Blokada kopiowania!

wtorek, 9 czerwca 2015

~11 Lodowy Król

Czekając na Kendalla, chowałam się za jedną ze sklepowych półek, próbując nie robić przy tym zbyt dużo hałasu. Ostrożnie wyjrzałam za okno, za którym dostrzegłam lecący samolot zwiadowczy. Na ulicy nie było zupełnie nikogo. Jedyny ruch, jaki można było zauważyć, to postrzępiona flaga Japonii, powiewająca na wietrze.
Nie mogłam dłużej patrzeć na porozbijane wystawy sklepowe i rozwalone samochody, stojące w płomieniach. Odwróciłam głowę, wlepiając wzrok w obdartą ścianę przede mną. Nerwowo bawiłam się kosmykiem moich, niegdyś lśniących, czarnych włosów. Przez spanie w brudzie, pokryły się one dziwnym osadem i kurzem.
Na samą myśl o czasach przed wojną, do oczu napłynęły mi łzy, a pociekły dopiero gdy zza rogu wyskoczył Kendall. Przerażona, podskoczyłam w miejscu. Byłam wrażliwa na każdy, nawet najmniejszy, ruch i dźwięk.
– Nie strasz mnie tak – pisnęłam, szturchając chłopaka w ramię.
– Wybacz... Mam zupę.
Wyciągnął niewielką puszkę zza pazuchy kurtki, a na jego twarzy pojawił się blady uśmiech. W drugiej dłoni trzymał pogiętą łyżkę. Wręczył mi oba przedmioty.
Przyzwyczaiłam się do takich warunków. Od wielu tygodni błąkamy się po ruinach miasta, w poszukiwaniu schronienia lub czegoś do jedzenia. Ukrywaliśmy się wszędzie, gdzie nie dosięgał wzrok lotników, ale z posiłkami było o wiele gorzej. W pustych domach nie było czego szukać, więc buszowaliśmy w sklepach spożywczych. Co prawda, w nich także pozostały same resztki, ale czasem los się do nas uśmiechał. Przestałam zwracać uwagę na brud i karaluchy, czające się w niemal każdej szczelinie. Miałam wrażenie, że byliśmy jedynymi, którzy przeżyli, bo od dawna nikogo nie spotkaliśmy.
– Znalazłem coś jeszcze.
Zanim zadałam pytanie, Kendall wyciągnął, tym razem z kieszeni spodni, srebrny łańcuszek z fioletowym kamieniem. Był na prawdę ładny, ale dobrze wiedziałam co sądził o nim Kendall, więc w odpowiedzi posłałam mu mordercze spojrzenie.
– Znowu świrujesz? – zapytałam, ponownie skupiając wzrok na puszce z zupą.
– Nie! Tym razem to coś wyjątkowego, mówię ci.
– Niby skąd to wiesz? – Wywróciłam oczami.
– Poczułem, kiedy go dotknąłem.
Już to kiedyś słyszałam...
Jedyną dziwną cechą mojego chłopaka była ta durna obsesja. Obsesja na punkcie magicznych artefaktów. Nieustannie szukał przedmiotów, które miały jakieś nadprzyrodzone moce. Niestety, wszystko co udało mu się znaleźć, okazywało się być zwykłym śmieciem. Dlatego też, tym razem również mu nie uwierzyłam. Bajeczki o wyczuwaniu magii dawno przestały na mnie działać. Każdy błyszczący kamyk traktował jak skarb, nawet jeśli nie miał on żadnej wartości.
– Kira, nie kłamię! – upierał się.
– Dobrze. W takim razie pokaż mi jego niesamowitą moc – poleciłam z przekąsem w głosie.
Jego mina wskazywała na to, że sam nie wiedział jaką specjalną właściwość może mieć naszyjnik. Przewracał go w dłoni, uważnie mu się przyglądając, lecz nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Wtem, niespodziewanie usłyszeliśmy donośny huk, który sprawił, że ziemia zadrżała.
– Strzelają – powiedział Kendall.
Zobaczyłam w jego oczach przerażenie, ale zniknęło ono tak szybko jak się pojawiło. Strach zastąpiła determinacja. Zmarszczył brwi, po czym przewiesił sobie wisiorek na szyi. Zapewne liczył na nagły przypływ magii, a zamiast tego, skrzywił się, opadając na podłogę. Natychmiast uklękłam przy nim.
– Coś ty narobił? – jęknęłam.
Próbowałam zabrać mu ten szmelc, co okazało się o wiele trudniejsze, niż mogłam przypuszczać. Gdy dotknęłam kamienia, przeszył mnie niewyobrażalny chłód. Czułam jakby mój palec zamarzł, a w rzeczywistości pokrył się jedynie cienką warstwą szronu, co i tak nie było normalne.
– Słyszysz to? – zapytał, zakrywając sobie uszy dłońmi.
– Nic nie słyszę. O czym mówisz?
– Te szepty...
Potrząsnęłam głową, ale dalej nie słyszałam żadnych szeptów. Może już oboje zaczynaliśmy wariować?
– To ten naszyjnik – odpowiedział na pytanie, którego nie zadałam. – Coś mi podpowiada.
– Przestań! Zdejmuj to i pozbądźmy się go.
Podjęłam kolejną próbę uwolnienia chłopaka od owego dziwnego przedmiotu, niestety z marnym skutkiem. Chłopak chwycił mój nadgarstek, przyprawiając mnie o kolejną porcję szronu na skórze. Z trudem wyrwałam się z jego uścisku; jakby jego dłoń zamarzła. Zaczynałam wierzyć, że nie jest to zwykła, tania biżuteria, jednocześnie czując narastające przerażenie. Wstałam z podłogi i zrobiłam asekuracyjny krok w tył. Po chwili, Kendall poszedł w moje ślady, bez przerwy patrząc na swoje dłonie.
– Już wiem jak cię ochronić – powiedział pewnym siebie głosem. – Ten kryształ zdradza mi tajemnice lodu. Chce nas obronić.
Jedyne do czego byłam zdolna to kręcenie głową. Słowa uwięzły mi w gardle, ale gdyby było inaczej, zapewne bym krzyczała. Analogicznie, gdy się cofałam, Kendall wykonywał krok do przodu, a za nim pojawiała się wąska ścieżka śniegu. Jednym, dużym krokiem, pokonał odległość między nami i zanim zdążyłam zaprotestować, wziął mnie na ręce i wybiegł na ulicę. Próbowałam uciec, ale lodowy uścisk był zbyt mocny, przez co nie mogłam nawet ruszyć nogą.
– Puść mnie, to boli!
Właśnie wtedy, usłyszałam kolejny nadlatujący samolot. Zaczęłam panikować.
– Zabije nas! – krzyczałam, ale ignorował wszystkie moje słowa, zupełnie jakby nie docierały do jego uszu. – Uciekaj!
Zamiast wypełnienia mojego polecenia, wyciągnął prawą rękę przed siebie, po czym wycelował palcem w lecącą maszynę, jednocześnie odrzucając nas do tyłu. Z koniuszka jego palca, niespodziewanie wystrzelił strumień lodu, bezbłędnie trafiający w samolot. Uwięziony w bryle twardego lodu, spadł na ziemię, trafiając w rozwalający się blok mieszkalny.
Dopiero po tym, Kendall postawił mnie na ziemi. Wciąż skostniała, nie miałam zbyt wielu możliwych ruchów, ale dłonie automatycznie powędrowały do ramion, próbując je ogrzać.
– To jest przeklęte – wskazałam na wisiorek.
– Ale obroniło nas. – Przybliżał się do mnie. – Zrobiłem to, żeby cię chronić.
Nie chciałam takiej obrony. Czary mnie przerażały, a Kendalla bałam się jeszcze bardziej. Zdecydowanie lepiej mi się żyło, gdy zniszczone bloki służyły nam za schronienie. Wtedy nie wiedziałam czym jest prawdziwy mróz.
Za mną była tylko ściana, więc nie miałam gdzie się cofnąć, ani gdzie uciec. Zostałam uwięziona, a mój ukochany nie zachowywał się jak dawniej, Przez ten głupi amulet, zaczynał wariować, a zdjęcie go z jego szyi było niemożliwe.
– Nie bój się – uspokajała mnie, ale wariacki uśmiech na jego twarzy wcale mnie nie przekonywał. – Nie zrobię ci krzywdy.
– Zdejmij to!
Spojrzał w dół na kamień, połyskujący w przyćmionym świetle księżyca. Przez chwilę po prostu go podziwiał, a później ponownie spojrzał na mnie. Wtem, w jego tęczówkach zobaczyłam niebieskie plamki, które powoli stawały się coraz większe.
– Nie zdejmę. On tylko chce mnie chronić. Podpowiada mi jak władać lodem.
Dzieliły nas już tylko dwa metry. Zaczynałam czuć na sobie zimny oddech Kendalla, wywołujący dreszcze na całym, już i tak przemarzniętym, ciele. W mgnieniu oka zmniejszył tę odległość do zera, przywierając swoim ciałem do mojego. Odwróciłam twarz, ale na niewiele się to zdało, gdyż ujął ją w dłonie i trzymał mocno.
– Kira, pamiętaj, robię to by cię chronić.
Po tych słowach, złączył nasze usta w krótkim pocałunku, po czym zrobił kilka kroków w tył. Na moment zamknął oczy, żeby zaraz po tym ponownie je otworzyć i strzelić w moje stopy lodowym promieniem. Teraz mogłam tylko marzyć o ucieczce.
– Przestań! – Nie poddawałam się. – Wypuść mnie.
W odpowiedzi pokręcił przecząco głową, unosząc palce coraz wyżej, tym samym zamrażając coraz więcej części mojego ciała. Wychylałam się do przodu, co było zupełnie bez sensu. Krzyczałam, ale on pozostawał nieugięty. Jego oczy były już zupełnie niebieskie, przesycone nieskończonym chłodem. Na ten widok, zaczęłam płakać, patrząc na niego błagalnie.
W końcu, przestałam ruszać rękoma – zupełnie zamarzły. Do dekoltu, moje ciało było pokryte błękitną, lodową osłoną, uniemożliwiającą mi jakikolwiek ruch. Czułam jak z zimna sinieją mi usta. Chciałam powiedzieć jeszcze jedną rzecz, chociaż moje wargi drżały. Lód powoli wspinał się po szyi, więc miałam ostatnią szansę.
– Kocham cię – wykrztusiłam, przeznaczając na to mój ostatni dech.
Po tych słowach, Kendall opuścił ręce, ale było już za późno. Moje ciało i umysł zamarzły, pogrążając się w wiecznym mrozie.

_____
CZUJĘ, ŻE CHYBA NA SERIO NIE MA PO CO PROWADZIĆ TEGO BLOGA :/


10 KOMENTARZY=NOWY IMAGIN

13 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy pomysł. Bardzo mi się spodobał. Kendall włada lodem! Ciekawe. Nie mogę się doczekać kolejnego. Czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. To było genialne, sam Kendall jako władca Lodu. Podziwiam Cię! Świetny imagin, oby do następnego! :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Fajna jesteś Tamara. Czytam twoje blogi :)

      Usuń
  6. SUPER BOSKI NAJLEPSZY <3333
    I czekam na takich wiecej.
    Prosze o next jak najszybciej
    ZAOBSERWOWAŁAM twojego bloga i czekam z niecierpliwością na nastęne twoje arcydzieło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, pisz kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kendall - Król lodu ! Świetne!
    Prowadź bloga dalej ! Jest sens !
    Czekam na kolejny !
    Xx !

    OdpowiedzUsuń
  9. Imagin bardzo ciekawy i pomysłowy :D Jeszcze takiego nie czytałam ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    Przy okazji zapraszam do siebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
    http://i-m-gonna-be-somebody-someday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Mogła byś dać coś bez magii i bez erotycznych wulgarnych rzeczy> Dziękuję P.S. Fajny ten Imagin ☻

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.