Blokada kopiowania!

piątek, 19 lutego 2016

~71 Let's Start All Over Again

Imagin dedykowany dla - Natalia Salvatore. Mam nadzieję, że się podoba ;3

TO OSTATNI IMAGIN ZAMÓWIENIOWY - BROMANCE, JAKI NAPISAŁAM!!!!!!

*


*Kendall*
–  Słyszysz? – Po raz pierwszy widziałem ją w takim stanie. Stała na środku kuchni, a w ręku trzymała nóż ubrudzony masłem. Po jej policzkach ciekły łzy, a ja byłem przerażony. – Nie radzę sobie!
–  Shay, proszę…
–  O co prosisz?! – Wrzasnęła. – Mam przestać za nim tęsknić? Mam przestać się nad sobą użalać? O co mnie prosisz Kendall?
–  Odłóż nóż.
–  Może nie chce. – Po jej policzkach płynęły łzy. Pociągała nosem, a jej ciało drżało ze strachu. Nadal trzymała nóż w ręku, a ja nie potrafiłem nic z tym zrobić. Nie uważałem ją za głupią, ale osoby pod wpływem emocji robią różne rzeczy. Zaś Shay po raz pierwszy była w takim stanie. Nie miałem pojęcia, co jest w stanie zrobić.
Wypuściła nóż z ręki, a on odbił się o brązowe płytki. Nadal stała i płakała. Z każdą minutą coraz głośniej. Podszedłem do niej i starałem się tego nie zepsuć. Objąłem jej drobne ciało i przytuliłem. Moje ramiona objęły ją, a głowa spoczęła na moim torsie. Płakała, ale najwidoczniej tego potrzebowała.
–  Nienawidzę tamtego dnia – szepnęła. – Tak bardzo, jak nienawidzę siebie.
–  Proszę, nie mów tak.
–  A co mam powiedzieć? Dobrze wiemy, że to moja wina. Gdyby nie ja…
Nie mogłem tego słuchać, ona nie mogła tak mówić. Odsunąłem się od niej, a ona drgnęła.
–  Nie mów tak nigdy więcej. To niczyja wina – powiedziałem oburzony.
–  Brakuje mi jego. – Nadal płakała. – Tak bardzo brakuje mi Austina…
Staliśmy w bez ruchu. Oboje płakaliśmy (tak, nawet ja). Wszystkim brakowało Mahone. Niektórzy okazywali to mocniej, a inni w ogóle. Nie było go z nami już trzy pieprzone lata. Nikt nie wiedział, gdzie on jest. Wyszedł z domu, aby udać się do pracy. To miał być dzień, jak co dzień. Jednak on nie wrócił. Nie przyszedł, a każdy z nas zaczął się martwić. Po kilku miesiącach poszukiwań zdano sobie sprawę, że to nie ma sensu. Nie zabrał żadnych rzeczy, ale też się nie odzywał. Tak jakby wyparował.
–  Chcesz herbaty, Kendall? – Shay odsunęła się ode mnie i podeszła do blatu kuchennego. Starała się zachowywać jakby nic się nie stało.
–  Poproszę.
Usiadłem na jedynym z krzeseł i obserwowałem ruchy kobiety. W niektórych momentach myślałem o niej w nieprzyzwoity sposób. Zastanawiałem się nad tym, co gdybym to ja poznał ją jako pierwszy. Była wspaniała, ale nie mogłem zachować się jak dupek w stosunku do przyjaciela. To Austin był pierwszy, a w dodatku mieli razem dziecko. Kochałem Shay, kochałem Jeremy’ego. Traktowałem ich jak rodzinę, której nigdy nie miałem. Tylko, że to wszystko to były głupie marzenia. Nie mogłem zastąpić jej Austina, to było nie do pomyślenia. On był moim bratem, a tego się po prostu nie robi.
–  Kendall? – Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. – Zastanawiałeś się kiedyś, co się z nim stało? Czy żyje?
–  Tak – odpowiedziałem poważnie. – Myślałem nad tym, ale nie sądzę aby to miało teraz znaczenie.
–  Tak. – Pokiwała głową. – I dziękuje ci.
–  Za co? – Spojrzałem na nią zdezorientowany.
–  Za to, że się nami opiekujesz. – Uśmiechnęła się. – To wiele dla nas znaczy. Naprawdę.

***

Moje cztery litery umiejscowione były na kanapie. Przez cisze w domu, zasypiałem. Tylko, że nie mogłem tego zrobić. Miałem pod opieką Jeremy’ego. Spał w swoim łóżeczku po ciężkim dniu. Sam byłem zdziwiony ile takie dziecko ma w sobie siły. Ja – dorosły człowiek, byłem zmęczony, a co dopiero on.
Przekręciłem się na drugi bok, a moje powieki powoli się załamywały. Miałem ochotę na długi sen, ale zamiast tego wstałem z kanapy. Musiałem się jakoś orzeźwić. Zacząłem chodzić po mieszkaniu i bacznie się jemu przyglądać. Od zaginięcie Austina dużo się tu nie zmieniło. Zniknęły tylko jego rzeczy, ale wszystko inne zostało. Podszedłem do jednej ze ścian i zacząłem oglądać rodzinne zdjęcia Shay. Była na nich z synem i swoją rodziną. Wszyscy byli uśmiechnięci, ale to za pewne były tyko pozory. Wszyscy przez ten długi czas udawali, że nic się nie stało. Starali się zapomnieć i nie zaprzątać sobie nim głowy. Tylko oszukiwali samych siebie. Nikt nie chciał, aby on nie żył. Tylko, czy to nie byłoby prostsze? Chodzilibyśmy na jego grób i kupowali te staroświeckie kwiatki. Moglibyśmy się za niego pomodlić i mieć nadzieję, że jest jemu tam lepiej. A tak? Nie mamy pojęcia, co się z nim stało. Może być wszędzie.
Usłyszałem, jak w drzwiach ktoś przekręca klucz. Skierowałem się do przedpokoju i przywitałem się z Shay. Ucałowała mnie w policzek  –  tak jak ma w zwyczaju i podała mi swój płaszcz. Wyglądała na zadowoloną. Na jej ciele widniała czerwona sukienka, a na stopach miała czarne szpilki. Mogłem stwierdzić, że wyszykowała się na to spotkanie, bo wyglądała cudownie. Na twarzy miała uśmiech, a jej oczy błyszczały. Oboje przeszliśmy do kuchni, gdzie od razu zaświeciły się małe lampki.
–  Przepraszam cię, że to tak długo trwało. – Zaczęła wyciągać coś z torby, a ja tylko przytakiwałem. – Spotkanie się przeciągnęło, a ja nawet nie zauważyłam która jest godzina.
–  Spokojnie. – Uśmiechnąłem się. – Mały zasnął przed dziewiątą, był strasznie zmęczony.
–  Nie dokuczał ci? – Spytała podchodząc do mnie.
–  Nie – zaprzeczyłem. – To wspaniały dzieciak.
Zaczęliśmy rozmawiać, a Shay podała spóźnioną kolacje. Nie śpieszyło mi się do domu, a ona nie miała nic przeciwko abym został. Lubiliśmy swoje towarzystwo, nawet bardzo. Dogadywaliśmy się naprawdę dobrze. Można powiedzieć, że znaliśmy się na wylot. Ona znała mnie najlepiej, a ja wiedziałem o niej dużo. Uwielbiałem jej uśmiech i to w jaki sposób się rumieni. Można powiedzieć, że to były tylko błahostki. Jednak one wywoływały na moim ciele ciarki, które były nie do zrozumienia. Czasami stresowałem się w jej towarzystwie. Nie wiedziałem, jak mam się zachować. Wiele razy chciałem ją pocałować, ale to było nie dopuszczalne. Byłem pewien, że odizolowałaby się wtedy ode mnie. Przecież byłem przyjacielem jej zaginionego chłopaka. Nie mogliśmy się całować, ani nawet pokochać. To byłoby złe.
–  Kiedyś to było niedopuszczalne i…  –  Przerwała. – Kendall, czy to w ogóle mnie słuchasz?
–  Tak. – Zaśmiałem się. – Przepraszam.
–  O czym myślałeś?
–  O… o tym, że jest późno i powinienem wracać.
–  Nie idziesz jutro do pracy, prawda? – Spytała uśmiechając się, a ja zaprzeczyłem. – W takim razie śpij u nas. Jest już naprawdę późno, a ja cię zatrzymałam. Prześpij się w pokoju Jeremy’ego.
–  Dobrze. – Wstałem od stołu. – To nie najgorszy pomysł.
Shay stanęła naprzeciwko mnie. Jej oczy lśniły, a na twarzy nadal panował uśmiech. Delikatnie stanęła na palcach, a jej usta zetknęły się z moim policzkiem.
–  Dobranoc, Kendall.
Nadal staliśmy twarzą w twarz. Stykaliśmy się nosami, a ona nie odchodziła. Czy miałem odebrać to jako flirt? Czy ona chciała mnie pocałować? Zanim cokolwiek zdążyłem zrobić do naszych uszu dobiegł płacz dziecka. Oboje ruszyliśmy w kierunku salonu, gdzie od razu rozbłysło się światło. Jeremy płakał, a jego twarz była cała czerwona. Shay wzięła go na ręce i zaczęła chodzić z nim po mieszkaniu. Próbowała go uspokoić, ale to nic nie dawało.
–  Jest gorący. – Dziewczyna zwróciła się do mnie. – Trzeba zmierzyć mu gorączkę.
–  Daj mi go.
Jeremy znalazł się w moich ramionach, a Shay zaczęła szukać termometru. Faktycznie, chłopczyk był bardzo gorący, a to nie było dobrym znakiem. Wszyscy usiedliśmy na kanapie, a on nadal płakał. Było mi szkoda zarówno jego, jak i jego matki. Była zdenerwowana i przerażona jednocześnie.
–  Trzydzieści dziewięć i siedem. – Powiedziała po wyciągnięciu termometru.
–  Jedziemy do szpitala – powiedziałem szybko. – Nie ma na co czekać, ubieraj małego.
Nie minęło nawet dziesięć minut, a my byliśmy w drodze. Jeremy nadal płakał, a ja nie miałem pojęcia, co było tego powodem. Nie chciałem, aby coś mu się stało. Martwiłem się o niego, a w środku cały się trząsłem.
W szpitalu były pustki. Panowała w nim niezmierna cisza, ale czego ja się spodziewałem? Było przed północą, a ludzie zazwyczaj o tej porze śpią. Oboje z Shay siedzieliśmy na korytarzu, czekając na jakąkolwiek informacje. Jeremy był w dobrych rękach, ale oboje się denerwowaliśmy. Nie wiedzieliśmy, dlaczego miał tak wysoką gorączkę. W dalszym ciągu czekaliśmy.
–  Boje się, Kendall – odezwała się Shay.
–  Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

*Austin*
Czy tego chciałem? – Nie.
Czy wiedziałem, co robię? – Nie.
Tęskniłem? – Tak.
To wszystko potoczyło się zbyt szybko. Nie miałem pojęcia, że dojdzie do takich kroków. Byłem zmuszony, aby ich zostawić. Dla ich własnego dobra.
–  Może teraz zapiec. – Pielęgniarka polała moją ranę środkiem odkażającym. Zapiekło. – Teraz proszę się nie ruszać.
Nigdzie się nie wybierałem. Czekałem, aż zakończy opatrunek, a potem mogłem ruszyć dalej. Uciekałem z dala od tego miejsca, ale dzisiaj musiałem tu być. Tylko, że to jest ostatni raz. Nie chciałem ryzykować, aż ktoś mnie rozpozna. Nie wiedziałbym, co mam wtedy powiedzieć. Musiałbym skłamać, a tego nie chciałem.
Do pomieszczenia weszła kolejna pielęgniarka. Wyglądała na zmęczoną, a dopiero zaczynała się noc. Nie chciałabym być na jej miejscu. Była odpowiedzialna za ludzkie życie, a to nie było takie proste.
–  Kolejny postrzał? – Spytała zerkając w moją stronę. – Drugi dzisiejszej nocy.
–  Wypadek – mruknąłem.
–  Nie mi to oceniać. – Złapała za moją rękę i sprawdzała, czy nie mam więcej obrażeń. Próbowała być delikatna, ale sądząc po bólu wcale taka nie była.
–  Chłopczyk z gorączką został przewieziony na blok. – Powiedziała po chwili do swojej koleżanki. – Szkoda mi takich małych dzieci. Nie zasłużyły na to wszystko.
Zaczęły rozmawiać między sobą, a ja byłem zniecierpliwiony. Tak jak mówiłem, nie spieszyło mi się. Jednak gdyby nie ich rozmowy mógłbym już wyjść z tego miejsca. Nie lubiłem szpitali, ale kto tak? Po dziesięciu minutach zakończyły swoją pracę, a ja zostałem wypuszczony. Musiałem tylko podbić kartę papieru w rejestracji, a potem mogłem wracać.
Szedłem jasnym korytarzem w stronę wskazanego mi miejsca, a do moich uszu dobiegł płacz. Zatrzymałem się, a wszystkie mięśnie w moim ciele zdrętwiały. Doskonale znałem ten głos, był on codziennie w mojej głowie. Nie mógłbym od tak jego zapomnieć, to było nie możliwe. Zacząłem się wahać. Nie miałem pojęcia, co mam zrobić. Podejść bliżej, czy odejść? Moje nogi zaczęły iść w stronę płaczu. Stanąłem przy białej ścianie i zajrzałem w drugi korytarz. Zaniemówiłem. To była moja Shay. Opierała się o mojego przyjaciela, który najwyraźniej ją pocieszał. Stała tyłem do mnie, a przed nią widniał czerwony napis: „Blok Operacyjny” „Proszę nie wchodzić”. Serce biło mi coraz mocniej. Dziewczyna wyglądała na roztrzęsioną, a ja czułem się jak wrak człowieka. Na kogo czekała? Kto był za tymi cholernymi drzwiami?
–  Dlaczego to tak długo trwa? – Krzyknęła. – Kendall, zrób coś.
–  Cii…
Nadal ją przytulał, a ona płakała. To ja powinienem ją przytulić i stać tam zamiast Schmidta. Tylko, że przez moją głupotę nie mogłem nic zrobić. Byłem bezradny i nic na to nie mogłem poradzić. Spojrzałem na nich ostatni raz i odszedłem. Musiałem odejść, bo to przecież robię najlepiej. Zacząłem iść w stronę rejestracji. Podbiłem dokument i wyszedłem ze szpitala. Próbowałem się uspokoić i nie dać ponieść się emocjom. Jednak to było silniejsze ode mnie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, a ja nie potrafiłem tego zatrzymać. Siedziałem na schodach i płakałem jak małe dziecko. To była chwila słabości, która mnie rozbijała.

*Kendall*
Minęły dwa tygodnie, a my wszyscy wróciliśmy do swoich zajęć. Wszystko tak jakby wróciło na swoje miejsce, prócz mnie. Od kilku dni mieszkałem razem z Shay i jej synkiem. To było nic wielkiego. Po prostu dotrzymywałem jej towarzystwa. Między nami nadal nic się nie wydarzyło, a ja nie próbowałem nic z tym zrobić. Byłem najlepszym przyjacielem, jakiego mogła sobie tylko wyobrazić, a przynajmniej się starałem.
Wsiadłem do auta i od razu włączyłem radio. Zacząłem wsłuchiwać się w pierwsze słowa piosenki, a moja głowa oparła się o siedzenie. Zanim ruszyłem musiałem przez chwilę odetchnąć. Zacząłem przekręcać kluczyk w stacyjce, a do moich uszu dobiegł dźwięk telefonu. To była wiadomość, a numer zastrzeżony.
„Schowek dupku!”
Serce zabiło mi mocniej, a ja się nieco przeraziłem. Nie miałem pojęcia od kogo był ten sms, ale najwidoczniej miałem zajrzeć do schowka w samochodzie. Schyliłem się na drugą stronę siedzenia i go otworzyłem. Włożona była tam czarna koperta. Miałem ją otworzyć? Denerwowałem się z każdą sekundą. To było cholernie dziwne. Zabrałem kopertę i po kilku minutach obracania jej w ręku w końcu ją otworzyłem. W środku znajdowała się biała, pognieciona kartka. Wyglądała jak list.
„KENDALL!
Znienawidzisz mnie za to, co robię. Piszę do ciebie ten pieprzony list, a nie powinienem. Będziesz miał wyrzuty sumienia, że wiesz, co się ze mną dzieje, a inni nie. Nie wiem, co siebie myślałeś. Czy żyję, czy umarłem? Zagadka, co? Nie będę rozpisywał się na temat mojej historii, bo nie chce, abyś się zamartwiał. Chce tylko, abyś wiedział, że jestem ci cholernie wdzięczny za to co robisz. Dla Shay i mojego syna. Odszedłem, bo tak było najlepiej dla nas wszystkich. Teraz na pewno jestem miliony kilometrów stąd, a ty siedzisz w samochodzie i zaraz się popłaczesz. Nie rób tego! Zajmij się nimi najlepiej jak potrafisz. Tylko o to cię proszę. Zakończcie rozdział ze mną w roli głównej i zacznijcie żyć. Nie pozwól, aby myśli zajmowały się takim dupkiem, jak ja. Wyrzuć ten list i jedź do rodziny. Zasługujesz na nich, Kendall.
Ps. Kto wie, może za kilkadziesiąt lat się spotkamy.
Ps.2. Zajrzyj do bagażnika – taki mały prezent ode mnie dla was, na rozpoczęcie tego lepszego życia.
KOCHAM CIĘ BRACIE – AUSTIN”
Wysiadłem z auta i od razu otworzyłem bagażnik. Była w nim jedna, czarna walizka. Kiedy ją otworzyłem, doznałem szoku. Cała była w banknotach. Zacząłem rozglądać się dookoła, ale wszędzie były pustki. Wziąłem głęboki oddech i z a powrotem wsiadłem do auta. Tylko, że tym razem zamierzałem od razu odjechać. Chciałem zrobić coś o czym marzyłem od dawna.
Kiedy wszedłem do domu, skierowałem się w stronę kuchni. Shay stała na środku, a na kuchence za pewne gotowała się kolacja. Uśmiechnęła się do mnie i chciała podejść. Jednak ja byłem szybszy. Podszedłem do dziewczyny, a moje usta zetknęły się z jej wargami. Bałem się, że mnie odepchnie. Jednak zamiast tego odwzajemniła pocałunek, a jej dłonie znalazły się na moim karku.
–  Kocham cię Shay, kocham Jeremy’ego i nie wyobrażam sobie życia bez was.
–  Zacznijmy od nowa – powiedziała szeptem.  –  Bądźmy w końcu szczęśliwi.

___________

Mam dwie informacje z którymi chcę się z Wami podzielić:
  • Każdy kto czyta tego bloga, niech doda komentarz (wiem, że zabrzmi to głupio, ale po prostu chcę wiedzieć ile jeszcze osób czyta tego bloga, i czy jest sens prowadzenia go dalej) Nie zrozumcie mnie źle, ale dla 2-3 osób nie ma sensu jego prowadzenia, uszanujcie moją ciężką pracę.
  • Znalazłam dużo moich starych dzieł, które dodawałam na moim poprzednim blogu z Imaginami, chcielibyście abym je co jakiś czas tutaj dodała? Nie są one tak dobre jak te, ale żal mi było się z nimi nigdzie nie podzielić. Ale decyzja należy do Was x

Czekam na komentarze, i miejmy nadzieję do zobaczenia z kolejnym one shotem x

10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!!

11 komentarzy:

  1. Genialny Imagin: )
    Po prostu boski.
    Strasznie mi się podoba. Zresztą jak zawsze.
    Chętnie poczytałam bym twoje Stare dzieła.dla mnie to idealny pomysł. Z pewnością będą niesamowite ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnego
    Z niecierpliwością czekam na nexta
    Pozdrawiam i życzę dużo weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej. Idk co napisać jest piękny - bo trzeba/powinno sie docenić Twoją prace. Ale,jest jednocześnie taki smutny :c
    Nie rozumiem jak można porzucić taki piękny blog, on jest najlepszy z tych wszystkich co znajduję na internecie (bez urazy dla autorek, ale taka jest prawda)
    I oczywiście, jestem za abyś publikowała stare imaginy, tamtego bloga także czytałam więc z chęcią sobie powspominam choć z tego co wiem, mało było tam imaginów z Kendallem :(

    OdpowiedzUsuń
  3. o jeny <3 cudowne <3 świetny styl <3 też bym taki chciała :D :*
    Sorki, że mało co komentuje ale nie miałam zbytnio czasu by siedzieć, ale teraz powracam ^^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku <3 Kochana masz ogromny talent! Nie jestem fanką imaginów typu Bromance.. Ale ten mi się spodobał.
    Ja praktycznie zawsze komentuje.. Lubie wyrażać swoje zdanie.. Krytykować! Ale ty mi tą prace utrudniasz bo każdy dodany przez ciebie imagin to istne dzieło sztuki ;) Dlatego będe komentować. <3 takie cudowne imaginy aż miło skomentować.. :)
    Co do twoich innych dzieł to jestem zdecydowanie za! Pokaż nam twoje inne imaginy! Czekamy :*

    //Tami G.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję był cudny aż się popłakałam :) jeszcze raz dziękuję pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo,pisz więcej z chęcią przeczytam ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny imagin. Jeden z najlepszych.
    Wzruszyłam się na nim, kompletnie.
    Buziaki!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku cudne!! :'( ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepiękny ♥♥

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.