Blokada kopiowania!

sobota, 5 grudnia 2015

~61 Four Months

Imagin dedykowany dla - madzialenka. Mam nadzieję, że się podoba ;3

*

Mając dwanaście lat chciałam mieć piękny dom, szczęśliwą rodzinę i psa. W dzieciństwie każdy z naszej wspaniałej czwórki przyjaciół, marzył o czymś innym. Rajdy samochodowe, zostanie gwiazdą, a nawet podróże na koniec świata. Marzenia jak każde inne. Tylko te moje zaczynały się spełniać. Piękny dom był poszukiwany, a rodzina niedługo miała się stworzyć. Za cztery miesiące miałam wyjść za mąż.
Codziennie rano budziłam się obok ukochanego i wciąż nie wierzyłam w swoje szczęście. On był całym moim światem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, był niesamowity. Teraz siedziałam w salonie sukien ślubnych i przeglądałam propozycję wygodnych butów, pasujących do sukienki. Suknia była już prawie gotowa, a ja nie mogłam się doczekać aby ją zobaczyć. Niestety to nie miało się odbyć dzisiaj.
– Poprosimy kolejny katalog.  – Przyjaciółka uśmiechnęła się do sprzedawczyni. – Wszystkie są piękne, nie rozumiem czego ty szukasz.
– Idealnych, wygodnych i białych butów.
– Jesteś po prostu wybredna, nie oszukujmy się.
– Tak jestem wybredna, ale moje wesele musi być idealne.
– Miejmy nadzieje, że takie będzie.  – Uśmiechnęła się.
Oczywiście, że będzie. To miało być najlepsze wesele w świecie wesel. Ponad trzysta gości, wielka sala i pyszne jedzenie. Czekałam na to ponad rok, aż w końcu miało się spełnić. Po prostu nie mogłam się doczekać.
Po dwóch godzinach przeglądania mnóstwa dodatków, postanowiłyśmy skończyć. Musiałam się dobrze zastanowić, co wybrać. To nie mogła być pochopna decyzja.
Pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam przed siebie. Musiałam podać ostateczną listę gości i zatwierdzić menu. W końcu zostało niewiele czasu – cztery miesiące.
Na dworze nie było zbyt ciepło. Ciemne chmury rozchodziły się nad całym Londynem, co mnie trochę niepokoiło. Nie miałam ochoty zmoknąć.
– Nie rozumiesz, że nie mam pieniędzy? – Zerknęłam w prawą stronę. Jakichś dwóch chłopaków stało w uliczce i się kłócili. Nie wychodziło im to zbyt cicho i nie wyglądało dobrze.
– Albo mi je oddasz, albo… – Zatrzymałam się na chwilę. Co jeśli chciał go zabić? Tyle się słyszy o morderstwach…
– Albo co? – Zaśmiał się ten drugi. – Nie mam ich, ale ci je oddam. Jak mnie zabijesz stracisz kupę forsy.
– Kto tu mówił o zabijaniu? – Wyciągnął nóż. – Mogę pociąć ci tą śliczną buźkę.
– Ej! – Nie mogłam na to pozwolić, musiałam się wtrącić. – Zostaw go, bo zaraz wezwę policję.
– A ty kto? Ojciec stróż? – Zaśmiał się chłopak w czarnych włosach.
– Gdyby ktoś taki istniał – prychnęłam. – Po prostu zostaw chłopaka.
– Masz trzy dni, inaczej… wiesz co się stanie. – Bandyta zaczął odchodzić.
– Jasne Jack. – Zawołał za nim, a prześladowany chłopak zaśmiał się pod nosem. Spojrzał na mnie i spoważniał.
– Nie ma za co – zakpiłam.
– Sam bym sobie poradził, ale dzięki. – Uśmiechnął się i jednocześnie ściągnął z głowy kaptur. Jego blond włosy ujrzały światło dzienne, a jego twarz się rozjaśniła.
– Właśnie widziałam. Jeszcze trochę, a pociąłby ciebie na małe kawałki.
– Nie w takich sytuacjach bywałem i uwierz, że nie zrobiłby tego.
– Dobra, daj już spokój. Ważne, że nic ci nie jest.
– Nawet mnie nie znasz, a już się o mnie martwisz. Podoba mi się to. – Uśmiechnął się chytrze, a ja dopiero dostrzegłam jego kolczyk w wardze. Nigdy nie sądziłabym, że mi się to spodoba. Zazwyczaj chłopcy z kolczykami mnie obrzydzali. Teraz nigdzie nie uciekałam, dalej stałam naprzeciwko blondyna. Nie wiedziałam nawet dlaczego. Powinnam załatwiać swoje sprawy, a nie przyglądać się jakiemuś nieznajomemu.
– Jeszcze raz nie ma za co. – Zaczęłam wychodzić na chodnik. – Teraz niestety, ale muszę już iść.
– Zaczekaj. – Dołączył do mnie. – Nawet nie pozwoliłaś mi się jakoś odwdzięczyć. A chyba powinienem coś dla ciebie zrobić.
– Nie ma takiej potrzeby. – Uśmiechnęłam się lekko
– Zdradź chociaż swoje imię. – Jego ręka dotknęła mojego ramienia.
– Holly, a teraz naprawdę muszę iść.
– Do zobaczenia Molly. – Pomachał mi, uśmiechając się.
– Holly. – Burknęłam pod nosem.
Chłopak był dziwny, tajemniczy. Nawet nie podał swojego imienia, tylko tak po prostu sobie poszedł. Wysoki, przystojny i intrygujący. Może i dobrze, że odszedł. W końcu musiałam być punktualnie na miejscu. Josh(mój narzeczony) nienawidził spóźnień, w końcu w jego zawodzie to było niedopuszczalne. Był punktualny, a czasami aż za bardzo. Przystojny pan prawnik planował każdą minutę. Z początku strasznie mnie irytował, ale teraz zaczęłam się do tego przyzwyczajać.
– Hej kochanie. – Przywitałam się z nim.
– No nareszcie, ile można na ciebie czekać? – Spojrzał na mnie podirytowany.
– Spóźniłam się niecałe trzy minuty.
– Dobrze, już dobrze. Chodźmy w końcu.

***

Musiałam napisać recenzje ostatniego filmu, który grany jest w kinach. Problem był taki, że nie miałam z kim iść. Siedziałam przed komputerem zastanawiając się, co mam zrobić. Nie mogłam napisać nie oglądając jego. W końcu musiałam się zebrać i iść na film. Czasami to była wymarzona praca, jednak po jakimś czasie mi się nudziła. Recenzje nie pisało się łatwo, ani nie było to także zbyt opłacalne.
Zamówiłam swoją ulubioną kawę i małe ciasteczko. Nie jadłam słodyczy przez ponad miesiąc z powodu diety. Jak mówił mój narzeczony – musiałam się wcisnąć w moją sukienkę. Nie byłam nie wiadomo jakim grubasem. Przy wzroście metr sześćdziesiąt dwa, ważyłam tylko pięćdziesiąt dwa kilogramy. Według mnie to waga idealna, ale każdy ma swoje upodobania.
– Wiedziałem, że się spotkamy. – Tajemniczy chłopak z wczoraj zajął miejsce naprzeciwko mnie. Ubrany cały na czarno i uśmiechnięty od ucha do ucha. – Gdybyś nie miała kawy, bym ci ją kupił. W końcu miałbym szansę, aby się zrewanżować za wczoraj.
– Hej. – Uśmiechnęłam się niepewnie.
– No to jak Molly, może chcesz jeszcze jedną?
– Nazywam się Holly. – Wywróciłam oczami. – I nie, nie chce. Mam inne plany, niż picie z tobą drugiej kawy.
– Holly, Molly, Polly… co za różnica. – Wzruszył ramionami. – A gdzie idziesz?
– Do kina, Zack. – Nie znałam jego imienia, ale skoro on mógł przekręcać moje, to dlaczego nie mogłam nazwać jego po swojemu?
– Jestem Kendall. – Spojrzał na mnie z dziwną miną. – Z kim idziesz?
– Coś ty taki ciekawski? – Parsknęłam.
– Bo się o ciebie martwię. – Uśmiechnął się. – A tak serio, to nie spocznę dopóki nie spłacę długów.
– Masz chyba inne długi, niż mi się odwdzięczyć. – Zabrałam torbę z laptopem i zaczęłam iść w stronę kina. Na całe szczęście było w tym samym budynku.
– Tamte są już wyprostowane.
– W takim razie się cieszę. – Uśmiechnęłam się. – Teraz wybacz, ale idę obejrzeć idiotyczny film, a potem będę pracować.
– Filmy o seksie nie są idiotyczne. – Założył ręce na piersi.
– Skąd wiesz, że idę na taki film? – Zatrzymałam się naprzeciwko niego.
– Może dlatego, że zaraz go grają? – Spojrzał na mnie jak na idiotę.
– Jak na przykład zabierzesz mnie na niego to spłacisz swój dług? – Nie wierzyłam, że to mówię. Jednak w końcu szłam tam sama, a towarzystwo mogło mi się przydać.
– To idziemy.  – Wyszczerzył swoje białe ząbki.
Kendall kupił dla nas bilety, a ja zaopatrzyłam nas w coś do jedzenia. Popcorn oraz coca–cola, to była podstawa. Zajęliśmy miejsca na samej górze. Josh zawsze wybierał piąty rząd od ekranu. Uważał, że jest to idealne miejsce – nie dla mnie. Cały czas musiałam trzymać podniesioną głowę, czego nienawidziłam. Dlatego bardzo rzadko chodziliśmy razem do kina. No i może też dlatego, że nie lubił tych „nowoczesnych” filmów.
– Nienawidzę tych reklam.
– Zazwyczaj przychodzę kilka minut później. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Buntowniczka. – Jego głos był pełen kpiny.
Prawie dwie godziny siedzenia na twardym fotelu. Musiałam przyznać, że zasnęłam w trakcie. Nie był to jakiś wspaniały film, niestety mnie nie zachwycił. Zaś Kendall był nim zafascynowany, zwłaszcza na początku. Kiedy piękna aktorka była naga.
– Nie zachwycaj się już tak. – Zaśmiałam się. – Wcale nie był taki wspaniały.
– Był! Tylko przegapiłaś najlepsze. Jak można zasnąć, kiedy się pieprzyli?
– Oh… zamknij się. – Uderzyłam go lekko w ramię.
– To boli! – Zrobił smutną minę.
– Nie, nie boli. – Zaśmiałam się. – Muszę już iść.
– Dziękuje, że pozwoliłaś spłacić mój dług. – Wyciągnął swój telefon. – Może zostawisz mi jakiś kontakt do siebie?
– Hmm… tak. Jasne. – Wystukałam swój numer telefonu. Chociaż nie za bardzo wiedziałam, czy dobrze robię. Miałam już swojego jedynego… ale nowa znajomość nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Prawda?

***

Codziennie dostawałam sms–y od Kendalla. Na dźwięk telefonu, na mojej twarzy od razu pojawiał się uśmiech. Ostatni raz widziałam go cztery dni temu – w kinie. Jednak nie mogłam przestać o nim myśleć. Między wyborem kolorów serwetek, a ustalaniem weselnej muzyki w mojej głowie – siedział on. Roześmiany i skupiony. To było dosyć dziwne.
– Cały czas siedzisz w tym telefonie. – Nawet nie zauważyłam, kiedy mój narzeczony wszedł do pokoju.
– Już nie siedzę. – Odłożyłam telefon na bok. – Wyjdziemy gdzieś dzisiaj?
– Nie mogę, już ci mówiłem.
– Mam wolne i też ci o tym mówiłam – powiedziałam lekko oburzona.
– Kochanie, nie denerwuj się. – Usiadł obok mnie. – Wyskoczymy gdzieś jutro, albo pojutrze.
– A może ja mam ochotę właśnie dzisiaj? – Od dłuższego czasu nie miał dla mnie, ani minuty czasu. Potrzebowałam jego uwagi, ciepła, cokolwiek. Tylko on był zbyt zapracowany. – Nie ważne, zapomnij. Pójdę do siebie i znowu posiedzę sama.
Nie miałam ochoty czekać, aż cokolwiek odpowie. Po prostu poszłam na górę. Musiałam znaleźć sobie jakiś nudny film i go po prostu obejrzeć. Josh miał mnie gdzieś, a ja musiałam jakoś to znieść. Mój telefon zaczął pikać, a ja od razu do niego sięgnęłam.
„Skończyłem pracę na dzisiaj.”
„Gdzie pracujesz?”
„Mogę ci pokazać, jeśli chcesz.”
„Wiesz, że znam ciebie jakiś tydzień. Co jeśli zechcesz mnie zgwałcić?”
„Musisz mi zaufać, Molly.”
Specjalnie! Robił to specjalnie… Nawet nie zaprzeczałam na jego przekręcanie mojego imienia. Bawiło go to, albo po prostu miał jakiś zanik pamięci. Jednak prędzej to drugie.
Miałam iść z nim, do tej jego pracy? Nie miałam ochoty siedzieć w domu, sama. A jego propozycja wyjścia była dosyć ciekawa. Chociaż pełna tajemniczości.
Zaczęłam się zbierać, co zajęło mi niecałe dwadzieścia minut. Kendall kazał mi się wstawić przy jakiejś nieznajomej mi kawiarni. Czekałam z zegarkiem na ręku, a on spóźnił się czternaście minut. Nie cztery, ale dziesięć więcej. Gdyby Josh miał się z nim spotkać… po prostu by nie czekał.
– Masz spóźnienie. – Założyłam ręce na piersi.
– Ble, ble, ble. – Wystawił język w moją stronę. – Idziemy!
– Dokąd?
– Niespodzianka. – Uśmiechnął się.
Strasznie bolały mnie nogi. Gdzie on mnie prowadził… na księżyc? Rozmawialiśmy cały czas, śmiejąc się i wygłupiając. Ten chłopak był naprawdę kimś niesamowitym. Potrafił mnie rozbawić, a ja nie czułam przy nim żadnego skrępowania.
– Mam nadzieje, że lubisz psy. – Uśmiechnął się.
– Uwielbiam! – Wytrzeszczyłam swoje białe ząbki.
– No to zapraszam. – Złapał mnie nagle za rękę. Weszliśmy w uliczkę, a naprzeciwko nas widniał wielki napis: „Schronisko”. Kendall tu pracował? Weszliśmy do środka, gdzie od razu poczułam ten charakterystyczny zapach. Blondyn zaprowadził mnie do miejsca, w którym było pełno klatek. Było strasznie głośno od szczekania. Każde ze zwierząt merdało ogonem tak jakby cieszył ich widok dwojga ludzi. Kendall nie powinienem dawać im nadziei. Pewnie myślały, że chce zabrać jednego z tego paskudnego miejsca.
– Masz ochotę na mały spacer? – Złapał za dwie smycze.
– Na ulicy? – Zmrużyłam oczy.
– Zaraz za schroniskiem jest duży las, gdzie wyprowadzamy psy. – Podszedł do jednej z klatek, w środku znajdował się mały czarny piesek. – To jest Ricky. Ricky, to jest Molly. – Zwierzę zamerdało ogonem.
– Miło mi cię poznać. – Pogłaskałam go po grzbiecie. – Ale tak między nami, to nazywam się Holly.
– Dosyć tych pogawędek. – Kendall podał mi smycz, a po chwili pojawił się obok z drugim nieco większym psem. – Teraz moja droga, idziemy z nimi na spacer.
Zanim weszliśmy do lasu, minęło kilka minut. Dowiedziałam się od niego, kilka ważnych rzeczy. Pracował tutaj jako wolontariusz, co mnie zaszokowało. Nie wyglądał na takiego… pomocnego. Raczej na buntownika, który ma dużo problemów. Na co dzień pracował jak on to określił „w bardzo dobrej restauracji”. Szczerze? Miałam nadzieje, że i tam mnie zabierze. Jednak nawet nie wiedziałam, dlaczego tego chce w końcu miałam NARZECZONEGO.

***

– Holly! – Podniosłam się do pozycji siedzącej.
– Przestraszyłeś mnie.
– Kochanie, powinnaś wstać. Mamy piętnaście minut i musimy wychodzić.
– Wychodzić? – Spytałam zaspana.
– Nie mów, że zapomniałaś. – Narzeczony spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Oczywiście, że nie. – Zaczęłam iść w stronę łazienki. – Ale może powiesz mi, dokąd się wybieramy?
– Mamy spotkanie z dekoratorką sali weselnej, trzeba dobrać szczegóły.
– Ah, tak. – Uśmiechnęłam się lekko. – Zaraz będę gotowa, poczekasz na mnie na dole?
Skinął głową, a ja zamknęłam się w łazience. Nie miałam ochoty tam iść i sama nie wiedziałam dlaczego. Zaczęłam się szykować, podpięłam włosy oraz zrobiłam lekki makijaż. Kątem oka spojrzałam na mój telefon – Kendall się nie odzywał. A to mnie dziwiło.
Na miejscu byliśmy w przeciągu godziny. Josh nie był zadowolony, bo jego plan uległ małej zmianie. Wkurzał mnie tym ciągłym planowaniem, co do sekundy. Nie powinien tak żyć, ale nic nie mogłam zrobić.
– Tutaj będzie sala do tańca, w delikatnych kolorach… – Kobieta opowiadała nam o wystroju wnętrz, który słyszałam już z dwadzieścia razy. Spojrzałam na ekran telefonu, ale nie dostrzegłam żadnej wiadomości. CHOLERA.
– Wybrali państwo kolor serwetek?
– Holly? – Podniosłam wzrok na narzeczonego.
– Hmm… myślałam, że to ty je wybierzesz.
– Nic się nie stało, możemy jeszcze z tym poczekać. – Powiedziała ze spokojem. Jednak czułam, że w środku jest przerażona. Za pewne według niej powinno być wszystko gotowe.
Zawaliłam, znowu. Tylko, czy to na prawdę było aż takie ważne? Dla mnie nie do końca. Mieliśmy się pobrać, kochać i nigdy siebie nie opuścić. To było najważniejsze, a nie jakieś serwetki.

***

Skończyłam swoja pracę i strasznie się cieszyłam. W końcu miałam wolny dzień, ale co z tego. I tak nikt nie chciał się ze mną spotkać, nawet na głupią kawę. Wszyscy mieli swoje zasrane zajęcia, a ja byłam zdana na siebie. Ponadto mój kochany narzeczony, miał wrócić dopiero jutro wieczorem. Wyjechał w sprawach służbowych, ale nic nie mówiłam. Kochał tą pracę. Czasami jednak zastanawiałam się, czy aby nie bardziej niż mnie.
„Masz może ochotę na obiad? – Ja stawiam.”
Moje serce zabiło szybciej. Kendall wiedział, kiedy napisać. Oczywiście przyjęłam zaproszenie z czego niezmiernie się cieszyłam.
Blondyn pisał do mnie od kilku tygodni, a od czasu do czasu spotkaliśmy się na małej kawie, czy głupim obiedzie. Nasze relacje były czysto przyjacielskie. Nie wiedziałam jednak o nim zbyt wiele, a on o mnie. Ukryłam kilka szczegółów – tak jak to, że niedługo wychodzę za mąż. Ale czy to było ważne? Nie. On nawet się o to nie pytał, nie chciał wiedzieć czy jestem z kimś związana. Może on też kogoś miał, a po prostu mnie lubił? Lubił, jak przyjaciółkę.
Nasza znajomość się rozwijała, to prawda. Znaliśmy się już prawie dwa miesiące, a ja za każdym razem kiedy go widziałam uśmiechałam się jak głupia. Jego obecność wpływała na mnie pozytywnie, bardzo pozytywnie.
Czekałam pod umówionym miejscem prawie dwadzieścia minut, a on standardowo się spóźniał. Jednak wolałam to niż ciągły grafik w stylu mojego Josha. Blondyn przywitał mnie buziakiem w policzek, a ja jak zwykle się zarumieniłam. Jednak nie zwracał na to uwagi. Po prostu weszliśmy do środka i zajęliśmy ten sam stolik co zawsze. Ile razy tu byliśmy? Nie myląc się powiem, że pięć.
– Ładnie dzisiaj wyglądasz… zresztą jak zwykle. – Skomplementował mnie.
– Ty też nie najgorzej. – Uśmiechnęłam się. – Tak naprawdę uratowałeś mi dzisiaj życie. Nudziłabym się cały dzień, gdyby nie ty.
– Lubię być twoją odskocznią od życia codziennego. – Tak. Mogłam powiedzieć, że to prawda. Przy nim nie czułam ciągłego stresu, nie musiałam wszystkiego planować i ubierałam się jak chcę. Zaś z moim narzeczonym było nieco trudniej. Wszystko musiałam mieć zaplanowane i dopasowane do niego. Kendall był inny – zwyczajny. Oczywiście na dobry sposób. Nie wywyższał się z każdą możliwą chwilą i dobrze się dogadywaliśmy.
– Czytałem ostatnio twoją recenzje tego filmu sensacyjnego.
– Naprawdę? – Josh nigdy ich nie czytał. Uważał, że to co piszę powinno zależeć tylko ode mnie. Oczywiście mógłby rzucić na to oko, ale także nie miał czasu.
– Tak, dlaczego się tak dziwisz? Mówiłem, że sprawdzę, czy naprawdę jesteś dobra.
– I co jestem?
– Niesamowicie. – Powiedział z powagą.
Po zjedzonym obiedzie zaprosiłam Kendalla do siebie. Nie chciałam spędzić reszty dnia w samotności, a chłopak bez wahania zgodził się do mnie zajrzeć. Przed samym domem byłam nieco spanikowana. Denerwowałam się tym, że może coś zauważyć. Nie mieszkałam przecież sama, tylko z narzeczonym. Jednak jedyne wspólne zdjęcie znajdowało się w albumie. Josh nie lubił zdjęć, które „walały się po mieszkaniu”.
Weszliśmy do środka, a ja od razu skierowałam się do kuchni, aby otworzyć wino. Nalałam czerwony trunek do dwóch lampek i zaniosłam do salonu. Kendall siedział na kanapie przyglądając się wnętrzu.
– Jak na kogoś kto recenzuje filmy masz spory dom.
– Nie odnajduje się w nim – powiedziałam szczerze. – Wolałabym mieszkać w jakimś spokojnym miejscu w małym domku z kominkiem.
– Jesteśmy bardzo podobni. – Uśmiechnął się.
– W takim razie zdrowie za nas. – Stuknęliśmy się kieliszkami.
Patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, a ja się rozpływałam. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a serce przyśpieszało. On tylko na mnie patrzył, a ja głupiałam. Odstawił swój kieliszek, a następnie mój. Jego dłoń zetknęła się z moim rozgrzanym policzkiem. Delikatnie go pogładził i zbliżył się. Jego usta musnęły moje. Miał ciepłe wargi, które były niesamowicie miękkie.
– Dawno chciałem to zrobić – wyszeptał. – Tylko nie wiedziałem, czy ty tego chcesz.
– Chce. – Powiedziałam zaskakując samą siebie.
Nachylił się nade mną i zaczął całować. Jego język rozsunął moje złączone wargi i wszedł do środka. Próbował się tam odnaleźć, a ja mu w tym pomogłam. Nasze pocałunki były coraz bardziej namiętne i pochłaniały całą naszą energię. Każde z nas chciało więcej i więcej. Moje dłonie wplotły się w jego włosy, a opuszkami palców pociągałam za końce blond włosów. Z jego ust wydobywał się cichy jęk, a rękoma zaczął ściągać ze mnie koszulkę. W tamtym momencie nic się nie liczyło. Ważny był tylko Kendall i to co dzieje się teraz.
– Na górę, chodźmy do sypialni. – Powiedziałam zdecydowanie, a on przytaknął. Wziął mnie na ręce, a ja nim kierowałam. W końcu znaleźliśmy się w pokoju w którym spałam z narzeczonym. Nie, nie mogłam o nim myśleć. Kendall zaczął się rozbierać, a ja jednocześnie z nim. Kiedy byliśmy już nadzy on spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem i się zbliżył. Wpił się w moje usta i zaczął mnie całować jak opętany. Po chwili znaleźliśmy się na wielkim łóżku. On leżał nade mną nadal mnie całując. Zaczął się zniżać, dotykając każdy centymetr mojego ciała. To było miłe, nawet bardzo.

***

Jego palce jeździły po moich nagich plecach, a ja czułam się jak w raju. Było mi dobrze u jego boku. Mogłam się odprężyć i w końcu poczuć, coś czego mi brakowało.
– Jesteś taka śliczna. – Powiedział uśmiechając się do mnie. – Naprawdę śliczna.
– Wystarczy tych komplementów – zachichotałam. – Nie chcesz chyba, abym miała nie wiadomo jak duże ego.
– Zgadza się, nie chce – odparł. – Więc powiedz mi, jak to jest mieszkać w tak wielkim domu sama?

***

Zżerały mnie wyrzuty sumienia. Po raz pierwszy w życiu czułam, że postępuje nie właściwie. Budziłam się o boku narzeczonego, a potem szłam do Kendalla. Byłam z nimi nieszczera, co mnie dobijało. Na obu mi zależało, ale nie umiałam tego pogodzić.
Do ślubu zostały cztery dni, a ja nie czułam się jak panna młoda. Nie miałam motylków w brzuchu i nie cieszyłam się tym wszystkim tak, jak powinnam. Myślałam tylko o Kendallu i naszych spotkaniach. Tym, jak mam mu wyznać prawdę. Mogłam powiedzieć, że jestem suką. Dosłownie. Przespałam się z przyjacielem, a teraz siedziałam z moim narzeczonym w restauracji. Co dziwne, wcale nie czułam się winna. Josh patrzył prosto w moje zakłamane oczy, a ja miałam to gdzieś. Myślami byłam z Kendallem. Denerwowałam się tym, że go okłamuje. Nie chciałam tego, ale nie umiałam się wykręcić.
– Kochanie. – Josh złapał mnie za rękę. – Jedzenie stygnie.
Spojrzałam na talerz pełny jedzenia. Nie zamawiałam go, ale musiałam zjeść. Josh, jak zwykle zamawiał bez mojej wiedzy. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
Zaczęłam jeść, ale jedzenie ledwo przechodziło mi przez gardło.
– Czy podać państwo coś jeszcze? – Ten charakterystyczny głos… Modliłam się, aby to były tylko moje myśli. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego. Kendall stał nad nami ubrany w garnitur z notesikiem w ręku.
– Nie dziękujemy. – Josh zwrócił się do blondyna. – Moja narzeczona musi być w formie.
Moje całe ciało trzęsło się. Miałam ochotę się rozpłakać, ale nie mogłam. Moje usta były zaciśnięte, a wzrok skupiony na lampce wina. Nie chciałam spojrzeć w jego oczy, nie miałam odwagi.
– W takim razie życzę miłego wieczoru. – Kendall odezwał się. – Panu i pańskiej narzeczonej.
– Dziękujemy.
Odszedł, a ja nie wiedziałam, jak mam się zachować. Siedziałam i wpatrywałam się w pustą przestrzeń. Miałam ochotę rozpłakać się, jak małe dziecko. Tylko dlaczego? Tylko i wyłącznie ja byłam temu wszystkiemu winna. Splątałam w węzeł własne życie i za nic w świecie nie potrafiłam tego zmienić.

***

Siedziałam na zielonej ławce i czekałam, aż przyjdzie. Deszcz padał od dobrych czterdziestu minut, a ja byłam cała przemoknięta. Tylko to mnie nie obchodziło. Chciałam z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Tylko czy to było możliwe? Kendall za pewne nie chciał mnie znać. Nie odbierał ode mnie telefonów, nie odpisywał na sms–y… Nie dziwiłam się. Potraktowałam go okropnie i nie zasługiwałam na niego. Tylko, że chciałam zobaczyć go po raz ostatni.
– Serio? – Spojrzałam w stronę klatki schodowej. Schmidt wyszedł z bloku i stał z założonymi rękoma. – Długo zamierzasz tu jeszcze siedzieć?
– Kendall… – Wstałam z miejsca i zaczęłam się do niego zbliżać. Jednak on się odsunął. Patrzył na mnie w ten sposób…
– Gdzie twój narzeczony? – Prychnął. – Nie powinnaś być teraz z nim?
– Nie chciałam, aby tak wyszło. – W moich oczach gromadziły się łzy. Chciałam móc to wszystko wyjaśnić. Jednak nie wiedziałam, jak.
– A jak miało wyjść? – Spytał poważnie. – Chciałaś mieć kumpla na noc, kiedy nie będzie twojego faceta? Tego właśnie chciałaś? A może bawiło cię to, że się w tobie zakochuje, co? Założyłaś się z przyjaciółkami, że mnie w sobie rozkochasz, a potem jak gdyby nigdy nic wyjdziesz za mąż.
– Kendall…
– Zostaw mnie w spokoju i żyj swoim idealnym życiem.
– Nie chce! – Krzyknęłam. – Nie chce cię zostawiać.
– A czego niby chcesz, co?
Patrzyłam się na niego i nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Niczego nie byłam pewna i nie miałam pojęcia, co chce zrobić ze swoim życiem. Przyszłam go tylko przeprosić, a nie się kłócić.
– Nie chciałam cię zranić… – Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. – Przepraszam…
– Mogłaś mnie chociaż uprzedzić! – Wrzasnął. – Kokietowałaś mną i dobrze się bawiłaś.
– Nie chciałam… – Nadal płakałam.
– Odejdź, proszę – powiedział szeptem. – Chce o tym zapomnieć.
– Nie pytałeś, czy kogoś mam. – Powiedziałam pod nosem, a on był zirytowany. Zdawałam sobie sprawę, że zrzucam całą winę na niego.
– Dobra – prychnął. – To teraz moja wina? To ja ukrywałem narzeczonego przed tobą? To ja nic nie powiedziałem?
On nie był zły, tylko wściekły. Przeszedł obok mnie obojętnie i odszedł, a jego ciało zaczęło moknąć. Nie miałam siły, aby za nim iść. Usiadłam na ławce i płakałam.

***

– Wyglądasz przepięknie! – Moje przyjaciółki stały nade mną, a uśmiech nie schodził im z twarzy. W tamtym momencie chciałam być w domu. Wolałam siedzieć przed telewizorem i oglądać głupie kreskówki. Nie czułam tego, że za chwilę wypowiem słowa przysięgi i będę czyjąś żoną.
– Josh czeka.
Zaczęłam iść w stronę ołtarza. Wszyscy kierowali swój wzrok na mnie – pannę młodą. W tamtym momencie powinnam uśmiechać się jak głupia. Jednak zamiast tego miałam ochotę się rozpłakać. Czy ja w ogóle chciałam wychodzić za mąż?
– Holly!
Stałam na środku kościoła, a serce bilo mi jak oszalałe. Z trudem odwróciłam się do znajomego mi głosu i nie mogłam w to uwierzyć. Przede mną stał Kendall. Patrzyłam się na niego ze strachem w oczach. Nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, po co tu przyszedł. Jednak w głębi duszy, cieszyłam się z tego.
– Kochasz go? – Spytał, a wszyscy dookoła zaczęli tracić oddech. – Chcesz do końca życia być jego żoną? Bo jeśli nie to jeszcze możesz się z tego wycofać.
Jego głos odbijał się w mojej głowie, ale nie umiałam nic odpowiedzieć. Stałam w bezruchu i rozglądałam się dookoła. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem. Jednak to wszystko, co czułam przez ostatni czas, chyba powinno mi wystarczyć. Spojrzałam w stronę Josha, który był zdezorientowany.
– Przepraszam, ale tak będzie lepiej – powiedziałam półszeptem.
Zaczęłam biec w stronę blondyna, który najwidoczniej był zadowolony ze swojego czynu. Złapał mnie za rękę i razem jak gdyby nigdy nic wyszliśmy z kościoła. Nie czułam wyrzutów sumienia, nic. Można powiedzieć, że byłam szczęśliwa. Podjęłam słuszną decyzje.
– Hej. – Kendall zatrzymał się przed wielkimi schodami. Jego dłoń dotknęła mojego podbródka, a ja mogłam na niego spojrzeć. – Na pewno tego chcesz?
– Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa – powiedziałam szczerze. – A jestem uciekającą panną młodą, Kendall.
– Też nie byłem tak szczęśliwy, jak w tym momencie. – Zaśmiał się. – Tak w ogóle to ślicznie wyglądasz.
– Dziękuje.
Moje usta znalazły się na jego wargach. Mogłam go pocałować i się z tym nie kryć. Byłam cholernie szczęśliwa i wiedziałam, że zrobiłam dobrze podejmując taką, a nie inną decyzją. Darzyłam Kendalla uczuciem, które trwało od czterech miesięcy. Było one silniejsze od tego wcześniejszego, które ciągnęło się już wiele lat. Kendall był wyjątkowy i to z nim chciałam wiązać moją przyszłość.

________________
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!

10 komentarzy:

  1. Jejku dziękuję wspaniały imagin :') zdecydowanie poprawiłaś mi humor ;) Bardzo spodobał mi się wątek uciekajacej panny młodej. Nie polubiłam josha. Był taki punktualny i wszystko chciałby kontrolować. Natomiast Kendall taki zwyczajny facet. Zakochany w holly, spoznialzki i wg kochany. Cieszę się że tak ta historia się skończyła. Jeszcze raz dziękuję za tak wspaniałego imagina kochana :*
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeeej ;-; To bylo cudowne :D Serio, swietny imagin :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodzisz kochana aw
    W niektorych momentach prawie ryczalam, omg
    Tez chce taka historie milosna z ktoryms z chłopaków :( haha x

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczy mi się zaszklily - to chyba odpowiedni komentarz. Cudowne

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega. Super piszesz, jesteś świetna. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak mi słów, to jest po prostu świetne *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku piękny <3 czekam nn <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki pięknyyy ^.^ zakochałam się!!! ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozwaliłaś mnie :o
    Kij, nie ważne odkąd się czyta. Piszesz z pomysłem :*
    ~ Sagiri

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedno słowo: wyjątkowy *-* <3
    xx

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.