Blokada kopiowania!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

~14 Close As Strangers

Gdyby ktokolwiek powiedziałby, że teraz będę siedzieć sam w pokoju hotelowym z telefonem w ręku… nie uwierzyłbym. Może to nie jest takie straszne, jak się wydaje, ale kiedy usłyszysz moją opowieść, zrozumiesz. A może nie? Trudno nazwać to, co czuje. Siedzę jak palant i czekam na głupiego sms-a. Między nami jest strefa czasowa, a ja się łudzę, że mi odpiszę. Gdybym jej nie znał, mógłbym powiedzieć, że śpi. Tylko, że była wczesnym ptaszkiem. Wstawała wcześnie rano i szykowała śniadanie. Nie lubiła się obijać, a jej dzień był zaplanowany, co do godziny.
- Kendall? – Do pokoju wszedł chłopak. Po jego minie mogłem dostrzec, że był nieco zdenerwowany. – Szukam cię piętnaście minut… Musimy iść.
- Tak, jasne – odpowiedziałem obojętnie.
Założyłem na nos czarne Ray Bany i oboje wyszliśmy z pokoju. Nadal gapiłem się w ekran telefonu i za nic w świecie nie chciałem go odłożyć. Obaj z Dustinem szliśmy przez hotelowy korytarz, nie patrząc na siebie. Wiedział, że nie jestem skory do rozmowy.
Nie miałem ochoty na nic. Poczynając od głupiego jedzenia, a kończąc na koncercie, który miał się za chwilę odbyć. Mieliśmy wsiąść do busa i pojechać na stadion, gdzie czekali na nas fani. Kochałem ich uszczęśliwiać, ale teraz nie miałem siły. Usiadłem na miękkim siedzeniu, a mój wzrok skupił się na szybie. Spływały po niej krople deszczu, który robił się coraz bardziej uciążliwy. Pogoda była odpowiednia do mojego humoru.
- Siemaneczko – głos Patrica, wypełnił idealną ciszę. Usiadł tuż obok, szturchając mnie ramieniem. – Nie mogę się doczekać show. Będzie nieziemsko.
Zaczął cieszyć się jak małe dziecko, a ja pragnąłem aby ten dzień się już skończył. Mój telefon w dalszym ciągu milczał, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Chciałem, aby odpisała. Cokolwiek. Kiedy bus ruszył z podjazdu, od razu założyłem słuchawki na uszy. Chciałem się odprężyć i chociaż na chwilę nie słuchać tych palantów. Nie chodziło o to, że mnie denerwują. Po prostu byłem zazdrosny o ich szczęście. Każdy z nich budził się z uśmiechem na ustach, a ja nie mogłem. Byłem przybity, co mnie denerwowało. W słuchawkach rozbrzmiał się głos mojego ulubionego artysty, a spokojne dźwięki piosenki powoli mnie uspokajały.


- To był cudowny dzień. – Jej drobne ciało upadło na miękką pościel, a sama zamknęła oczy. – Mówiłam ci, że jesteś cudowny?
- Kilka razy – zaśmiałem się. – Jutro zabieram cię na mój koncert.
- Kendall – uniosła się na łokciach i podniosła do pozycji siedzącej. Na jej twarzy odbijało się światło od nocnej lampki, a brązowe oczy lśniły. – Bardzo bym chciała, ale wiesz, że muszę wracać.
- Przebukujemy ci bilet, wszystkim się zajmę. – Usiadłem na skraju łóżka, tuż obok niej. Chciałem, aby została. Potrzebowałem jej. – Jeden dzień w tą, czy w tamtą…
- Naprawdę nie mogę – spuściła swój wzrok. – Mam szkołę, a poza tym moi rodzice na pewno się nie zgodzą. To cud, że zgodzili się, abym przyleciała na te trzy dni.
- Nie chce, abyś wyjeżdżała.
Jej malutka dłoń zetknęła się z moją. Lekko ją ścisnęła, a swoją głowę położyła na złączonych kolanach. Obserwowała mnie, a ja ją. Kochałem tą dziewczynę z całego serca, ale ona o tym nie wiedziała. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a ja chciałem to zmienić.


Samochód zatrzymał się przed wielkim stadionem, a do moich uszu dobiegł głośny krzyk tłumu ludzi. Byliśmy na miejscu, a ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie czułem się na siłach, aby tam wyjść i udawać, że jestem szczęśliwy. Kiedy opuściliśmy samochód, zaczęliśmy iść długim korytarzem. Do koncertu została nam niecała godzina, a ludzie dookoła dwoili się i troili, aby wszystko wyszło jak powinno.
- Gdzie jest Novak? – Dustin spojrzał na mnie, a potem na Patrica. – Miał przyjechać drugim busem, ale dalej go nie ma.
- Pewnie jest w garderobie.
Kiedy tam dotarliśmy zastaliśmy tylko dwoje stylistów, ale nie Novaka. Skoro miał przyjechać, to na pewno się zjawi. Nie rozumiałem po co panikowali. Usiadłem na miękkiej kanapie i jedyne co mi zostało to czekać na rozpoczęcie koncertu.


Byłem tchórzem, który nie potrafi mówić o swoich uczuciach. Bałem się odrzucenia, tego, że powie mi nie. Może ona nie czuła tego, co ja, a wyznając jej to co czuje mógłbym zaprzepaścić naszą wieloletnią przyjaźń. Całą noc nie mogłem spać, bo myślałem o jej wyjeździe.
- Gotowa? – Siedziała na zasłanym łóżku z uśmiechem na ustach. Pokiwała twierdząco głową, a ja usiadłem obok niej.
- Jeszcze raz dziękuje ci, że mnie tu zaprosiłeś – powiedziała spokojnie. – Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.
- Przestań, Liz – uśmiechnąłem się. – Wiem, że zobaczyć wieżę Eiffla to było twoje marzenie, więc nie ma o czym mówić. Zresztą to ja powinienem ci dziękować, za to, że tu przyjechałaś i mogłem cię zobaczyć.
Widziałem, że jej policzki robią się różowe. Spuściła wzrok, a ja się zaśmiałem. Lubiłem, kiedy się rumieni. Chciałem coś zrobić, chciałem coś powiedzieć, ale drzwi od pokoju momentalnie się otworzyły.
- Hej, hej, hej – Dustin wpadł do środka. – Muszę się z tobą pożegnać. Nie wyjedziesz bez tego, nie ma takiej opcji.
Liz wstała ze swojego miejsca i podeszła do chłopka. Jej drobne ciało zetknęło się z posturą Dustina, a jego dłoń wylądowała na jej plecach, dodając otuchy.
- Cieszę się, że przyjechałaś – powiedział po chwili. – Ale zdecydowanie mniej się cieszę, że już nas opuszczasz.


Każdy z nas był już gotowy, ale był mały problem. Było nas tylko trzech, a po Novaku ani śladu. Nie mieliśmy pojęcia, gdzie podziewa się gitarzysta, ale mógł odebrać chociaż telefon.
- Trzy minuty, ludzie!
- Nie wierzę, że ten idiota się spóźnia – warknął Dustin. – Przecież jeszcze rano był w hotelu i miał z nami jechać.
- Zaczyna gwiazdożyć – zaśmiał się Patric. – Jeździ sam busem, a teraz spóźnia się na koncert.
- Wczoraj, kiedy ktoś do niego zadzwonił, wyszedł z pokoju – powiedział obudzony Belt. – A co jeśli chce odejść?
- Daj spokój – prychnąłem. – On by sobie bez nas nie poradził i dobrze o tym wiecie.
- Prawda.
Zanim wyszliśmy na scenę obok nas pojawił się zdyszany gitarzysta z wielkim bananem na twarzy. Chłopcy chcieli zadać mu kilka pytań, ale nie zdążyli. Musieliśmy wyjść i dać z siebie wszystko, co w moim wypadku było dosyć trudne.


Całą drogę na lotnisko, milczeliśmy, trzymając się za dłonie. Miałem nadzieję, że w drodze zmieni zdanie i jednak z nami zostanie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Ona musiała wrócić, a ja musiałem to uszanować. Miałem jednak nadzieję, że niedługo się spotkamy i nastąpi to szybciej niż za osiem miesięcy. Kiedy moja kariera się rozkręciła, rzadziej wracałem do domu, a w tym przestałem widywać się z najbliższymi.
Przed głównym wejściem czekało kilka osób. Na początku myślałem, że to przypadkowi ludzie. Jednak kiedy wysiedliśmy zaczęły się piski i krzyki, a Liz się spięła. Wyglądała na przerażoną, a ja tego nie chciałem. Ścisnąłem jej dłoń i próbowałem dodać otuchy. Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do odpowiedniego stanowiska. Zostało nam tylko kilka minut, a my nadal milczeliśmy. Kiedy Liz podała paszport oraz bilet starszej kobiecie musieliśmy się pożegnać. Serce biło mi coraz mocniej, a dłonie zaczynały pocić się z zdenerwowania.
- To jak, to już koniec? – Spytała patrząc mi w oczy.
- Nie chce, abyś wyjeżdżała – szepnąłem. – To głupie.
- Nie mam innego wyjścia – uśmiechnęła się słabo. – Naprawdę muszę wracać.
Chciałem pożegnać się tak, jak należy. Uścisnąłem ją, a ona wtuliła się w moja klatkę piersiową. Widziałem, że nie chce odchodzić. Jednak my nie mogliśmy nic zrobić. Oboje mieliśmy własne życie, które kolidowało z tym drugim. To właśnie był powód dla którego, nie mogłem powiedzieć to, co czuje. Jednak jedna część mnie chciała z nią być. Z dziewczyną, która urzekła mnie od samego początku. Pragnąłem tego, aby była ze mną szczęśliwa. Kiedy odsunęła się ode mnie, zrobiłem coś, czego nie do końca byłem pewien. Moje wargi zetknęły się z jej drobnymi ustami, a ja po raz pierwszy poczułem motyle w brzuchu. Jej dłonie znalazły się na moim karku, a ona pogłębiła pocałunek. Zdziwiłem się, ale kontynuowałem. Chciałem, aby ta chwila trwała jak najdłużej.


Została nam jedna piosenka, a ja odetchnąłem z ulgą. Marzyłem o tym, aby zamknąć się w pokoju i w spokoju odetchnąć. Jednak, kiedy patrzyłem na te wszystkie twarze zadowolonych fanów, wiedziałem, że daję im odrobinę szczęścia. Może sam nie byłem najweselszym człowiekiem na świecie, ale czułem, że robię dobrze.
- To powód dla którego się spóźniłem – Novak szepnął mi na ucho, a ja nie do końca wiedziałem o co mu chodzi. Jednak, kiedy spojrzał przed siebie, wiedziałem i zamarłem. Stała tam, nie wiedząc co się dzieje. Jej długie czarne włosy delikatnie opadały na piersi, a ja mogłem dostrzec, że od ostatniego razu, kiedy ją widziałem urosły. Oczy błyszczały się od mrugających świateł, a ona sama wyglądała na zagubioną. Po jej minie mogłem dostrzec, że jest przerażona. Wpatrywałem się w nią, a ona tego nie dostrzegła. Przynajmniej takie odnosiłem wrażenie.
- Ostatnia piosenka, Kendall – szturchnął mnie Novak. – I będziesz mógł z nią pogadać.
- Jak? – Spytałem zdziwiony. – Jak to zrobiłeś, że ona tu jest?
- To nie moja zasługa, tylko jej. Ja tylko pomagałem – mrugnął do mnie i odsunął się. Patric zaczął uderzać w perkusje, a my wkroczyliśmy z gitarami. Cały czas spoglądałem na Liz i próbowałem zapomnieć o całym stresie, który mnie ogarniał.


Patrzyliśmy na siebie z przerażaniem. Tak jakbyśmy zrobili coś zakazanego, ale to był tylko niesamowity i jeden z najlepszych pocałunków. Nic niezwykłego, prawda? Na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech, a potem odeszła mówić zwykłe „Do zobaczenia”. Czy liczyłem na coś więcej? Zapewne tak, ale w tamtej chwili byłem po prostu w szoku i nie potrafiłem powiedzieć ani słowa.
Kiedy wyjechała pisaliśmy codziennie, rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się w każdej wolnej chwili przed kamerką. Tak było do czasu, aż nie zrobiłem wielkiej głupoty. A może i nie? Sześć tygodni  po uczuciu, które się umacniało, postanowiłem je wyznać. Byłem pijany i nie myślałem trzeźwo. Ale nie powinienem teraz się tym wykręcać. Napisałem jej krótkiego sms-a, a ona nadal na niego nie odpowiedziała. Jednak sam nie wiem, co bym zrobił, gdyby ktoś napisałby mi „Kocham cię”.


- Co mam teraz zrobić? – Krzyknąłem przerażony w stronę chłopaków, kiedy zeszliśmy ze sceny. – Co ja mam kurwa zrobić?
- Na początku, uspokój się – odparł Dustin.
- Wyznałem jej miłość, a teraz nie wiem, co mam zrobić – moje dłonie przetarły twarz. – Co jak mnie wyśmieje?
- Nie denerwuj się – krzyknął gitarzysta. – I idź do garderoby, ona tam na ciebie czeka.
Wyobraziłem sobie Liz i jej smutną minę, mówiącą „nic z tego nie będzie, Kendall”. Tylko to miałem przed oczami, a sam czułem się fatalnie. Nie chciałem być odrzucony, nie przez nią. Wziąłem głęboki oddech i zanim się obejrzałem stałem przed białymi drzwiami. Moje dłonie trzęsły się, a ja sam nie potrafiłem się uspokoić. Nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi. Wtedy ujrzałem ją, siedzącą na kanapie. Jej głowa była spuszczona w dół, a dłonie miała złączone. Denerwowała się.
- Hej – powiedziałem cicho i zdałem sobie sprawę, że brzmiałem tragicznie. Mój głos drżał.
- Cześć, Kendall – powiedziała uśmiechając się lekko. Wstała ze swojego miejsca i zrobiła dwa kroki naprzód. W pokoju zrobiła się cisza, a żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Patrzyliśmy na siebie i co chwile spoglądaliśmy na końce swoich butów.
- Tęskniłem – przerwałem ciszę.
- Ja też. – Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, a policzki pokryły rumieńce. Spuściła wzrok, a jej dłonie zakryły twarz. Nie chciałem, aby się peszyła, więc podszedłem bliżej i ją przytuliłem. W tamtej chwili poczułem ulgę i znów to samo dziwne uczucie, które towarzyszyło mi podczas pocałunku. Mogłem odetchnąć, że mam ją blisko siebie. Staliśmy nieruchomo i cieszyliśmy się sobą nawzajem.
- Ostatni sms – powiedziała szeptem. – Nie mogłam na niego odpisać, Kendall. Musiałam przyjechać.
Odsunęła się ode mnie, ale jej dłonie nadal spoczywały na mojej klatce piersiowej. Patrzyła prosto w moje oczy, ale to nie było coś czego pragnąłem. To spojrzenie mnie bolało, a powinno uszczęśliwić.
- Możesz to znów powiedzieć?
- Co takiego?
- To, co mi napisałeś.
To była prawda, ale nie potrafiłem tak po prostu jej tego wyznać. Moje serce biło sto razy szybciej, a ja sam się denerwowałem. Jej mała dłoń sięgnęła po mój podbródek i uniosła go ku górze, tak abym mógł na nią spojrzeć.
- Chce to usłyszeć z twoich ust, nawet jeśli to ma być kłamstwo.
- To nie jest kłamstwo, Liz – powiedziałem cicho. – Kocham cię. Całym sercem cię kocham.
I nastąpiło coś, czego się nie spodziewałem. Na jej twarzy zagościł uśmiech, a jej ręce oplotły moją szyję. Przybliżyła się do mnie jeszcze bliżej, a jej usta zetknęły się z moimi. Znów mogłem poczuć smak jej ust, a sam byłem przeszczęśliwy.
- Kocham cię – wyszeptała. – Najbardziej na świecie.
___________________
Zauważyłam, że jest was więcej na tym blogu niż na drugim..... Nie wiem czym to jest spowodowane.. No ale.. Jeżeli będzie tak dalej to opowiadanie Parallel będzie moim ostatnim napisanym opowiadaniem...
To wszystko... Pa, do następnego.. Albo i nie....

10KOMENTARZY-NOWY IMAGIN


11 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. Taki romantyczny. Nie tylko nie to ja kocham twoje opowiadania! Nie przestawaj pisać! One są genialne

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie romantyczne! Już nie mogę doczekać się kolejnego! I nie przestawaj pisać tamtych opowiadań, czytam i to i to, może nie zawsze komentuję, ale zawsze mi się podobają! /Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku ! Jakie romantyczne! Cudo ! Kocham! <3
    Nie przestawaj pisać ! Kocham oba te blogi!
    Czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  4. SLiczności! Dawaj więcej takich romansidełek ♥♥3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne <3 ! Chcę takich więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry imagin. Nie kończ przygoda tylko na Parallel! Świetny! Oby do następnego ! ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękności :* Czekamy na więcej takich Imaginów.

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.