Blokada kopiowania!

wtorek, 30 czerwca 2015

~17 Puppy's Friend

*


Spacerując z psem wzdłuż rzeki, napawałam się cudowną pogodą. Słońce świeciło i odbijało się w wodzie, tworząc piękne refleksy. Niebo było niemal bezchmurne, więc nie było mowy o nagłym deszczu, który na pewno popsułby mi humor. Usiadłam na trawie, żeby odpocząć. Delikatnie, nie chcąc zrobić mu krzywdy, przyciągnęłam do siebie szczeniaka.
Dosłownie kilka dni temu, mój tata znalazł go opuszczonego nad zalewem i, na szczęście, bez wahania wziął go do domu. Przez długi czas zastanawialiśmy się z bratem jakie mu dać imię, aż w końcu rzuciłam "Rex" i już tak zostało. Póki co, prowadziłam go na sznurku, gdyż nikt nie raczył pójść do sklepu i zainwestować w smycz.
Nagle, ktoś zasłonił mi słońce. Spojrzałam w górę i ujrzałam sylwetkę chłopaka, którego nie widziałam nigdy wcześniej.
- Zasłaniasz mi słońce - syknęłam.
- Chyba nie powinnaś prowadzić psa na takim sznurku - skarcił mnie. - To niebezpieczne.
Przewróciłam dramatycznie oczami, dając mu do zrozumienia, że nie biorę sobie do serca jego rad. Wtem prychnął kpiąco, po czym odszedł. Przez chwilę wpatrywałam się w jego plecy, aż w końcu także poszłam.


Następnego dnia, poszłam na spacer w to samo miejsce, ale ktoś tam na mnie czekał. Rozpoznałam w nieznajomym chłopaka, który wczoraj zwracał mi uwagę. Przyspieszyłam kroku, prosząc w myślach, żeby mnie nie zauważył, ale trochę się przeliczyłam.
- Hej, czekaj - powiedział.
Stanęłam kilka kroków dalej, po czym spojrzałam na niego. Podszedł bliżej i wtedy zauważyłam, że trzyma coś za plecami. Wychylałam głowę, żeby zobaczyć co to takiego, ale odsunął mnie od siebie jedynym ruchem ręki.
- Co tam masz? - zapytałam.
Zamiast mi odpowiedzieć, kucnął i zaczął drapać Rexa za uchem. Piesek od razu zaczął merdać ogonem i podgryzać dłoń chłopaka.
Nagle wyciągnął zza pleców niebieski sznurek i podsunął psu pod pyszczek.
- Podoba ci się? - zwrócił się do niego. - No jasne, że tak.
Bez wahania, ściągnął mu sznurek z szyi, żeby zastąpić go nową obrożą, do której przypiął błękitną smycz. Wytrzeszczyłam na niego oczy z niedowierzaniem.
- Od razu lepiej - dodał, szczerząc zęby.
- Nie musiałeś... - powiedziałam, nieco zawstydzona.
- Oj, musiałem.
- Dziękuję.
- Nie ma za co - rzucił, wstając, żeby wyciągnąć rękę w moją stronę. - Jestem Kendall.
- Vanessa.
Nie wiedziałam dlaczego, ale jego dłoń była bardzo ciepła. Wcale nie miałam ochoty jej puszczać, lecz jakbym tak zastygła, na pewno wyszłabym na kompletną idiotkę.
Kendall usiadł na trawie, a ja poszłam za jego śladem. Pies znalazł sobie nowy obiekt zainteresowań, przez co mnie odstawił w kąt. Jednak ten widok był tak rozkoszny, że nie byłam w stanie mieć mu tego za złe. Wciąż wbijał swoje malutkie ząbki w palce chłopaka, a ten tylko śmiał się w głos.
- A on jak się wabi? - zapytał.
- Rex.
- Na prawdę? - wyglądał jakby mi nie wierzył. - Takie groźne imię dla takiego słodkiego pieska?
Nie czekając na moją odpowiedź, wziął Rexa na ręce i przystawił mu do nosa swój policzek. Zwierzak zaczął go lizać jak opętany. Mimowolnie się skrzywiłam; miałam wrażenie, że mój własny pies lubi obcego bardziej, niż mnie. Niedługo potem, byłam znudzona ich zabawą, gdyż przez przerwy tylko na nich patrzyłam. Jedyny plus tej sytuacji - do woli mogłam podziwiać zielonkawe oczy chłopaka, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Na co się tak gapisz? - jego słowa przywróciły mnie do rzeczywistości.
- N-na nic - jąkając się, odwróciłam wzrok. - Muszę iść.
Zabrałam od niego smycz i przyciągnęłam psa do siebie. Gdy wstałam, Kendall momentalnie zrobił to samo. Zrobiło się bardzo niezręcznie, więc chciałam po prostu odejść i zapomnieć o tym wszystkim. Na szczęście, chłopak został, kiedy ja poszłam dalej.


Przegrzebałam dosłownie każdą szafkę w kuchni, w poszukiwaniu mojego ulubionego kremu do kanapek, ale nigdzie go nie było. Po chwili zaczęłam szukać mamy, tylko ona mogła wiedzieć, gdzie jest ten słoik. Ku mojemu nieszczęściu, jej także nie mogłam znaleźć. Przebiegłam cały dom, ale jedyną żywą duszę, którą spotkałam, to mój brat, grający na konsoli. W końcu wyszłam na dwór i właśnie tam zastałam mamę, lecz nie była sama. Kucała na trawie, a tuż obok niej siedział Kendall z Rexem na kolanach.
- Co jest..? - syknęłam pod nosem, po czym ruszyłam w ich kierunku. - Mamo?
- Oh, cześć, kochanie - powiedziała, posyłając mi uśmiech. - Twój kolega przyniósł dla naszego malucha nowe zabawki.
Wskazała palcem na otwarte pudło, w którym dostrzegłam gumowe i pluszowe zabawki. Podeszłam bliżej i położyłam ręce na biodrach.
- Gdzie jest mój krem? - zapytałam.
- Skończył się, częstowałam Kendalla.
Zaczęło się we mnie gotować; jeszcze moment i wybuchnę. Jakiś kompletnie obcy koleś zabiera mi psa i zjada moje ulubione smarowidło do kanapek. Na dodatek podaje się za mojego kolegę, kiedy wcale go nie znam.
Wtedy spojrzałam na szczeniaka; na prawdę świetnie się bawił. Nieustannie merdał ogonem, żując gumowego kurczaka, piszczącego pod naciskiem jego zębów. Nagle cała złość ze mnie uleciała. Nie potrafiłam się gniewać, widząc tyle szczęścia. Po chwili także usiadłam na trawniku, a właśnie wtedy, mama jak oparzona wstała i wróciła do domu. Odprowadziłam ją wzrokiem do drzwi i zaraz potem spojrzałam na chłopaka.
- Po co to robisz? - zapytałam. - Te wszystkie akcesoria, zabawki. Tak bardzo lubisz psy?
- Raczej tak bardzo lubię ciebie - odpowiedział bez wahania, a moje policzki mimowolnie pokrył rumieniec.
Wyszczerzył zęby, jakby był rad z tego, że mnie zawstydził. Nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśleć.
- Tak na prawdę też mnie lubisz - zaśmiał się.
Zrobiłam naburmuszoną minę i skrzyżowałam ręce na piersi.
- No przestań - dodał, dźgając mnie palcem w ramię.
Miałam ochotę się uśmiechnąć, ale nie zrobiłam tego. Sama nie wiedziałam, dlaczego to powstrzymywałam. Wtem, niespodziewanie, pies wyskoczył z rąk Kendalla i przebiegł obok mnie. Chłopak, próbując go złapać, przypadkowo powalił mnie na trawę. Odruchowo pociągnęłam go za ramię, co poskutkowało przelotnym pocałunkiem.
Cholera.
Próbowaliśmy jakoś się z tego wyplątać, ale jedyne do czego byłam zdolna to spalenie buraka. Miałam wrażenie, że serce stanęło mi w momencie, gdy nasze usta się złączyły. Szybko potrząsnęłam głową, żeby odgonić te myśli, ale wtedy Kendall ponownie mnie pocałował, lecz tym razem na pewno nie był to wypadek. Po chwili, samowolnie zrobił krok w tył. Posłałam mu pytające spojrzenie i blady uśmiech. Sama nie rozumiałam dlaczego, ale nie miałam nic przeciwko temu pocałunkowi; był całkiem miły. Nie mogłam uwierzyć, że myślałam o czymś takim. Niemal bez przerwy samowolnie wprowadzałam się w zakłopotanie.
- Przepraszam, Ness - powiedział cicho, po czym odkaszlnął znacząco.
- N-nie szkodzi - cholera, znowu się jąkałam.
To była najbardziej niezręczna sytuacja w całym moim życiu. Jedyne na co miałam ochotę to okrycie się peleryną-niewidką, której oczywiście nie posiadałam.
- Zaraz, jak mnie nazwałeś? - zorientowałam się dopiero po chwili.
Chłopak w odpowiedzi wzruszył ramionami. Wyglądał, jakby kompletnie nie czuł zażenowania, w przeciwieństwie do mnie. Zastanawiałam się jak on to robił.


Nie mogłam zasnąć przez dwie noce z rzędu, zastanawiając się nad postacią nowo poznanego chłopaka. Nie do końca go rozumiałam, zwłaszcza, że nie potrafiłam czytać w myślach. Jednak w końcu pojawiła się okazja, żebym go poznała. Poprosił mnie, żebym poszła z nim do pracy, a raczej do miejsca, gdzie pracował charytatywnie. Okazało się, że ową placówką było schronisko. Tam, robił wszystko, żeby dać bezdomnym zwierzakom choć trochę miłości. Odkryłam, że ma na prawdę dobre serce i zależy mu na szczęściu każdego, kto tylko jest w pobliżu.
Podczas gdy wspólnie wyprowadzaliśmy psy, mogłam go zapytać o rzeczy, które męczyły mnie od jakiegoś czasu.
- Czemu nie zaprosisz mnie na randkę? - palnęłam niekontrolowanie.
- Bo wolę chodzić na spacery z ośmioma psami i zbierać ich kupy - zaśmiał się, wyraźnie zadowolony ze swojego żartu. - A chciałabyś?
- Ym, może - nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, mimo że był on do przewidzenia.
- Jesteś taka urocza, kiedy się zawstydzasz - wciąż chichotał. - Uwielbiam kiedy się rumienisz.
- Oh, przestań!
Poczułam się jakby przygwoździł mnie do ściany i uderzył zdechłą rybą w twarz - potwornie.
- To jak... chcesz gdzieś wyskoczyć? Bez psów - powiedział, lecz tym razem poważnym tonem.
Bez zastanowienia skinęłam głową; kompletnie przestałam nad sobą panować.


Już następnego wieczoru, wyszliśmy na miasto, ale nie wiedzieliśmy co robić, czy gdzie iść. Krążyliśmy bez celu po kolejnych ulicach, rozmawiając o głupotach. Po całej godzinie nic nierobienia, stwierdziliśmy, że czas wracać. Na ganku, Rex powitał nas radosnym szczekaniem. Widząc psiaka, Kendall także od razu się rozpromienił. Stanęłam z boku, żeby mogli się sobą nacieszyć, po czym podeszłam do drzwi.
- Przepraszam za ten okropny wieczór - wydusiłam z siebie.
- Ej, nic się nie stało - odparł, zaskoczony moimi słowami. - Było całkiem miło.
Te słowa brzmiały na prawdę szczerze.
Proszę państwa, przed wami Vanessa, która zawsze robi z siebie idiotkę.
Kendall podszedł bliżej, ignorując psa; patrzył prosto na mnie i uśmiechał się szelmowsko.
- Może i lubię psy, ale ciebie lubię o wiele bardziej - powiedział, jakby odpowiadał na pytanie, które zadałam mu kilka dni temu.
Zanim zdążyłam cokolwiek dodać, ujął moją twarz w dłonie i pocałował. Słyszałam zduszone szczekanie Rexa, ale nie zwracałam na nie uwagi.
Jego usta były tak samo ciepłe jak dłonie, przez co nie chciałam się od nich oderwać.

10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!!



13 komentarzy:

  1. Pięknie! Chcemy takich imaginów więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny imagin czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Taki słodki. Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajniutki bebjeeee. Więcej takich romantycznych poproszę <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcemy takich imaginów więcej!!!! :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale zajebiozaa ! Dawaj szybko next'a!!! Coś w tym stylu! I Like it <3

    OdpowiedzUsuń
  7. ♥♥ Cudo ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Urocze! :). Bardzo fajnie, oby do następnego! :).

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.