Imagin dedykowany dla - Natalia Nathan Sykes. Mam nadzieję, że się podoba. ;3
*
Ludzie o tej porze roku rzadko wychylali nos zza drzwi swojego ciepłego i przytulnego domu. Robili to tylko wtedy, kiedy musieli. I to na prawdę za poważną potrzebą. Każdy z nich wolał spędzić wieczór pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej czekolady, czytając swoją ulubioną książkę. Inni zaś wtulali się w ramiona swojej miłości i spędzali z nią każdą możliwą chwilę.
Bo, weszła do otwartej kafejki w centrum mroźnego Londynu. Usłyszała charakterystyczny dźwięk, sygnalizujących, że ktoś przyszedł. W środku było prawie pusto. Zaledwie dwie osoby i kelnerka, która najwyraźniej była znudzona ciężkim dniem. Każdy z nich spojrzał na dziewczynę, a następnie powrócił do poprzednich zajęć, lekceważąc ją. Bo, miała ze sobą czarną torbę, która była przewieszona przez ramię. Była lekka i nie znajdowało się w niej nic szczególnego. Usiadła w prawym rogu kawiarenki i lekko wypuściła powietrze stłumione w sobie. Ściągnęła z siebie szary płaszcz i położyła obok na siedzeniu. Niewysoka kelnerka podeszła do dziewczyny i przyjęła zamówienie, które złożyła bez wahania. Potrzebowała ciepłego napoju, który miał ją rozgrzać. Zniecierpliwiona czekała na herbatę, która miała się zaraz pojawić. Próbowała się uspokoić i wymyślić jak najlepsze rozwiązanie dla siebie.
Bo kilka godzin wcześniej, zerwała ze swoim dotychczasowym życiem. Jej współlokator okazał się być zwykłą świnią, a ona została bez dachu nad głową. Nie chciała tam wracać i zabierać swoich rzeczy, kiedy on tam był. Zamierzała odczekać i wrócić, kiedy będzie w pracy. Tylko gdzie miała się podziać przez całą noc? Tego nie wiedziała, a z minuty na minutę coraz bardziej ją to przerażało.
Upiła łyk gorącej herbaty, która nie smakowała najgorzej. Pocierała dłońmi kubek, który był ciepły i dawał jej przyjemne uczucie. Uśmiechnęła się sama do siebie, ale tylko na chwilę. Nadal przez jej myśli przechodził chłopak, którego śmiała nazwać swoim przyjacielem. Zamknęła na chwilę oczy, a w jej głowie rozbrzmiała piosenka Adele, która leciała w kafejce. Puszczona była dość cicho, ale z każdą sekundą, Bo rozumiała każde pojedyncze słowo. Siedziała jak zahipnotyzowana, co chwilę upijając łyk gorącego napoju.
Drzwi po raz kolejny się otworzyły. Do środka wszedł zmarznięty chłopak. Był wysokiej postury, a jego blond włosy pokryte były opuszkami śniegu. Powiesił swoją kurtkę na wieszaku po czym zajął miejsce przy jednym ze stolików. Zamówił to co zwykle - czarną kawę. Nie martwił się późną porą, ani tym, że przez kolejne kilka godzin nie będzie mógł zasnąć. To było jemu na rękę.
- Kiedy znudzi ci się ta kawa, Kendall? Zawsze taka sama, bez żadnych dodatków.
Kelnerka postawiła na stoliku filiżankę z napojem, a on podziękował.
- Nie lubię eksperymentować - powiedział, uśmiechając się.
Bo spojrzała w jego stronę. Najpierw z czystej ciekawości, a potem z przerażeniem wymalowanym na niewinnej twarzyczce. Przełknęła ślinę i jeszcze raz zamrugała czarnymi rzęsami. Miała przewidzenia, czy może to był jeden z tych snów na jawie? Rzuciła na stolik banknot i zaczęła się ubierać. Robiła to z prędkością światła nie zdając nawet sobie z tego sprawy. Przeszła przez lokal, praktycznie biegnąc. Otworzyła drzwi i tyle ją widziano.
- Zostawiła zegarek! - zawołała zdziwiona kelnerka.
Kendall bez namysłu złapał za biżuterię oraz swoją kurtkę. Wybiegł za dziewczyną na zewnątrz i zaczął iść po śladach, które zostawiła na zaśnieżonym chodniku. Widział z daleka jej szary płaszcz i to jak szybko szła. Zaczął biec, ale nie krzyczał. Bał się, że może się wystraszyć. Tylko, co ją jeszcze mogło zdziwić? Wystarczyło, że wybiegła jak poparzona z kafejki w której siedział on i Kendall zdawał sobie z tego sprawę. Miał świadomość, że to przez niego Bo uciekła i zostawiła niedopitą zieloną herbatę, którą tak lubiła. Znał ją, a ona znała jego. Tylko to nie była dobra znajomość, no może nie na końcu. Nie widzieli się przez sześć lat, a ich ostatnie spotkanie wywołało wiele łez. Nie odzywali się do siebie, chociaż każde z nich na jakiś sposób próbowało. Kendall przyjechał do jej rodzinnego domu, aby załagodzić sytuację, ale ona nie została o tym poinformowana. Bo dzwoniła do Kendalla, ale ten już dawno zgubił swoją komórkę. Próbowali co najmniej dziesięć razy, ale za każdym razem coś nie wychodziło.
- Cześć! - krzyknął chłopak z całej siły, kiedy był już blisko niej. Bo zatrzymała się i stanęła jak wryta. Tak jakby coś przed nią wybuchło, jakby stało się coś niesamowicie strasznego i jakby obcy wylądowali tuż przed nią. - Bo!
Odwróciła się na pięcie z fałszywym uśmiechem przyczepionym do twarzy. Do jej oczu napływały łzy, które powoli ściekały po jej policzkach. Patrzyła na niego po raz pierwszy od sześciu lat i czuła ból, który był większy od tego wcześniejszego. Czuła się oszukana i zdradzona jednocześnie. Serce biło jej jak oszalałe, ale nic na to nie wskazywało. Nie chciała pokazywać jak bardzo cierpi.
- Jeszcze ty - powiedziała cicho. - No tak, bo przecież dzień się nie skończył, a ja mam ochotę na kolejne sprzeczki.
- Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, po prosu zostawiłaś zegarek.
- Zegarek?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Tak jakby zupełnie się tego nie spodziewała. Była pewna, że Kendall pobiegł za nią z zupełnie innego powodu, ale myliła się. Kiedy oddał jej biżuterie ich dłonie zetknęły się, a oni sami poczuli dziwne uczucie sprzed lat.
- Przepraszam - powiedział cicho chłopak.
Stali ze spuszczonym wzrokiem i patrzyli się na swoje zaśnieżone buty. Śnieg coraz bardziej padał, ale oni tego nie odczuwali. Ich skupienie było zupełnie na czymś innym.
- Dzwoniłem - odezwał się w końcu chłopak. - Przyjeżdżałem do twojego domu, ale nigdy cię nie zastałem.
- Przecież wyjechałam Kendall. Nie było mnie tam odkąd... - chciała powiedzieć to co leżało jej na sercu, ale to słowo nie chciało przejść przez jej usta.
- Odkąd omal się nie zabiliśmy - dokończył za nią.
Znów stali w całkowitej ciszy. Tak jakby nie znali się na tyle dobrze, aby ze sobą porozmawiać. A może tak było? W końcu nie widzieli się tyle czasu, a życie każdego z nich zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Bo potarła swoje ramię w celu ocieplenia się. Z każdą chwilą coraz bardziej marzła.
- Co się dzieje? - Chłopak zbliżył się do dziewczyny, która w tym samym czasie zrobiła krok do tyłu. Nie chciała jego bliskości nie po tym, co stało się kilka lat temu.
- Nic Kendall - mruknęła.
- Przecież nie jestem ślepy, widzę że coś się dzieje.
Nie chciała mu się tłumaczyć. Zaczęła iść przed siebie, a on patrzył jak powoli odchodzi. Przez chwilę nie wiedział, co ma zrobić. Jednak nie mógł tak jej zostawić, nie po raz drugi. Podbiegł do niej i dotrzymał kroku. Bo cała się trzęsła. Spędziła na dworze wystarczająco długo, aby mieć do tego powód. Pocierała swoje słonie i chuchała na nie co chwilę. Kendall patrzył na nią ze skupieniem i wpadł na pewien pomysł. Nie wiedział jednak, czy dziewczyna z niego skorzysta.
- Weź - podał jej swoje czarne rękawiczki. - Widzę, że marzniesz.
- A ty? - spytała, zatrzymując się.
- Nic mi nie będzie.
Nałożyła je na swoje malutkie dłonie i po kilku minutach mogła poczuć ulgę. Faktycznie, pomogły, ale to wciąż było mało.
- Dokąd idziesz?
Bo wzruszyła ramionami i cicho westchnęła. Nie miała pojęcia dokąd ma iść, bo tak naprawdę nie miała dokąd. Jednak nie chciała o tym myśleć, a do jej głowy wpadło jedno wspomnienie, które idealnie pasowało do wydarzenia, które działo się w tej chwili.
- Więc jak się nazywasz? - dziewczyna spytała chłopaka, który szedł po jej prawej stronie.
- Kendall - powtórzył po raz kolejny. - Masz słabą pamięć, kotku.
- I głowę - zaśmiała się.
Szli przez plażę z uśmiechami na ustach. Znali się od czterech godzin i dwudziestu pięć minut. Każde z nich miało w swoim organizmie trochę alkoholu i oboje byli nieco zaskoczeni tą sytuacją. Poznali się w klubie do którego każdy z nich przyszedł z osobna. Ona - za namową przyjaciółek, a on z kumplem.
Szli w zupełnej ciszy, opierając się o siebie. Obserwowali ocean, który o dziwo był spokojny. Nagle chłopak zatrzymał się. Bo spojrzała na niego zdziwiona, a potem doznała czegoś... niesamowitego. Jego usta zetknęły się z jej ciepłymi wargami. Pocałował ją z namiętnością, której nigdy nie czuła.
- Nie mogłem się powstrzymać - powiedział szeptem.
Szli razem ponad czterdzieści minut. Żadne z nich nie odzywało się ani słowem. Po prostu podziwiali śnieżycę, która dawała się we znaki coraz bardziej.
- Bo?
- Tak?
- Możesz powiedzieć, co się dzieje?
- Co się dzieje?
- Tak. Chodzimy bez celu już sporo czasu, a ty nawet się do mnie nie odezwiesz. Sama przyznaj, że to nie jest normalne.
- Normalne - prychnęła. - Nic w moim życiu nie jest normalne.
- Nawet nasz chory związek?
- Nawet - przytaknęła. - To była najbardziej nienormalna rzecz.
- To moja wina, to wszystko moja wina, Bo.
- Nie wszystko, Kendall - stanęła na chwilę. - Oboje to spieprzyliśmy. Po całości.
Ich kurtki znalazły się na wieszakach, a obuwie stanęło obok. Byli na siebie wściekli, ale to nie była zwykła sprzeczka o nic. Oboje mieli powód, który rozrastał się z dnia na dzień.
- Nie mogłeś zrobić tego inaczej - spytała, wchodząc do domu. - Nie mogłeś powiedzieć zupełnie czego innego?
- A ty? Nie mogłaś się odezwać? Wszystko muszę robić za ciebie?
- Nawet nie dałeś mi dojść do głosu, olewałeś mnie, zresztą nie pierwszy raz.
- I powiedz, że to wszystko moja wina. No dalej.
- Proszę, przestań.
- Nie - krzyknął zirytowany Kendall. - Nie mam zamiaru znowu siedzieć cicho. Śmiałaś się z jego idiotycznych żartów, strzelałaś uśmieszki, a kiedy odeszłaś od stołu poszłaś z nim na zewnątrz. Zachowujesz się jak...
- No dalej, dokończ. Jak kto?!
- Typowa dziwka i suka w jednym - palnął bez zastanowienia.
- Ty też nie byłeś w porządku - przypomniała mu.
- Uczę się od najlepszych.
- Jesteś chamem - prychnęła. - Największym jakiego znam.
- Nie mów do mnie w ten sposób! - krzyknął. - Nie waż się więcej tak do mnie mówić.
- Jesteś pijany. - Stała naprzeciwko niego ze łzami w oczach. Zaczynała się jego bać. Wyglądał na wściekłego, a jego oczy były czerwone. Nigdy takiego czegoś nie widziała. - Połóż się.
- Nie będziesz mi mówić, co mam robić.
Wyminął ją, lekko szturchając w ramię. Swoje cztery litery posadził na jednym z krzeseł, a potem odetchnął z ulgą. Tylko niepotrzebnie, bo to był dopiero początek.
Bo zaczęła szykować się do spania. Chciała jak najszybciej zapomnieć o felernym dniu. Przechodząc obok kurtek, usłyszała dźwięk telefonu. Wyciągnęła komórkę Kendalla i przez przypadek przeczytała wiadomość, która kompletnie ją załamała. Niejaka dziewczyna dziękowała chłopakowi, za udaną poprzednią noc. Chciała się umówić na kolejny wieczór. Bo nie zastanawiając się, podbiegła do Kendalla zabierając po drodze szklankę z napojem. Przechyliła naczynie nad jego głową i wylała całą zawartość na blondyna. Ten zerwał się z krzesła i spojrzał na nią z przerażeniem. Nie miał pojęcia, co takiego się stało.
- Oszalałaś?! - krzyczał. - Co ty kurwa robisz?
- Jesteś dupkiem, który myśli tylko o sobie - rzuciła w niego telefonem. Kendall przeczytał wiadomość i zaśmiał się pod nosem. Nie wyglądał na zaskoczonego, ale był rozbawiony.
- Nigdy bym cię nie zdradził, ale skoro tak myślisz to może powinienem przespać się z jakąś zajebistą laską? W końcu miałbym chociaż trochę rozrywki.
- Proszę bardzo - prychnęła.
- Jesteś taka głupia - zaśmiał się pod nosem. - I nigdy więcej nie zaglądaj do mojego telefonu! - tym razem wrzasnął na tyle głośno, że Bo drgnęła. Chłopak zbliżył się do jej ciała, oddychał w przyśpieszonym tempie, a ona miała łzy w oczach.
- Nienawidzę ciebie.
I stało się. Jego ręka po raz pierwszy skierowała się w damską twarz. Opanował się na tyle szybko, że nie zdążył zrobić jej krzywdy, ale było blisko. Bo była wystraszona i pierwsze co zrobiła to pobiegła do łazienki. Zamknęła się od środka i opadła na podłogę, płacząc.
- Bo! - krzyczał za nią Kendall. - Nie chciałem!
- Teraz nienawidzę cię jeszcze bardziej - łkała.
- Otwórz drzwi, proszę!
- Odejdź!
- Bo do cholery! Porozmawiajmy! Słyszysz?! - jego pięści odbijały się o drewniane drzwi, a ona coraz bardziej płakała. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. - Bo! Otwieraj do cholery!
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - spytała się w końcu. Nie miała pomysłu, gdzie się podzieje, a Kendall wydawał się jedynym wyjściem. Zadała pytanie z wielkim bólem, ale w głębi duszy miała nadzieję, że się uda.
- Tak - powiedział pewny siebie.
- Nie miałbyś nic przeciwko, gdybym zatrzymała się u ciebie na tą noc? Wiem, że to głupie, ale nie mogę wrócić do swojego mieszkania, a nie stać mnie na żaden czynny hotel i...
- Chodź - złapał ją za dłoń, czego zupełnie się nie spodziewała. Szli przez kilka minut, aż doszli do postoju taksówek. Oboje wsiedli do auta, a potem odjechali na adres, który podał Kendall. Nie miał wątpliwości, aby zgodzić się na nietypową prośbę Bo. Przeżyli razem zbyt wiele, aby mógł jej odmówić i zostawić ją na pastwę losu.
Mieszkanie Kendalla zrobiło na dziewczynie duże wrażenie. Było urządzone w nowoczesnym stylu, a jego wielkość zadziwiła ją. Nie sądziła, że chłopak może dorobić się takiego domu. Czuła się skrępowana, ale starała się tego nie okazywać. Zdjęła swój płaszcz, a chłopak odwiesił go do szafy. Na chwilę zamyślił się, widząc damskie ubrania, które wisiały tu na prawdę długo. Nie bolało go już to, zdążył się z tym pogodzić.
- Jest mi głupio - usłyszał głos Bo. Siedziała na krześle w kuchni. Jej twarz była oświetlana przez jedną lampkę, a sama była skulona. Chłopak podszedł do niej bliżej, a jego dłoń chciała dotknąć jej ciała. Jednak zamiast tego, odsunął się i wstawił wodę na herbatę. - Po tylu latach zwracam się do ciebie z problemem. To nie tak powinno wyglądać, ale uwierz że na prawdę nie mam gdzie iść i obiecuje, że to tylko ta jedna noc. Rano mnie nie będzie.
- Przestań się tak tłumaczyć - spojrzał na nią. - Cieszę się, że tu jesteś i możesz zostać tak długo jak tylko chcesz. W końcu jestem ci coś winien.
- Ładne mieszkanie - powiedziała zmieniając temat. - Sam urządzałeś?
- Przecież wiesz, że jestem w tym kiepski - powiedział, stawiając dwa gorące kubki na blacie stołu. - Co się z tobą działo przez te sześć lat?
- Nic szczególnego - wzruszyła ramionami. - Przepraszam, ale czy mogłabym wziąć prysznic? Jestem na prawdę zmęczona i chciałabym zaraz się położyć.
- Jasne, zaprowadzę cię do łazienki.
Ich rozmowa była prowadzona bez żadnych emocji i z wielkim trudem. Oboje próbowali się przełamać i jakoś przez to przebrnąć. Jednak nie wychodziło im to najłatwiej. Kendall przeprowadził Bo przez długi korytarz, a następnie oboje udali się na górę. Po prawej stronie znajdowała się ogromna łazienka, gdzie Bo została sama. Chłopak podał jej czyste ręczniki i zamknął za sobą drzwi.
- Co ja narobiłam - powiedziała sama do siebie dziewczyna. Zaczęła się rozbierać, aż wreszcie została w samej bieliźnie. Stanęła przed wielkim lustrem i doznała szoku. Jej ciało było pokryte widocznymi siniakami. Jedne były świeże, a te drugie powoli znikały. Jednak nadal były odczuwalne.
Kendall krząkał się w garderobie i próbował znaleźć jak najszybciej coś na przebranie dla byłej już dziewczyny. Chciał dać jej coś w czym będzie mogła położyć się do łóżka i odpocząć. Nie miał zbyt wielu ubrań do wyboru. Jego była żona zostawiła kilka ubrań po które już nie wróciła, ale czy mógł dać jej seksowną koszulę nocną? Nie. To zdecydowanie nie było właściwe. Kendall złapał za swoje spodnie od piżamy i koszulkę, która była jeszcze z czasów młodości. Mając ubrania w dłoni wpadł do łazienki, zupełnie się nie spodziewając tego, że Bo może stać przed nim prawie naga. Miała na sobie jedynie bieliznę, a po jej policzkach ściekały łzy. Chłopak stał zaszokowany w progu i przyglądał się na jej posiniaczone ciało. Bo chwyciła za ręcznik i szybko się przykryła. Jednak Kendall zobaczył to, czego ona się wstydziła. Podszedł do niej na małą odległość i spojrzał głęboko w oczy. Czuł się tak, jakby cofnął się w czasie.
- Kto ci to zrobił? - wysyczał przez zęby. Dziewczyna jednak nie odpowiedziała. Wpatrywała się w podłogę i płakała cicho. - Bo.
- Nie powinieneś tego widzieć.
- Ale zobaczyłem i nie pozwolę na to, aby ktoś tak cię krzywdził.
- Nie masz na to wpływu.
- Kiedyś miałem - westchnął. - Prawie cię uderzyłem i teraz wiem, że to był najgorszy błąd w moim życiu. Nie powinnaś się mnie bać.
- Nie zrobiłeś tego celowo.
- Bo ćpałem - podsumował. - Przeżywałaś piekło razem ze mną.
- Nie mówmy o tym.
Kendall otarł jej policzki, które były mokre od płaczu. Patrzył w jej niebieskie oczy tak jak to robił kiedyś i tęsknił za tym. Najbardziej na świecie.
Siedziała skulona na łóżku, a zegarek pokazywał trzecią w nocy. nie mogła dodzwonić się do Kendalla, a to był pierwszy raz kiedy nie wrócił do domu na noc. Bała się najgorszego. Martwiła się o tego dupka, kiedy on nie zdawał sobie z tego sprawy. Usłyszała, jak otwierają się drzwi do mieszkania, a jej serce zaczęło bić coraz mocniej. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać i w jakim stanie wrócił Kendall. Chłopak zdążył coś przewrócić, a następnie zaświecił światło w pomieszczeniu, gdzie siedziała dziewczyna. Spojrzała na niego ze strachem w oczach i od razu go opuściła.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że wychodzisz? - powiedziała cicho.
- To nie miało sensu - wymamrotał. - Zaczęłabyś coś pieprzyć, a ja wolałem tego uniknąć.
- Martwiłam się.
- Super - prychnął.
Jego rzeczy znajdywały się na podłodze. Ściągał z siebie ubrania tak nieudolnie, jakby robił to po raz pierwszy. Bo wiedziała, że jest w kiepskim stanie, ale nie zamierzała się o to sprzeczać. Miała dość już takich rozmów z których i tak nic nie wyniknie.
- Nie wiem, dlaczego z tobą jestem - mruknął jakby do siebie.
Dziewczyna nie miała już na to siły. Zabrała swój telefon ze stolika i postanowiła, że noc spędzi na kanapie.
- Tak, uciekaj gdzie pieprz rośnie - zaśmiał się.
- Jesteś tylko naćpany i nie wiesz, co mówisz.
- Naćpany i zmęczony po dobrym seksie.
On ją wykańczał psychicznie. Każde jego słowo było dla niej ciosem, który idealnie trafiał w jej serce. Nie miała pojęcia, jak długo jeszcze to wytrzyma, ale nie potrafiła tak po prostu od niego odejść. Kochała go, ale czy Kendall czuł to samo do niej?
Położyła się w jednej z czterech sypialni w domu Kendalla. Miała na sobie jego rzeczy i czuła się odrobinę lepiej. Może to była zasługa tego, że nie musiała się już martwić o tą noc? A może to chłopak jej w tym pomógł? Leżała przy zapalonej lampce i wpatrywała się w biały sufit. Nie była senna chociaż było już przed drugą w nocy. Myślała o tym, co było kiedyś. Jak bardzo się zmieniła przez ten czas i jak bardzo zmienił się Kendall. Każde z nich było starsze i dojrzalsze. Mieli za sobą mnóstwo doświadczeń, które nauczyły ich trochę o życiu.
Wstała z łóżka i otworzyła zamknięte drzwi. Zaczęła iść na dół, gdzie świeciło się światło. Schmidt siedział na kanapie w samych bokserkach i narzuconej bluzie. Wyglądał na przygnębionego.
- Nie mogę spać - powiedziała wyprzedzając jego pytanie.
- Zazwyczaj kładę się o czwartej. Wstaje o ósmej i wypijam kawę, która mnie ratuje - powiedział cicho. - Teraz od niej jestem uzależniony.
- Chodziłeś na terapie?
- Tak, trzy lata - skinął głową.
Bo usiadła obok niego i spojrzała na pomieszczenie w którym się znajdowali. Było trochę jak w sklepie meblowym. Nic nie zniszczone i wszystko na swoim miejscu. Żadnych zdjęć, czy pamiątek rodzinnych.
- Miałeś kogoś? - spytała bez namysłu. - To znaczy... przepraszam, nie powinnam pytać.
- Byłem żonaty. Odeszła ode mnie rok temu.
- Żonaty? - spytała zaskoczona. - Ty?
- Tak - zaśmiał się. - Ale odeszła, znalazła innego naiwniaka.
- Nie brzmisz jakbyś tęsknił.
- Bo tak nie jest. Na początku było kolorowo, ale z czasem zaczynała mieć do mnie pretensje o to, że za mało pieniędzy zarabiam. Dla niej liczyła się tylko dobra zabawa, a ja dostrzegłem to dopiero kiedy odeszła.
- Przykro mi.
Kendall uśmiechnął się do niej porozumiewawczo i przełączył kanał w telewizji. Nie mógł natrafić na nic ciekawego, co go irytowało.
- Kto cię bił? - zadał pytanie, które nurtowało go od kilku godzin. Nie był ciekawski. Chciał tylko jej pomóc. - Bo?
- Mieszkałam ze współlokatorem dość długo. Czasem zdarzało mu się podnieść na mnie rękę, ale potem o tym zapominałam i wszystko było w porządku. Jednak wczoraj przesadził i jak widzisz teraz nie mam gdzie mieszkać.
- Możesz zostać tu.
- Nie, Kendall. Nie mam zamiaru zawracać ci głowy.
- Mieszkam sam i na prawdę ucieszę się z takiego współlokatora jak ty.
- Wiesz, że nie mogę Kendall.
- No tak - skinął głową. - To by było głupie mieszkać z byłym, który był ćpunem.
- Nie mów tak - dotknęła jego dłoni, ale szybko się odsunęła. - Nie jesteś ćpunem, ani nie byłeś. Miałeś problemy, które mógł mieć każdy człowiek.
- Ale zawaliłem to, jak nie każdy normalny człowiek.
Bo i Kendall od kilku dni unikali się. Nie rozmawiali zbyt wiele, a ich stosunki łagodnie mówiąc były nie najlepsze. Dziewczyna starała się pracować nad projektem, który był bardzo ważny. Zaś chłopak miał wszystko gdzieś i leżał bezczynnie na kanapie.
- Bo? - jego głos rozniósł się po mieszkaniu. Miał nadzieję, że się do niego odezwie. Chciał chociaż przez chwilę usłyszeć jej głos, ale to było jak na razie nie możliwe. Dziewczyna nie zamierzała się złamać jako pierwsza.
Kendall powolnym ruchem wstał ze swojego ciepłego miejsca i odrzucił koc na bok. Miał dosyć tego, że nie może się do niej przytulić, czy też powiedzieć kilka czułych słówek. Chciał podejść do Bo i wtulić się w jej drobne ciało. Potrzebował tego, jak każdy facet. Jego duże dłonie znalazły się na jej ramionach. Lekko potarł jej ciało, a dziewczyna trochę się rozluźniła. Jego głowa oparła się o jej ramię i złożył mały pocałunek na szyi.
- Jestem idiotą - powiedział zgodnie z prawdą. - Jestem dupkiem, który nie wie, co traci.
- Nie zaprzeczę - usłyszał jej głos.
- Przepraszam za te niepotrzebne emocje. Nie powinienem...
- Twoje jedno przepraszam nic nie zmieni, Kendall. Potrzebujesz pomocy u specjalisty. Jesteś uzależniony od narkotyków - mówiła spokojnie, ale w głębi duszy była wścieła i chciała na niego krzyczeć. Wiedziała jednak, że to nie jest właściwe rozwiązanie.
- A chciałem tylko porozmawiać - odszedł od niej.
Bo wstała ze swojego miejsca i zbliżyła się do jego ciała. Stał przodem do niej i patrzył daleko w przestrzeń. Nie miał odwagi spojrzeć w jej oczy, które powoli napełniały się słonymi łzami.
- Chce dla ciebie jak najlepiej - szepnęła. - Ale nie dam rady tak dalej, nie będę w stanie...
- W stanie czego? - prychnął.
- Znieść ciebie i twoje krzyki. To jak się do mnie odnosisz i patrzysz z nienawiścią. Nie jestem w stanie znieść tego, że mnie zdradzasz z przypadkowymi kobietami.
- Już nie zdradzam.
- Ale to zrobiłeś, a to mnie boli i nawet nie wiesz jak bardzo.
- To dlaczego ze mną jesteś?
- Bo cię kocham, ale ty najwidoczniej tego nie widzisz i masz mnie głęboko gdzieś.
Nie odpowiedział. Złapał za kurtkę i wyszedł z domu. Bo nie widziała go przez kolejne dwa dni, a kiedy wrócił zaczęło się piekło po którym nie widzieli się kolejne sześć lat.
Złożyła pościel oraz ręczniki, których używała wczoraj wieczorem. Był kolejny dzień, a ona musiała uporać się ze swoim życiem. Bo zeszła na dół i poczuła aromat kawy, który rozchodził się po mieszkaniu.
- Cześć - usłyszała głos Kendalla.
- Hej - odpowiedziała. - Chciałam się pożegnać.
- Siadaj - skinął głową w kierunku stołu. Bo zajęła miejsce na przeciwko chłopaka, a przed nią stał talerz z jajecznicą. - Najpierw zjemy.
Nie chciała odmówić. Zaczęli jeść śniadanie w ciszy, a potem wypili kawę, słuchając radia. Było jej dobrze i z każdą minutą czuła się dobrze w jego towarzystwie. Wpatrywała się w jego twarz, która nie zmieniła się ani trochę przez te kilka lat. Nadal uśmiechał się tak uroczo jak kiedyś. To był ten sam Kendall, ale dojrzalszy. Schmidt zaś widział w niej piękną kobietę, która nadal budzi w nim emocje, których nie jest w stanie wytłumaczyć. Patrzyła na niego niebieskimi tęczówkami i tą iskierką w oku, której jemu brakowało. Była po prostu wspaniała i nie mógł powiedzieć niczego innego.
- Dziękuję - szepnęła do niego. - Za to, że mnie przenocowałeś.
- Nie dziękuj, Bo - westchnął. - Powiedz tylko, czy mam jechać z tobą.
- Jechać? - spytała zdziwiona.
- Tak, po twoje rzeczy do mieszkania tego dupka.
- Nie chce robić ci problemów.
- W takim razie jadę z tobą. Nie pozwolę, aby znów cię skrzywdził.
Nie chciała się opierać. W zasadzie potrzebowała jego otuchy i tego aby ktoś z nią był. Bała się spotkania ze swoim współlokatorem, chociaż wiedziała, że powinien być w pracy.
Nie trwało to długo. Kendall i Bo byli na miejscu po godzinie. Weszli do mieszkania, które było puste. Dziewczyna od razu zaczęła zbierać swoje rzeczy, a chłopak jej w tym pomógł. Bo miała gotowe dwa pudła. Kendall zabrał je do auta, a ona nadal pakowała resztę. Była już spokojna, ale nie na długo. Drzwi do mieszkania otworzyły się dość szybko, a do środka wpadł nie kto inny jak jej współlokator.
- Zaskoczona? - spytał zdyszany. - Wiedziałem, że wrócisz.
- Pakuje się, nie mam zamiaru z tobą dłużej mieszkać - wrzucała rzeczy jak poparzona. Ręce telepały się jej pod wpływem emocji, a chłopak patrzył na nią z obrzydzeniem.
- Myślałem, że się przyjaźnimy.
- Gówno wiesz - prychnęła. - Nie mam zamiaru mieszkać z psychopatą.
Rzucił się w jej kierunku, a jego dłoń skierowała się w kierunku jej twarzy. Dziewczyna oberwała i nawet się tego nie spodziewała. Leżała na podłodze, a z jej nosa leciała krew. Była przerażona.
- Powtórz - krzyknął. - Kim jestem?
Zamknęła oczy. Myślała, że znowu oberwie, ale tak się nie stało. Usłyszała jedynie krzyk swojego byłego przyjaciela. Cofnęła się do tyłu i zobaczyła Kendalla, który jego okładał. Jego pięść zmierzała się z twarzą współlokatora, a ona nie mogła na to patrzeć.
- Kendall! - próbowała go odciągnąć. - Stój!
Widziała, jak jego żyły na szyi napinają się. Widziała jego wściekłość w oczach, które straciły swój kolor. Bała się, że może go zabić, bała się takiego Kendalla.
- Proszę - powiedziała cicho, łapiąc go za ręce. - Chodźmy.
Schmidt odsunął się od krwawiącego chłopaka. Zrobił to, czego chciał. Dał mu nauczkę, którą na pewno zapamięta na długo. Zabrał ostatnie pudła z jego mieszkania i razem z Bo wyszli. Dziewczyna cała się trzęsła, ale z każdą chwilą rozumiała Kendalla. Oboje wsiedli do auta i odjechali. Nie odzywali się ani słowem, a potem weszli do mieszkania chłopaka. Bo nie wiedziała, dlaczego znów tu przyjechała, ale musiała z nim porozmawiać. Tak na poważnie, o tym wszystkim co się kiedyś stało. Zanim weszli w głąb mieszkania, dziewczyna stanęła i się rozpłakała. Z jej oczu płynęły łzy, a Kendall nie wiedział co ma zrobić. Podszedł więc do niej niepewnie i lekko dotknął jej ramion, pocierając je, aby dodać otuchy. To nie pomogło, ona nadal płakała. Zrobił więc coś, czego się nie spodziewał. Przytulił ją tak, jak robił to kiedyś. Nie poczuł skrępowania, ale ulgę.
- Zostaniesz u mnie - szepnął. - Nie pozwolę ci na własną rękę błąkać się po Londynie.
- Ja...
- Nic nie mów, Bo - ucałował ją w czoło. - Po prostu odetchnij.
- Kochałam cię - powiedziała przez łzy. - Byłam w tobie zakochana na śmierć, ale nie rozumiałam, dlaczego nie odwzajemniałeś moich uczuć - mówiła dalej. - Teraz wiem, że ty nie kochałeś jak inni. Miałeś swój sposób, który ciężko było zrozumieć. Ja nie rozumiałam i odeszłam.
- Przepraszam - szepnął. - Za to wszystko, co tobie zrobiłem. Za zniszczenie ci życia, za to, że cierpiałaś.
- Nie przepraszaj. Sama ciebie wybrałam i nie żałuje.
- Chce cię poznać - uśmiechnął się do niej. - Chce zobaczyć jaka jesteś, co lubisz, a czego nienawidzisz. Mam ochotę zobaczyć jak się zmieniłaś i co pozostało takie samo.
Kendall złapał ją za rękę i zaprowadził do salonu. Razem podeszli do komody z której wyciągnął pudełko pokryte kurzem. Najwidoczniej nikt tam długo nie zaglądał. Bo otworzyła wieczko, a to co ujrzała, wywołało uśmiech na jej twarzy.
- Wejściówka do klubu w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy - powiedziała cicho. - Zdjęcia, zaschnięta róża i koszulka z koncertu.
- To wszystko, co udało mi się zachować.
- Nie wierzę, że to wszystko trzymałeś - zaśmiała się, wycierając łzy. - Jesteś zaskakującym człowiekiem, Kendall.
- Może jeszcze wszystkiego o mnie nie wiesz.
****
Zaprzyjaźnili się na nowo. Bo i Kendall nie chcieli znów od siebie uciekać. Od ich przypadkowego spotkania minęły dwa lata, a oni spotykali się co najmniej dwa razy w tygodniu. Rozmawiali o wszystkim i śmieli się do bólu. Na początku dziewczyna mieszkała u Kendalla przez pierwsze kilka dni. Jednak szybko znalazła dla siebie idealne mieszkanie i tym razem miała je na wyłączność.
- Cześć, to ja! - Bo krzyknęła z całej siły, a jej głos rozniósł się po mieszkaniu Kendalla.
- Słyszę! - krzyknął. - Chodź na górę, mam dla ciebie niespodziankę!
Bo zdjęła buty oraz kurtkę i czym prędzej pobiegła po schodach. Nie miała pojęcia czego ma się spodziewać. Wpadła do jednego z pokoi i była wzruszona. Pomieszczenie miało na środku rozłożony namiot z koców. W środku siedział Kendall, a całe wnętrze było oświetlone malutkimi lampionami.
- Co tu się dzieje? - spytała uśmiechnięta dziewczyna.
- Zjemy kolację, tak jak się umawialiśmy - powiedział spokojnie i poklepał miejsce obok niego.
- Specjalna okazja?
- Powiedzmy - uśmiechnął się.
Siedzieli, jedząc danie które przygotował chłopak. W tle rozbrzmiewała piosenka Adele, a dziewczyna przypomniała sobie noc w którą po sześciu latach spotkała Kendalla. Kiedy o tym myślała, wiedziała, że to był jednak szczęśliwy dzień. Teraz nie wyobrażała sobie życia bez niego. Może dlatego, że znów coś do niego czuła? Jednak ich "nowa" znajomość zdecydowanie nie była toksyczna.
- Muszę ci coś powiedzieć - Kendall odłożył swój talerz i spojrzał na Bo, której zrzedła mina. Przestraszyła się poważnego chłopaka. - Nie bój się, proszę.
- Szczerze? Jestem przerażona - zaśmiała się.
- Uwielbiam spędzać z tobą czas... uwielbiam ciebie, wiesz o tym? - złapał ją za dłoń i mówił dalej. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i bez twojego uśmiechu.
- Kendall, czy ty?
- Nie, nie zamierzam ci się oświadczyć, a przynajmniej nie teraz. Chce tylko, abyśmy spróbowali być razem. Chce być twoim chłopakiem, chce abyś była moją dziewczyną. Pragnę tego najbardziej na świecie i obiecuję, że będę się starał najmocniej jak tylko potrafię.
Patrzyła na niego z lekkim uśmiechem. Kochała go i także tego chciała. Tylko strach był silniejszy. Bała się tego, co może się stać. Bała się powrotu do przeszłości.
- Bo? - spytał z nadzieją. - Dlaczego nic nie mówisz.
- Mam, mam to wszystko przed oczami. Nasze kłótnie, spory i te krzyki. Kiedy nie byliśmy razem, nie było tego, a ja nie chce wracać do toksycznej przeszłości, pomimo tego, że cię kocham - westchnęła. - Czy ja właśnie powiedziałam...
- Tak - skinął głową i zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Jego wargi zetknęły się z jej malinowymi ustami. Zaczął ją całować z pragnieniem, którego nigdy wcześniej nie znał. To było coś, czego nie mógł opisać. - A teraz ja to powiem - szepnął. - Kocham cię i to się nigdy nie zmieni.
Bo rzuciła się na niego. Kendall opadł na miękkie poduszki, a dziewczyna leżała na nim, całując go. Chłopak nie wiedział, co się dzieje, ale nie narzekał. Był podekscytowany i pełny nadziei. Jego dłonie błądziły po jej ciele, a ona ocierała się o niego z zadowoleniem.
- Brakowało mi tego - powiedziała szeptem. - Brakowało mi ciebie, Kendall.
Słyszał jej bijące serce, a sam miał ten sam problem. Uśmiechnął się do dziewczyny, a ona ucałowała go w czoło.
- Chce z tobą być - powiedziała w końcu. - Chce tego najmocniej na świecie. Chce spróbować.
- Kocham cię Bo, i nie zmarnuje tego.
- Wierzę ci.
______________________
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!!
Jezu! Aż łzy w oczach stanęły <3 CUDO ♥
OdpowiedzUsuńGenialny imagin. W niektórych momentach miałam łzy w oczach. Nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny. ;)
Ps. Mam jedno pytanie. Dzisiaj weszłam na Twojego drugiego bloga i ku mojemu zdziwieniu okazało się że blog został usunięty. Czy to oznacza, że nie będziesz kontynuować tamtej historii czy po może ktoś ci usunął go?
Dziękuje! Imagin cudny po płakałam się <3 nie mogę się doczekać na następny <3 Jeszcze raz dziękuję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 :))
OdpowiedzUsuńNa początku się przeraziłam, widząc ich historię, ale później odetchnęłam z ulgą. Powiem szczerze, że to nawet kochane. Znaczy no, końcówka. Chociaż w sumie to nie. Całość jest idealna, nieprzesadzona. Mogę nawet powiedzieć, że prawdziwa. Zapewne ktoś coś podobnego przeżył...
OdpowiedzUsuńNo, ale ja nie o tym chciałam. :D
Cieszę się, że powróciłaś do pisania Imaginów <3
Masz niesamowity talent, więc mam nadzieję, że ujrzę go częściej.
Pozdrawiam, Monika
Jesteś genialna! Imagin cudowny! <3
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńKocham ten imagin <3
OdpowiedzUsuńJestem wręcz zachwycona tym imaginem! xoxo
OdpowiedzUsuńKurcze, nie wiem co powiedzieć. Imagin jest cudowny, brak mi słów na opisanie go ��
OdpowiedzUsuń