Blokada kopiowania!

wtorek, 4 sierpnia 2015

~31 Święto Przyjaźni

Imagin dedykowany dla - Daria Mam nadzieję, że się podoba :3

*
- Tato, a kiedy pojedziemy do wesołego miasteczka? - spytała moja mała Alice, robiąc minę błagającego pieska.
- Jak zasłużycie - zaśmiałem się lekko, na co dzieci zmarszczyły brwi i zrobiły ponurą minę.
- Tata ma rację - dodała moja żona - Nie posprzątaliście jeszcze swoich pokoi.
- Alice! - krzyknął Matt - idziemy sprzątać! - po tych słowach dzieci się zerwały i pobiegły na górę.
- Mamy najcudowniejsze dzieci na świecie - powiedziała Lucy, po czym usiadła mi na kolanach, a ją objąłem ją w talii.
- Zgadzam się - cmoknąłem ją przelotnie w usta.
- Ale ty wiesz, że jak posprzątają, to będziesz musiał je zabrać do tego miasteczka, prawda?
- Niestety - zaśmiałem się, a po chwili brunetka dołączyła do mnie. Miałem najwspanialszą rodzinę pod słońcem. Ja, Lucy, Alice i Matthew. Matthew był starszy od Alice o rok i oczywiście podobny do mnie. Zielone oczy, podobna karnacja, blond włosy, zaliczał się do łobuzów szkolnych. Alice wyróżniała się swoją urodą na tle swoich rówieśniczek. Nie mówię tak tylko dlatego, że jest moją córką. Jest delikatna i wrażliwa, co widać na pierwszy rzut oka. Jej długie i ciemne włosy zawsze są proste, a jej błękitne oczy, które odziedziczyła po Lucy, dodają jej uroku.
- Mamo! Tato! Posprzątaliśmy! - dobiegł nas radosny krzyk Alice. Lucy wstała, ciągnąc mnie za rękę.
- Chodźmy - zachichotała. To był jeden z najpiękniejszych dźwięków, jakie kiedykolwiek słyszałem. Wiedziałem to już, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Pamiętam ten dzień dokładnie. Drobna brunetka, idąca korytarzem, trzymająca górę książek. Potknęła się, wszyscy zaczęli się śmiać, tylko nie ja. Ja podszedłem do niej i jej pomogłem.
- Tato, a zabierzemy wujka Dustina ze sobą? - spytał Matt, kiedy znalazł się w holu.
- Jeżeli będzie chciał jechać, to owszem, możemy go zabrać - zgodziłem się, co było pewne, że Dus pojedzie. Wesołe miasteczko to dla niego raj na ziemi.
- Możemy zadzwonić po resztę chłopaków i spędzić z nimi czas - zasugerowała Lucy, na co przytaknąłem - Kendall, zadzwonisz do nich? Ja przygotuję dzieciaki.
- Pewnie, skarbie - cmoknąłem ją w policzek i wyszedłem przed dom, wyciągając komórkę z kieszeni. Wybrałem numer Dustina, który odebrał po kilku sekundach.
- No co tam stary? - przywitał się w swoim stylu, co mną nawet nie ruszyło. Znamy się od dawna, a Dustina traktuję jak brata.
- Mam pewną propozycję - oznajmiłem tajemniczo.
- Zamieniam się w słuch.
- Razem z Lucy i dziećmi wybieramy się do wesołego miasteczka...
- Do wesołego miasteczka?! - przerwał mi uradowany - Zabieracie mnie?
- Nie, chciałem spytać czy nie zaopiekowałbyś się moją teściową, która dzisiaj przyjedzie, kiedy my będziemy w wesołym miasteczku - próbowałem nie wybuchnąć śmiechem, jednak jestem pewien, że moja twarz jest cała czerwona.
- Ty sobie ze mnie jaja robisz?
- Jesteś taki łatwowierny - nie wytrzymałem i zacząłem się niepohamowanie śmiać, Dustin dołączył do mnie. Gdy już się opanowałem, kontynuowałem - To jak, masz ochotę zabrać się z nami? Możesz wziąć Nathalie ze sobą.
- No jasne, o której?
- Zapewne za niecałą godzinę.
- No dobra, to spotkajmy się na miejscu, cześć!
- Cześć! - rozłączyłem się i ponownie zacząłem się śmiać. On był jak dziecko. W kontaktach odszukałem Carlosa. Odebrał po chwili. Dziwiłby mnie fakt gdyby nie odebrał. On zawsze nosił ze sobą komórkę.
- Siema Carlos! Masz ochotę na odrobinę rozrywki? Takie rodzinne spędzenie czasu? - wyparowałem, nie dopuszczając chłopaka do głosu.
- Nie przepuściłbym takiej okazji. Gdzie i kiedy?
- Za godzinę w wesołym miasteczku. Nie zapomnij o dzieciach i żonie! - zaśmiałem się.
- Nie zapomnę, o to się nie martw. To spotykamy się na miejscu? - dopytywał. Pan perfekcjonista. Carlos już taki był. Jego kobieta życia miała wielkie szczęście, że go spotkała. Pena jest jedyny w swoim rodzaju. Wychowywaliśmy się na jednym podwórku i był nieśmiałym chłopakiem dopóki nie dorósł do nastoletniego buntu.
- Tak, na miejscu. Do zobaczenia! - pożegnałem się i rozłączyłem. Ostatnią osobą do której muszę zadzwonić jest Logan. Odebrał dopiero za trzecim razem. Do niego jest się ciężko dodzwonić.
- Halo? - mówił nerwowo. Musiało się coś wydarzyć.
- Cześć, mam propozycję nie do odrzucenia.
- Jaką?
- Chcesz się wybrać z nami na rodzinny wypad? Do wesołego miasteczka. Oczywiście masz zabrać ze sobą Makenzie i Jade.
- Tak, pewnie, a kiedy? - jego głos cały czas drżał, jakby się czegoś bał. Nie powiem, trochę się zaniepokoiłem.
- Dzisiaj, za godzinę na miejscu. Będą wszyscy - powiedziałem - Logan, coś się stało? - nie mogłem dłużej trwać w niewiedzy. Jeżeli coś się wydarzyło, musiałem wiedzieć.
- Zgubiłem kluczyki od samochodu. Samochodu mojego teścia! Mam przesrane!
- Sprawdzałeś w stacyjce? - zaproponowałem.
- Nie - jego ton głosu brzmiał na zmieszany - zaraz sprawdzę. To widzimy się w miasteczku za godzinę! Cześć! - pożegnał się i szybko rozłączył. Czasami zastanawiałem się jakim cudem Makenzie wytrzymuje z nim. Przecież on zachowuje się jak dziecko.
Wszedłem do domu, gdzie czekała już Lucy wraz z dziećmi.
- Tato, jesteśmy gotowi! - oznajmił Matt. W prawej dłoni trzymał swoją ulubioną zabawkę. Czarny mustang. Uwielbiał kolekcjonować samochody. Mustang był jego największą zdobyczą, ponieważ identyczny, tylko w realistycznych rozmiarach, stał w garażu.
- To wsiadajcie do samochodu. Wyprzedzając twoje pytanie synku, nie jedziemy Mustangiem - posłałem mu szeroki uśmiech. Dzieci wyszły z domu, wsiadając do białego Range Rovera, a ja z Lucy zaraz za nimi.
  Wesołe miasteczko było przepełnione ludźmi, ale teraz jest już za późno na zmianę zdania, bo dzieciaki wybiegły na przód i znalazły zajęcie. Rzucały piłeczkami w kubki. Bez czekania dołączyliśmy do nich. Wygrał Logan, który dumny z wygranego misia, cieszył się przez całą godzinę. Nie obeszło się bez kolejki górskiej. Ja wsiadłem razem z Alice i Matt'em, Dustin z Jules'em i Laurą, Logan wsiadł do wagonika razem z Makenzie i Jade, a Carlos z Alexą i Lucy. Jedynie Nathalie została na dole, ponieważ bała się wsiąść. Przejażdżka była świetna. Dzieci krzyczały w niebo głosy, a my się śmialiśmy. Po kolejce poszliśmy coś zjeść. Zdecydowaliśmy się zamówić trzy duże pizze. Nasze kobiety razem z dziećmi poszły zająć nam miejsca, a my staliśmy w kolejce, rozmawiając o jutrzejszym meczu piłki nożnej.
  Po posiłku siedzieliśmy przy stole. Alexa siedziała na kolanach Carlosa, a on obejmował ją w talii, ja przytulałem do siebie Lucy, Dustin szeptał coś do ucha Nathalie, która opierała się jego ramię, a Logan wraz z Makenzie odpłynęli do swojego świata. Dzieciaki zajmowały się sobą. Alice, Laura i Jade bawiły się lalkami, które wygrały w jednej z budek, a Matthew i Jules zawzięcie ścigali się od stolika do budki z jedzeniem.
- Alexa, Nathalie, Makenzie idziemy się przejść? - wyszła Lucy z inicjatywą, co zdziwiło mnie, bo jeszcze niedawno mówiła, że jest bardzo śpiąca.
- Jestem za - pierwsza odezwała się Makenzie, która do tej pory była zainteresowana tylko Loganem.
- Ja też z chęcią pójdę - powiedziała Alexa, powoli wstając. Niestety nie było jej to dane, ponieważ Carlos przyciągnął ją mocniej do siebie - Carlos, idę - zachichotała - puść mnie - ucałowała go w usta. Chłopak puścił ją, a ona wstała i podeszła do Lucy i Makenzie, które były już gotowe na wieczorny spacer.
- Nie pozostaje mi nic innego, jak pójście razem z wami - Nat zaśmiała się cicho, po czym podeszła do przyjaciółek.
- Chłopcy, zostawiamy wam pod opiekę dzieci. Nie zgubcie ich - oznajmiła Lucy i wszystkie razem odwróciły się, odchodząc.
- Ciekawe jak długo będą na tym spacerze - westchnął Logan. Był zmęczony.
- Zapewne długo - zaśmiałem się ciężko - A właśnie, Logan, znalazłeś kluczyki?
- Tak - posłał mi uśmiech ulgi, który na pewno zagościł na jego twarzy, gdy tylko je odnalazł - były w stacyjce. Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Wiesz, pewnie byłbyś już martwy - każdy z nas wybuchł śmiechem.
- Jakie kluczyki zgubiłeś? - dopytywał Dustin.
- Od samochodu mojego teścia - mruknął.
- Stary! Oszukałeś przeznaczenie - wtrącił Carlos, śmiejąc się.
- Bardzo zabawne - przekręcił teatralnie oczyma, Logan.
  Dziewczyn nie ma już 45 minut, co jest nie do wytrzymania. Czekamy na nie niecierpliwie, ale jest to męczące. Mimo, iż tematy rozmów nam się nie kończą, jestem coraz bardziej znudzony. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie słyszę naszych dzieciaków. Zacząłem się oglądać. Nie ma ich. Zniknęły. Uciekły. Zgubiliśmy dzieci. Jak można zgubić własne dziecko? Najwyraźniej byliśmy bardzo pochłonięci rozmową.
- Zamknąć mordy! Każdy! - krzyknąłem, na co chłopcy spojrzeli na mnie, jak na idiotę - Zgubiliśmy dzieci - wytłumaczyłem.
- Co?! - Carlos wstał, jak poparzony - Jakim cudem!? Pilnowaliśmy ich! - jego ręka przejechała po włosach, roztrzepując je na wszystkie strony - Alexa mnie zabije.
- Jesteście idiotami - prychnął Dus, co mnie zdenerwowało jeszcze bardziej. Nie ma swoich dzieci, to po jaki kij się odzywa.
- Stul twarz, Belt - wycedziłem przez zęby.
- Hej! Schmidt, spokojnie, znajdziemy je - Logan próbował załagodzić atmosferę, która w tej chwili była bardzo napięta.
- Na co my jeszcze czekamy? Chodźmy ich szukać - zmotywował nas Pena. Bez żadnych sprzeciwów ruszyliśmy na poszukiwania dzieciaków.
  Minęło już pół godziny, a my nadal ich nie znaleźliśmy. Pytaliśmy przechodzące osoby, ale nikt ich nie widział. Byłem coraz bardziej zaniepokojony. Dustin nawet chciał zadzwonić do dziewczyn. Od razu wszyscy jednogłośnie zaprzeczyliśmy. Jeżeli Lucy dowie się, że zgubiłem nasze dzieci, wyprowadzkę z domu mam zagwarantowaną. Zapewne tak samo jak Logan i Carlos. Nagle, kątem oka, zauważyłem postać podobną do Alice. Ruszyłem w tamtą stronę, a chłopcy poszli za mną, jak ćmy. Za dużym namiotem, na błękitnym kocu, siedziały nasze dzieci wraz z dziewczynami. Na ich widok kamień spadł mi z serca i odetchnąłem z ulgą. Słyszałem, jak Carlos i Logan wypuszczają powietrze ze świstem, co zwróciło uwagę dzieci. Zerwały się z miejsca i zaczęły biec w naszą stronę.
- Wszystkiego najlepszego z okazji waszego święta*! - każda mała osóbka, podbiegła do swojego ojca, tylko Dustin stał samotny.
- Nathalie, chcę mieć dzieci! - oznajmił głośno, idąc w jej stronę, co mnie bardzo rozbawiło. Dustin i dzieci. Tego nie da się nawet wyobrazić.
- Tatusiu! Spełnienia marzeń! - Alice wraz z Matt'em złożyli mi życzenia. Ukucnąłem przed nimi, a oni rzucili mi się na szyję. Z tego co zaważyłem Carlos przytulał do siebie Laurę i Jules'a, a Logan mocno ściskał Jade - Kochamy cię najmocniej na świecie, wiesz? - powiedziała mała Alice, z ogromnym uśmiechem.
- Ja też was kocham. Dziękuję - Wziąłem ich oboje na ręce i podszedłem do koca, gdzie usadowiłem małego Schmidta i małą pannę Schmidt, a ja zająłem miejsce obok Lucy, którą objąłem w talii. Zaraz dołączyli do nas Carlos i Logan z dzieciakami.
- Nathalie, chcę zostać ojcem. Chcę, aby takie małe stworzonka mówiły do mnie tatusiu - na te słowa, każdy z nas wybuchł śmiechem.
- Dustin, już to słyszałam - westchnęła Nat, patrząc na niego, jak na małe dziecko, które prosi o nową zabawkę.
- To na co czekasz? - spytał zaskoczony Dus.
- Na okazję - mrugnęła do niego i wtuliła się w jego tors.
- Podoba się niespodzianka? - spytała Lucy, patrząc na mnie ukradkiem.
- To był podstęp i to ty wymyśliłaś, prawda? - uniosłem brwi, a ona ucałowała mnie delikatnie. Czyli, że tak, to był jej pomysł - Jesteś okropna, ale cię kocham - pogłębiłem nasz pocałunek, ale nie na długo, bo mnie odepchnęła, tłumacząc się tym, że są tutaj dzieci - bardzo podoba mi się niespodzianka, mamusiu - zamruczałem jej do ucha, co sprawiło, że uśmiechnęła się szeroko.


___________
* Chodziło mi o święto przyjaźni między chłopakami :)

Przypominam o zakładce "Zamówienia" gdzie możecie takie oto imaginy sobie zamawiać :)
To wszystko...

10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!



11 komentarzy:

  1. Świetny imagin ;) taki słodki. Już myslalma, ze dzieciakom coś się stało ale na szczęście nie. Czekam na nexta : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za śliczny imagin.Boże nie mogę się nim nacieszyć.Jeszcze raz dziękuję<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twojego bloga piszesz świetne imaginy czekam na nexa

    OdpowiedzUsuń
  5. Święto Przyjaźni , dobra sprawa :). Brakowało mi Jamesa.. Imagin genialny! :).

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.