Blokada kopiowania!

czwartek, 5 marca 2015

~5 Dancing Stars

Za jakie grzechy Carlos mnie tu zaciągnął?
Siedziałem na kanapie w czyimś domu. Nie miałem pojęcia u kogo była organizowana ta domówka, ale jako, że Carlos nie chciał iść sam, przyszedł ze mną. Nie wiem co mu po moim towarzystwie, skoro spędza czas z kimś innym. Szczerze, byłem na niego wkurzony, ale próbowałem to ukryć. Nawet udawałem, że świetnie się bawię, lecz to jedno z najtrudniejszych zadań, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Wszyscy wokoło byli już nieźle wstawieni, kiedy ja zadeklarowałem się, że odwiozę przyjaciela do domu zaraz po imprezie.
W salonie panował zaduch, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach wódki. Poza odpychaniem od siebie pijanych ludzi, nie miałem nic do roboty. Muzyka grała, ale kompletnie nikt nie tańczył. Zapewne gdybym wyłączył odtwarzacz, nikt by się nawet nie zorientował.
Z jednej strony, ta sytuacja była całkiem śmieszna. Mogłem się ponabijać z tego, co wygadywali imprezowicze albo z tego, jak się wywracali. Jedna dziewczyna, idąc przed siebie, bez żadnego konkretnego powodu, zachwiała się i przewróciła, upadając na plecy. Przez chwilę leżała na wznak, a oczy miała zamknięte. Wyglądała zupełnie jakby zasnęła, co wywołało u mnie napad śmiechu. Natomiast jeszcze dziwniejsze było to, że po kilku minutach wstała i poszła dalej, jak gdyby nigdy nic.
W pewnym momencie, usłyszałem krzyk Carlosa, a zaraz po tym, przebiegł przez pokój w samych bokserkach. Bez wahania popędziłem za nim, zatrzymując dopiero przy drzwiach frontowych. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, przez co wcale nie wyglądał na zmartwionego brakiem ciuchów.
– Koleś, gdzie twoje ubrania? – zapytałem, przytrzymując go za ramiona, żeby mi nie zwiał.
– Wymieniłem się – odpowiedział, z trudem powstrzymując śmiech.
Wtedy, zobaczyłem jego powiększone źrenice i nie musiałem pytać o nic więcej. Natychmiast miałem ochotę stąd wyjść i odwieźć go do domu. Niestety, on wcale nie zamierzał wracać, co było wręcz oczywiste.
Nagle, poczułem chłodny powiew wiatru. Spojrzałem na drzwi, które właśnie się otworzyły, a próg przekraczały dwie dziewczyny. Na widok jednej z nich, moje policzki momentalnie pokryły się szkarłatem. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęła się lekko, jak miała w zwyczaju robić.
– Cześć, Kendall – przywitała mnie.
– Hej, Emily. – Udało mi się odpowiedzieć bez zająknięcia się!
Blondynka popatrzyła na półnagiego Carlosa, a potem posłała mi pytające spojrzenie, na które za nic w świecie nie chciałem odpowiadać. Było mi wstyd za kolegę, przez co jeszcze bardziej chciałem go walnąć w twarz.
Emily, wraz z koleżanką, wyminęły nas i poszły do salonu. Gdy tylko zniknęły mi z pola widzenia, popatrzyłem na Carlosa spod byka. Ten, w odpowiedzi tylko wyszczerzył zęby, po czym wyrwał się z mojego uścisku i wbiegł po schodach na piętro. Nawet nie próbowałem go gonić, bo moja podświadomość kazała mi robić coś zupełnie innego. Nogi same zaprowadziły mnie po śladach dziewczyny.
Kiedy ją widziałem, nagle cały świat stawał w miejscu. Nic się dla mnie nie liczyło, tylko ona. Od dwóch lat jestem w niej zakochany na zabój, a jedyne co mi się udało osiągnąć to wspólne siedzenie na lekcji francuskiego. Gdy chorowałem, była na tyle miła, żeby wysyłać mi na pocztę mailową kserówki swojego zeszytu. Poza tym, między nami nie było nic więcej.
Wszedłem do pokoju i pierwsze co zobaczyłem to Emily, tańcząca na środku dywanu. Próbowała zaciągnąć też swoją przyjaciółkę, ale ta uparcie protestowała. Moje usta automatycznie wykrzywiły się w uśmiechu.
Dobra, Kendall, masz tylko jedną szansę.
Moja podświadomość miała rację. Nie śmiałem się jej sprzeciwić. Wziąłem głęboki wdech, po czym podbiegłem do dziewczyny i złapałem ją za ręce. Wybuchła śmiechem, gdy zacząłem nią okręcać.
– Nie wiedziałam, że lubisz tańczyć! – próbowała przekrzyczeć muzykę.
Wcale nie lubiłem, ale nie musiała o tym wiedzieć. Dla niej mógłbym polubić nawet pływanie artystyczne, żeby tylko się uśmiechnęła.
Nasz zwariowany taniec trwał dobre kilka minut, aż w końcu dostałem zadyszki. Widząc, że Emily wciąż nie miała dość, nie chciałem przestawać. Niestety, moja kondycja nie była zadowalająca.
– Stop - powiedziała nagle. – Nie przemęczaj się.
Świetnie, wyszedłem na lenia.
Rzecz jasna, nie uniknąłem zawstydzenia.
– Chcesz się przejść? – zaproponowałem, udając, że wszystko grało; świeże powietrze pomogłoby wyrównać mój oddech.
– Jasne – odparła bez zastanowienia, łapiąc mnie pod łokieć. – Plaża?
Ochoczo pokiwałem głową, przystając na jej pomysł.
Wyszliśmy z domu zaraz po tym, gdy upewniliśmy się, że koleżanka Emily ma towarzystwo. Carlosa nie musiałem sprawdzać – na pewno świetnie się bawił... beze mnie. Na szczęście, nie miałem czasu na narzekanie, szczególnie kiedy była przy mnie taka wspaniała dziewczyna.
Od wybrzeża dzieliło nas zaledwie dwieście metrów, które pokonaliśmy nadzwyczaj szybko. Emily najwyraźniej bardzo lubiła spędzać czas wolny w tym miejscu, gdyż bez wahania pobiegła w stronę wody, zdejmując buty przed wskoczeniem do niej.
Zaczęła po prostu skakać, ochlapując sobie przy tym spodnie. Podwinęła ich nogawki, co nie dało zbyt wiele, bo wciąż była mokra. Po chwili, nagle stanęła, a ręce jej opadły. Zupełnie niespodziewanie, cała energia, którą była wypełniona, uleciała w jednej, krótkiej chwili. Nie miałem pojęcia co mogło być powodem tego smutku, więc podszedłem do niej.
– Co się stało? – zapytałem.
– Woda jest zimna.
– Więc dlaczego wciąż w niej stoisz? – Zachichotałem. – No, dalej, wyłaź.
W odpowiedzi, pokręciła głową, na co posłałem jej pytające spojrzenie.
– Jeśli teraz wyjdę na piasek, cała się ubrudzę i nie będę mogła założyć butów.
Wydęła wargi; wyglądała jakby była zawiedziona swoim zachowaniem. Wlepiła wzrok w swoje stopy, przy czym westchnęła ciężko. Niesamowite, że w tej samej minucie z wulkanu energii, zamieniła się w niewinną, małą dziewczynkę.
Podszedłem jeszcze bliżej, wyciągając ręce w jej stronę. Złapała mnie za barki, a zaraz po tym już trzymałem ją w ramionach, unosząc nad ziemią. Tym razem, to ja zacząłem się kręcić.
– Co ty robisz? – Śmiała się tak samo jak wcześniej.
– Będziemy się kręcić, dopóki nie wyschną ci stopy.
Sam także zacząłem się śmiać. W mojej głowie, to zdanie brzmiało o wiele lepiej. Na dodatek, po kilku obrotach, zaczęło mi się kręcić w głowie, ale nie przestawałem.
– Kendall, nie musisz, na prawdę. Dam radę.
Mówiła tak tylko dlatego, żebym znowu się nie przemęczał, a przecież nie byłem aż taki słaby, za jakiego mnie uważała. Obracałem się, mimo jej włosów, wpadających mi do ust. Nie zważałem także na zawroty głowy, ani na moje nogi, odmawiające posłuszeństwa. W końcu, zacząłem się chwiać, co było nieuniknione, choć bardzo się starałem utrzymać równowagę. Niestety, nieszczęśliwie upadłem, przygniatając Emily swoim ciałem.
– Mam nadzieję, że masz już suche nogi – powiedziałem, pochylając się nad nią.
– Tak, ale za to mam piasek we włosach – po tych słowach wybuchła śmiechem.
Wiedziałem, że powinienem podnieść się z ziemi, a potem pomóc wstać Emily, ale za nic w świecie nie chciałem tego robić. Miałem ochotę jeszcze bardziej przybliżyć się do jej twarzy. Śmiała się, nie zważając na to, jak blisko siebie byliśmy.
To moja jedyna szansa, żeby ją pocałować.
Jeden pocałunek mógłby zmienić wszystko. Dowiedziałbym się czy mam u niej jakiekolwiek szanse. Gdyby mnie odepchnęła, nie miałbym żalu. Chciałem po prostu wiedzieć czy mam na co liczyć.
Kiedy przestała chichotać, odchyliła głowę do tyłu, kierując wzrok ponad moje ramię. Zdałem sobie sprawę, że zbyt długo tkwiłem w jednej pozycji, więc czym prędzej usiadłem.
– Zobacz na gwiazdy – odezwała się, celując palcem w niebo.
Przez chwilę patrzyłem na nią, bo przecież to ona była gwiazdą, ale zaraz później spojrzałem ku górze. Niebo było nadzwyczaj gwieździste, jak nigdy wcześniej.
Gdy tak patrzyłem na białe punkciki, poczułem coś na swojej dłoni. Byłem pewien, że to robak i natychmiast chciałem go strącić, lecz po zerknięciu w dół, wcale nie dostrzegłem owada. To dłoń Emily spoczywała na mojej, a zrozumiałem to dopiero po jakimś czasie. Moje ciało przeszły niekontrolowane dreszcze.
– Kendall?
– Tak?
– Zimno mi.
Bez zastanowienia, chciałem wstać i wracać na imprezę, żeby zapewnić dziewczynie trochę ciepła. Próbowałem wstać, ale w ostatniej chwili, Emily chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła ku ziemi. Ciężko usiadłem na piasku, omal nie upadając na twarz.
– Nie chcę iść – dodała.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, objęła mnie w pasie, a policzek przycisnęła do mojego serca. Otoczyłem ją ramionami, po czym zdałem sobie sprawę, że musi słyszeć przyspieszone kołatanie w mojej klatce piersiowej. Momentalnie się zawstydziłem, próbując jakoś uspokoić emocje, lecz było to zdecydowanie za trudne jak na moje nerwy.
Moment. Ona właśnie się do mnie przytuliła.
Ona objęła mnie.
Delikatnie odsunąłem ją od siebie, żeby móc spojrzeć na jej twarz. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się lekko. Byłem pewien, że w jej oczach tańczyły iskierki. A może były to po prostu tańczące gwiazdy?
Za każdym razem gdy mrugała, długie rzęsy opadały na jej rumiane policzki, wciąż rozgrzane od wygłupów. Nawet po zgubieniu jednej rzęsy, całokształt wciąż wyglądał idealnie. Jednak ten jeden mały, czarny włosek postanowił opuścić swoją właścicielkę. Niemądra rzęsa, chciałbym być na jej miejscu. Strzepnąłem ją z policzka, żeby nie zaburzała cudownego obrazu, który miałem przyjemność podziwiać.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytała.
– Ty też na mnie patrzysz.
Moja odpowiedź najwyraźniej ją zawstydziła, gdyż spuściła wzrok, a jej twarz lekko się zaczerwieniła.
Z każdą sekundą wyglądała coraz piękniej, a co za tym szło – coraz bardziej chciałem ją pocałować. Te brzoskwiniowe usta były moim marzeniem od tak dawna, a teraz miałem je tak blisko siebie i siedziałem w bezruchu jak ostatni idiota.
– Po prostu to zrób... – wyszeptała, nie podnosząc wzroku.
Zrobiłem to o co prosiła, lecz z największą delikatnością. Nie chciałem, aby się zraziła. Właśnie dlatego, ująłem jej twarz w dłonie, powoli przesuwając kciukiem po jej dolnej wardze. Lekko rozchyliła usta, co spowodowało, że moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Zamknęła oczy, ale po jej oddechu, wiedziałem, że wcale nie była spokojna. Prawą dłoń zsunąłem po jej smukłej szyi. Gdy mój palec wskazujący spotkał się w obojczykiem, Emily złapała mnie za nadgarstek, krępując ruch ręki.
Poczułem, że lekko drżała, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Bardzo długo czekałem na ten moment, ale nie wiedzieć czemu, chciałem go celebrować jak najdłużej. W końcu, po dokładnym zbadaniu każdego centymetra kwadratowego jej twarzy, nachyliłem się. Wciąż miała rozchylone usta, a oczy zamknięte.
W tym momencie była moja. Tylko moja.
Po kilku sekundach, nareszcie złączyłem nasze usta w, tak długo oczekiwanym, pocałunku. Chciałem, żeby ten moment trwał wiecznie, dlatego postanowiłem, że od tej pory, będę ją całował za każdym razem, kiedy będę miał ku temu okazję. I rzecz jasna, każdy kolejny pocałunek będę traktował jakby był najważniejszy w moim życiu.

~Misio Schmidt



3 komentarze:

  1. Wooo hooo !
    Cudne *.*
    Czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  2. To było świetne! Zajebiste. Masz wielki talent :). Czekam, na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Nie moge sie doczekać następnej!

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.