Blokada kopiowania!

sobota, 7 marca 2015

~7 My Dilemma

~~ Polecam włączyć piosenkę, dzięki której napisałam imagina KLIK ~~


- Cześć mam na imię Lisa…mam szesnaście lat i…
- Kochanie, nie jesteś na przesłuchaniu – w jego policzkach pojawiły się dołeczki. – W czym mogę Ci pomóc?
- J-ja, słyszałam, że potrzebujesz korepetycji.
Serce biło mi z przyśpieszoną prędkością. Co ja sobie wyobrażałam, podchodząc do niego. To był zły pomysł, mogłam tego nie robić.
- I ty chciałabyś ich udzielać? Mi? – spytał zdziwiony.
- To głupie, przepraszam…
Odwróciłam się i zaczęłam iść w przeciwną stronę. Jednak poczułam, jak jego ręka zaciska się na moim nadgarstku. Znów stał naprzeciwko mnie, a jego oczy zagłębiały się w moich. Miał takie piękne spojrzenie…
- Zgoda – uśmiechnął się. – Tylko zrobimy to na moich warunkach.


***
Denerwował mnie za każdym razem. Doprowadzał do szaleństwa, którego nie do końca rozumiałam. Przewrócił moje życie do góry nogami. To dzięki niemu, a może przez niego, stałam się zupełnie innym człowiekiem. Nie poznawałam samej siebie, ale nie miałam do niego żalu. Był moim dylematem, który kłamał mi w żywe oczy. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tylu kłamstw, jak w ciągu dwóch lat, które spędziliśmy razem.
Jednak nie mogę się oprzeć, kiedy na mnie patrzy. Wtedy wybaczam mu wszystko. Za każdym razem mam nadzieję, że to koniec. Przestanie i będę mu mogła zaufać. Tylko, że on ma to gdzieś. Ciągle robi ze mnie idiotkę, która we wszystko uwierzy i da się przekonać. Taki był i nic nie mogłam z tym nic zrobić.
Połowa mnie chciała z nim być do końca życia, ale druga nie. Buntowałam się i kłóciłam sama ze sobą. Ranił mnie i za każdym razem rana, stawała się większa. Powiększała się z każdym jego ruchem. Można powiedzieć, że mnie niszczył. Nie umiałam tego zatrzymać, chociaż chciałam. Był moim dylematem.


***
- Zabiorę cię na imprezę – usiadł obok mnie, a jego twarz się rozpromieniła.
- Mieliśmy się uczyć, Kendall.
Nasze wspólne lekcje trwały już drugi tydzień, a on był dla mnie miły. Nie zachowywał się tak, jak przewidywali inni.
- To nic złego, jeśli zrobimy sobie przerwę.
- Nie jestem towarzyskim typem. Nawet nie mam się w co ubrać, bo nie chodzę na takie imprezy.
- Na pewno coś znajdziesz – jego ręka, powędrowała na moje udo. – Nie daj się prosić, skarbie.
Używał takich zwrotów dość często, ale za każdym razem, moje serce wariowało. Chciałam więcej i więcej.
- Nie, Kendall. Będziesz się źle bawił, będę ci tylko przeszkadzać. Uwierz mi.
- Nie będę wierzył w twoje kłamstwa – szepnął. – Wyjdziemy, jeśli ci się nie spodoba. Nie daj się prosić.
- Dobra – mruknęłam.


***
Drugi dzień, który miał być odwykiem. Nie radziłam sobie z tym. Z brakiem jego. Wariowałam z każdą godziną, ale z drugiej strony byłam szczęśliwa. Nie musiałam słuchać, jego tłumaczeń i patrzeć się w zakłamane oczy. Sama nie wiedziałam, czego chcę. Pragnęłam tylko Kendalla, który w końcu powie, że z tym kończy. Moglibyśmy wyjechać, zamieszkać razem i żyć w spokoju. Jednak to były tylko marzenia, które na pewno się nie spełnią. Musiałam zaakceptować, jego całego z tymi wszystkimi wadami. Kochałam je, ale tak naprawdę to one mnie raniły.
Miał zainteresowania, które z początku mnie przerażały. Chłopak, który zajmował się handlem narkotyków i sam je zażywał. To było dla mnie ciężkie. Wychowałam się w rodzinie, w której takie używki były surowo zakazane. Patrzyłam na niego z wielkim zdziwieniem, ale z czasem stało się to normą. Jego zainteresowania przestały mnie tak bardzo obchodzić.


***
- Powiesz mi w końcu gdzie byłeś wczoraj w nocy?
Moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Zaczęłam się nim przejmować, a on tylko na mnie patrzył tym swoim wzrokiem. Zaśmiał się i próbował przeciągnąć na swoją stronę.
- Naprawdę chcesz słuchać, jak zabawiałem się w klubie z innymi dziewczynami?
W moich oczach zakłębiły się łzy. Miałam nie płakać, miałam być silna i niewzruszona.
- Myślałam, że…
- Że co? Mówiłem, że nie jesteśmy razem.
Te wszystkie pocałunki, to w jaki sposób się ze mną obchodził. Nawet powiedział, że mnie kocha. Więc to wszystko sobie wymyśliłam? Myślałam, że jest inny. Byłam pewna, że coś do mnie czuje. Jednak się myliłam, zresztą jak zawsze.
- Nie bądź taka wrażliwa – prychnął. – Rozmawialiśmy o tym, nie pamiętasz?
Byłam pewna, że się ze mnie nabija. Kłamie. Zawsze kłamał i to prosto w moje oczy. Więc dlaczego nie miałby tego zrobić wtedy? Mówił, że nie „bawi” się w dziewczyny. Cokolwiek to miało znaczyć, myślałam, że kłamie.
- Więc teraz się ode mnie odsuniesz?
Próbowałam na niego nie patrzeć. Nie chciałam, aby znów zobaczył, jak płaczę. Nie chciałam, aby odchodził. Za bardzo go potrzebowałam, zwłaszcza teraz.
- Ej – uniósł mój podbródek do góry. – To, że nie jestem stworzony do miłości, nie znaczy, że cię porzucę, jak starą zabawkę. Zawsze będziesz dla mnie ważna, w ten wyjątkowy sposób, którego nikt nie musi rozumieć.


***
Potrafił mnie rozbawić. Umiał ze mną rozmawiać. Był wyjątkowy. Miał swój sposób, którego nie rozumiałam. Jednak, czy musiałam? To, że przy mnie był…to się liczyło.
Od momentu, kiedy poznałam…nie mogłam wybić go sobie z głowy. Siedział w niej i cały czas dawał o sobie znać. Pojawiał się, a potem znikał. Mówił mi to, co chcę usłyszeć. Może nawet się mną bawił.
Patrzyłam na nasze wspólne zdjęcie i coraz bardziej chciałam się przy nim znaleźć. Tak cholernie mi jego brakowało…
Był moim narkotykiem, tak go mogłam nazwać.
Czasami wierzyłam w to, że mogłabym bez niego żyć. Jednak nie chciałam. Nie mogłabym żyć bez jego uśmiechu, spojrzenia, czy tego uczucia, które było we mnie w środku.


***
- Pocałuj mnie – wybełkotał. – No dalej, kochanie.
Nachyliłam się nad nim i wpiłam w miętowe usta. Były delikatne i idealnie dopasowane do moich. Tak jakby były stworzone właśnie dla mnie.
- Jesteś słodka – mruknął.
- A ty naćpany.
Zaśmiał się, a jego dłoń ścisnęła mój pośladek. Nie martwiło mnie to, że ktoś mógłby to wiedzieć. Miałam to gdzieś, co było do mnie nie podobne. Poddałam się jemu i z czasem to pokochałam. To, co rodziło się między naszą dwójką.
- Świat jest wtedy o niebo lepszy.
- Jest lepszy, kiedy jesteś obok.
- Wiem, w końcu jestem Kendall Schmidt.


***
Weszłam do mieszkania, w którym panował smród. Wiedziałam, że nie powinnam tu przychodzić, ale z drugiej strony musiałam i chciałam. Przechodziłam obok pustych butelek i kubków. Byłam ciekawa, kiedy to się w końcu skończy. Imprezy, ćpanie i...one.
Leżał na kanapie, a moje serce zaczęło bić mocniej. To dlatego tu przyszłam, aby być obok niego. Przytulić się i zapomnieć o całej krzywdzie, którą wyrządził mi…on.
- Lisa… - przewrócił się w drugą stronę. – Źle się czuje…
- Było pić więcej – mruknęłam.
Wyciągnął się, a jego oczy się rozszerzyły. Były czerwone i zmęczone.
- Nie wyglądasz najlepiej – zwróciłam się do niego.
- I wcale się tak nie czuje, wiesz? – Jęknął. – To ty mnie zostawiłaś.
- Więc to moja wina? Zmusiłam cię do picia?
- A teraz, dlaczego jesteś? Przyszłaś do mnie i co dalej?
- Mogę iść – szepnęłam. – Pójdę i nigdy nie wrócę.
- Nie zrobisz tego, kochanie – zaśmiał się. – Jesteś ode mnie uzależniona.
- Skąd to niby wiesz?
- Widzę, jak cierpisz, jak na mnie patrzysz. Robisz dokładnie to, co ja.
- Więc…?
- Też jestem uzależniony, od ciebie.
- Nie uznajesz miłości.
- Jasne, że nie – uśmiechnął się. – Nie uznaje tej normalnej, a nasza jest wyjątkowa.


***
- Kocham Cię! – Krzyknął.
- Kocham Cię! – Wydarłam się jeszcze mocniej.
Splotłam nasze dłonie, a głowę ułożyłam na jego ramieniu. Wpatrywaliśmy się w niebo, pełne gwiazd, jak dwoje zakochanych ludzi. Jednak nie byliśmy, normalnym przypadkiem miłości. Mieliśmy wyjątkowe uczucie, które rodziło się codziennie na nowo.


~~
Mam nadzieję, że rozumiecie imagin i nie jest on niezrozumiały xd
~Misio Schmidt


3 komentarze:

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.