Blokada kopiowania!

sobota, 16 kwietnia 2016

~75 Heartbreak Girl

Otworzyłem oczy. W około panowała nieprzenikniona ciemność. Przetarłem oczy przyzwyczajając się do mroku. Jedyne światło padało właśnie z wyświetlacza mojego dzwoniącego telefonu. Widząc zdjęcie niebieskookiej szatynki ocuciłem się i odebrałem.
- Halo? Emily wiesz, która godzina?
- Hej Kendall. Prze... Przepraszam, że Cię obudziłam.- powiedziała załamanym głosem.
- Co jest? Czemu płaczesz? - podniosłem się z łóżka i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju.
- Ja. Dustin... On. Kendall!- wybuchła jeszcze większym płaczem.
Spojrzałem na zegarek znajdujący się na szafce nocnej. Dostrzegłem rozmazane cyferki wskazujące coś po pierwszej.
- Zaraz będę. Nie płacz mała. - rzuciłem i nie czekając na jej odpowiedź zakończyłem połączenie.
Wskoczyłem pędem do łazienki i umyłem zęby, po czym poprawiłem trochę włosy. Narzuciłem na siebie pierwszą lepszą koszulkę i stare, wytarte jeansy. Moje czarne okulary wylądowały na nosie i po kilku minutach znalazłem się w drodze do mieszkania mojej przyjaciółki. Znaliśmy się od piaskownicy. Była piękna, mądra. Jeśli ten palant coś jej zrobił to... Moje dłonie mocniej ścisnęły kierownicę. Ten gnojek od razu mi się nie podobał. Był w jej wieku. Jakiś Belt. Bogaty przystojniaczek, któremu się wydaje, że wszystko mu wolno. Omotał moją Emily. Ale co ja mogłem zrobić? Przecież jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. To, że nie zna moich uczuć nie zmienia faktu, że nie będę zazdrosny. Zawsze byliśmy razem a potem pojawił się on.
Po 10 minutach jazdy zatrzymałem się pod jej domem. Oparłem się o siedzenie i odetchnąłem głęboko aby uspokoić swoje nerwy. Spojrzałem na mały domek i wyszedłem z samochodu. Obszedłem posesję dookoła i zatrzymałem się przed schodkami na werandę ukrytą z drugiej strony budynku. Wszedłem jakbym był u siebie i powędrowałem cicho na piętro uważając by nie zbudzić jej rodziców. Zapukałem cicho do drzwi od jej sypialni. Po uzyskaniu zaproszenia wszedłem i zająłem miejsce na jej łóżku. Dziewczyna podniosła na mnie ogromne, zeszklone oczy koloru błękitu i uroniła kilka łez. Starłem pośpiesznie słone krople z jej policzków i zamknąłem w żelaznym uścisku. Szatynka odwzajemniła mój ruch i rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Zerwał ze mną SMS'em.- wyszeptała po jakimś czasie.
Poczułem jak moje serce zaczyna walić coraz mocniej pod wpływem gniewu. Odsunąłem się od dziewczyny by móc na nią spojrzeć. Zabrałem jeden zbłąkany kosmyk z jej twarzy, umieszczając go za uchem. Byłem za razem wściekły i szczęśliwy. Palant ją skrzywdziła ale z drugiej strony... Urwałem tę myśl. Egoista ze mnie. Ucałowałem ją w czoło.
- Ale wiesz. W sumie to od jakiegoś czasu się nam nie układało. Tylko, że... Nie sądziłam, że zrobi to w taki sposób. Najbardziej mnie zabolało, że zrobił to SMS'em.
- To palant jakich wielu. Nie myśl o nim. Nie jest wart łez. - wyszeptałem głaszcząc jej policzek.
- Tylko, że najbardziej żałuję, że zmarnowałam z nim tyle czasu kiedy gdzieś blisko był ktoś bardziej warty mojej uwagi.
Załamałem się wewnętrznie. Do czego ona zmierza? Ta dziewczyna mnie zakatuje. I nawet nie jest tego świadoma. Zbyt wielki dystans wybudował między nami Dustin. Nie umiałem zapanować nad emocjami. Zbyt długo czekam. Zacząłem się zbliżać. Nasze twarze dzieliły centymetry, potem milimetry. Działając pod wpływem chwili złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Odsunąłem się spanikowany. Co ja robię?
- Przepraszam. Pójdę już. - wyszeptałem odsuwając się od niej.
Nie mam pojęcia co mnie opętało. Dźwignąłem się niechętnie z łóżka i skierowałem do wyjścia. Otwierając drzwi poczułem drobne palce oplatające mój nadgarstek. Spojrzałem niepewnie w niebieskie tęczówki skanujące moją twarz.
- Nie zostawiaj mnie. Obiecaj, że mnie nie zostawisz. - wyszeptała wtulając się w mój tors.
Objąłem ją w tali i przycisnąłem mocniej do siebie. - Obiecuję. - powiedziałem składając pocałunek na czubku jej głowy.

niedziela, 10 kwietnia 2016

~74 Silence

Ciemne niebo otaczało wszechobecny krajobraz. Wokół była cisza. Niekiedy dały się we znaki ciche jęki lub szloch. Młoda dziewczyna stała ze spuszczoną głową, wlepiając swoje prześliczne, zielonkawe oczy w głęboką przestrzeń. Nie ruszała się. Jej delikatne ciało owładnięte było strachem. Bialutka sukienka nie była już taka piękna. Chłodny wiatr powiewał ze wschodu na zachód rozwiewając jej długie, kruczo-czarne włosy. Była tajemnicą dla każdego. Była jego tajemnicą.
Słodkie, malinowe usta zaplamione krwią komponowały się z resztą image'u sprawiając wzrastający poziom endorfin w jego wciąż młodym ciele. Podniecała go swoją drżącą sylwetką. Drobna rączka Anabell'i skrywała w sobie sekret, który tak bardzo pragnął rozwiązać.
Chcąc dowiedzieć się prawdy, powolnym i cichym krokiem kierował się w jej stronę. Będąc blisko nachylił się, by być na równi z jej szyją. Z ust Kendalla wydobywały się słabe szepty ze sprośnymi słówkami. Jego prawa ręka oplotła chudziutkie ciało dziewczyny, a druga spokojnie zmierzała ku końcu jej lewej dłoni. Patrząc w miejsce, w które skierowany był nieprzytomny wzrok niewiasty, ujrzał człowiecze szczątki. Porywczym ruchem wyrwał z jej maleńkiej dłoni siekierę i odrzucił w przepaść. Anabell nawet nie drgnęła.
- Cofnij się, zaufaj mi, zaopiekuję się tobą. - wyszeptał cichym, ledwo słyszalnym głosem. Anabell wciąż stała bez ruchu. - Zabiłaś go, on już więcej cię nie skrzywdzi, obiecuję...
- On też obiecywał! - krzyknęła wyrywając się z mocnych objęć Kendalla. Małe stópki powoli kierowały się w przód. Wiedziała co robi..
Odwracając się w stronę Kendalla przekręciła w prawo głowę i rozchyliła lekko usta. Przymykając oczy spojrzała ostatni raz na leżące zwłoki. Przerażał ją widok wciąż wylewającej się krwi. Zauważyła jak w oddali, przy małym, różanym drzewku gromadzi się coraz więcej osób. Obserwowali ją. Czuła na sobie każde pojedyncze spojrzenie. Nie mogąc dłużej tego wytrzymać powoli otworzyła usta i wydała z siebie cichy, lecz ciągnący się krzyk.
- Skarbie nie rób tego. - wyciągnął w jej stronę dłoń sygnalizując pewność swojej wygranej. - Jeszcze wszystko możemy naprawić..
- Nie ośmieszaj się. - przerwała nie mogąc pozbierać myśli. - Tobie również przydam się jedynie do sprawiania przyjemności. Ty też powinieneś zginąć!
- Jesteś młoda i masz zadatki, czemu więc nie mam tego wykorzystać?
Anabell spojrzała na blondyna wzrokiem przepełnionym nienawiści. Ścisnęła swoje drobne dłonie w pięści, po czym ponownie wykonała kilka malutkich kroków w tył.
- Zginiesz.. zginiesz tak, jak zginął on. Będę napawać się smakiem twojej krwi. Będę rozkoszować się widokiem twego cierpienia. Sprawię, że ostatnie chwile z twojego życia będą niekończącym się koszmarem. Będziesz czuł to, co ja, gdy każdej pieprzonej nocy dotykaliście mojego ciała. Będziesz błagał, żebym przestała, a ja będę się tylko śmiać. Będziesz moim pionkiem, który błyskawicznie wyleci z planszy. - kończąc ostatni wyraz pospiesznie schyliła się po leżący obok niej nogi nóż, który wypadł podczas walki z Dustinem.
Podbiegając do Kendalla zadała mu jeden, zdecydowany cios w biodro. Kiedy ból rozszedł się po całym ciele zmuszając go do schylenia, nóż trafił pierw w lewe, a potem prawe ramię. Anabell zadawała pewne i szybkie ciosy, nie martwiła się stojącymi w oddali ludźmi. Liczyła jedynie na zemstę.
- To dopiero początek. - wysyczała ściskając jego czerwone z bólu policzki.

___________________________


© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.