- Gotowa?
Dwie młode dziewczyny stały na krawędzi klifu, gotowe do skoku. Trzymały się za ręce. Brunetka ledwo zauważalnie skinęła głową. Wpatrywała się w wodę ze strachem, jednak nie chciała wyjść na słabą przed przyjaciółką i wyprostowała się.
- Hej, jeśli nie chcesz, nie skoczymy. - Powiedziała niska blondynka.
- Chcę, Car, ale nie potrafię. - Głos brunetki załamał się na ostatnim słowie. Znów się zgarbiła.
- Dlaczego zawsze panikujesz, Nat? Przecież zawsze ci wychodzi, nigdy nic się nie stało. - Mówiła spokojnie blondynka.
- Nie wiem... - Głos brunetki z każdym słowem był coraz cichszy. - A co z ubraniami? - Spytała, wskazując wolną ręką na stertę bluzek i spodni, leżącą pod pobliskim drzewem.
- Och, daj spokój, przecież zawsze je tu zostawiamy. Co się stało? - Tym razem blondynka zaczęła się irytować. Wpatrywała się w brązowowłosą z wyczekiwaniem i lekkim zniecierpliwieniem.
- Zakochałam się...- Wyszeptała Natalie.
Puściła dłoń przyjaciółki i lekko odbiła się od ziemi, skacząc w dół i zostawiając oniemiałą z wrażenia blondynkę. Wiatr od razu porwał jej długie, ciemne włosy, które teraz tworzyły aureolę wokół jej głowy. Promyki słońca odbijały się od jej oliwkowej skóry, a czarne jak węgiel oczy lśniły niebezpiecznym blaskiem.
Wiatr smagał jej ciało, okryte jedynie cienką, koronkową bielizną, coraz mocniejszymi podmuchami. Im bliżej była wody, tym szybsza była prędkość. W jej ciele powoli zachodziły zmiany. Skóra zaczęła mienić się odcieniami błękitu, przechodząc w niebieski, a potem także granatowy.
Z wielkim uśmiechem na twarzy, zniknęła pod powierzchnią wody, podczas gdy Car wciąż stała na krawędzi klifu. Blondynka jeszcze chwilę analizowała całą sytuację, a potem poszła w ślady Dan, odbijając się od ziemi i skacząc w dół.
Jej ciało również przechodziło przemianę, jednak zupełnie inną. Z alabastrowej cery, na jasny fiołkowy kolor, a potem w głęboki fiolet. Jej krótkie blond włosy, zmieniły się w długą grzywę, która przywarła do jej ciała, ciągnąc się przez kark i plecy, aż do kości ogonowej, a dalej zmieniając się w ogon. Z każdym metrem, który dzielił ją od wody, jej wyraz twarzy zmieniał się na coraz bardziej poważny i skupiony.
Tuż nad powierzchnią, zmieniła kierunek i skręciła w prawo, machając skrzydłami, które w ułamku sekundy wyrosły z jej pleców i przyrosły do rąk. Leciała spokojnie nad wodą, a w tym samym czasie, kilka metrów dalej, wynurzyła się Natalie, w całkowitej smoczej postaci. Łuski na jej granatowym ciele mieniły się na czarno, odbijając chociażby najlżejsze promyczki słońca.
- Car, dołącz do mnie! - Mimo smoczej postaci, głos Nat brzmiał identycznie. Zamachała potężnymi skrzydłami, rozchlapując wodę wokół siebie.
- Wiesz, że nie mogę. - Car wystrzeliła mocno w górę, a jej ciało momentalnie przemieniło się do końca w smocze. - Chodź już na brzeg.
- Dlaczego? Tak bardzo chciałaś latać, a teraz już chcesz wracać? - Nat była zdziwiona.
- Owszem, chcę wracać. - Fioletowa smoczyca nie czekając na odpowiedź Dan, skierowała się w stronę piaszczystego brzegu, mocno machając skrzydłami, wprawiając tym samym wodę w ruch.
Nic nie rozumiejąc z jej zachowania, Natalie popłynęła kawałek za nią, a następnie wzbiła się w powietrze. Z jej ciała spadały kropelki wody, powracające do oceanu. Co kilka metrów obniżała lot i z impetem zahaczała kończynami o fale, rozbryzgując je.
Gdy obie były już blisko brzegu, gwałtownie powróciły do ludzkiej postaci i z pluskiem wpadły do wody. Nat ze śmiechem wypłynęła na powierzchnię i kraulem dopłynęła do brzegu. Usiadła na piasku i czekała na Car, która pływała znacznie wolniej. Odgarnęła z twarzy kosmyki włosów i uśmiechnęła się do wychodzącej z wody Car. Ta natomiast, usiadła obok i głośno westchnęła.
- Co z tobą? - Zapytała brunetka.
- Nic.
- No przecież widzę. Czemu nie chciałaś ze mną popływać?
- Dobrze wiesz, Naty, że moja smocza natura nie może pływać. Ja w przeciwieństwie do ciebie, zionę ogniem.
Dan momentalnie posmutniała. Od zawsze była odmieńcem. Nie zionęła ogniem, nie potrafiła walczyć i być groźną, jak cała reszta jej klanu. Była natomiast boidupą, zwykłym tchórzem. Jako jedyny smok na ziemi, mogła mieć styczność z wodą, która nie robiła jej krzywdy, podczas gdy innym owszem. Zamiast uczyć się szermierki, wolała usiąść pod dębem i poczytać książkę lub pomóc Starcowi, ich znachorowi, w uzupełnianiu magicznych ksiąg i zbieraniu ziół. Starzec jako jedyny ją rozumiał i nie gardził nią, a przynajmniej miała takie wrażenie. Wszystkie inne smoki często ją wyśmiewały i znęcały się nad nią. Nawet Car, mimo iż były przyjaciółkami. Blondynka wiele razy powiedziała coś przykrego, aby tylko przypodobać się innym młodym smokom. Była jej przyjaciółką tylko wtedy, kiedy były same, z dala od stada. Nat to bolało.
Podniosła się z ziemi i ruszyła w stronę ścieżki prowadzącej na klif, zostawiając Car na piasku. Nie miała teraz ochoty wysłuchiwać gorzkich słów blondynki. Przecież słyszała jej na co dzień, czasem nawet po kilka razy. Gałązki raniły jej stopy, a wiatr smagał nagą i mokrą skórę, sprawiając, że marzła. Zaczęła biec, aby jak najszybciej znaleźć się na górze. Miała wprawę w wspinaniu się. Często, nic nikomu nie mówiąc, pakowała plecak i szła w najbliższe góry na kilka dni. Nikt za nią nie tęsknił, nikt o niej nie myślał, nikt nawet nie interesował się, gdzie zniknęła. Wszyscy traktowali ją jak odmieńca, którym prawdę mówiąc była.
Gdy już znalazła się z powrotem na górze klifu, zatrzymała się w pół kroku oniemiała. Tuż obok jej i Car ubrań, siedział on. Kendall, chłopak, dla którego straciła głowę. Był człowiekiem, zwykłym śmiertelnikiem. Ale miał niesamowitą duszę i charakter, którym ją zachwycił. Jego blond włosy lśniły w słońcu, a gdy wyczuł jej obecność za sobą, odwrócił się, ukazując piękną twarz, ze szlachetnymi rysami, którą tak bardzo pokochała. Błysk w jego zielonych oczach sprawił, że oblała się rumieńcem, przypominając sobie, że ma na sobie jedynie mokrą bieliznę. Chłopak, widząc jej zawstydzenie, rzucił jej bluzkę, którą niezręcznie złapała i nałożyła na siebie. Gdy podchodziła, aby zabrać swoje spodnie, zlustrował jej nogi. Szybko włożyła na siebie pozostałe części garderoby i usiadła obok niego, na trawie, zawiązując swoje znoszone, niebieskie trampki.
- Cześć. - Odezwał się.
- Um. Hej. - Odpowiedziała nieśmiało. - Co tu robisz?
- Szukałem cię. - Uśmiechnął się lekko.
- Naprawdę? - Spytała i wzięła do ręki ręcznik, którym następnie zaczęła wycierać, mokre od słodkiej wody oceanu, włosy.
- Chciałem cię zabrać na spacer. Masz ochotę? - Wstał i wyciągnął w jej stronę dłoń, którą ujęła.
- Z tobą zawsze, Kendall – uśmiechnęła się, odzyskując swoją odwagę, która zwykle przy Kendallu lub innych smokach, po prostu chowała głowę w piasek. Wstali i wolnym krokiem ruszyli dalej, ale już po chwili usłyszeli Car, która wciąż w samej bieliźnie, biegła za nimi, krzycząc coś niezrozumiale.
- Natalie, do cholery! – Krzyknęła, łapiąc brunetkę za nadgarstek.
- Czego chcesz? – Warknęła na blondynkę, wyrywając dłoń z jej mocnego uścisku. Kendall przytulił ją mocno do swojego torsu, uważnie obserwując Car.
- Co ty wyprawiasz? Przychodzisz tu ze mną i odchodzisz z… nim!? Z człowiekiem?! Czy on w ogóle ma pojęcie, kim jesteś? – Zmrużyła oczy, zupełnie nie zwracając uwagi na blondyna.
- Owszem, wiem – odparł, czym przyciągnął sobie jej uwagę. Zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu, a następnie bez słowa odwróciła się, zarzucając włosami i odeszła, z uniesioną do góry głową.
- Chodź – Nat pociągnęła chłopaka za dłoń.
- Jak się latało? – Zapytał z lekkim uśmiechem. Było to dla niego dziwne i niezrozumiałe, że jego dziewczyna nie jest w pełni człowiekiem. Była smokiem, który przyjmował ludzką postać. Lecz nie zniechęcało ani nie obrzydzało go to. Bo… czyż nie patrzył teraz na kobietę? Piękną dziewczynę, o długich czarnych włosach, o granatowych oczach i ciemnej karnacji oraz cudownej figurze? Jego serce wciąż biło mocniej od momentu, gdy zobaczył ją na klifie, prawie nagą, z kropelkami wody na ciele.
- Świetnie – podskakiwała idąc, lecz nie puszczała jego dłoni. – Kocham to, wiesz? To takie… wyzwalające! Masz wtedy poczucie takiej wolności. Uczucie, że wszystko jest w twoich rękach i możesz zrobić wszystko.
Kendall kochał widzieć ją uśmiechniętą. A gdy widział jej świetny humor i gdy podskakiwała, wymachując dłońmi, czuł w sercu wspaniałe uczucie, jakim było szczęście. Zatrzymał ją jednak, przerywając jej zachwyt otaczającą ich naturą, aby złączyć ich usta w namiętnym pocałunku.
*
Dzień się kończył. Nat wracała do obozu w wyśmienitym humorze. Spędzili z Kendallem cudowny dzień, głównie na całowaniu się i na rozmowie. Teraz jednak musiała wracać i była już niedaleko domu. Domu, gdzie nikt jej nie chciał. Nawet jej rodzice, członkowie Smoczej Rady, bardzo szanowani w grodzie, nie traktowali jej tak jak powinni.
Była dla nich jedynie tym, czym jest piąte koło u wozu. A najgorsze dla niej było to, że nic nie mogła z tym zrobić. Bo cokolwiek by nie próbowała… zawsze szło nie tak, jak trzeba. Miała za sobą już okres buntu, podczas którego nie chciała z nikim rozmawiać, a także okres przymilania się każdemu. Uśmiechała się do każdego i pomagała, gdy tylko mogła bądź potrafiła. Także nie poskutkowało.
Dlatego postanowiła w końcu być sobą. Właśnie tak poznała Kendalla, jedyną na świecie osobę, która nie oceniała jej po tym, że nie potrafi zionąć ogniem.
Car może i była jej przyjaciółką, ale na pewno nie była w stosunku do niej szczera. Potrafiła jej dociąć, obgadać za plecami, wyśmiać… Tak się nie zachowują przyjaciółki.
Zanim doszła do domu, na dworze zapadła ciemność, lecz… Coś zwróciło jej uwagę. Przemknęła bezszelestnie obok grupki pięciu osób, które dzisiejszej nocy zostały wyznaczone do pełnienia warty. Nie było to trudne. Młode smoki nawet nie próbowały ukrywać tego, że rozmawiają i bagatelizują rozkazy. Natalie podążyła do dużej Atlany, gdzie zwykle zwoływane były zebrania Starszych oraz Smoczej Rady. Jako córka członków tych drugich, wiedziała gdzie się ukryć, aby podsłuchać rozmowy i dyskusje. Szybko znalazła się w miejscu, gdzie zwykle się chowała.
- Nie możemy pozwolić, aby spotykała się z człowiekiem! – Mówił jeden głos.
- Już dawno powinniśmy byli się jej pozbyć, jest niebezpieczna dla naszego gatunku. – Dodał drugi.
- Jeśli znajdzie gdzieś innych, takich jak ona, zbiorą siły i nasz zniszczą! – Krzyczał trzeci, a Nat nie wiedziała, o co w ogóle chodzi.
- Jest Smokiem Wody, wybrykiem natury! Nasz ogień nie ma szans z wodą. A ona ma zbyt wiele informacji dotyczących nas, nie może tutaj zostać. Nie możemy też jej wypuścić, bo sprzymierzy się z innymi, takimi jak ona. Zostaje tylko jedna opcja…
- Musimy ją zabić.
Natalie słysząc tę rozmowę, rozumiała, że chodzi o nią. Wychyliła się lekko zza swojej kryjówki i ujrzała krąg. W samym środku było ognisko, a na około niego ustawione ławki, na których siedzieli jej rodzice oraz inni ważni ludzie w Stadzie. Zbierali się tak zawsze, nawet kilka razy w jej sprawie. Zawsze wtedy słuchała, dzięki czemu wiedziała, co kto o niej myśli. Lecz jeszcze nigdy nie padła propozycja, aby ją… zabić.
Teraz miała tylko jedno wyjście.
Musiała stąd uciec. I to jak najszybciej. I w dodatku tak, aby nikt jej nie zobaczył i nie zatrzymał. Szybko wyszła z kryjówki i pobiegła bocznymi uliczkami do domu. Nikogo nie spotkała po drodze. Wstrzymywała łzy, wciąż uparcie napływające jej do oczu. Nie chciała płakać. Chciała być silna. Wiedziała, że ma jeszcze trochę czasu, zanim zakończą Obrady.
Już dawno rozważała odejście z Miasta, lecz nigdy nie w takich okolicznościach i zanim poznała Kendalla. Spod łóżka wyjęła plecak, który zawsze brała ze sobą na wycieczki górskie i spakowała do niego bieliznę, kilka ubrań na zmianę oraz najcenniejsze dla niej rzeczy, a następnie z łzami w oczach, po raz ostatni spojrzała na swój pokój.
Starła z policzków łzy, które wyciekły, mimo iż usilnie nie chciała na to pozwolić. Wyszła z Miasta bez zwracania na siebie czyjejkolwiek uwagi. Do domu Kendalla miała długą drogę. Smoki mieszkały z dala od ludzkiej cywilizacji, mimo iż same były ludźmi po części.
Droga ją męczyła. Lecz szła dalej, chcąc odejść jak najdalej od Miasta i innych smoków. Minie trochę czasu, kiedy się zorientują, że uciekła, ale mimo to, chciała być bardzo daleko, gdy to się stanie. Chciała teraz tylko wtulić się w ciepłe ramiona Kendalla, blond chłopca, który zawładną jej sercem. Ale to przypomniało jej, że Rada już o nim wiedziała. W tej samej chwili, zdała sobie sprawę z tego, że Car, jej przyjaciółka, sprzedała ją. Powiedziała smokom o chłopaku. Zdradziła ją. Te myśli sprawiły, że Nat zrobiło się tak przykro, jak jeszcze nigdy wcześniej w życiu.
Zajęta tymi myślami, dopiero do chwili zorientowała się, że stoi przed domem swojego chłopaka. Niepewnie weszła na podwórko, a potem na tyły domku, gdzie znajdowało się okno i balkon od jego pokoju. Nie spał, paliło się światło. Znalazła na ziemi średniej wielkości kamyczek i rzuciła nim w szybę, zasłaniając twarz, gdy odbił się i leciał w jej stronę.
Chwilę później zobaczyła ruch przy oknie, aby po chwili zobaczyć głowę swojego chłopaka, który z uśmiechem wyglądał przez okno.
- Natalie, co tu robisz? – Spytał głośnym szeptem. Jego rodzice prawdopodobnie już spali.
- Ja… Uciekłam – powiedziała smutno i spuściła wzrok.
- Otworzę ci drzwi – powiedział i zniknął. Nat wróciła przed dom i po chwili już była w środku, w ciasnym uścisku Kendalla ramion. – Co się stało, skarbie?
- Oni… Oni chcą mnie zabić, a Car im powiedziała o tobie – wyznała brunetka, wtulając się mocniej w blondyna.
- Chodź, zrobię ci kakao – powiedział i złapał ją za dłoń, kierując się do kuchni. – Rodzice śpią, ale spokojnie, ich nawet bombardowanie by nie obudziło – zaśmiał się cicho. Nat uśmiechnęła się lekko i usiadła na jednym z krzeseł w kuchni, odkładając na bok plecak.
- Przepraszam, że zwalam ci się na głowę… W dodatku o tej porze. – Wyznała, chowając twarz w dłoniach. Chłopak nie odpowiedział. Podszedł i przytulił ją mocno.
- Nie martw się, tak? Jesteś silna i wiesz, że poradzisz sobie, tak? Tak? Nat, spójrz na mnie? – Gdy ich wzrok się spotkał, chłopak po raz kolejny został oczarowany głębią granatu jej tęczówek. Nigdy nie widział osoby, o takim kolorze oczu. Nat była wyjątkowa. I była jego. I nie przeszkadzało mu to, że była półczłowiekiem-półsmokiem. Była sobą i to było dla niego najważniejsze.
-Tak – odpowiedziała szeptem.
- Kocham cię, wiesz o tym? – Zapytał, ujmując jej twarz w dłonie i gładząc jej policzki opuszkami kciuków.
- Wiem… - Odparła. – Też cię kocham. – Jej usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. – Ale nie wiem co zrobić. Oni się boją, że ich zdradzę. Wiedzą, jak dużo o nich wiem. Znam każdą ich słabość. A do tego… Oni powiedzieli, że jest więcej takich jak ja. Że nie jestem jedynym Smokiem Wody.
- Dla mnie nie ma znaczenia, kim jesteś, bo jesteś moją Nat - oparł swoje czoło o jej.
Nat ufnie wtuliła się w chłopaka. Przez całe życie brakowało jej ciepła. Nie miała nikogo, bo rodzice tak naprawdę, wyrzekli się jej dawno temu, mimo iż nie powiedzieli tego otwarcie. Potrzebowała miłości. A Kendall jej ją dawał.
- Nie chcę kakao, chcę iść na górę, dobrze? – Zapytała cicho.
Kendall zarzucił na ramię jej plecak, a ją samą wziął na ręce. Oplotła jego szyję ramionami i złożyła mały pocałunek na jego szczęce, rozciągniętej w lekkim uśmiechu. Nogą popchnął drzwi od pokoju, a brunetkę delikatnie i z uczuciem położył na łóżku.
- Nie, muszę się przebrać. Bo… Mogę tu zostać dzisiaj, prawda? – Spojrzała na niego z nadzieją. Dzisiaj chciała tu zostać, ale… Jutro będzie musiała iść. Wędrować dalej, aby… Nie widziała co robić. Wędrować bez sensu? Nie. Musiała coś wymyślić.
- Posłuchaj – powiedział Kendall, podając jej czarny T-shirt, wyjęty z jego szafy, który założyła ochoczo. – Możesz tutaj zostać tak długo, jak tylko chcesz, okey? Moi rodzice nie będą mieli nic przeciwko, lubią cię.
- Ale, tu nie chodzi tylko o mnie! Oni wiedzą o tobie i mogą ci coś zrobić, jeśli będziesz wciąż w moim pobliżu! – Tłumaczyła, z trudem powstrzymując łzy. – A poza tym… moje Miasto jest niedaleko… przecież… przecież nie mogę żyć obok nich z wiedzą, że chcą mnie zabić – wyznała, szlochając.
- Shh, kochanie – usiadł na łóżku obok niej i objął ją mocno. – To nie będzie problemem, naprawdę. Za miesiąc rozpoczynają się moje studia, pamiętasz? Wyjeżdżam za dwa tygodnie, a ty możesz wyjechać ze mną. Co ty na to?
- Chcesz, żebym z tobą pojechała…? – Spytała Nat z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, moja smoczyco – uśmiechnął się chytrze i popchnął ją, aby położyła się, a sam ułożył się obok, przyciągając ją w swoje ramiona i całując namiętnie. – Nawet nie wiesz, jak bardzo.
_____________
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!
Kendall i smoczyca ! :D
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się pierwsza część Shrek'a XD Leeeepiej ne wnikać ;)
Czekam na nn ! Xx !
To było genialne. Oryginalne i takie troche science-fiction :d. Myślałam, że Kendall jest smokiem. Świetne! Czekam na następny! :).
OdpowiedzUsuńGenialny imagin! Taki oryginalny. Czekam na nexta : )
OdpowiedzUsuńOo.. Jaki śliczny! Kocham!!
OdpowiedzUsuńŁadny!
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńNo ładny
OdpowiedzUsuń/Steph <3
Dawaj nowy!
OdpowiedzUsuńCudo! Dawaj nowy! ♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuń