć 3 blogów, dlatego będzie taki sam :(
UsuńUdało się! Skończyłam czytać i jestem na bieżąco :). Imagin był świetny, nie przejmuj się anonimami.. Szkoda czasu i nerwów. Świetny! Czekam na następny! :).
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin!Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńDziękuję za prześliczny imagin! Tak bardzo mi się podoba *o*
OdpowiedzUsuńImagin zajebisty:*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał,bo jest taki inny i bardzo orginalny :)
Życzę kolejnych wspaniałych pomysłów!!
ilysm ;*