Blokada kopiowania!

wtorek, 7 lipca 2015

~20 Forgoten

3 lata temu


- Jest świetnie! Najlepsze wakacje w życiu! - oznajmiłam zgodnie z prawdą. Były to moje najlepsze wakacje. Innych nie mogłam sobie wymarzyć.
- To się cieszę. Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęsknie kochanie - powiedziała przez słuchawkę moja mama. To ona zapłaciła za ten wyjazd. Zrobiła mi najlepszą niespodziankę na moje osiemnaste urodziny. Nie mogłam uwierzyć póki nie wsiadłam do samolotu. Wylot na inny kontynent był najlepszym pomysłem.
- Miasto jest śliczne. Ludzi są sympatyczni, a pogoda zawsze idealna. Nie mogłam sobie wymarzyć innego prezentu, mamo.
- A poznałaś już kogoś? - spytała. No tak. Moja mama jest przewrażliwiona na tym punkcie. Wszystkie dziewczyny z mojej szkoły mają już chłopaków tylko nie ja. Raz nawet zapytała mnie czy nie jestem homoseksualna, oczywiście od razu zaprzeczyłam. Ja po prostu czekam na tego jedynego. Co jest w tym złego?
- Jeszcze nie - westchnęłam. Czasem czuję się dziwnie, nie znając tutaj nikogo. Może w ciągu tych dwóch tygodni kogoś poznam. Jeśli nie, to zostanę starą panną z psami. Nie lubię kotów.
- Szkoda - mruknęła - No nic, zadzwonię wieczorem, bo teraz idę z tatą do babci, znowu się źle poczuła. Do usłyszenia. Pa!
- Do usłyszenia - rozłączyłam się, odkładając telefon obok. Powróciłam do poprzedniego zajęcia, które było moim ulubionym. Konkretnie, leżenie na plaży w bikini i opalanie się. Poprawiłam moje czarne Ray-Ban'y, spoczywające na nosie i położyłam się na różowym ręczniku. Słuchawki założyłam na uszy i dałam się ponieść muzyce. Nuciłam pod nosem ulubione piosenki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Poczułam uderzenie czymś okrągłym. Piłka. Otworzyłam szybko oczy, ściągając słuchawki i zauważyłam biegnącego w moją stronę blondyna. Zmarszczyłam brwi, kiedy znalazł się obok mnie.
- Przepraszam cię. Za mocno odbiłem piłkę - jego głos był czarujący. Uśmiechał się krzywo, przez co mogłam dostrzec jego dołeczki w policzkach. Był przystojny, a jego klatka mięśniowa wyrzeźbiona. Mogę się założyć, że ma wianuszek dziewczyn wokół siebie.
- Nic się nie stało, tylko trochę się wystraszyłam - zachichotałam. Czułam zdenerwowanie, rozmawiając z nim. Przecież to tylko zwykła rozmowa, a moje ręce były już całe mokre.
- Zachowałem się jak idiota - mruknął sam do siebie - Jestem Kendall - swoje zielone oczy skierował w moją stronę.
- Miło mi cię poznać, Kendall. Jestem Claudia - posłałam mu szeroki uśmiech, co odwzajemnił, a jego dołeczki pogłębiły się. Urocze.
- Jeszcze raz cię przepraszam, może wynagrodzę ci to lodami, co? Pójdziemy później na lody? - spytał nieśmiało, drapiąc się po karku. Zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Oczywiście, brzmiało to dwuznacznie. Po chwili chłopak dołączył do mnie - Dobra, dobra, zrozumiałem. Zabrzmiało to dziwne. To jak? Zgodzisz się?
- Pewnie - przytaknęłam.
- To świetnie! Spotkajmy się tutaj za dwie godziny - mrugnął do mnie, na co poczułam, że moje policzki stają się czerwone. Oczywiście tłumaczyłam sobie, że to tylko przez słońce, które dzisiaj bardzo grzeje.
- Postanowione - zgodziłam się.
- Chcesz z nami zagrać? - zaproponował na co pokręciłam głową. Lubiłam grać w siatkówkę, ale dzisiejszy upał nie pozwoliłby mi na to.
- Nie dzięki, może innym razem - podałam mu piłkę, a Kendall zaserwował ją do swoich przyjaciół.
- To do później! - pożegnał się, puszczając mi perskie oko i odbiegł w stronę swojej ekipy.


Dwie godziny później czekałam na chłopaka, dokładnie w tym miejscu, gdzie dostałam piłką. W oddali zobaczyłam zbliżającego się Kendalla, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Dlaczego tak dziwnie na niego reaguję? To jest tylko jedno wyjście razem i zapewne już nigdy więcej się nie zobaczymy. Na co ja mogę liczyć?
- Cześć - przywitał się, gdy już stał przede mną.
- Hej - uśmiechnęłam się i zaczęliśmy iść w stronę budki z lodami i innymi różnymi przysmakami.
- Długo na mnie czekałaś?
- Nawet wcale. Gdy przyszłam, to widziałam cię jak idziesz w moim kierunku - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jakiego zamawiasz? - spytał gdy już dotarliśmy. Spojrzałam na menu i od razu wiedziałam co wezmę.
- Poproszę jedną gałkę o smaku gumy balonowej, a drugie owoce leśne - podałam zamówienie sprzedawczyni z wielkim bananem na twarzy.
- Ja jedną czekoladową, a drugą truskawkową - zamówił Kendall.
- Dobrze, proszę usiąść, a lody zaraz podam - oznajmiła pani zza lady, a my posłusznie zajęliśmy miejsca przy jednym z stolików.
- Truskawkowe? Ohyda! - powiedziałam. Nie lubiłam truskawek ani żadnej rzeczy związanej z nią. Był to uraz z mojego dzieciństwa. Szczegóły tego są zbyt drastyczne. Naprawdę.
- Nie lubisz truskawkowych lodów? - zrobił duże oczy.
- W ogóle nie lubię truskawek - przyznałam, robiąc kwaśną minę.
- Jesteś dziwna - zaśmiał się, a ja zmarszczyłam czoło.
- Ale w jakim sensie? - spytałam, nie rozumiejąc jego sentencji.
- Najpierw dostałaś piłką ode mnie i nawet nie krzyczałaś jakim to debilem i idiotą jestem i, że powinienem uważać, a teraz nie lubisz truskawek. Jak nie można lubić truskawek? One są pyszne!
- Przynajmniej wyróżniam się z tłumu - wzruszyłam ramionami i zachichotałam, na co chłopak posłał mi śliczny uśmiech.
- To prawda - oznajmił, a mnie zamurowało. On serio uważał, że jestem inna? Od ciągnięcia dalej tego tematu uratowała mnie kelnerka, która przyniosła nam lody. Odebraliśmy zamówienie i zaczęliśmy zajadać się lodami.
Po zjedzeniu zimnego przysmaku, Kendall poszedł zapłacić. Mimo, iż upierałam się, że mogę zapłacić sama za siebie, to przegrałam. Tłumaczył się, że to on powinien zapłacić, bo jest mężczyzną. Postanowił sobie, że odprowadzi mnie do domu. Zgodziłam się, przynajmniej będzie mi raźniej.
W drodze powrotnej Kendallowi nie zamykała się buzia. Jak nie jakiś żart, to historia z dzieciństwa.
- Jak długo mieszkasz w Los Angeles? - spytał nagle.
- Ja tutaj nie mieszkam. Przyjechałam na wakacje - posłałam mu słaby uśmiech.
- Och... To w takim razie gdzie mieszkasz?
- W Polsce.
- Aż na drugim końcu świata? Chciało ci się tyle lecieć? Przecież to jest męczące.
- Na takie widoki, jak tutaj, to warto - zaśmiałam się lekko.
- Zamieszkaj tutaj. Tutaj jest cudownie.
- To raczej nie wypali - przygryzłam wargę - mam już pracę w Polsce.
- Szkoda. Byłoby super jakbyś tutaj mieszkała. Moglibyśmy się codziennie widywać.
- Zostaję jeszcze tydzień! - powiedziałam, ukazując szereg białych zębów.
- To świetnie! Pokaże ci najpiękniejsze zakątki Los Angeles! Nie pożałujesz, że mnie poznałaś!
- Mam taką nadzieję!


Tak jak Kendall powiedział, tak zrobił. Widywaliśmy się codziennie przez ten tydzień. Pokazywał mi jeziorka w środku lasu, jeździliśmy na zachody słońca. Było cudownie. Niestety wszystko ma kiedyś swój koniec. Teraz siedzę w samolocie. Wracam do domu. Kendall obiecał mi, że będzie utrzymywał ze mną kontakt. Bardzo go polubiłam. Jest bardzo charyzmatyczny człowiekiem. Zarażał pozytywną energią. Będzie mi go brakowało. Zdążyłam się do niego przyzwyczaić. Teraz jest mi dziwnie z myślą, że już nigdy możemy się nie spotkać.


Teraźniejszość


Po trzech latach pracy i mieszkania w Polsce, przeprowadzam się. Awansowałam w pracy, przez co muszę się przenieść do Los Angeles. Pamiętam, jak byłam tam na wakacjach. Poznałam tam bardzo miłego chłopaka. Jak on się nazywał? Carol? Carlos? Kayden? Nie pamiętam. W ogóle w jaki sposób się poznaliśmy? Nawet tego nie pamiętam. Moja pamięć jest dobra, ale krótka. Z biegiem czasu kontakt się urwał. Już dwa lata ze sobą nie rozmawialiśmy. Nawet nie wiem jak on wyglądał.
Teraz stoję, żegnając się z mamą i tatą. Jest mi smutno, opuszczając miasto rodzinne. To tutaj się wychowałam, tutaj nauczyłam się wielu rzeczy, to tutaj poznawałam jakie życie potrafi być okropne, a zarazem cudowne.
- Kochanie, napisz jak już będziesz na miejscu, proszę - poprosiła mama. Jej oczy były zaszklone łzami. Tata stał z kamienną twarzą, ale widziałam te świeczki w jego oczach.
- Dobrze - posłałam im uśmiech. Szczery, wyrażający radość z wyjazdu do takiego pięknego miasta i żal z powodu opuszczenia Polski prawdopodobnie na całe życie.
- Bądź rozważna. Żyj tam, tak, abyś była szczęśliwa - powiedział mój tato - dzwoń zawsze, kiedy tylko będziesz miała ochotę.
- Obiecuję - w moich oczach pojawiły się łzy, którym za wszelką cenę nie pozwoliłam wypłynąć.
- Musisz już jechać. Samolot nie zaczeka - mama pociągnęła nosem i zamknęła mnie w mocnym uścisku. Szczerze? Nienawidzę pożegnań. Są takie przytłaczające.
- Mamo, możesz mnie już puścić. Zobaczymy się za pół roku. To naprawdę bardzo mało - oznajmiłam po czym rodzicielka odsunęła się ode mnie z łzami na policzkach - Pa tato - podeszłam do niego i przytuliłam go najmocniej na świecie, a on dał mi całusa w czoło.
- Bądź ostrożna, proszę - powiedział, a ja pomachałam im na pożegnanie i wsiadałam do taksówki, która wiozła mnie na lotnisko.


Wylądowałam. Nareszcie. Nie lubię długich lotów. Lubię za to długie jazdy samochodem. Nie wiem dlaczego. Po prostu wtedy mogę się zrelaksować. Kierowałam się do wyjścia, ale niestety, jak to u mnie bywa, upadła mi torebka, a wraz z tym wysypały się z niej rzeczy. Westchnęłam ciężko, kucając.
- Może ci pomóc? - usłyszałam za sobą męski głos. Gwałtownie się odwróciłam w jego stronę. Ujrzałam wysokiego i przystojnego chłopaka. W jego oczach można było się utopić, a głos stwarzał ciarki na ciele, których teraz dostałam.
- Jeżeli to nie problem - uśmiechnęłam się krzywo - bardzo mi się spieszy - nieznajomy ukucnął obok mnie i pomógł mi pozbierać rzeczy. Biorąc portfel, wypadło z niego moje prawo jazdy i mój dowód osobisty. Na moje nieszczęście chłopak był pierwszy i podniósł obie rzeczy, czytając je uważnie.
- Claudia Olsen? Gdzieś już słyszałem to imię i nazwisko, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie - powiedział, a mnie zrobiło się słabo. Nie wiem czemu, przecież dużo osób może się tak nazywać.
- Nie mam pojęcia gdzie - zrobiłam krzywą minę - ale miło mi cię poznać...
- Och... Jestem Dustin Belt - przedstawił się.
- Miałam psa, który wabił się Dustin, ale zdechł - oznajmiłam takim tonem, jakby to było czymś oczywistym. Coraz bardziej zachowuję się jak jakaś niedorozwinięta. Czy to można wyleczyć? Chłopak zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Dobry wybór na imię - skomentował, na co zapiekły mnie policzki, ale po chwili do uczucie zniknęło.
- Nie chcę cię urazić ani nic z tych rzeczy, ale muszę już iść. Cześć! Dzięki za pomoc - zabrałam z jego rąk moje rzeczy, schowałam do torebki, i ruszyłam przed siebie, ciągnąc za sobą moją walizkę.
- Cześć! - krzyknął, a ja zniknęłam za drzwiami.


Weszłam do mojego nowego domu. Był jednopiętrowy. Dla mnie wystarczający. Niczego innego nie potrzebowałam. Nie był wielkości zamków królewskich, tylko mały skromy domek jednorodzinny. Zastanawiałam się także nad współlokatorem, ale muszę najpierw dobrze kogoś poznać, by z nim zamieszkać. W godzinę rozpakowałam się. Pozwiedzałam mieszkanie. Lodówkę zastałam pustą, wiec postanowiłam wybrać się na zakupy. Na całe szczęście market znajduje się niedaleko. Muszę rozważyć kupno samochodu. przecież muszę czymś jeździć do pracy. Zupełnie o tym zapomniałam. Pracę zaczynam dopiero za tydzień, więc mam trochę czasu na wybranie porządnego samochodu.


Weszłam do sklepu, kierując się na dział z pieczywem. Nie byłabym sobą gdybym nie wzięła bułek słodkich. Są one moim przysmakiem od dziecka. Wrzuciłam je do wózka i pognałam dalej alejkami. Miałam problem z wyborem dobrego wina. Tutaj nie było tego mojego ulubionego. Nie wiem jak one smakują. Wzięłam jedno z droższych. Może pieniądze nie pójdą w błoto, a alkohol będzie dobry. Szłam w kierunku mojego wózka, aby włożyć do niego wino. Niestety ja mam takie wielkie szczęście. Wpadłam na chłopaka, który szedł z przeciwka i pisał bodajże sms'a.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział chłopak, unosząc głowę do góry - Claudia? - spytał, robiąc wielkie oczy.
- T-tak - wydukałam. Skąd ten chłopak wiedział jak się nazywam?
- Cześć! - rzucił mi się na szyję, a ja nie wiedziałam co tutaj się dzieje. Czy to jest jakaś ukryta kamera? Odsunęłam lekko chłopaka od siebie, marszcząc przy tym brwi.
- Znamy się? - spytałam.
- Nie pamiętasz mnie? To ja, Kendall - jego mina spochmurniała.
- Niestety nie. Nie znam nikogo o takim imieniu - pokręciłam głową.
- Och.. Ale naprawdę nic sobie nie przypominasz? - spytał ponownie. Nie byłam w stanie mu spojrzeć w oczy. Wpatrywałam się w czubki swoich trampek.
- Nie, a teraz wybacz, muszę iść - powiedziałam i odeszłam.


Claudia niczego nieświadoma, żyła normalnie. Nie zwracała uwagi na chłopaka, którego spotkała w sklepie i który mieszkał po sąsiedzku. Blondyn za to cały czas szukał jakichkolwiek dowodów na to, że się znają. Gdy wpadł na nią w markecie jego serce zaczęło uderzać ze zdwojoną siłą. Czuł się źle ze świadomością, że on pamięta wszystko dokładnie, a ona nie. W pewnym momencie wpadł na pomysł, który nie mógł okazać się klapą.


Nie sypiałam nocami. W głowie miałam cały czas obraz chłopaka poznanego trzy lata temu podczas wakacji. Miałam nadzieję na ponowne spotkanie go. Pamiętam jakie cudowne były jego dołeczki, gdy się uśmiechał. Oczy, które świeciły szczęściem i radością. Włosy krótko ścięte, opadające na czoło. W pewnym momencie poczułam wibracje pod poduszką, a to oznaczało, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Na ekranie pojawiła się twarz chłopaka, którego wspominałam. Moje ręce zaczęły się trząść. Schmidt dzwoni. Żałuję, że zapisałam go sobie tylko nazwiskiem. Odebrałam.
- Halo? - powiedziałam niepewnym głosem.
- Claudia?
- Tak.
- Cześć! Tutaj Schmidt, pamiętasz mnie jeszcze?
- No pewnie! - oznajmiłam cała w skowronkach.
- Nie obudziłem cię? - spytał lekko, jakby bał się, że zaraz się rozłączę.
- Nie.
- To wyjdź na balkon, proszę - powiedział niemal, błagając.
- Dlaczego? - byłam zmieszana. Dlaczego każe mi wyjść na balkon o północy?
- Po prostu wyjdź, proszę - zrobiłam to, o co poprosił. Założyłam na siebie szlafrok i otworzyłam drzwi balkonowe na oścież. Weszłam boso na płytki i rozejrzałam się.
- No już. Co teraz?
- Spójrz na drogę - skierowałam swój wzrok na jezdnię, gdzie zauważyłam postać. Mój kochany sąsiad.
- Widzę tylko mojego natrętnego sąsiada, który cały czas mi wmawia, że się znamy.
- Zejdź do niego.
- Schmidt - powiedziałam ostrzegawczym głosem.
- Proszę - błagał. Westchnęłam, ulegając. W ciągu minuty zeszłam na dół i zamknęłam za sobą drzwi frontowe - podejdź do mn...niego - zmarszczyłam brwi. Szłam w kierunku blondyna. Będąc coraz bliżej zauważyłam, że z kimś rozmawia. Stanęłam przed nim, wpatrując się w jego oczy. Te oczy.
- Schmidt? - spytałam z niedowierzaniem. On nie mógł być nim. To przecież niemożliwe.
- To ja - powiedział. Słyszałam jego głos zarówno w słuchawce, jak i przed sobą. Uśmiechnął się szeroko, a ja zauważyłam te dołeczki.
- To naprawdę ty - wyszeptałam, wypuszczając telefon z ręki. Nie obchodziło mnie w tym momencie, że jego szybka się potrzaskała. Liczył się tylko on - Jak mnie poznałeś w sklepie?
- No cóż, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to twoje oczy, w które jeszcze trzy lata temu, byłem wpatrzony, jak w obrazek. Drugie co zauważyłem, to lody o smaku waniliowym w twoim wózku. A trzecie. Nie krzyczałaś na mnie, gdy na ciebie wpadłem - zaśmiał się lekko, a ja rzuciłam mu się na szyję. On tylko przytulił się do mnie jeszcze mocniej - Tęskniłem, wiesz?
- Ja za tobą też - wyszeptałam, opierając głowę o jego bark. Tak bardzo tęskniłam za tym uczuciem. Za jego ciepłem. Nie mogę uwierzyć, że Schmidt, którego poznałam trzy lata temu, tak bardzo zmienił się z zewnątrz. Jednak wiem, że wewnątrz nie zmienił się. Czy to oznacza, że teraz przytulam się do miłości mojego życia? Mam cichą nadzieję, że tak.

10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!


12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, super ale.. Zauważ, że pisałaś tam iż Claudia kupiła jednopiętrowy dom a chwilę później pisałaś o tym iż wychodzi na balkon? A z tego co mi wiadomo dom jedno piętrowy balkonu nie posiada. Hah..☺ Małe niedopatrzenie ale imagin BOSKI! Dawaj więcej takich!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham !! <3
    Czekam na nn ! Xx !

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne spotkanie, jak człowiek sie zmienia przez pare lat a mimo to nie zapomina o dawnej więzi. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudooooo !! Więcej takich!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękności! Dawaj więcej takich!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kawałek z Sąsiadem był świetny, i to spotkanie po latach. Bardzo dobry pomysł! ). Świetny imagin. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ma jeszcze jdną sprawę. Chętnych zapraszam na mojego bloga o BTR. Tutaj link ---> http://opowiadania-btr-moja-wersja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.