Po długiej drodze ze szkoły, wreszcie dotarłam do domu. Otworzyłam drzwi i na progu wpadłam w kogoś. Spojrzałam do góry i ujrzałam kolegę mojego starszego brata, Kendalla. Moją twarz automatycznie oblał rumieniec, na co chłopak wybuchnął śmiechem. Złapał mnie za ramiona i odsunął od drzwi; kolana mimowolnie się pode mną ugięły.
- Do jutra - pożegnał kumpla. - Pa, Alex.
- H-hej - odparłam, załamującym się głosem.
Posłał mi uśmiech, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Już chciałam iść na górę, do swojego pokoju, ale brat zagrodził mi drogę. Stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi i kręcił przecząco głową. Chciałam go ominąć, lecz nie miałam takiej możliwości.
- Oj, nie ładnie, siostrzyczko - zachichotał. - Od jak dawna podkochujesz się w moim koledze?
- Spadaj! - syknęłam w odpowiedzi.
Nie miałam ochoty na kontynuowanie tej bezsensownej rozmowy; szturchnęłam brata i wbiegłam po schodach. Zamknęłam szczelnie drzwi od pokoju, żeby nie wszedł do niego żaden nieproszony gość. Wreszcie mogłam spokojnie położyć się na łóżku i odpocząć od całego dnia w szkole. Spojrzałam w sufit, lecz wcale nie poczułam ulgi. W moich myślach nieustannie krążył obraz Kendalla, uśmiechniętego, jak zawsze, od ucha do ucha.
Dlaczego nie mogłam przestać o nim myśleć?
Położyłam sobie poduszkę na twarzy, jakby to miało pomóc w oczyszczeniu umysłu. Niestety ten sposób okazał się nieskuteczny.
Niespodziewane burczenie w brzuchu przypomniało mi o tym, jak bardzo jestem głodna. Spełzłam z łóżka i, powłócząc nogami, poszłam do kuchni. Tam zastałam Dustina, siedzącego przy stole; mieszał łyżką herbatę. Ignorując go, otworzyłam lodówkę, w poszukiwaniu czegoś do jedzenia; chwyciłam pierwszy jogurt z brzegu.
- Usiądziesz ze mną? - usłyszałam.
Nie odpowiedziałam, po prostu wyszłam z kuchni i wróciłam do swojego azylu. W nawet najmniejszym stopniu nie miałam ochoty na jego złośliwe docinki.
Piątkowego wieczoru, wracałam od przyjaciółki; robiłyśmy projekt, żeby cały weekend mieć wolny. Myśl, że przez całe dwa dni mogłam robić co tylko chciałam, bardzo podnosiła mnie na duchu. Na dodatek rodzice wyjechali do ciotki, pozostawiając mnie samą z bratem.
W drodze powrotnej towarzyszył mi dobry humor, który zniknął od razu po tym, jak weszłam na ulicę, przy której stał nasz dom. Usłyszałam głośną muzykę; nie zwiastowało to nic dobrego. Wpadłam do domu z impetem, a przywitał mnie tłum obcych ludzi. Wszyscy trzymali w rękach kubki albo pizzę; wszędzie unosił się zapach alkoholu. Zaczęłam nerwowo przeszukiwać po kolei każdy pokój, w poszukiwaniu winnego. Znalazłam go, siedzącego na kanapie, w salonie. Na widok otaczających go dziewczyn, miałam odruch wymiotny.
- Co tu się, do cholery, dzieje?! - wrzasnęłam do brata, przekrzykując muzykę.
- Nie przeklinaj, młoda - odparł, a jego towarzyszki zachichotały; ciśnienie momentalnie mi podskoczyło. - Siadaj z nami, bo inaczej wkopię cię rodzicom.
Wytrzeszczyłam na niego oczy w niedowierzaniu.
- Chcesz mnie wrobić w coś, co sam zrobiłeś?
- Tak, więc siadaj.
Nie chcąc mieć później kłopotów, usiadłam posłusznie na fotelu. Miałam ochotę od razu zadzwonić do mamy i powiadomić ją o całym zajściu, ale coś mnie powstrzymywało. Wtem podeszło do mnie dwóch podpitych gości. Jeden z nich trzymał w ręku otwartą butelkę wódki, której zapach mnie obrzydzał.
- Napij się - zachęcił drugi, podsuwając mi plastikowy kubeczek.
- Nie chcę - odmówiłam bez zastanowienia.
Ten, jakby wcale nie słuchał co mówię, nalał alkoholu do pustego kubka i wcisnął mi do ręki. Wzięłam go, ale nic nie wypiłam; chciałam, żeby sobie poszli. Jak na złość, zaczęli mnie szturchać i dosłownie na siłę wlewać ciecz do ust, głośno się przy tym śmiejąc. Brat, siedząc kilka metrów dalej, kompletnie nie zwracał uwagi na to, co miało miejsce. Dopiero po chwili zdecydowałam się na odepchnięcie chłopaków, co skończyło się wielką plamą wódki na mojej koszulce i spodniach. Pierwszy wstał z podłogi i ponownie usadził mnie na fotelu, przytrzymując przy tym ramiona. Szarpałam się, ale był o wiele silniejszy, niż mogłam przypuszczać.
- Zostawcie ją - warknął ktoś poza zasięgiem mojego wzroku.
Ci, jak na zawołanie, odsunęli się ode mnie i poszli. Wtem zobaczyłam Kendalla; nie miałam pojęcia o jego obecności na tej przeklętej imprezie. Ten widok zdecydowanie mnie ucieszył, mimo że miałam na sobie wylane pół litra śmierdzącego alkoholu. Chłopak pomógł mi wstać z fotela.
- Dzięki - bąknęłam, nie wiedząc co więcej mogę powiedzieć.
- Nie ma sprawy - odparł, szczerząc zęby. - To frajerzy...
- Zauważyłam.
- Nie chcesz się przebrać? - zapytał, patrząc na poplamioną koszulkę.
Skinęłam głową, po czym od razu ruszyłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Słyszałam za sobą jego kroki; nie protestowałam. Gdy otworzyłam drzwi, odetchnęłam z ulgą, gdyż nikt nie przesiadywał w mojej sypialni. Zaczęłam grzebać w szafie, w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Wzięłam pierwszy lepszy kolorowy T-shirt i od razu się przebrałam. Kiedy się odwróciłam i gdy ponownie zobaczyłam Kendalla, poczułam rumieńce na twarzy. Bez krępacji, usiadł wygodnie na moim łóżku, rozglądając się po pokoju. Podążałam za jego wzrokiem, wciąż stojąc w miejscu jak słup soli. Po chwili spojrzałam na niego; wyglądał jakby piękniej, niż zazwyczaj. Może to światło nocy tak działało, ale nie byłam do końca pewna jak to wytłumaczyć. Nieśmiało podeszłam bliżej i usiadłam na skraju łóżka. Dopiero wtedy poczułam, bijący od niego, zapach piwa oraz dostrzegłam wypieki na jego policzkach.
- Ładnie tu masz - powiedział, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ah, dzięki.
Nagle przestał błądzić wzrokiem po pomieszczeniu i spojrzał mi prosto w oczy. Pierwszy raz w życiu widziałam go z taką poważną miną, której nie towarzyszył szeroki uśmiech. Naszła mnie niekontrolowana ochota pocałowania go. Zapewne bym to zrobiła, gdyby ktoś mi nie przeszkodził.
- Gdzie jest łazienka? - zapytała dziewczyna, niespodziewanie wchodząc do pokoju.
- Na dole - syknęłam.
Uśmiechnęła się, zamykając za sobą drzwi. Zacisnęłam zęby w złości. Wtem Kendall wstał z łóżka i ruszył w stronę wyjścia.
- Zbieram się - oznajmił. - Jestem zmęczony. Do zobaczenia.
- Dobranoc - odparłam bezwiednie.
Wyszedł, pozostawiając mnie samą.
Cholera z tym wszystkim.
Położyłam się i wtuliłam twarz w poduszkę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Po wyjściu ze szkoły, ujrzałam Kendalla, opartego o murek. Stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi i ewidentnie kogoś szukał. Przeczesywał wzrokiem tłum ludzi, a gdy nagle zobaczył mnie, zaczął iść przed siebie. Błagałam w myślach, żeby mnie ominął i poszedł dalej, do kogoś innego. Niestety odległość między nami się zmniejszała, a serce biło mi coraz szybciej.
- Co tu robisz? - zapytałam, kiedy się zatrzymał.
- Pomyślałem, że sprawdzę jak się masz - odpowiedział. - Nie chciałbym, żeby znowu ktoś cię do czegoś zmuszał.
- Dzięki, ale dam sobie radę.
Wolałam wracać sama; obawiałam się, że zaczniemy rozmawiać na jakieś poważne tematy albo palnę jakąś głupotę. Prosiłam w myślach, aby mnie zostawił, ale on był nadzwyczaj uparty.
- Dobrze, więc cię odprowadzę - dodał, ignorując moje słowa.
Przez pewien czas szliśmy w milczeniu, co było dość krępujące, przynajmniej dla mnie. Natomiast Kendall nie wyglądał na zawstydzonego. Zerkałam na niego co chwilę.
Cholera. To na pewno wygląda żałośnie. Na dodatek, ta cisza mnie dobijała.
Nagle Kendall westchnął ciężko, jakby się do czegoś przygotowywał. Z nadzieją, czekałam, aż w końcu coś powie.
- Alex? - zaczął.
- Tak?
Wtem złapał mnie za nadgarstek, przez co, mogłam uważnie przyjrzeć się jego oczom. Mogłam przysiąc, że słyszałam bicie serca, lecz tym razem nie swojego.
- Pewnie uznasz mnie za wariata, ale muszę ci to powiedzieć - kontynuował, a ja nie miałam odwagi, by mu przeszkodzić. - Twój brat mnie za to zabije.
- Za co? - dociekałam; wciąż nie rozumiałam o co chodzi. - Co takiego?
Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Wyglądał jakby w środku toczył walkę z samym sobą. Wstrzymałam oddech, oczekując na to, co powie dalej, lecz nic już nie mówił. Puścił moją rękę, po czym przeczesał palcami włosy. Marzyłam o tym, żeby choć na chwilę móc czytać w myślach.
Zastanawiałam się, co zrobił takiego, że mój brat miałby go pozbawić życia. Nie wyglądał na kryminalistę; byłam zdezorientowana.
Staliśmy w miejscu, wciąż nic nie mówiąc. Czekałam.
Właśnie wtedy, Kendall stanął niebezpiecznie blisko mnie. Posłał mi wymowne spojrzenie jakbym przez to miała zrozumieć wszystko, ale nawet to nie pomogło. Wyraźnie zirytowany moim zachowaniem, bez ostrzeżenia, przelotnie mnie pocałował. Osłupiałam.
Zastanawiałam się, czy coś mu się nie pomyliło, ale nic nie wskazywało na nieporozumienie. Podziwiałam nicość, a tym razem on czekał na jakąś reakcję z mojej strony. Problem w tym, że kompletnie nie wiedziałam co zrobić, byłam zaskoczona.
- Już chyba rozumiesz... - powiedział cicho. - Teraz coś powiedz.
Kończyny odmawiały mi posłuszeństwa. Jedyne na co miałam ochotę to popłakać się ze szczęścia.
Zniecierpliwiony, ponownie stanął bliżej. Tym razem ujął moją twarz w dłonie i ponownie pocałował.
Byłam pewna, że śnię, więc pozwoliłam by emocje mnie poniosły. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pozwoliłam by dalej mnie całował. Dopiero po chwili, oderwaliśmy się od siebie. Na usta uśmiech wpełzał bez pytania. Zakryłam twarz w dłoniach, nie dowierzając w to, co się stało. Poczułam dłonie Kendalla na swoich biodrach. Wtuliłam twarz w jego pierś i objęłam go w pasie.
- Chyba nie muszę nic mówić - odpowiedziałam na jego prośbę.
W odpowiedzi, zaśmiał się pod nosem i zaczął głaskać moje włosy.
- Już nie musisz się niczego bać - szepnął. - Nieważne co, jestem przy tobie.
Wcale się nie bałam, ale chciałam, żeby mógł poczuć się jak bohater, bo przecież nim był. Nie potrzebowałam już niczego więcej, gdy on był przy mnie.
____
Witam po długiej przerwie na blogu! Powracam z świeżym imaginem! Mam nadzieję, że się spodoba :) Do zobaczenia wkrótce z nowym imaginem! xx
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!
Genialny imagin. ;) Taki slodki. Bardzo się ucieszyłam jak dodałaś dzisiaj nowy. Skakałam ze szczęścia. ;) nie mogę się doczekać kolejnego. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę dużo weny kochana :-*
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam nn <3 :)
OdpowiedzUsuńO boże! Jesteś cudowna! Przeczytanie cąłego twojego bloga zajęło mi półtorej godziny! KOCHAM CIĘ! Twój talent rozwala na dwie części!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
morelowo-wisniowy.blogspot.com
Cudowony! Zresztą jak każdy imagin tutaj. Niedawno nadrobiłam je wszystkie i muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem. .
OdpowiedzUsuńJak to czytałam, czułam motyle w brzuchu. Nie wiem czy to możliwe czytając coś, ale ja tak mam. Cudowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny imagin czekam na następny ♡♥
OdpowiedzUsuńImagin cudny nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga na imagina czekałam i się doczekałam jest cudny <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz <333
OdpowiedzUsuńBoski!!! Kocham twoje shoty <3
OdpowiedzUsuń