Blokada kopiowania!

niedziela, 28 czerwca 2015

~16 Come Over To Better Place

Powietrze zafalowało i na niemalże pustyni – nie licząc piaszczystej drogi, kilkudziesięciu kolczastych krzewów i kilku drzew – pojawił się młody mężczyzna. Znikąd. Nie był do końca materialny, prześwitywał przez niego krajobraz – wszechobecny piach. Na jego czole nie było kropelek potu od południowego skwaru. Uśmiechał się leciutko.
Powoli ruszył w stronę rozbitego na najbliższym drzewie samochodu. Jego stopy nie dotykały podłoża – płynął w powietrzu. Ostrożnie podszedł do drzwi kierowcy. Czerwone volvo wbiło się w pień nieco zeschniętego już drzewa – rośliny nie miały tu wiele wody. Tablica rejestracyjna zupełnie odpadła, maska była wygięta, przednia szyba stłuczona, podobnie jak i te boczne. Uderzenie musiało być mocne. Kawałek dalej piaszczysta droga zakręcała, więc domyślił się, że auto wypadło z zakrętu, rozbijając się.
Spojrzał na kierowcę – była nią kobieta. Brązowe loki okalały jej bladą twarz. Kilka odłamków szkła wbiło się w jej czoło i policzki. Pięści wciąż miała zaciśnięte na kierownicy. Różowe usta były lekko otwarte. Klatka piersiowa leciutko falowała. Kobieta jeszcze żyła. Nie musiał widzieć, aby wiedzieć, że ma błękitne tęczówki. Spojrzał na pozostałe siedzenia, aby upewnić się, że podróżowała sama. Czerwone volvo było używane, kupiła je jakiś czas temu, nie zdając sobie sprawy, że już nie posiada poduszek powietrznych, które mogłyby uratować jej życie.
Ostatkami sił otworzyła oczy i spojrzała wprost na niego. Mimo iż wydawał się, jakby stworzony był z bańki mydlanej, zauważyła piękną, spokojną twarz z leciutkim uśmiechem, blond włosy i zielone oczy, które emanowały bezpieczeństwem.
– Kim jesteś? – wychrypiała.
– Nazywam się Kendall.
Chciała mu się przyjrzeć. Walczyła z zamykającymi się powiekami, jednak nie mogła wyostrzyć wzroku – wciąż zachodził jej mgłą. Mimo to widziała odbicia wszystkich kolorów tęczy, co potwierdziło jej wcześniejsze porównanie do bańki mydlanej. Czy więc młodzieniec był tylko wytworem jej wyobraźni?
– Kim jesteś? – powtórzyła.
Nie dostała odpowiedzi. Zamiast tego, Kendall przysunął się do niej i pogłaskał po brązowych włosach, a następnie przyłożył otwartą dłoń do jej oczu, zakrywając je, tym samym wchodząc w nią.
Zobaczył ją, siedzącą na werandzie małego, drewnianego domku, z drinkiem w lewej dłoni. Ze szklanki wystawała biała słomka, a w nim pływały listki mięty i plasterki cytryny. Napój był w połowie wypity, ale on wiedział, że to nie była jej pierwsza szklanka.
Daszek nad werandą chronił ją od słońca, świecącego niemiłosiernie. Było ponad czterdzieści stopni. Miała na sobie kusą, białą koszulkę, nieco prześwitującą i sięgającą jedynie do połowy brzucha oraz czarne, koronkowe majtki. Loki spięła w wysokiego kucyka i patrzyła szeroko otwartymi oczyma na mężczyznę siedzącego w wiklinowym fotelu naprzeciwko. Sączył piwo – również któreś z kolei. Ubrany jedynie w szare bokserki i ze zmierzwionymi blond włosami. Obserwował ją uważnie, gdy wolną dłonią pieściła przez koszulkę sutek prawej piersi.
Byli sami na tym pustkowiu – ich ostoja, sami wśród pustyni. Nikt tędy nie przejeżdżał, nie miał po co. Mieli więc zapewnioną stuprocentową intymność. Mimo to, kobieta rozejrzała się po okolicy, omiatając wzrokiem żółty piasek i dopiero wtedy odstawiła niemalże wypitego drinka na mały stolik stojący nieopodal. Wstała i zsunęła majtki w dół. Blondyn obserwował ją coraz intensywniejszym wzrokiem.
– Wystarczy – powiedział i wspomnienie zniknęło. Zastąpiło je inne.
Ten sam mężczyzna, tym razem całkowicie ubrany, stał nad nią, gdy leżała zapłakana na podłodze. Obejmowała się ramionami, pociągała nosem i w myślach powtarzała: nie płacz, nie płacz, nie okazuj mu słabości. Jego wzrok był surowy. Z trudem walczył z wściekłością.
– Jak to: jestem w ciąży?! – krzyczał, coraz mocniej zaciskając pięści. – Co to znaczy?!
– To znaczy, że będziemy mieli dziecko – powiedziała na pozór spokojnie, wciąż jednak pociągając nosem i tłumiąc łkanie.
– Nie rób ze mnie idiotki, suko! – wrzasnął, a ona wzdrygnęła się.
– Gdzie się podział kochany, czuły Kendall? – zapytała, ale zamiast odpowiedzi poczuła kolejne uderzenie, tym razem prosto w brzuch.
Kendall wzdrygnął się nieznacznie. Reszta układanki ułożyła się sama, nie musiał przeglądać więcej jej wspomnień. Kochała go, a on kochał tylko jej ciało. Oddała mu całą siebie, a on pozbył się jej w najgorszy z możliwych sposobów – zabił jej dziecko. Kilka uderzeń prosto w brzuch, jakie otrzymała, sprawiło, że płód został poważnie uszkodzony – poroniła. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, z jakim draniem się związała, jakiego drania pokochała i jak bardzo ten spędzony z nim czas był zmarnowany. Dlatego uciekała. Chciała być jak najdalej od niego – potwora, jakim się okazał.
– Kim ty jesteś? – Zapytała z bólem. Była ledwo przytomna, ale jednak, więc przeżywała na nowo te wspomnienia, które z niej wyciągnął.
– Zabiorę cię w lepsze miejsce – odpowiedział spokojnym głosem. – Zamknij oczy, kochanie – powiedział czule.
Była bezbronną kobietą, która kochała i chciała być kochana. I chociaż w życiu robiła wiele grzesznych rzeczy, Kendall nie miał wątpliwości, że powinien jej pomóc przejść na drugą stronę. Wypowiedział kilka słów w niezrozumiałym dla niej języku.
– Anioł – powiedziała i wcale się nie pomyliła.
Kendall cofnął się o krok i z uśmiechem spoglądał, jak dusza wychodzi z jej ciała. Podał jej dłoń, którą złapała i oboje wzbili się w powietrze. Już za chwilę będzie w lepszym miejscu.


•••
Co do Imaginów +18.. Dostaje propozycje na asku/twitterze abym, raz na jakiś czas dodała takiego typu imagin, dlatego raz na jakiś czas taki oto imagin będzie się pojawiać!
To raczej wszystko..

10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!



10 komentarzy:

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.