Blokada kopiowania!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

~34 List W Butelce

Imagin dedykowany dla - Natalia Mam nadzieję, że się podoba ;)

~*~


Dni, kiedy gorącym promieniom słońca towarzyszy chłodny wiaterek, są cudowne. Siedzisz na werandzie, z miseczką lodów truskawkowych lub sokiem pomarańczowym i patrzysz na otaczający cię krajobraz. Może jest to zielony ogród, pełen kwiatów i krzewów, a może plaża z morzem, a weranda jest elementem domku letniskowego.
A może w ogóle nie ma werandy. Może jest balkon z balustradą, o który się opierasz, wdychając świeże powietrze i rozkoszując się promieniami słońca na twarzy i ramionach.
W każdym razie, był to właśnie taki dzień. Słońce grzało niemiłosiernie, lecz wiatr robił swoje. Siedziałam na ręczniku, a w dłoniach przesypywałam piasek. Fale były łagodne. Patrzyłam na resztę mojego młodszego rodzeństwa. Mała złotowłosa Kayla, chlapała wodą na wszystkie strony. Chris i Paula, grali dmuchaną piłką w imitację siatkówki, a Olivia budowała zamki z piasku. Właśnie zabierała się za siódmą z kolei budowlę. Patrzyłam na to z uśmiechem.
Upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, położyłam się na ręczniku i zamknęłam oczy. Uwielbiałam ten czas, gdy mogłam siedzieć w naszym małym domku, wśród tych kochanych maluchów. Ich śmiechy rozbrzmiewały dookoła, a ja leżałam całkowicie rozluźniona, nie bojąc się o nich ani przez chwilę. Jak na swój wiek, każde z nich było dość dojrzałe, aby nie zrobić niczego głupiego.
Gorące promienie słońca lizało moją twarz. Zwykle szybko się opalałam, więc i teraz byłam pewna, że długo na słońcu leżeć nie będę musiała.
W pewnym momencie, ktoś zasłonił mi słońce, rzucając na mnie cień. Otworzyłam jego oko i zobaczyłam pochylającego się nade mną Chrisa. W jego oczach błyszczały iskierki podniecenia.
- Co się stało, kochanie? – Spytałam, osłaniając oczy dłonią.
- Zobacz, co znalazła Kayla. – Podał mi przedmiot, który do tej pory trzymał w dłoniach.
- Butelka? – Zdziwiłam się, ale wzięłam przedmiot do ręki. I właśnie wtedy, promienie słońca padły na coś, co znajdowało się w środku. List? Przyjrzałam się przedmiotowi i… Śmiało mogłam stwierdzić, że tak, to był list!
- Co to, co to, co to? – Paula podbiegła do nas w podskokach. – Powiesz mi, co to jest?
- List w butelce – szepnęłam, a ona jak zaczarowana, usiadła obok mnie, na ręczniku. Chwilę później, cała czwórka mojego rodzeństwa, siedziała na około mnie i z przejęciem wpatrywała się w moją tajemniczą minę.
Powiedzieć, że sama nie byłam zaintrygowana i zaciekawiona, było by niedociągnięciem roku. Butelka była szklana, koloru zielonego. Natrudziłam się, żeby wyjąć korek z szyjki, ale po kilku minutach mi się to udało. Pozostawał dalej problem z wyjęciem kartki papieru ze środka.
Wstrząsnęłam szklanym naczyniem, przechylając go do dołu, ale kartka nie chciała wypaść. Przesunęła się jednak nieznacznie. Powtórzyłam tę czynność tyle razy, że dzieciaki powoli robiły się znudzone. Teraz jednak była w stanie włożyć do środka szyjki palec wskazujący i delikatnie wyciągnęłam papier.
- Gotowi, aby odkryć tajemnicę?- Spytałam, sama nie wiem czy siebie, czy dzieci.
- A ty wiesz, co to jest? – Olivka przytuliła się do mojego lewego ramienia, lustrując mnie ogromnymi, migdałowymi oczyma.
- Nie wiem. Więc jak, przekonamy się? – Czekałam, aż każde z nich kiwnie twierdząco główką i rozłożyłam kartkę, która była poczwórnie złożona. – Uwaga, czytam…


Dear Someone,

Nie wiem, czy to czytasz, czy nie. Sam nie wiem, po co to piszę. Chyba muszę się komuś wygadać, zanim to zrobię. Moje życie nie jest tak kolorowe, jak chciałbym, aby było. Nie jest nawet szare. Jest po prostu czarne.
Pewnie nigdy się nie dowiem, czy ktokolwiek znalazł ten list. Może butelka rozbije się po tym, jak zrzucę ją z mostu. A może czas sprawi, że atrament wyblaknie i nikt nie będzie w stanie tego odczytać? Być może ślad po mnie zaginie i nikt nie będzie wiedział, że istniał ktoś taki jak ja? A może przeczyta to piękna rudowłosa kobieta, spędzająca samotnie wieczór na plaży, za… powiedzmy 30 lat?
Nie wiem. W zasadzie jest mi to obojętne.
Nazywam się Kendall Schmidt, a dziś jest 14 lipca 2012 roku. Mieszkam w Los Angeles. Piszę to, jakbyś znalazł lub znalazła ten list gdzieś we Francji, Anglii, czy może nawet w Reykjaviku, chociażby w 2222 roku. No dobra, może nieco przesadzam z tą liczbą, ale chyba bardzo lubię dwójki. Chyba… Sam już nie wiem, co lubię, a co nie.
Jestem zupełnie rozbity, jak… Nawet nie wiem, do czego to porównać. To uczucie jest okropne. Naprawdę. Uwierz mi, Ktosiu, który to czytasz lub nie, nie ma gorszego uczucia, niż takie rozbicie. Masz wrażenie, że jesteś, ale cię nie ma. Że wiesz, ale nie wiesz. Żyjesz, ale nie żyjesz. Masz nadzieję, ale jej nie masz.
Poznałem kogoś. Nie, nie kobietę. Poznałem kogoś, kogo znałem już wcześniej. Od zupełnie innej strony. Wiesz… miałem zespół. Albo nawet dalej mam, bo sam w końcu nie wiem, czy powinienem to zrobić, czy nie. Być może, po wyrzuceniu tej butelki gdzieś do wody, rozmyślę się lub coś zwyczajnie mi przeszkodzi. Albo co najgorsze – przeżyję. Tego bym nie zniósł, chyba bardziej niż mojego marnego, dotychczasowego życia.
Nie jestem w stanie wypowiedzieć tego słowa na ssss… Jest zbyt przerażające. Jest zbyt wielkie i otyłe, aby przejść przez moje gardło. Jest zbyt… zbyt… popularne ostatnimi czasy. Zastanawiałem się, czy nie sięgnąć po żyletkę, nóż, czy chociażby cyrkiel, ale… Nie jestem na tyle silny, aby pociąć sam siebie. Wbrew pozorom, do tego potrzeba odwagi, a nie bezsilności.
Opowiem ci moją historię. Historię o Kendallu Schmidtcie, gitarzyście i wokaliście zespołu Heffron Drive. Historię o nieodwzajemnionej miłości. Pełnej obrzydzenia, pogardy… Po prostu moją historię.
Nathan Sykes był (albo i nadal jest) niskim brunetem. Jego włosy opadały mu na czoło. Gdy się śmiał, robiły mu się urocze dołeczki w policzkach – coś, co chyba najbardziej w nim kochałem. I minęło naprawdę sporo czasu, gdy się zorientowałem, że ja wcale nie kocham go jak najlepszego przyjaciela, jak brata… Ja kochałem go bardziej.
Dla mnie to także było szokiem. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielkim. Ominę ci szczegółów, jak się o tym dowiedziałem. To, jak o tym dowiedział się Nathan, jest wstydliwe, a za razem obrzydliwe. Ale może powinienem o tym powiedzieć? Jeśli nie chcesz tego czytać, po prostu omiń następny akapit, bo chyba jednak to powiem.
Wszedł do mojego pokoju, gdy myślałem, że jestem sam w pustym domu (okazało się, że nie zamknąłem drzwi frontowych, ale to nie jest aż tak istotne). Siedziałem wtedy na łóżku, z lewą ręką włożoną w bokserki, a w prawej ściskałem jego zdjęcie, z któregoś z naszych ulicznych występów.
Więc skoro już wiesz (lub nie, jeśli ominąłeś ten fragment), jak to się zaczęło, opowiem teraz, co było dalej.
Następnego dnia mieliśmy próbę. U Dustina w domu. Zwykle grywaliśmy u niego, w końcu przenieść gitarę nie było przeszkodą, ale perkusję już tak. Nathana jeszcze nie było. Austin jak zwykle, nad wyraz szczęśliwy, skakał po dywanie, udając, że jest na arenie O2 w Londynie i gra koncert na wyimaginowanej gitarze. John podśpiewywał pod nosem i machał w powietrzu pałeczkami od perkusji.
Nathan się spóźniał, a gdy przyszedł, obrzucił mnie tak pełnym pogardy spojrzeniem, że momentalnie się skuliłem, co nie uszło uwadze reszty. Do końca próby, która z mojego powodu trwała 3 razy krócej niż zawsze, myliłem słowa piosenek i przekręcałem nuty, irytując wszystkich. Docinkom Nathana nie było końca, lecz najwyraźniej niczego nie wyjawił reszcie naszego zespołu. Z jednej strony mnie to cieszyło, ale z drugiej przerażało. Przecież mógł czekać z powiedzeniem tego na odpowiedni moment, aby pogrążyć mnie jeszcze bardziej, prawda?
I tak właśnie się stało. Upokorzył mnie w najgorszy z możliwych sposobów. Na samą myśl o tym, mam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko i… właściwie, właśnie to robię cały czas, pisząc ten list i wspominając te okropne wydarzenia.
Kiedy będziesz czytać ten list, Ktosiu, po moich łzach już dawno nie będzie śladu. Ale wiedz, że były. W przeogromnej ilości.
W każdym razie, w tym jednym momencie, straciłem wszystko. Przyjaciół, znajomych, zespół… Została jedynie rodzina, mimo iż tata patrzył na mnie podejrzliwie. Bo jaki ojciec chciałby mieć syna geja? Jedynie mama była wciąż ze mną.
Gdy mijałem się na ulicy ze znajomymi ze szkoły, z której w efekcie zrezygnowałem, wyśmiewali mnie i wytykali palcami. Zdarzali się nawet tacy, co mnie popychali. Ale to było nic, w porównaniu ze spotkaniami z Austinem, Dustinem i przede wszystkim Nathanem.
Dustin odwracał wzrok. Nie mógł nawet na mnie patrzeć.
Austin zawsze miał w oczach wypisane współczucie. Zawsze mi się wydawało, że chciał coś powiedzieć, że już otwierał usta… Miałem wtedy tę cholerną nadzieję, że chociaż on… Ale rezygnował, bez chociażby jednego wypowiedzianego słowa. Patrzył wtedy przepraszającym wzrokiem i odchodził.
Jednak to Nathan był tym najgorszym. Widząc mnie, prychał z pogardą. Wyzywał mnie, ośmieszał przez każdym. Nie mogłem tego znieść. I nie mogę dalej.
Nie pomagało nic.
Rodzice wysyłali mnie na terapie… do grup wsparcia… do psychologów, psychiatrów. Wszędzie, ale to i tak nic nie dawało. Po każdym spotkaniu czy sesji, miałem jedynie wrażenie, że to wszystko jest jeszcze bardziej wyraźne. Że nie zniknie, że zostanie ze mną do końca mojego życia. Było gorzej. Zdecydowanie gorzej.
I dlatego dziś tu jestem. Zielona butelka stoi na barierce, obok mnie, a ja kończę pisać ten list. Mam już dość wszystkiego. Nic nie sprawi, że zostanę na tym świecie ani odrobinę dłużej, niż to konieczne.
Może w przyszłym wcieleniu, o ile takowe jest, będę normalnym człowiekiem i będę gwiazdą popu?
Mam nadzieję, że ty, Ktosiu, masz dużo lepsze życie niż ja. Że masz kochającą rodzinę, znajomych i… przyjaciół, którzy cię nie opuszczą i nie wyprą się ciebie.
A teraz już naprawdę kończę. Muszę schować ten list do butelki i wcisnąć korek. A potem zrzucić ją w dół. A następnie zrobić to samo. Przejść górą barierki i skoczyć. Muszę się pospieszyć. Oni tu idą. Są prawie przy moście. Pewnie myślą, że znów będą mogli mnie oczerniać, wyzywać, naśmiewać się ze mnie.
Ale mimo iż kocham Nathana, nie zniosę tego i nie dam mu tej satysfakcji. Sprawię, że już nigdy nie usłyszę tych podłych słów z jego ust.
To musi się skończyć.
A oni są coraz bliżej… Zaraz tu będą. To kwestia minut.
Żegnajcie…




Przerażona odsunęłam od siebie kartkę. Dzieciaki znudziły się już po czwartym akapicie i odbiegły, wymyślając własną historię butelki i listu – statek piracki z uprowadzoną księżniczką i ogromny sztorm.
Ja jednak byłam przejęta. Moje ręce drżały niemiłosiernie, a całe ciało przeszywały dreszcze. Kendall Schmidt. Heffron Drive. Tak, te dane mówiły mi dużo. Bardzo wiele.
Wstałam szybko z koca i krzycząc do dzieci, że zniknę na chwilę w domku, wbiegłam na werandę, a z niej weszłam do środka, od razu dopadając do laptopa. Otworzyłam go i usiadłam na krześle przy okrągłym, kuchennym stole, gdzie jadaliśmy posiłki.
Stukałam palcami w blat, niecierpliwiąc się, a gdy tylko na ekranie pokazał się pulpit, szybko włączyłam przeglądarkę i wpisałam stronę internetową, która mnie interesowała.
- No dalej, Google, pokaż mi, na co cię stać… - Wymruczałam do siebie i wpisałam w wyszukiwarkę imię i nazwisko chłopaka z listu.
Wyskoczyły tysiące stron, zdjęć, artykułów…
Po kilku minutach grzebania w sieci, dowiedziałam się, że Heffron Drive istnieje, a w jego skład wchodzą Dustin Belt, Austin Mahone, Nathan Sykes i Kendall Schmidt! Oddychałam szybko i nierówno.
Zaczęłam wgłębiać się w historię zespołu. Przechodziłam z jednej strony na drugą, w poszukiwaniu jakichkolwiek ważnych informacji. I znalazłam. Transkrypcję z jednego wywiadu…

„ Nie lubię o tym mówić, jest to dla mnie bardzo bolesny temat, a każde najmniejsze nawiązanie do tego sprawia, że wspomnienia wracają – mówi w wywiadzie Kendall Schmidt. – Jednak nie jestem w stanie tak długo trzymać tego w sobie. Nie opowiem całej historii. Ona wyciągnęłaby zbyt wiele brudów. Nie zrobię tego, nie jestem taki – dodaje, krzywiąc się. Niewątpliwie, kiedyś coś się stało. Co, tego dowiemy się już po przerwie.”

Zirytowana przeszukiwałam dalej strony, szukając kontynuacji programu. Nie zajęło mi dużo czasu, odnalezienie archiwów. Więc już po chwili miałam przed sobą tekst. Zapis rozmowy w studiu, gdzie Schmidt był sam. Bez reszty zespołu.
Spojrzałam na datę.
20 kwietnia 2014 roku.

- Żyje… - odetchnęłam z ulgą. Mimo iż nie znałam tego chłopaka osobiście, jego historia opisana w liście, wstrząsnęła mną dogłębnie.

Zabrałam się jednak za dalsze czytanie zapisu.

„ To było niemal dwa lata temu. Chciałem popełnić samobójstwo. – Mówi Schmidt bez ogródek, a na widowni słychać wciągane oddechy. – Chciałem, ale nie zrobiłem tego. – Zaciska dłonie w pięści, zupełnie nie zważając na nasze kamery. – Miałem dość tego bólu, który czułem. Byłem sam. Sam jeden, jak kaktus na pustyni. Napisałem list pożegnalny, właściwie to do nikogo. Nie miałem kogo żegnać. Więc pisałem do tajemniczego ktosia. – Zaśmiał się lekko. – Nie wiem, czy ten list wciąż leży gdzieś w wodzie, czy zabrał go prąd, albo czy ktoś go znalazł i za jakiś czas sprzeda za niewyobrażalnie wielką cenę do mediów. – Wzrusza ramionami, ale kontynuuje. – Stałem już po drugiej stronie barierki, patrząc w dół, w wodę, w to samo miejsce, gdzie chwilę wcześniej zniknęła zielona butelka. Przepraszam, czy mógłbym jeszcze raz prosić o przerwę? To nie jest dla mnie łatwe…”

Moje przerażenie zastąpiło uczucie podekscytowania. Nie jego bólem. Raczej niewiedzą. Chciałam jak najszybciej się dowiedzieć, co wydarzyło się po wrzuceniu listu w wodną otchłań.
Przez ten list, poznałam go o wiele bardziej, niż wszystkie jego fanki. Nie wiedziałam, jaki ma kolor oczu, włosów, jak brzmi jego głos, gdy śpiewa. Nie wiedziałam, jaki był jego ulubiony napój, kolor, danie. Nie wiedziałam tych detali.
Ale znałam jego historię. Wiedziałam to, o czym nie wiedział prawie nikt. Oprócz jego najbliższych. Przez to, czułam z nim więź. Nawet jeżeli on nie wiedział o moim istnieniu.


„ Zbliżali się do mnie. Nie pytajcie kto. Będę ich nazywał ‘Pierwszy’, ‘Drugi’ i ‘Trzeci’, bo było ich trzech. To właśnie przez nich chciałem skończyć, a raczej przez Pierwszego z nich. Przez tego najgorszego, bo pozostała dwójka sprawiała wrażenie, jakby w ogóle mnie nie znali. Bo być może nie znali. Może wcześniej tylko mieli takie wrażenie, że wiedzą o mnie wszystko? – Widownia słucha jak zaczarowana. Chłoną każde jego słowo. Schmidt kontynuuje, rytmicznie zaciskając i rozluźniając pięści. – Słyszałem jego pełen pogardy ton, który jednak się zmienił, gdy zobaczyli, w jakiej sytuacji mnie zastali. Oni byli po tej bezpiecznej stronie mostu. Za barierką. Natomiast ja miałem strasznie mało miejsca, aby chociaż postawić dobrze i stabilnie stopy. Chociaż to był najmniejszy z moich problemów. Chciałem umrzeć. Skończyć z tym życiem. Znaczyłem w tym świecie tyle, co nic. Każdy z nich, wcześniej, znaczył dla mnie wiele. Jednak wiadomo, czasem relacje ludzkie ulegają zmianie. Wciąż jednak miałem wrażenie, że Drugi z nich wcale się ode mnie nie odwrócił. Że chciałby się do mnie odezwać. Udać, że to co się stało, wcale nie miało miejsca, te kilka miesięcy przed moim, niedoszłym zresztą, samobójstwem. Miałem nie raz nadzieję, że on tylko sprawia pozory. Przed pozostałą dwójką i wszystkimi innymi ludźmi. I to właśnie on, ten Drugi, podbiegł do mnie pierwszy, krzycząc, abym nie skakał. Że nie mogę, że on dalej jest moim przyjacielem, że dalej kocha mnie jak brata. – Z oczu Kendalla wypływają łzy. Nie ściera ich. Pozwala im płynąć. Widownia szaleje. Nikt nie wie, jak się zachować. Reporterka straciła mowę. Panuje jeden wielki, ale milczący, chaos. – Czy możemy jeszcze raz przerwać? Nie opowiadałem tego nikomu, nawet Dustinowi, a teraz… teraz robię to przed całym światem.”


Nie tylko po jego policzkach ciekły łzy. Moje także były mokre. Wytarłam je grzbietem dłoni. Tego było za wiele. Cały nasz świat pełen jest cierpienia, czasem tak ogromnego, że to aż nie do pojęcia. Zmusiłam się jednak do dalszego czytania, mimo łez, zamazujących mi obraz.


„ Jak mówiłem wcześniej, to właśnie jeden z nich, ten Drugi, który wydawał mi się najbardziej niewinny z nich wszystkich, podbiegł, łapiąc mnie za rękę i krzycząc, abym nie robił tego, co miałem w zamiarze. – Mówi Schmidt, już całkowicie opanowany. – Pozostała dwójka stała jak wryta. Nie wiedzieli co zrobić, co powiedzieć. I wtedy jeden z nich się poruszył. Nie ten Pierwszy, który jest wszystkiemu winien. W jego oczach wciąż kryła się ta pogarda, której doświadczałem przy każdym spotkaniu z nim. Podszedł ten Trzeci, przepraszając mnie i prosząc, abym nie skakał. I to właśnie był ten przełomowy moment. Od dwójki dostałem przeprosiny, ale nie od tego, od kogo najbardziej chciałem je usłyszeć. On wciąż mną gardził. I to przeważyło szalę. Wyrwałem się z uścisku pozostałej dwójki i odepchnąłem się. – Przez widownię przebiega czyjś krzyk, a ktoś inny wybucha płaczem. Około dziesięciu osób trzyma przy twarzach chusteczki. Schmidt popija wodę. Bierze głęboki oddech i mówi, niemal całkowicie spokojnie. – Spadałem w dół. W szybkim tempie. Nim się obejrzałem, już pochłonęła mnie woda. Nie umiałem pływać i do tej pory nie umiem. Topiłem się, ale przepełniało mnie szczęście. Bo przecież właśnie o to mi chodziło. Drodzy fani i wszyscy inni, którzy oglądacie ten program, lub będziecie oglądać powtórki. Wszyscy znacie inną wersję tej historii. Tę błędną. Do tego momentu, wiedzieliście tylko, że kiedyś miałem niefortunny wypadek, gdzie nieomal się utopiłem. Jakie wnioski wyciągniecie z mojego wyznania, to już wasza indywidualna sprawa. Kogo uznacie za te trzy osoby, to także należy już do waszej wyobraźni. Kim był ten ktoś, kto mną gardził? Nie powiem, nie po to tu przyszedłem. – Głos Kendalla lekko drży. Widownia milczy. Słucha go. – Czasem wciąż żałuję, że nie udało się. Że nie umarłem. Było by to o wiele lepsze, niż złamania, otarcia i przede wszystkim ta blizna na psychice, niż etap, gdzie znów musiałem zaufać, uwierzyć. Prosiłbym jednak, aby ta historia nie została nagłośniona, czy to przez media, czy twitter’owiczów. Nawet Dustin, Austin i Nathan nie znali tej historii – Kendall niedbale wzrusza ramionami, ale w jego wzroku widać coś, co nie daje mu spokoju. – Chociaż Dustin od dawna był bliski w swoich teoriach. Cóż, teraz już pewnie zna całą prawdę, a wy, moi drodzy, którzy teraz jesteście iskierką w moim ciemnym tunelu życia, znacie jej część i mam nadzieję, że to wam wystarczy i uszanujecie moją prywatność i fakty, które chciałbym zachować dla siebie. Proszę też, aby nikt więcej już o to nie pytał. Drugi raz mówić tego nie będę, raz wystarczy. Więc… do zobaczenia na koncercie w przyszłym tygodniu w Nowym Jorku! – Kendall Schmidt uśmiecha się lekko i znika za kulisami. Reportaż dobiegł końca.”


Reportaż się skończył, a ja wciąż mam niedosyt. Tak bardzo chciałabym poznać go osobiście, porozmawiać z nim. Wyznać mu, że czytałam list.
Wiedziona jedną, nagłą myślą, wpisuję w wyszukiwarkę odpowiednie hasło i… już po kilku minutach z mojego konta znika pewna suma pieniędzy. Spotkam się z nim po koncercie, nawet gdybym miała po drodze poturbować wszystkich ochroniarzy. Porozmawiam z nim i dowiem się, jak teraz wyglądają jego relacje z chłopcami i czy Nathan dalej nim gardzi. W końcu… skoro zespół wciąż ma w składzie czterech członków, coś musiało się zmienić.
Musieli sobie wybaczyć. Nawet gdy w sercu wciąż pozostaje ta codzienna niepewność, blizna i chowana uraza...
_____

Liczę na was skarby - komentujcie, bo ostatnio strasznie mało was pod moimi postami ;c Ja rozumiem, że wakacje, ale napisać jedno zdanie to nie problem ;) Trochę popłakałam przy pisaniu. A jak było z wami? Ruszyłam wasze serduszka chociaż troszeczkę?


*Trochę mnie smucą te komentarze które zawierają jedno słówko, czuję, że was nudzę i nie wiem co z tym zrobię, jeżeli będzie tak dalej.... Zastanawiam się także nad usunięciem anonimowych komentarzy lub po prostu nie będe na nie zwracała uwagi, wiem, że to piszę jedna i ta sama osoba, dlatego bardzo smutno mi, że ten blog czytają tylko 2-3 osoby.

To tyle... Do zobaczenia nie długo, albo już może nie....


10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN



14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu piękne szłam z psem na spacer i czytałam to i płakałam piękny dziękuję za ślicznego imagina i czekam na nexa

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny imagin! Popłakałam się przy jego czytaniu. On był taki piekny. Jest strasznie wzruszajaca. Nie mogę się doczekać kolejnego. Czekam na nexta😄 :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super to było:-) taka opowieść o prawdziwym życiu

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne,ale nie rób z niego geja błoby lepiej gdyby chodziło o jakąś dziewczynę...bo takie imaginy mnie trochę brzydzą...ooo albo zrób część 2 tego opowiadania.o tym,że uswiadamia sobie,ze jednak lubi dziwczyny,a to,ze myslał,ze jest gejem to tak w okresie dojrzewania czy coś i zakochuje sie w tej co znalazła ten list ..proszę!!!!!! i proszę wejż ten komentarz pod uywagę mimo,że z anonima..plisss ja żyję po to,aby czytać tego bloga i dzieki tobie pokochałam cxzytać!!!! jestem stałym czytelnikiem ;3333333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zrozumcie, że takie mam zamówienia i nie mogę niczego zamieniać, chociaż chciałabym.. jeżeli nie chcecie takich imaginów to mi napiszcie szczerze a ja uszanuje wasze zdanie i nie będę ich już pisać..

      Usuń
  6. O boze niesamowity.. poplakalam sie :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow *.* naprawdę świetny imagin ;D nigdy nie przestawaj pisać! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczny imagin,popłakałam się przy Nim.Czekam na następny,pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG <3
    Normalnie nie czytam bromance, ale jakoś mnie wciągnęły pierwsze zdania. Jest piękny. Cudowny. Nie-sa-mo-wi-ty!
    Lekko napisany, treściwy i wciągający.
    Bardzo mnie zaciekawił. Mam wielką prośbę o napisanie czegoś na wzór drugiej części.
    Aniu, kocham Twoją twórczość. Jest po prostu piękna.
    Życzę dużo, bardzo dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow dziewczyno wow tylko tyle moge powiedzieć, to jest idealne. Normalnie zakochałam sie w twoim stylu pisania <3 pozdrawiam j życzę więcej takich oneshotow i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. PIĘKNY!!
    Taki wzruszający i super pomysłowy...;)
    Ryczę jak głupia........
    Najpiękniejszy bromance jaki czytałam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. To było świetne, ta sama opowieść z tego listu. Genialne! Świetne, świetne! :).

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.