Czasami były takie chwile, w których nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Jak się zachować w danej sytuacji, a nawet co powiedzieć. Teraz tak nie było. Wiedziałem, co chce i o czym marzę. Tylko musiałem się dobrze postarać, aby wszystko się udało.
Ostatni raz poprawiłem swoje ubranie. Czarna koszulka była bardzo wygodna i pasowała do przylegających rurek. Trampki zaś, były idealnie zawiązane.
Przekręciłem klucz w drzwiach dwa razy i zacząłem iść w stronę czarnego BMW. Radio - to była podstawa udanej jazdy. Nawet jeśli trwała ona kilka minut. Trafiłem akurat na jedną z piosenek Rihanny.
Zaczynałem się denerwować, a moje serce przyspieszało. Co jeśli jej się nie spodoba - tego obawiałem się najbardziej. Chociaż była jeszcze jedna rzecz, która mnie niepokoiła. Jednak o niej troszeczkę później.
Stanąłem na przeciwko jej mieszkania i wysłałem krótkiego sms-a.
"Jestem, ubieraj się."
Kilka minut później, drzwi otworzyły się z hukiem. Zaś do środka samochodu wpadła ONA. Zadyszana i uśmiechnięta. Jej usta musnęły mój policzek (jak zawsze na powitanie) i uśmiechnęła się. Rozsiadła się na fotelu i ostrożnie zapięła pasy. Jej włosy były spięte w idealnego koka, a oczy lśniły od ulicznych lamp. Wyglądała tak ślicznie...
- To dokąd jedziemy? Mam nadzieje, że coś zjemy.
- Jesteś głodna? - Zadałeś idiotyczne pytanie.
- Nie. - Zachichotała. - Nie żebym nalegała, ale wiesz...nie odpowiadam za mój burczący brzuch.
- W porządku. Wystąpimy do restauracji. - Tak naprawdę zaplanowałem zupełnie co innego. Nie miałem pojęcia, czy akurat któraś będzie miała wolny stolik. W końcu było po dwudziestej, a ja nie pomyślałem o rezerwacji.
W trakcie drogi słuchałem jej opowieści, a sam stresowałem się jak diabli. Tak, wiedziałem co mam robić. Jednak zawsze szło coś nie tak, a teraz mogło być jeszcze gorzej.
- Jesteśmy. - Zgłosiłem silnik.
- Tak w ogóle to dzięki, za to, że mnie wyciągnąłeś.
- W końcu od tego są przyjaciele, racja?
- Tak. - Uśmiechnęła się.
Miałem nadzieję, że ta przyjacielska bariera zakończy się - właśnie dzisiaj. Chciałem czegoś więcej. Zakochałem się w niej i nic nie mogłem na to poradzić. Ona była niesamowitą dziewczyną. Kochała żartować i rozmawiała ze mną o wszystkim. Mieliśmy nawet swoją własną playlistę: "Wiewiórka i Wiewiórek" (Nie pytajcie czemu, ja też tego nie wiem.)
- Przykro mi, ale nie mamy wolnych stolików. - Mężczyzna w restauracji miał miły głos. Jednak sam w sobie budził wiele podejrzeń. - Jeśli państwo chcecie, możecie zaczekać, to tylko dwadzieścia minut.
- Do widzenia. - Wybełkotałem.
- To może po prostu jedźmy, tam gdzie chciałeś. - Dziewczyna wyglądała na zmartwioną.
- McDonald? - Mój plan, mógł zaczekać.
- Tak! - Ucieszyła się jak małe dziecko. - Ale jemy w samochodzie.
- Ale ja stawiam.
- To randka? Zaprosiłeś mnie, a teraz chcesz za mnie płacić.
- Ehm... - Co miałem powiedzieć?
- Zaczynam myśleć, że się we mnie podkochujesz. - Zatkało mnie, ale na całe szczęście, tego nie zauważyła. Po prostu zaczęła iść w stronę auta. - Ale niech ci będzie, to może być randka. No jeśli oczywiście chcesz...
- Okej. - Dalej byłem oszołomiony.
- Okej. - Zaśmiała się.
Otworzyłem drzwi do samochodu i wpuściłem dziewczynę. Jej twarz była rozpromieniona, a w tej spódniczce, wyglądała niesamowicie dobrze. Potrząsnąłem głową i starałem się o tym nie myśleć. Nawet w myślach, byłem sobą zażenowany. Jednak byłem tylko chłopakiem.
W radiu rozbrzmiała dobrze znana mi piosenka, zresztą nie tylko dla mnie. Widniała na naszej liście ULUBIONYCH.
- Zaśpiewaj ze mną! - Pisnęła.
- “Give me love like never before
'Cause lately I've been craving more
And it's been awhile but I still feel the same”
- Give a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And all I want is the taste that your lips allow
- Kocham ją. – Uśmiechnęła się.
Piosenka skończyła się akurat wtedy, kiedy podjechałem pod okienko. Złożyliśmy zamówienie i ruszyłem dalej. Szczerze mówiąc, także byłem głodny. Jednak specjalnie nie jadłem za wiele. Wielka karuzela i te obroty nie sprzyjały jedzeniu.
- Jak pachnie. - Dziewczyna zaczęła wyjmować jedzenie.
- Ej! Zostaw coś dla mnie.
- To właśnie minusy bycia kierowcą.
- A skąd ty wiesz o minusach? - zaśmiałem się. - Masz dwadzieścia pięć lat i dalej nie masz prawa jazdy.
- Mam szofera i jest mi nie potrzebne. - Uśmiechnęła się.
- Nie jestem twoim szoferem! - Zaśmiałem się i sięgnąłem po mój zestaw.
- To jak nazwałbyś człowieka, co wozi mnie praktycznie tam gdzie chce?
- Człowiek do podwożenia, praktycznie tam gdzie chcesz.
- Nie znasz się. - Ugryzła kawałek tortilli, a na jej nosie został sos. Wyglądała przeuroczo. Sięgnąłem po serwetkę i wytarłem jej twarz. Przez ten czas, jej oczy nie odrywały ode mnie wzroku. Niebieskie tęczówki lśniły w świetle, co było niesamowite.
- Kendall? – Była zdezorientowana.
- Ehmm...smacznego Emily.
Po skończonym jedzeniu, w końcu mogliśmy się wybrać do wesołego miasteczka. Tak, to był mój plan. Nie wybrałem tego miejsca, tak po prostu. Ma ono dla nas, a przynajmniej dla mnie, jakieś znaczenie.
Mając osiem lat, byłem tam z moją mamą. Wesołe miasteczko było nowe i dopiero co się rozłożyło. Cieszyłem się jak głupi, a do wyjścia szykowałem się kilka godzin. Do tej pory pamiętam, jak siedziałem na schodach i czekałem aż w końcu wyjdziemy. Jednak do rzeczy... Stałem razem z nią w kolejce po bilety, która była ogromna. Cały czas się niecierpliwiłem i marudziłem.
- Chce na kolejkę! Tą wielką. - Czyjś głos mnie zaciekawił. Spojrzałem w jego stronę i dostrzegłem dziewczynkę. W różowej sukience z długimi czarnymi włosami. Patrzyłem na nią z zaciekawieniem, a kiedy ona mnie zauważyła, szybko odwróciłem się w drugą stronę.
- A ty na co idziesz? - Ukuła mnie w plecy.
- Do domu strachów.
- Nie możesz tam iść. Nie jesteś dorosły.
- Mam już osiem lat, a ty?
- Sześć. - Uśmiechnęła się. - I mam na imię Emily.
- Moja rybka się tak nazywała. - Podszedłem bliżej. - Ale zdechła.
- Jesteś niemiły.
- A ty na pewno nie pójdziesz na tą karuzele. - Mruknąłem.
To był początek naprawdę dobrej znajomości. Do tej pory dziwię się, że moja rybka miała tak na imię. Ogólnie byłem dziwny, ale to szczegół.
- Skręcamy. - Szturchnąłem dziewczynę.
- Nie śpię, spokojnie. - Zaśmiała się.
Byliśmy na miejscu kilka minut później. Po jej minie mogłem dostrzec, że jest zaskoczona. Wszystko wyglądało niesamowicie. Na tych wszystkich urządzeniach można było dostrzec, malutkie światełka. To wyglądało bardzo dobrze. Mógłbym nawet powiedzieć, że romantycznie.
- Chce do tunelu strachu! - Pisnęła.
- W takim razie idziemy. - Nie miałem pojęcia dlaczego, ale złapałem ją za rękę. O dziwo odwzajemniła uścisk.
- Masz ciepłą dłoń. - Stanęła na palcach i szepnęła. Jej miętowy oddech odbił się od mojej twarzy. - A teraz kto pierwszy?!
Zaczęła biec, a ja za nią. Piszczała i cały czas oglądała się za siebie. Wyglądało to przekomicznie, ale i niezwykle. Jej włosy rozwiewały się. na wietrze, a na twarzy widniał wielki uśmiech.
- Mam Cię! - Złapałem zdyszaną dziewczynę.
Nasze klatki piersiowe, zetknęły się. Mogłem poczuć jej bicie serca i każdy oddech.
- Jesteś. Cholernie. Szybki. - Wydyszała.
- A ty piękna. - Nie mogłem się powstrzymać, aby to powiedzieć.
- Chodź wariacie. - Uśmiechnęła się.
Podałem dwa bilety starszej kobiecie. Wybrała dla nas miejsce siedzące, w jednym z wagoników i poleciła, aby zapiąć pasy. Siedzieliśmy blisko siebie, nasze kolana się stykały, a jej paznokcie stukały w barierkę. Wszystko miało ruszyć za kilka minut, czekaliśmy tylko na jakąś spóźnialską parę.
- Wiem, że się boisz.
- Obronisz mnie. - Zażartowałem.
Kolejka ruszyła, a ja drgnąłem. Nie ze strachu, nie myślcie sobie. Po prostu ruszyła niespodziewanie. Na początku wyleciał jakiś duch, co było raczej śmieszne. Zaś potem wilkołak, który wyglądał przerażająco. Nagle zrobiło się ciemno, nie widziałem nic. Kolejka stanęła, a dookoła nastała cisza.
- Co się stało? - Jej ciało przysunęło się do mojego.
- Nie mam pojęcia.
- Kolejka się popsuła? - Panikowała.
- Pewnie to tylko chwilowe usterki, spokojnie.
- Jestem spokojna. - Odsunęła się kawałek i nagle wszystko wróciło do normy. Jakiś dziwoląg zaczął się drzeć, a Emily razem z nim. Skuliła się w kłębek i się do mnie przybliżyła. Jej głowa spoczęła na mojej piersi, a ja mogłem poczuć jak jej ciało drży.
- Spokojnie. - Próbowałem się nie zaśmiać.
- Tu jest cholernie... - Przerwałem jej.
- Strasznie? Przerażająco? A może, jak z horroru?
- Oh, zamknij się. - Dalej wtulała się we mnie. Musiałem przyznać, że to było miłe.
- Przy mnie jesteś bezpieczna.
- Wiem, Kendall.
Podniosła się do pozycji siedzącej, a jej dłoń znalazła się na moim policzku. Palce delikatnie gładziły moją skórę, a ja byłem zaskoczony tym gestem. W przebłyskach światła, mogłem dostrzec, jak na jej twarzy widnieje mały uśmiech. Szczery i wspaniały, bez którego bym nie przeżył.
Kolejka zatrzymała się, a my tak po prostu wpatrywaliśmy się w siebie.
- Wyłazić! - Kobieta darła się nad moim uchem.
Zrobiliśmy, to o co prosiła, a raczej kazała. Naszym kolejnym punktem była...
- Chodźmy na spacer. - Dziewczyna pociągnęła mnie w stronę lasu.
- Jest po dziesiątej, a ty chcesz tam iść?
- Dużo ludzi chodzi na spacery, jak jest ciemno. Nie panikuj.
- Kto tu panikuje. - Parsknąłem.
- Proszę! - Zaczęła skakać jak dziecko. - Proszę!
- Niech ci będzie. - Zaśmiałem się.
Nie rozumiałem, dlaczego chce tam iść. Czy ma w tym jakiś cel? Przecież niedawno bała się zwykłego tunelu, a teraz szliśmy do przerażająco lasu. Dróżka wprowadzała nas głębiej, a ona złapała mnie za rękę. Szczerze mówiąc w moim planie, mieliśmy teraz jeść watę cukrową.
- Myślałeś czasem nad tym, jakbyśmy się nie poznali? Z kim byś spędzał czas?
- Nie. - Odparłem szczerze.
- Ja myślałam.
- I jak? - Zatrzymaliśmy się przed wielkim drzewem.
- Nie wiem, czy bym sobie poradziła.
- Nie jesteśmy od siebie uzależnieni.
- Ja od ciebie tak. - Uśmiechnęła się niepewnie. - Może to jest głupie, ale ja...
- Tak? - Dopytywałem.
- Po prostu od jakiegoś czasu siedzisz mi w głowie. Nie wiem jak ty to robisz, ale nie mogę przestać o tobie myśleć. – Uśmiechała się niepewnie.
- Kiedy Cię widzę, serce bije szybciej. Denerwuje się za każdym razem, kiedy nie wiem jak mam odpowiedzieć na twoje pytanie. Przed spotkaniem z tobą zastanawiam się jak będziesz ubrana i jak będą pachnieć twoje włosy. Śmieszą mnie twoje, nieśmieszne żarty i uwielbiam patrzeć, kiedy się śmiejesz. - Skończyłem za nią. - Naprawdę Cię lubię, Emily.
Opierała się o drzewo, a ja nie mogłem się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Po prostu do niej podszedłem i wtopiłem się w jej różowe usta. Smakowały tak, jak to sobie wyobrażałem.
Moje ciało napierało na nią. Przyparłem ją do konaru drzewa, ale nie miała nic przeciwko. Jej dłoń wślizgnęła się w moje blond włosy i delikatnie za nie pociągnęła. To było miłe uczucie, ale ten pocałunek był sto razy lepszy. Nasze języki współpracowały, tak jakby robiły to nie pierwszy raz. Zaś delikatne ruchy, powodowały, że pragnąłem więcej. Chciałem zatrzymać ten moment na zawsze, ale niestety nie mogłem tego zrobić. To by było za piękne.
- Kendall... - Wyszeptała.
- Mhmmm? - Moje wargi muskały jej skórę na szyi. Była miękka i pachniała niesamowicie.
- K-kocham Cię.
W jej oczach mogłem dostrzec pustkę. Wypowiedziała to z własnej woli? Skierowała te słowa do mnie?
- Powiedz coś. - Jej głos...była przerażona.
- Zaskoczyłaś mnie.
- Przepraszam. - Odsunęła się od drzewa. - Przepraszam, Kendall.
- Też Cię kocham! - Krzyknąłem za nią. – I chce z tobą być, Emily.
Po chwili poczułem ten sam dobry smak - jej miękkie usta. Wpiła się w nie i nie przestawała. Zaś ja nie miałem zamiaru jej przerywać. Było mi zbyt dobrze, a jej pocałunki były niesamowite. I tak właśnie, mój plan wypalił. Ona była moja, tylko moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz