Postanowiłam, że się nim jednak tutaj podzielę. Wydaje mi się, że jest śmieszny, ale sami ocenicie. Znajdują się tu treści homoseksualne, nie lubisz to nie czytaj.
_________
Uśmiechałem się lekko, patrząc na Kendalla, który bawił się nowymi kostkami do gitary. Był tak bardzo szczęśliwy, gdy mu je podarowaliśmy, że wyściskał nas tak bardzo, jakby jutro miał być koniec świata.
Uwielbiałem widzieć go uśmiechniętego, pełnego energii. Zawsze taki był, owszem, ale niektóre małe drobiazgi, uszczęśliwiały go naprawdę mocno.
Nie wyobrażałem sobie zespołu, bez któregoś z nas. W czwórkę, byliśmy jednością. Każdy z nas był inny, ale razem tworzyliśmy coś niesamowitego. I nie chodzi tu o muzykę, tylko o nasze relacje. Nie byliśmy zwykłymi przyjaciółmi. To była rodzina. Rodzina, którą ja chciałem popsuć.
- Logan? - Carlos szturchnął mnie łokciem
- Hm? Mruknąłem.
- Od kilku minut gapisz się na Kendalla, z takim uśmiechem jak nastolatka na obiekt swoich westchnień - zachichotał słodko i spojrzał na mnie rozbawiony.
Zażenowany odwróciłem wzrok. Jak miałem im wytłumaczyć, że jestem tym, kim jestem? Tego nie dało się powiedzieć tak wprost. Westchnąłem cicho. Pena szturchnął mnie po raz kolejny, na co sapnąłem zirytowany.
- Czego? - Warknąłem.
- Ej, spokojnie... - Chłopak podniósł dłonie w geście poddania.
- Przepraszam. - Dobra, było mi głupio, no ale hej, też by wam było.
Nagle wokół nas zrobiło się strasznie cicho. Nawet Kendall przestał się śmiać. Uniosłem głowę do góry i zobaczyłem, że cała trójka wpatruje się we mnie z oczekiwaniem. Z mojego gardła wydobył się krótki jęk.
- Logan, chcesz nam coś powiedzieć? - Zapytał James, przeczesując palcami burzę swoich włosów.
Przetarłem dłonią twarz i swój wzrok skupiłem na jakże ciekawych i fascynujących czarnych butach. Czułem na sobie palące spojrzenia przyjaciół, ale uparcie nie podnosiłem wzroku.
- Logan? - Spytał Carlos, przybliżając niebezpiecznie swoją twarz do mojej.
Nie zrozumcie mnie źle. Ale jeszcze zanim do końca zrozumiałem, że jestem homoseksualistą, odsuwałem od siebie tego czarnowłosego chłopaka, bojąc się moich reakcji, jakie miały miejsce, gdy Carlos był obok. Czułem się z tym źle, ale potem mi przeszło. Myślałem, że po tym wszystko będzie już tylko lepiej. Ale było jeszcze gorzej.
Gdy fascynacja Carlosem mi minęła, w centrum pojawił się Kendall. Myślałem, że to tylko chwilowe zauroczenie, jeśli mogę się tak wyrazić, ale tak nie było. Od ponad roku, próbuję pozbyć się upartego głosu w mojej głowie, który mówi: Logan się zakochał. Ale nie potrafię.
- Zakochałem się. - Wyrzuciłem z siebie te słowa, mając nadzieję, że jak powiem je szybko, chłopcy nie zwrócą na nie szczególnej uwagi.
- To by wyjaśniało, dlaczego od tygodnia chodzisz jak struty. - Mruknął Carlos, klepiąc mnie lekko po ramieniu. - Zdradzisz nam imię tej szczęściary?
W Penie zawsze powalało mnie na kolana to, że był szczery i prawdziwy bez względu na wszystko. Nie krył się z niczym. Mówił, to co na prawdę myśli. A jego ruchy były zawsze spontaniczne. Wiedział, kiedy kogoś przytulić, czy klepnąć w ramię.
- To nie jest takie proste. - Czułem, jak moje policzki pokrywa rumieniec.
- Więc nam wyjaśnij. - James uśmiechnął się do mnie szeroko i usiadł na podłodze, dokładnie na przeciwko mnie. Po chwili dołączył do niego także Kendall.
- Bo to nie jest dziewczyna. - Powiedziałem to, co chciałem wyznać od dawna. Nie chcąc widzieć ich przerażonych min, ukryłem twarz w dłoniach, po raz kolejny dzisiejszego dnia.
- Och, no dzięki Logan. - Zaśmiał się Kendall. - Wiedziałem, że mnie to każdy kocha!
Och Kendall, gdybyś wiedział ile prawdy zawarłeś w tym jednym zdaniu...
- Tak jakby masz rację - jęknąłem, nie odrywając dłoni od twarzy. Chyba za bardzo się bałem.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Henderson? - James wiercił wzrokiem dziury w mojej głowie.
- Ja... Ja... Jestem gejem... Tak mi się wydaje.
- Och, Logan, to nic takiego. - Carlos zarzucił rękę na moje ramię, a drugą poczochrał moją fryzurę, nad której ułożeniem, spędziłem w łazience aż 83 sekundy. Tak, liczyłem.
- Nic takiego? - Dopiero teraz odważyłem się spojrzeć na szatyna.
- No, nic. Przecież tego się nie kontroluje, co nie? - Powiedział i dał mi soczystego buziaka w policzek. Odsunąłem się zaskoczony.
- Carlos, zgrywasz się teraz, tak? - Dopytywałem, nie bardzo wiedząc, jak rozumieć tę sytuację.
- Nie. Ale skoro już jesteśmy przy takich wyznaniach, to jestem bi. - Uśmiechnął się słodko, pokazując dwa rządki białych zębów.
Określenie, że "opadła mi szczęka" było by w tej chwili jak najbardziej trafne. Nie żartuję. I chyba Kendall i James myśleli w tej chwili tak samo. Pena spojrzał na nas z wzrokiem mówiącym "no co?" i roześmiał się słodko. Tak, dobrze czytacie, słodko.
- Wciąż nie powiedziałeś, w kim się zakochałeś. - Zauważył Schmidt. Skuliłem się nieco i zastanowiłem, czy powinienem mu powiedzieć. Decyzja była trudna, ale podjąłem ją szybko.
- Tylko błagam, nie przestraszcie się.
- O Boże, mam nadzieję, że nie w moim tacie?! - Krzyknął James, na co blondyn zareagował swoim charakterystycznym śmiechem.
- Nie - mruknąłem. - W Kendallu.
Śmiech Schmidta urwał się w połowie. Spojrzał na mnie z lekka przerażony i roześmiał się nerwowo. Niepewnie rozejrzał się po całym pomieszczeniu, lecz koniec końców, znów zawiesił na mnie swój wzrok.
- Teraz powinienem powiedzieć coś w stylu "ja też"? - Mruknął, lecz zakrył usta dłonią. Wiem, że nie chciał mnie zranić, ale to było jak cios poniżej pasa. - Przepraszam.
- Nie ważne - machnąłem lekceważąco dłonią.
- Nie, nie. To jest ważne. - Zaoponował, poprawiając czerwoną bandankę.
- Chodź, Carlos, zostawmy ich samych - usłyszałem cichy głos Jamesa i już po chwili zostałem sam na sam z moją "miłością".
Westchnąłem głośno i oparłem się plecami o ścianę za mną. Zmierzwiłem dłońmi włosy, psując ich ułożenie. Bałem się spojrzeć na przyjaciela, ale kiedyś w końcu musielibyśmy o tym porozmawiać i wyjaśnić to sobie. Więc czemu nie teraz? Jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, powietrze obok mnie zafalowało. Teraz siedzieliśmy ramię w ramię. On po mojej prawej stronie.
- Zaskoczyłeś mnie, wiesz o tym?
- Domyślam się. - Wytarłem spocone dłonie o czarne spodnie.
- Logan... - Zaczął poważnym tonem. Nie wiedziałem za bardzo, czego mam się spodziewać. Wyśmieje mnie i znienawidzi? Nie, nie jest taki. Zaakceptuje to? Tym bardziej taki nie jest.
- Wiem, głupio wyszło. - Co miałem innego powiedzieć?
- Nie to chciałem powiedzieć... - Nie patrzył na mnie, tylko na moją dłoń, którą trzymałem na prawym udzie. Ku mojemu zdziwieniu, splótł nasze palce razem. - Możemy spróbować. - Uśmiechnął się, a w jego oczach, gdy na mnie spojrzał, zabłysnęło coś na kształt rozbawienia, pomieszanego z czymś, czego nazwać nie potrafiłem.
- Och... - Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić.
Czy to się dzieje naprawdę?
____
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!!
Muszę przyznac, ze imagin jest niesamowity ;)
OdpowiedzUsuńW twoim wykonaniu taki imagin jest genialny :D
Cieszę się, ze nie zawiesilas pracę nad blogiem.
Gdybyś tak zrobiła to taki wielki talent jaki ty masz by się zmarnował.
Tak jak pisałam ostatnim razem częściej czytam różne opowiadania w weekend gdyż mam więcej czasu i czytanie mnie relaksuje po ciężkim tygodniu.
Nie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam i życzę dużo weny :) ;):-))
Świetny imagin czytałam go z wielkim zaciekawieniem. Czekam na następnego.Pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńWow! cudo ♥
OdpowiedzUsuńAwww <3 słodkie czk nn
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam,gdy zobaczyłam,że taki imagin wstawiłaś.Ten imagin...jest cudowny i w sumie nawet uroczy:3 Chcę więcej takich!
OdpowiedzUsuńJaki piękny *-* Kogan is real! :D
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu ale śmieszy mnie robienie ze swoich idoli gejów. dobra to było dziwne ale urocze, bo w twoim wykonaniu :) chcę częściej takie! ;l*
OdpowiedzUsuńTo było fajne, szkoda, ze krótkie :c
OdpowiedzUsuńMoże dodasz coś do tego? C:
Kogan is real <3 haha
OdpowiedzUsuńJest cudowny! :)
OdpowiedzUsuń