Jedno zdanie, które odmieniło moje życie. Jedno zdanie przez które chwilowo nie mogłam oddychać. Jakie? ''Pani chłopak nie żyje''. Załamałam się. W jednej chwili mój świat się zawalił i nie miałam po co żyć.
Ale zacznijmy od początku. Jestem Victoria i od dwóch lat moim chłopakiem był Kendall. Bardzo go kochałam i on cały czas zapewniał mnie tym samym. Wszystko było dobrze...Aż do dziś. Pozwólcie, że skrócę wam trochę dzisiejszy dzień.
Wracałam właśnie ze szkoły do naszego wspólnego mieszkania. Studiowałam. Kendall miał wrócić wieczorem, bo był na próbach z zespołem. Dzisiaj była nasza druga rocznica, więc w drodze do domu zaszłam do centrum handlowego i kupiłam sobie śliczną sukienkę i kilka produktów aby przygotować nam kolację. Weszłam do domu i od razu rzuciłam klucze na szafkę stojącą przy drzwiach, a następnie na nią usiadłam. Zdjęłam powoli buty i razem z reklamówkami przeszłam do kuchni, po drodze zostawiając sukienkę w salonie. Wyjęłam wszystkie rzeczy z toreb i pochowałam do szafek i lodówki. Do powrotu chłopaka zostało około 2 godzin więc postanowiłam wziąć prysznic. Weszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie ubrania, następnie wchodząc pod gorącą wodę. Gdy skończyłam się myć, wyszłam wysuszyłam ciało puszystym, białym ręcznikiem i przebrałam się w luźne ciuchy. Swoje długie, blond włosy związałam w luźnego koka i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół i znów weszłam do kuchni. Włączyłam radio stojące na oknie, z którego popłynęła melodia piosenki Davida Guetty - Titanium. Zaczęłam lekko ruszać biodrami w rytm melodii, wyjmując między czasie składniki potrzebne do przyrządzenia spaghetti. Tak wiem, że mało oryginalne, ale to było nasze danie. Zawsze uwielbialiśmy siąść razem przy stole i zajadać się długim makaronem. Tak więc zaczęłam je przyrządzać. Kiedy wyjmowałam mięso ktoś zapukał do drzwi. Odłożyłam je na deskę i nawet nie wycierając rąk poszłam. Otworzyłam je i zastałam tam...dwóch policjantów. Przekręciłam głowę w bok zastanawiając się czego tu szukają. Pewnie pomylili mieszkania. - pomyślałam.
- Pani Edwards? - spytał ten wyższy. Teraz byłam pewna, że nie pomylili domów.
- Tak, coś się stało? - spytałam już lekko przestraszona.
- Pani chłopak nie żyje. Został zamordowany - powiedział ten drugi.
- Co?! - pisnęłam i zasłoniłam dłonią usta. Oczy natychmiastowo zaszyły mi łzami zamazując cały obraz.
- Wychodząc ze studia ktoś go napadł i dźgnął nożem, a następnie postrzelił. Jesteśmy w trakcie szukania sprawcy - rzekł spokojnie.
- Dla-dlaczego? - szepnęłam jąkając się.
- Nie wiemy. Ale znaleźliśmy to w jego spodniach - powiedział i wyjął ze spodni małe pudełeczko, następnie wystawiając je w moją stronę. Odebrałam od niego rzecz i otworzyłam. Znajdował się tam piękny pierścionek z małym diamencikiem.
- On chciał... Chciał mi się oświadczyć - powiedziałam cicho jakby do siebie. Policjanci coś jeszcze mówili, ale ich nie słuchałam. Cały czas wpatrywałam się w przedmiot w moich dłoniach i powtarzałam pod nosem ''On nie żyje''. Mężczyźni po chwili wyszli, a kiedy drzwi się zamknęły ja upadłam na kolana i zaczęłam głośno płakać. Dopiero teraz do mnie dotarło, że już nigdy więcej go nie zobaczę.
***
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Przetarłam czerwone policzki i wstałam z kanapy. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale to przez te wydarzenia. Powoli się do nich doczołgałam, a kiedy je otworzyłam zobaczyłam Logana, Carlosa i Jamesa - kolegów Kendalla.
- Wiesz już? - spytał Logan. Pokiwałam głową i zaprosiłam ich do środka. Widać było, że są przygnębieni.
- Chcecie coś do picia? - spytałam słabym głosem. Nie starałam się nawet wysilić na uśmiech, bo było to w tej chwili nie możliwe.
- Nie dzięki. Przyszliśmy ci powiedzieć, że złapali sprawcę i za tydzień jest rozprawa. A za dwa dni...pogrzeb - powiedział Carlos. Znów wybuchnęłam niepohamowanym płaczem, ale po chwili poczułam jakieś ręce mnie przytulające.
- No już...Cii - szeptał mi wprost do ucha Carlos. Wtuliłam się w niego mocniej i cicho szlochałam.
- Dlaczego to zrobili? Czym on zawinił? To niesprawiedliwe - jęknęłam bezradnie.
- Z zazdrości - mruknął James.
- Ja go kochałam! On mi się chciał oświadczyć! - krzyknęłam nagle.
- Wiemy. Pomagaliśmy mu wybierać pierścionek...
- Nie zniosę tego.
***
- Niech spoczywa w pokoju - rzekł ksiądz. Właśnie odbywa się jego pogrzeb. Cały czas z moich oczu płynął łzy. Zresztą nie tylko z moich. Mama Kendalla przytula się do swojego męża i cały czas płacze. Po chwili jego trumna została opuszczona w dół, a ja upadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach.
- Victoria! - usłyszałam głośny głos za sobą. Podniosłam głowę i zobaczyłam Carlosa. On również miał czerwone oczy. - Chodź już - poprosił. Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy się rozeszli. Pokręciłam przecząco głową i walnęłam pięścią w ziemię.
- Nie mogę. Nie wytrzymam. Ja go kochałam rozumiesz? - spytałam. Po chwili już byłam w ramionach bruneta, który prowadził mnie do samochodu.
Po jakichś 20 minutach odstawił mnie pod dom, a sam odjechał. Zanim to zrobił piętnaście razy prosił abym nic sobie nie robiła. Kiwałam głową na wszystko co mówił, ale tak na prawdę myślami byłam gdzieś indziej. Daleko, daleko stąd. Kiedy tylko przekroczyłam próg salonu upadłam na kanapę i zamknęłam oczy. Chciałam żeby on wrócił. Żeby wszedł teraz do domu i powiedział, że mnie kocha. Żeby już wszystko było dobrze.
Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł. Szybko podeszłam do barku i wyjęłam z niego butelkę whisky i pudełko z tabletkami. Wbiegłam po schodach do naszej sypialni, podeszłam do szafki i wyjęłam kartkę i długopis. Zaczęłam bazgrać krzywe literki, które miały wszystko wyjaśnić.
,,Przepraszam was wszystkich, ale moja miłość jest silniejsza niż cokolwiek innego. Wybaczcie. Kocham was
Wasza Victoria''
Położyłam kartkę na łóżku, a sama usiadłam obok. Wzięłam całą garść tabletek i popiłam alkoholem. Obraz przed oczami stawał się rozmazany, a ja ostatnimi siłami wypowiedziałam jedno zdanie:
- Już na zawsze razem, skarbie.
Nie dane im było żyć razem na tym świecie, ale nikt nie mówił, że tylko tu można znaleźć szczęście.
______________
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!!
Piękny imagin prawie się popłakałam :| nie znamy dnia ani godziny kiedy ktoś kogoś zaatakuje na ulicy
OdpowiedzUsuńCzekam nn pozdrawiam
. - J.
Jezuu ♥ Kochanie moje! Ja tu ryczę <3 Kocham ten imagin.. Tutaj zaczyna się tak spokojnie jak gdyby nigdy nic.. A potem gdy już się wczytasz.. Zakochałam się w tym imaginie! Skradł on moje serduszko :)) Kochanie moje czekam na więcej : :*
OdpowiedzUsuń//Tami G.
Imagin jak zawsze jest genialny! ♥ Po prostu niesamowity :) Zresztą jak zawsze
OdpowiedzUsuńTo takie smutne, że straciła swojego ukochanego. Gdy czytałam go miałam łzy w oczach. Jest piękny ♥♥
Chciała być ze swoim ukochanym razem. Nie potrafiła żyć bez niego to popełniła samobójstwo.
Ostatnie zdanie jest niesamowite. "Nie dane im było żyć razem na tym świecie, ale nikt nie mówił, że tylko tu można znaleźć szczęście." Całkowicie zgadzam się z tym zdaniem.
Wybacz, że dopiero teraz piszę ale kończy się semestr i trzeba niektóre rzeczy popoprawiać by były dobre oceny. Teraz znalazłam odrobinkę wolnego czasu, więc postanowiłam przeczytać. :)
Nie mogę się doczekać kolejnego.
Z niecierpliwością czekam na nexta :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny kochana :* ♥♥
Imagin piękny :) Szkoda tylko, że taki smutny. Liczyłam na to, że nasza bohaterka ponownie zazna szczęścia u boku Carlosa. Jednak tak jak napisała: jej miłość była silniejszy od wszystkiego innego.
OdpowiedzUsuńJaki smutnyyy... i mam doła:/ Czekaaam na następny : )
OdpowiedzUsuńPłacze :'(
OdpowiedzUsuńPiękne <3
Ryczę jak dziecko :(
OdpowiedzUsuńRycze...
OdpowiedzUsuńcudo :*
OdpowiedzUsuńCudowny :o ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na NN:*
OdpowiedzUsuń♡♥