Imagin dedykowany dla - sh4yt
*
Przetarłem wciąż zaspane oczy, by mieć lepszy widok podczas rozglądania się po pomieszczeniu. Wydawało się, jakby wszystko było na swoim miejscu, ale wiedziałem, że coś jest nie tak... właściwie – nie wiedziałem, czułem to. Podparłem się na łokciu, myśląc, że to zapewni mi jeszcze lepszy widok, ale nic się nie zmieniło. Okno wciąż było w tym samym miejscu, rozrzucone ciuchy wciąż walały się po podłodze, a ja wciąż nie zamierzałem ich sprzątnąć. Przewrócone krzesło ani śniło o tym, by stanąć na czterech nogach. Warto też wspomnieć o w połowie zsuniętej rolecie, która w dodatku wisi krzywo, bo jej lewa strona jest zepsuta. Wszystko jest na swoim miejscu. Cały pokój wygląda tak samo jak wieczorem, gdy upity kładłem się spać.
Zrzuciłem z siebie kołdrę i powoli wygramoliłem się z łóżka. Rozciągając się, zrozumiałem, co takiego sprawiło, że mój ósmy zmysł wyjątkowo dzisiaj zamierzał się uaktywnić. Przekręciłem lekko głowę i dopiero wtedy zauważyłem, że druga strona łóżka jest pusta. Stałem chwilę w bezruchu, zastanawiając się, co zmusiło Lilly do opuszczenia ciepłej przestrzeni o szóstej rano. To ona jest tą osobą, która po upiciu śpi do południa a potem jeszcze narzeka na ból głowy. To niemożliwe, że wstała wcześniej ode mnie. Musiałaby nie być sobą.
Przeszedłem do kuchni, która ku mojemu zdziwieniu była pusta. Szybko chwyciłem pustą i w dodatku brudną szklankę, po czym zapełniłem ją przypadkowym napojem. Nie obchodziło mnie, co trafi do mojego gardła, nawet jeśli ponownie byłaby to wódka. Potrzebowałem czegoś, co zaspokoi moje pragnienie, a w tym przypadku zwykła ślina nie wystarczyła. Kiedy opróżniłem szklankę do samego dna, odstawiłem ją w poprzednie miejsce i poszedłem pod drzwi łazienki. Początkowo tylko w nie zapukałem, by oznajmić, że w ciągu dwóch sekund drzwi zostaną otworzone i już za chwilę dam malutki kroczek, dzięki któremu znajdę się w jednym pomieszczeniu z moją ukochaną. Wiedziałem, że to ostatnie miejsce, w które brunetka by się udała, więc tym większe było moje zdziwienie, gdy po otworzeniu drzwi, zastałem jedynie palące się światło i puste pomieszczenie.
– Lilly, nie podoba mi się ta zabawa – powiedziałem, wracając do pokoju.
Przez chwilę po prostu siedziałem na łóżku, zastanawiając się, co takiego ważnego sprawiło, że moja wciąż pijana dziewczyna opuściła dom. Zacząłem nawet myśleć, że wciąż śpię... popieprzony pijacki sen, ale szczypanie w ręce utwierdziło mnie w jak beznadziejnej rzeczywistości się znajduję. Z całych sił uderzyłem pięściami w stolik, potem odreagowałem kopaniem w krzesło, które od razu znalazło się po drugiej stronie pokoju. Marzyłem o tym, by je złamać, ale wiedziałem, jak zła będzie Lilly, gdy wróci i zobaczy, co zrobiłem.
Mój ósmy zmysł ponownie dał o sobie znać, gdy do moich uszu dobiegł dźwięk przychodzącej wiadomości. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu telefonu, ale znalezienie małej rzeczy w tak wielkim bałaganie jest jak mission impossible. Nawet nie pamiętam, gdzie rzuciłem go po powrocie z nocnej imprezy. Moja podświadomość zaczęła sobie ze mnie drwić, jednocześnie tworząc wizje leżącej na ulicy Lilly... w wielkiej plamie krwi, która oczywiście jest jej krwią.
Krzyknąłem opadając na kolana. W tej chwili liczyło się tylko odnalezienie telefonu. Znałem swoją dziewczynę i byłem już prawie w stu procentach pewny, że nie opuściła mieszkania sama. Ponownie usłyszałem ten sam dźwięk, tym razem był bliżej mnie. Zacząłem przerzucać ciuchy w inne miejsce. Odrzucałem wszystko, co znalazło się w zasięgu moich rąk, aż wreszcie znalazłem szukany przedmiot. Szybko odblokowałem ekran i otworzyłem okienko rozmowy... z Lilly.
~ Lilly: S.O.S.
Poczułem jak moje ręce powoli robią się gumowate. Wiedziałem, że nie napisała tego bez powodu. Wiedziałem, że musiało stać się coś poważnego, ale dziwiło mnie, jakim cudem ma przy sobie telefon. Przetarłem oczy i odczytałem kolejną wiadomość, która zmroziła krew w moich żyłach.
~ Lilly: Twojej dziewczynie nic się nie stanie, jeśli tylko Ty pojawisz się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Zasady są proste. Ty się zjawiasz, ona przeżyje. Nie będzie Cię, nie będzie jej. Zastanów się, czy chcesz ocalić jedno życie, czy dwa. Masz aż godzinę, żeby przyjść do magazynu na obrzeżach miasta. I lepiej będzie dla Ciebie, jeśli nikt się o tym nie dowie. Tik tak, czas leci.
– Pierdolony gnojek – burknąłem, czując wzrastający przypływ gniewu.
Szybko chwyciłem byle jakie spodnie i pierwszą lepszą bluzkę, nie zwracając uwagi na to, czy śmierdziały papierosami i alkoholem, czy drogimi perfumami, które niedawno Lilly postanowiła mi kupić. Wiążąc buty, rozglądałem się po pokoju w poszukiwaniu kluczyków do samochodu i ku mojemu szczęściu, leżały na samym wierzchu małej komody w korytarzu. Szybko je chwyciłem i zbiegłem w dół budynku, nie fatygując się, by zakluczyć drzwi mieszkania. Jest zbyt wcześnie, by ktokolwiek chciał się tam włamywać, a nawet jeśli jest inaczej, nie mamy nic cennego do zabrania... nawet głupiego telewizora.
W biegu nacisnąłem mały kwadratowy przycisk na pilocie od samochodu, dzięki czemu od razu wsiadłem do środka i odpaliłem silnik. Wyjeżdżając na ulicę, nie przejmowałem się tym, że ponownie nie zapiąłem pasów. Jest mi wszystko jedno co się stanie. Mogą mnie zatrzymać i spisać, ale pierw musieliby mnie złapać, co jest o wiele trudniejsze do wykonania. Jestem już przyzwyczajony do szybkiej jazdy i tym razem również jest to przydatna umiejętność.
Nie obchodziło mnie to, że kilka razy wjechałem komuś w zielone światło, gdy moje było czerwone. Liczył się czas, którego miałem coraz mniej. Dotarcie na magazyny nie jest czymś, co można zrobić równie szybko, co tosty. Otworzyłem okno, by wpuścić do pojazdu trochę świeżego powietrza. Byłem już wystarczająco wstrząśnięty faktem, że ktoś porwał moją dziewczynę, a promile alkoholu, które wciąż krążyły w moim organizmie, działały na mnie bardziej pobudzająco. Wiedziałem, że spotkanie z tym dupkiem nie będzie należało do najmilszych i skończy się lekkim pobiciem lub ewentualną darmową przejażdżką do szpitala.
~ Lilly: Jeszcze tylko dwadzieścia minut. Mam nadzieję, że nie zdążysz. Twoja dziewczyna wygląda bardzo pociągająco w samej bieliźnie... ciekawe jak wygląda bez niej.
– Pierdolony zboczeniec – warknąłem, mocniej ściskając kierownicę, gdy odczytując wiadomość, wjeżdżałem na teren magazynów.
~ Kendall: Który magazyn?
~ Lilly: Rozejrzyj się. Jest tylko jeden, który znasz.
Opuściłem samochód z lekkim mindfuckiem na twarzy. Przypomniałem sobie czasy, jak przychodziłem tu kilka lat wstecz z przyjaciółmi, by brać udział w nielegalnych wyścigach. Było to dla nas super przeżycie. Nigdy niespodziewanie nie zjawiła się policja. Wszystko było idealnie od samego początku aż do końca, a ja nie przegrałem ani jednego wyścigu, w którym brałem udział, dzięki czemu szybko zyskałem sławę wśród mieszkańców Los Angeles i oczywiście – dzięki tym wyścigom poznałem Lilly. Często się na nich pojawiała z grupką innych dziewczyn. Wyróżniała się wśród nich. Jako jedyna nie wyglądała bezczelnie. Potrafiła założyć na siebie ciuchy, które nie odsłaniały jej ciała i wciąż wyglądała idealnie. Reszta jej koleżanek musiała świecić cyckami i tyłkiem, żeby nadrobić braki w twarzy.
Spojrzałem przed siebie i automatycznie przed moimi oczami ukazał się widok pędzącego w moją stronę samochodu. Szybko odskoczyłem na bok, mając nadzieję, że to mi jakoś pomoże, ale pojazd wciąż skierowany był w moją stronę. Zacisnąłem powieki i zamrugałem kilka razy, uświadamiając sobie, że to tylko wspomnienie mojego ostatniego pobytu w tym miejscu. Przeszedłem kilka metrów i znalazłem się obok magazynu, w którym razem z Loganem naprawialiśmy swoje samochody i okazjonalnie popijaliśmy piwo. Ogarnęła mnie złość, gdy zrozumiałem, że to on może być osobą, która sprowokowała całe to popieprzone zamieszanie.
Mocnym kopnięciem w drzwi umożliwiłem sobie wejście do magazynu. Od razu zauważyłem przywiązaną do krzesła brunetkę z zaklejoną buzią. Szybko do niej podbiegłem i delikatnie zerwałem materiał z ust. Kciukami starłem cieknące z jej oczu łzy. Poczułem wielki ból. Widok, który zastałem nie należał do najlepszych. Nigdy nie sądziłem, że to moja dziewczyna znajdzie się w takiej sytuacji i to ja będę osobą, która ją odnajdzie. Czuję się jak śmieć. Nie byłem wystarczająco dobry, by ją dopilnować. Gdybym tylko mniej wypił i był bardziej czujny, nikt nigdy nie zabrałby jej z mojego łóżka.
– Henderson! – krzyknąłem, gdy wreszcie udało mi się odwiązać nogi Lilly.
Przekazałem dziewczynie kluczyki samochodu, pozwalając jej na ucieczkę. Nie chciałem, żeby była świadkiem tego, co zamierzało się wydarzyć. Miała już wystarczająco dużo przeżyć jak na jeden dzień, więc kolejne w zupełności nie są jej potrzebne. Poza tym, nie chcę, żeby moja dziewczyna widziała, jak obijam twarz człowiekowi, który jeszcze jakiś czas temu uważany był przeze mnie za przyjaciela.
– Nie sądziłem, że ci się uda.
– Nie sądziłem, że jesteś takim śmieciem – odpowiedziałem, gdy usłyszałem głos chłopaka za swoimi plecami.
Obróciłem się w jego stronę i zadałem pierwszy cios. Moja pięść uformowała się dopiero w momencie zderzenia z jego policzkiem. Cieszyłem się z bólu, jaki mu zadałem. Podziwiałem jak chłopak przyciska wnętrze swojej dłoni do miejsca, w które uderzyłem. Ponowiłem cios, tym razem dodając trochę siły i celując w nos. W ciągu kilku sekund krew zaczęła się szybko sączyć z jego nosa, a Henderson coraz bardziej się kulił, co oczywiście wykorzystałem. Mocno kopnąłem go w brzuch, sprawiając, że lekko podskoczył i opadł na kolana. Wiedziałem, że dla niego pierwszy cios był już wystarczająco mocny, ale nie zamierzałem przestać. Kopnąłem go jeszcze kilka razy, aż wreszcie jego całe ciało przygwożdżone było do podłogi. Pochyliłem się nad nim, łapiąc go za włosy. Przez chwilę przyglądałem się jego twarzy, by potem na nią splunąć, dając mu do zrozumienia, kim dla mnie jest.
– Umarłeś – powiedziałem, puszczając jego włosy. – Jesteś dla mnie trupem – dodałem po chwili.
– Kiedyś mówiłeś coś innego – wyjęczał przez zaciśnięte zęby. Spojrzałem się na niego, głośno się przy tym śmiejąc.
– Kiedyś uważałem cię za przyjaciela, teraz widzę w jak wielkim byłem błędzie. – Wstałem i powoli zacząłem podchodzić w stronę wyjścia. Chciałem jak najszybciej znaleźć się obok Lilly i zapewnić jej bezpieczeństwo... jeszcze większe niż dotychczas.
– Nie pamiętasz już jak mówiłeś, że zawsze będziesz mnie kochał, nieważne co się stanie... ty i ja! – powiedział, a raczej krzyknął, myśląc, że zwróci tym moją uwagę. Ostatni raz obróciłem się w jego stronę i przyjrzałem się jak leży w plamie krwi.
– Ty naprawdę jesteś gejem – powiedziałem, lekko się przy tym śmiejąc.
– Też nim byłeś. Przypomnij sobie, kogo całowałeś zanim poznałeś Lilly. Przypomnij sobie, kogo, kurwa, pieprzyłeś zanim ona się pojawiła.
Logan próbował skleić kilka dobrych zdań, jednocześnie chciał przy tym wstać, ale prawdopodobnie mógł mieć uszkodzone któreś z żeber, więc ból rozchodził się po jego całym ciele, uniemożliwiając mu wykonanie najmniejszej czynności. Zaśmiałem się, widząc jak wielki ma problem, jednak na dłuższą chwilę skupiłem się na wypowiedzianych przez niego słowach. Miał rację, oboje wiedzieliśmy jak było zanim poznałem Lilly, ale oboje też wiedzieliśmy i umówiliśmy się na taki układ, coś jak friends with benefits, ale między chłopakami. Nie sądziłem, że to on będzie tym, który weźmie to na poważnie.
– Nigdy więcej nie zbliżaj się ani do mnie, ani do mojej dziewczyny. W innym przypadku skończysz o wiele gorzej niż dzisiaj – powiedziałem, po czym opuściłem magazyn.
Zobaczyłem stojący wciąż w tym samym miejscu samochód i szybko udałem się w jego stronę. Dziewczyna siedziała z tyłu skulona i byłem całkiem pewny, że była zbyt roztrzęsiona, by teraz prowadzić, więc od razu wsiadłem na miejsce kierowcy i odebrałem od niej kluczyki, by jak najszybciej znaleźć się z powrotem w domu.
____________
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!
Boski imagin,Logan jak mogłeś porwać Lilly?.Czekam na następny:-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńSuperr
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ! x.
KOCHAM TOO !!!!
OdpowiedzUsuńBoski imagin! Czekam na nexta! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :)
OdpowiedzUsuńKocham ♥
OdpowiedzUsuńPodoba mi się . Czekam na nn :))
OdpowiedzUsuńładny ;3333
OdpowiedzUsuńKogan! <3 . Istnieje! :). Genialne! :).
OdpowiedzUsuń