Jęknęłam przeciągle podnosząc się z łóżka do pozycji siedzącej i chwytając się za kark. Dopiero co wstałam jak zwykle o późnej porze. Jedyne co teraz czułam to cholerny ból głowy, który ciągnął się za mną przez ostatnie ranki. Wczorajszy wieczór skończył się jak zwykle dwiema butelkami whisky i kilkoma puszkami piwa, które teraz leżały porozwalane po całym pokoju. Nie zabrakło pustej paczki papierosów, kilku szklanek i telefonu. Tak naprawdę to tak mijały moje tegoroczne wakacje. Chodziłam spać o czwartej a czasem nawet o szóstej rano, wstawałam koło trzynastej, a po przebudzeniu zawsze widziałam puste puszki, butelki i kilka paczek bez żadnej zawartości nawet jednego papierosa, którego czasem tak bardzo potrzebowałam na dobry początek dnia. Na początku lipca cieszyłam się tak bardzo z tych dni wolnego i z wszystkiego co miałam w planach na wymarzone wakacje, ale wszystko prysło. Jak czar, który miał rozpogodzić moje ciężkie dni w przed ostatnim roku liceum.
Ogólnie nie miałam zbyt wielu znajomych, bo kilkoro zadrwiło z moich uczuć a pozostali najzwyczajniej zostawili. Zostawili mnie samą bez niczego. Żadnej skruchy, zupełna pustka. Pierdoleni egoiści.
Został tylko jeden pieprzony dzień, pieprzonych wakacji.
Tak na prawdę miałam je cały rok. Zostawałam w domu kiedy tylko chciałam bez żadnego tłumaczenia się matce która zwyczajnie miała mnie w dupie i ojcu, który zapracowywał się w swoich firmach. Nie interesowało ich moje życie i moje uczucia. Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Tylko to było ważne i o tym rozmawiało się w naszym domu.
Szkoła była wielką porażką w moim życiu z wielu istotnych powodów. Byłam inna niż wszyscy co wzbudziło wiele różnych zachowań wśród uczniów w mojej szkole. Przechodząc korytarzem śmiali się, tylko dlatego bo nie byłam taka jak by chcieli. Myśleli, że jestem łatwa i mogą mnie zmienić na klona kogoś lubianego. Chcieli żebym nim była, ale ja sprzeciwiałam się wszystkiemu i nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi.
Lubiłam nosić dresy, luźne koszulki, bluzy. Dla mnie nigdy nie istniały spódniczki które ledwo zakrywałyby moją dupę czy choćby bardzo ciasne i obcisłe koszulki. To wzbudzało u nich zaciekawienie i natychmiastowe odrzucenie.
***
Obecnie leżałam na łóżku przykryta czarną pierzyną w białe śnieżynki, w ręce trzymałam telefon i przeglądałam tumblr'a. Nie zastanawiałam się co będę robić, ale na pewno i tego wieczoru nie obędzie się bez alkoholu.
Nagle wybiło mnie ze strony internetowej i zauważyłam zdjęcie Lucy na telefonie i tak bardzo znany mi dźwięk dzwonka. Zwykła koleżanka o podobnym życiu do mojego.
– Cześć, Kate. – przywitała się jak zwykle wesoła Lucy. Tak to była właśnie ona. Brunetka z ładnymi ciemnymi oczami, która wzbudzała respekt w oczach innych ale i ciekawość co się w niej kryje.
– No, hej. – odpowiedziałam jej zachrypniętym głosem.
– Musze iść na zakupy, bo matka kazała mi kupić coś na imprezę. Jak zawsze muszę się zgodzić i wieczorem wyjść z domu bo ktoś do nich przychodzi jak zwykle znasz to. Norma. Możesz iść? Błagam cię.
Tak naprawdę nie miałam żadnej ochoty iść, ale nie chciałam jej rozczarować. Umówiłyśmy się za dwie godziny pod jej domem jak zawsze.
Niestety musiałam wstać z łóżka i poprawić coś w swoim wyglądzie, ale najpierw poszłam do kuchni, chcąc zrobić sobie coś na wzmocnienie sił. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej ciasto, które wczoraj kupiła matka.
Mój dzień zazwyczaj zaczynałam od wypicia kubka gorącej kawy, zjedzenia czegoś i wyjścia z domu, albo iściu ponownie do łóżka. Podeszłam do expressu, w którym powstawała moja ulubiona kawa. Wyjęłam kubek i położyłam go na stole okrytego bordowym obrusem obok talerza ze słodyczą. Jedząc przeglądałam instagram'a i myślałam co potrzebuję kupić w pobliskiej galerii w czasie zakupów z Lucy. Po zjedzeniu posiłku podreptałam na górę do swojego pokoju, podchodząc do mojej białej toaletki z dwoma niebieskimi pudełkami oraz dość dużym lustrem i nakładając jasny podkład. Pomalowałam lekko rzęsy i w sumie to był mój makijaż. Nie lubiłam sztuczności na twarzy nie których dziewczyn. Dla mnie wystarczał klasyczny tusz i może trochę przyciemnienie cery.
Ubrałam się w skórzane short'y, koronkowy top i vans'y o morskim kolorze. Miałam jeszcze całe dwadzieścia minut do wyjścia, więc postanowiłam z grubsza posprzątać mój pokój. Posprzątałam butelki i puste paczki po papierosach, poukładałam na półkach i pościeliłam łóżko. Tak naprawdę nie lubiłam siedzieć czy też oglądać filmów jak wokół mnie panował bałagan, dlatego starałam się codziennie robić porządek, ale jak to każdy - nie miałam zawsze na to ochoty.
Wzięłam klucze z biurka, telefon, kilkaset dolarów i wyszłam. Nałożyłam słuchawki i nie zważając na wyrazy twarzy i słowa obcych mi ludzi, szłam przed siebie w kocu znajdując się pod domem koleżanki.
Zadzwoniłam dzwonkiem dwa razy czekając niecierpliwie dopóki brunetka nie zejdzie po schodach na dół. Ku mojemu zdziwieniu otworzył mi jej cudowny brat. Był w moim wieku, ale niezwykle przystojny i miły. Miał na sobie tylko i wyłącznie siwe, luźne dresy. Co chwilę przygryzał wargę patrząc na moją twarz. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce, a on zerknął na moje policzki i zachichotał słodko.
– Lucy! – krzyknął donośnie, wsuwając dłonie w dresy. – Wejdziesz? – zerknął w moim kierunku.
– Nie.. chyba nie. Miałam coś w planach z Lucy. – stwierdziłam i wzruszyłam ramionami, a on tylko uśmiechnął się lekko i delikatnie mnie przytulił na pożegnanie i zerknął ponownie na moje policzki.
– Kiedy się uśmiechasz w prawym policzku robi ci się taki słodki dołeczek. – pogładził go tylko a ja od razu spuściłam głowę speszona. Chłopak zachichotał i zniknął za drzwiami. Był na prawdę cudowny. Przez ostatnie pół roku zamieniłam z nim tylko kilkanaście słów, które były tylko krótkimi odpowiedziami. Chciałam go poznać bliżej.
Lucy stanęła obok mnie i uśmiechnęła się przyjacielsko przytulając. Zamówiłyśmy taksówkę i ruszyłyśmy w kierunku galerii.
Standardowo najpierw poszliśmy na drinka, a potem odwiedziliśmy kilka sklepów ale w końcu w H&M kupiła czarno-niebieską sukienkę. Na końcu jak zawsze odwiedziliśmy KFC.
Do domu wróciłam koło 18:00, przebrałam się w luźną koszulkę, dresy i włączyłam film jeden z kolejnych dramatów.
W czasie filmu wypiłam dwa piwa, a potem poszłam pod prysznic, żeby odprężyć przed pierwszym dniem szkoły. Po gorącej kąpieli przygotowałam sobie naleśniki z białym serem i cynamonem.
Po zjedzeniu wróciłam do mojego pokoju, podeszłam do szafy aby wybrać coś odpowiedniego na jutro, na rozpoczęcie roku. Nasza szkoła narzuciła nam że musimy ubrać się gustownie i uroczyście co wiązało się tylko z jednym - spódniczki.
Zdecydowałam się na czarną, skórzaną spódniczkę, która była lekko rozkloszowana, oraz białą, koszulę z koronką wokół szyi i mankietami. Ubrałam na nią czarną marynarkę i wygładziłam rozpuszczona włosy.
Kiedy już wszystko było przygotowane była północ. Stwierdziłam że dzisiaj powinnam iść spać wcześniej bo o szóstej zacznie się kolejny dzień, ale tym razem dłuższy i cięższy od każdego poprzedniego. Położyłam się na łóżku, przykryłam pościelą. Nałożyłam słuchawki na uczy i spokojnie zasnęłam po kilkunastu minutach jeszcze przez chwilę rozmyślając o bracie mojej przyjaciółki.
Ałć... Zadzwonił mój budzik była szósta rano. Zerknęłam ponownie na zegarek wyliczając czy na pewno zdążę. O siódmej musiałam wyjść z domu, a o ósmej było rozpoczęcie. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do lustra o mało co nie panikując. Rozwalone włosy we wszystkie strony, brak jakiejkolwiek schludności i porządku.
Podeszłam szybko do toaletki - pomalowałam rzęsy i nałożyłam puder, a po policzkach lekko przepchałam różem. Zdecydowanie lepiej. Ubrałam się nakładając na nogi czarne creepers'y z ćwikami po bokach.
Skierowałam się do kuchni, obrałam dwie pomarańcze robiąc z nich sok na dobry poranek robiąc sobie na szybko kanapki z nutellą uważając aby się nie ubrudzić.
Po śniadaniu ogarnęłam pokój, i w sumie nie miałam już dużo czasu, więc poprawiłam się jeszcze w lustrze udając się na autobus szkolny.
***
Weszłam do szkoły popychając ciężkie drzwi i zeszłam na dół na salę gimnastyczną.
Na rozpoczęciu zauważyłam brata Lucy, Kendalla. Chwile się zastanawiałam, bo przecież on nie chodził do naszej szkoły. Jak się okazało klasę sportową z zeszłego roku sąsiedniej szkoły przeniesiono do naszej, bo w tamtej zniknęły warunki na jej dalszy ciąg co świadczyło o jej połączeniu z moją klasą o potwornej wychowawczyni jaką była pani Hills. Wzruszyłam ramionami siadając pomiędzy nim a Lucy. Popatrzyłam lekko na niego a on uśmiechnął się łagodnie. Zarumieniłam się odgarniając kosmyk włosów za ucho.
Rozpoczęcie roku było tak nudne jak zawsze. Doszli nowi uczniowie, inni odeszli. Tym lepiej dla mnie. Mniej obelg i traktowania mnie jak szmatę.
***
Przebrałam się w trochę za dużą bluzę z napisem "HATERS MAKE ME FAMOUS", i czarne szorty. Zjadłam kilka słodyczy, a potem obejrzałam kolejny film. Tym razem trafiłam na jakiś słaby horror, a w połowie poszłam po kilka piw.
Koło siedemnastej zadzwoniła Lucy, żebyśmy szli na imprezę do pobliskiego klubu.
Zgodziłam się, a o osiemnastej miałam już stać przed jego drzwiami wejściowymi. Przewróciłam oczami i przebrałam się w coś odpowiedniego po czym wyszłam z domu, idąc na przystanek.
Kiedy wsiadłam do autobusu, nałożyłam moje białe słuchawki i usiadłam obok jakiejś dziewczyny. Nie wiedziałam kim jest, ale wyglądała na smutną i przybitą. Podczas wpatrywania się w szarą ulicę zwyczajnie spłynęły jej po policzkach łzy. Nie wiedziałam jak zareagować, ale ona zaczęła coraz bardziej płakać. Zdjęłam słuchawki zaczepiając je o czarną koszulkę.
– Przepraszam, ale... wszystko w porządku? – wyszeptałam niepewnie patrząc na jej zapłakaną twarz. Znałam odpowiedź, ale nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z nieznajomą.
Zerknęła na mnie i pokręciła głową. Twarz mokrą od łez otarła rękawem bluzy, na której pisało "MIAŁO BYĆ DOBRZE..." i lekko uniosła kąciki ust.
– Powiedz mi tylko jak masz na imię. – wyszeptała w odpowiedzi.
– Kate. – odpowiedziałam szybko.
– Wiesz, Kate... życie kopnęło mnie w dupę. – szepnęła i zerknęła ponownie w szybę. – Nie wiem czy znasz, to uczucie kiedy idąc do galerii z koleżanką widzisz swojego, kiedyś idealnego chłopaka całującego inną dziewczynę. – pociągnęła nosem. – Zwyczajnie ją całował i słyszałam jak mówił, że na zawsze. – zaszlochała. – Nie wiedziałam, nie zauważyłabym tego dopóki Nicole, moja znajoma nie zaczęłaby śmiać mi się w twarz i mówić, że on mnie już nie chcę, że wykorzystał, że jestem nikim... – wyszeptała cichutko. – Żadnej pomocy z jej strony, tylko chodziła za mną i się śmiała jak nigdy dotąd. – zagryzła mocno dolną wargę. – Nie wiedziałam co mam robić... wsiadłam w autobus i teraz po prostu jeżdżę i myślę. – wyszeptała i zerknęła w moje oczy.
– Jak masz na imię? – wyszeptałam lekko ocierając jej łzę z policzka.
– Emily. – Odpowiedziała.
– Posłuchaj Emily... – zaczęłam patrząc na jej twarz. – Nie przejmuj się, widocznie nie był ciebie wart. – uśmiechnęłam się słabo w pocieszeniu. – Uwierz mi poznasz kiedyś kogoś, kto cię doceni, kogoś kto cię naprawdę pokocha. – pogładziłam jej ramię w trosce. – Miałam taką sytuacje. To przez to teraz ciągle u mnie w pokoju walają się puste butelki po alkoholu. – zwierzyłam się i lekko skrzywiłam.
Wtedy zapadła chwilowa cisza. Bawiła się nerwowo palcami a ja patrzyłam na nią ze współczuciem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i podałam jej do dłoni.
– Wiem, że to może dziwne, ale chciałabym cię bliżej poznać. Może... poszłabyś ze mną? Teraz na imprezę z koleżanką. Będzie na prawdę fajnie. – wzruszyłam ramionami.
Spojrzała na mnie, i zauważyłam, że nie wie co powiedzieć, ale po chwili zgodziła się widocznie zadowolona.
***
Dni mijały bardzo spokojnie. Do tego czasu zdążyłam zaprzyjaźnić się z dziewczyną o ciemnych włosach i zaczęłyśmy się częściej spotykać. W szkole coraz częściej widziałam się z blondynem, który siedział ze mną w ławce pod pretekstem, że nie ma gdzie, ale nie przeszkadzało mi to. Był miły i słodki. Bardzo często komplementował i posyłał mi uśmiechy, a nawet bronił przed uwagami w szkolnych szatniach, aż nadszedł jeden z najgorszych dni jakiegokolwiek mogłam się spodziewać.
Przed szkolnym budynkiem idąc w jego kierunku zauważyłam Lucy, która tak po prostu trzymała mojego byłego chłopaka za rękę i darzyła go długim pocałunkiem, opierając się o ścianę uczelni.
W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Ufałam jej i obdarzałam sekretami, a ona wykorzystywała do cały czas chcąc umówić się z nim. Zwyczajnie nie wytrzymałam. Cała radość jaką miałam w przeciągu kilku dniu zdążyła wyparować.
Cofnęłam się kilka kroków w kierunku bramy i uciekłam. Zwyczajnie uciekłam. Zawiodłam się po raz kolejny. Myślałam, że chociaż ona będzie uczciwa wobec mnie i nie będzie oszukiwać. Po raz kolejny przekonałam się o ludzkiej perfidności.
Kendall zauważył mnie na końcu ścieżki. Biegł za mną, ale niestety nie zdążył. Wbiegłam do autobusu, który pojechał wprost do miejsca przystanku kilka kroków od mojego domu.
Wbiegłam do niego szlochając i rzucając torebką o podłogę. Wbiegłam na górę do łazienki i zakluczyłam drzwi. Usiadłam w kącie pomieszczenia odsłaniając rękawy ciemnej bluzy i wyciągając żyletkę z szafki bocznej. Zacisnęłam ją na palcach, przez co natychmiastowo poleciała z nich krew. Syknęłam cicho przykładając ostrze do skóry i robiąc kilka nacięć na nadgarstkach. Nie mogłam się opanować. Robiłam to szybko i gwałtownie, aż zabrakło miejsca. Nawet nie zauważyłam kiedy przecięłam sobie żyły a krew kapała powolnie na podłogę.
Jedyne co teraz widziałam to zapadający się obraz i ułamki chwil. Hałasy, krzyki.
***
Poczułam silne ręce na moich ramionach. Jak ktoś gładzi moje policzki i przykłada do szyi zimny ręcznik nasączony wodą. Leżałam w swoim pokoju na łóżku. Moja ręka była doskonale opatrzona i okryta bandażem. Poruszyłam delikatnie palcami trzęsąc się.
– Kate, błagam cię - otwórz oczy. – wyszeptał tak bardzo znajomy mi głos blondyna. Przejechał opuszkami palców po moich policzkach, a po chwili poczułam jego usta na swoich. Miękkie, delikatne i czułe.
– Ożyj błagam cię. Błagam zrób to. Zrób to dla mnie. – wyszeptał i odsunął się delikatnie spuszczając głowę. Splótł nasze palce, a po jego policzku spłynęła łza.
– Miałem zamiar walczyć o ciebie, a nie cię tracić. – wypłakał, a ja mimo, że tak bardzo chciałam zrobić to czego pragnął - nie potrafiłam.
Moja twarz stała się blada a podcięcie żył było największym błędem jaki zrobiłam. Chciał mnie, a ja jego, ale teraz nie mogłam nic zrobić, jedynie patrzeć na niego tam z góry jak płacze przy moim łóżku.
___________________
Witajcie, kochani!
Mam nadzieję, że Wam się bardzo spodobał Imagin :)
Do zobaczenia kochani! :)
~Misio Schmidt