Blokada kopiowania!

niedziela, 19 lutego 2017

~85 Odnajdując Szczęście

Nie potrafię poradzić sobie z życiem. Wszystko mnie przeraża. Dorosłość, samodzielność, samotność, ludzie. Jedno kłóci się z drugim. Jestem zagubiona. Miesiąc temu wyprowadziłam się od rodziców i zamieszkałam sama. Myślałam, że ułożę sobie jakoś życie. Tymczasem wpadłam w silną depresję.
Zapomniałam zrobić zakupy, dlatego na obiad wyszłam na miasto. Weszłam do pierwszej lepszej restauracji i zamówiłam kawę. Mój obiad. Usiadłam w kącie. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Kiedy czekałam na kawę, przeglądałam gazetę. Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie. Odłożyłam gazetę i rozejrzałam się. Przy jednym ze stolików siedział chłopak. Gapił się na mnie tak otwarcie, że aż raziło. Nie przejął się tym, że go nakryłam. Nie odwracał wzroku. Speszyłam się i ponownie zatopiłam wzrok w gazecie.

"Pani kawa" kelnerka postawiła przede mną filiżankę. "Życzę smacznego" posłała mi uśmiech i odeszła. Odprowadzając ją wzrokiem zauważyłam, że ten chłopak idzie w moją stronę. Nie wiem dlaczego ale nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku. Stanął nade mną.

"Mogę się dosiąść?" spytał. Kiwnęłam głową, nie odwzajemniając jego uśmiechu. Usiadł naprzeciw mnie i postawił swój kubek z Latte na stoliku. Obserwował mnie. Czułam się nieswojo.

"Pewnie zastanawiasz się dlaczego się tak na ciebie gapię" odezwał się. Spojrzałam na niego.

"Widzę, że potrafisz czytać w myślach" odparłam zjadliwie. Uśmiechnął się.

"Nie. Po prostu zastanawiam się dlaczego jesteś taka smutna. Płakałaś dzisiaj. Masz zmęczone i suche oczy. Do tego sine worki" powiedział powoli.

"Wiem, że wyglądam jak gówno, ale nie musisz być taki chamski żeby zwracać mi uwagę" wycedziłam.

"Nie uważam, że wyglądasz jak gówno" pokręcił głową. "Pomyślałem, że chciałabyś z kimś porozmawiać."

Zamilczałam. Albo tak było po mnie widać, albo wiedział o co chodzi. Może miał już do czynienia z takimi ludźmi, albo...

"Masz depresje" oznajmił cicho. Oczy naszły mi łzami. Spojrzał w dół, wstał i przesiadł się obok mnie. Tak po prostu objął mnie ramieniem i pozwolił mi schować się w jego ramionach. Byłam mu tak cholernie wdzięczna. Wtuliłam się w niego i wdychając jego zapach, rozpłakałam się. Czułam jak bawi się moimi włosami. Poczułam się kochana i... żywa.

Po dłuższej chwili odsunęłam się od niego i rękawem starłam łzy. Delikatnie starł jedną z nich. Czułam jego skórę na policzku. Była taka delikatna i miękka. Spojrzałam mu w oczy. Był smutny.

"Dlaczego?" wyszeptałam.

"Wiem co to znaczy być samotnym" odpowiedział. "Jesteś za ładna żeby płakać i się smucić."

"Jakie to ma znaczenie" spytałam obojętnie, opierając się o stolik.

"Powiedz co cię dręczy, wtedy ja powiem ci co dręczy mnie" powiedział. Spojrzałam na niego i oparłam się o siedzenie.

"Nie wiem co mnie dręczy. Po prostu nic nie ma dla mnie sensu. Wyprowadziłam się od rodziców, bo od kiedy mój starszy brat zginął w wypadku samochodowym nie dało się tam wytrzymać. Ciągle oskarżyli mnie, że to moja wina, że pozwoliłam mu jechać. Mnie nie było nawet w domu. Boje się tego, że nie poradzę sobie sama, że to wszystko mnie przerośnie. Boję się ludzi, ciszy, hałasu, samochodów, boje się wszystkiego" wyznałam mu. Poczułam ulgę. "Co dręczy ciebie?" Uśmiechnął się.

"Mój chłopak zdradził mnie ze swoją przyjaciółką." Zatkało mnie. Nie wiedziałam, że jest gejem. Nie wygląda na takiego. Przecież geje wyglądają jak każdy inny, więc skąd mogłam wiedzieć. "Zaskoczona, że miałem chłopaka?" uśmiechnął się ponownie. "Nie jestem gejem. Jestem bi" wyjaśnił. "Ale to nie ma znaczenia. Znałem go od małego. Byliśmy naprawdę niezłą parą, ale stwierdził, że gejowanie nie jest dla niego. Nie mogę go do niczego zmuszać."

"Przykro mi..." zawahałam się nie wiedząc jak się nazywa.

"Kendall" uśmiechnął się.

"Ann" powiedziałam.

"Miło mi" pochylił głowę. Przez chwile wpatrywałam się w niego.

"Słuchaj, Kendall... przepraszam, że cie zaatakowałam na początku."

"Każdy normalny by tak zareagował" zaśmiał się.

"Jak potrafisz się uśmiechać kiedy zostałeś tak zraniony?" spytałam.

"Trzeba iść dalej. Moje zamartwianie się przecież nic nie zmieni. Lepiej cieszyć się tym co się ma" odpowiedział. "Wiesz dlaczego do ciebie podszedłem? Widziałem, że potrzebujesz pomocy i wiedziałem, że mogę ci pomóc. Przeszłem przez to co ty. Też nie widziałem sensu. Aż pewnego dnia postanowiłem, że do zachodu słońca będę żył tak jakbym jutro miał się nie obudzić. Nawet nie wiesz ile dobra można zrobić w jeden dzień. I tak mi zostało. Masz w sobie siłę, Ann. Potrafisz stawić temu czoła, potrafisz przez to przejść."

"Skąd ta pewność?"

"To nie pewność, to wiara. Pomogę ci."

"Jak?" Zmarszczyłam brwi.

"Pokaże ci, że możesz odnaleźć szczęście w jeden dzień" powiedział i wstał, wyciągając do mnie rękę. Przez chwile zastanawiałam się, ale podałam mu dłoń i pozwoliłam mu siebie poprowadzić.

Zabrał mnie na miasto. Spacerowaliśmy ulicami, śpiewając głośno i nie zważając na głupie komentarze innych. Niektórzy nas nagrywali i prosili o zdjęcie. Możecie uważać to za głupie, ale czułam się taka szczęśliwa i wolna, jak nigdy. Przy okazji głos Kendalla to życie. Przysięgam, że w życiu nie słyszałam nic piękniejszego. Nawet sam Ed Sheeran nie może się z nim równać, chociaż do tej pory uważałam go za totalnego króla.

"Pokaże ci coś super" powiedział, ciągnąc mnie wzdłuż najbardziej zatłoczonej ulicy.

Na tamtejszym stoisku kupił dwa ogromne naleśniki. Jeden dał mi. Na górze miały przyczepione zwierzątka. On miał pandę, a ja kotka.

"Wybrałem kota, bo są takie urocze, milusie i kochane jak ty" powiedział.

"Czemu panda?" spytałam, spoglądając na jego.

"Bo są fajne" odparł. "Dalej, spróbuj!"

Ugryzłam kawałek i dosłownie poczułam jakbym miała kawałek chmurki w ustach. Zamknęłam oczy i dałam się porwać temu smakowemu orgazmowi.

"I jak?" zapytał, czekając na moją reakcje.

"Boskie! W życiu nie miałam nic lepszego w ustach!" kiedy to powiedziałam zaczął się histerycznie śmiać. Po chwili zajarzyłam dlaczego i zaczęłam się dusić ze śmiechu.

Wsiedliśmy w tramwaj i pojechaliśmy na obrzeża miasta. Były tam wystawy różnych obrazów, robótek ręcznych, figur czy własnoręcznie robionych perfumów.

"Lubisz jak coś ładnie pachnie?" zapytał, trzymając mnie za rękę i prowadząc między stanowiskami. Ciągle trzymał mnie za rękę, to było miłe.

"Jasne" odparłam.

"To chodź, pokażę ci moje najlepsze zapachowe odkrycie" przygryzł wargę i pociągnął mnie w głąb tłumu. "Cześć, Maddie" powitał sprzedawczynię perfumów.

"Cześć, Kendall, jak się masz?"

"Dobrze. Masz jeszcze..." poruszył brwiami. Maddie uśmiechnęła się i wyciągnęła spod lady zieloną fiolkę.

"Dla pana pół ceny" puściła mu oczko.

"Reszty nie trzeba" uśmiechnął się do niej i wziął fiolkę. "Powąchaj."

Podsunął mi perfum pod nos. Zaciągnęłam się zapachem. Pachniał jak moje sny. Połączenie rozmarzonej lawendy, szarlotki, sennego bzu... wszystko tworzyło tak niesamowite połączenie, że nogi się pode mną ugięły.

"Perfum doskonały" powiedziałam rozmarzonym głosem.

"Teraz będziesz doskonale pachnieć. To dla ciebie" powiedział, podając mi buteleczkę.

"Nie mogę tego wziąć" odparłam trzeźwo.

"Nie proszę cię żebyś to wzięła tylko ci to daje. Nie marudź, bo nie pokaże ci już nic więcej" wsadził butelkę do mojej torby.

"Dziękuję" powiedziałam.

"Byle uczynić cię szczęśliwą."

Później wdrapaliśmy się na najwyższy wieżowiec i obserwowaliśmy ludzi oraz miasto. Nigdy nie widziałam nic piękniejszego. Niebo robiło się ciemniejsze, a miasto pokrywał mrok. Światła wieżowców oświetlały przestrzeń. To było coś cudownego. Usiedliśmy na dachu i wypatrywaliśmy gwiazd.

"Czujesz się szczęśliwa?" zapytał.

"Jak nigdy" spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

"Masz najpiękniejszy uśmiech na świecie" powiedział. Odwróciłam się. "Nie rób tak" rzekł, łapiąc mnie za brodę i zmuszając żebym na niego spojrzała. "Mówię poważnie, Ann. Masz się uśmiechać tak często jak możliwe."

"Okej" uśmiechnęłam się.

"Obiecujesz?"

"Obiecuję" zaśmiałam się. Jego oczy pochłonęły mnie niczym czarna dziura. Nie odwrócę wzroku dopóki on tego nie zrobi. Nie jestem w stanie. Po chwili uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.

"Już jako smutaska byłaś ładna, ale teraz wygrywasz wszystko" wyszeptał. Znów się uśmiechnęłam.

"Próbujesz podnieść moją samoocenę?"

"Tylko cię uświadamiam" oparł swoje czoło o moje. "Na moment zapomniałem o całym świecie. Podejście do ciebie było najlepszą decyzją w moim życiu."

"Prawie mnie nie znasz" wyszeptałam.

"Mamy czas. Dużo czasu" uśmiechnął się i pocałował mnie. Początkowo chciałam się odsunąć, ale nie potrafiłam tego zrobić. Poczułam ścisk w żołądku i coś jakby mózg mi się kurczył. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś przyjemniejszego.

W jeden dzień słyszałam najpiękniejszy dźwięk w moim życiu, zasmakowałam najpyszniejszego jedzenia na świecie, wąchałam najcudowniejszy zapach ever, widziałam najwspanialszy widok jaki kiedykolwiek mogłabym zobaczyć i doznałam najprzyjemniejszego uczucia...
W jeden dzień Kendall zorganizował każdy z moich pięciu zmysłów za pomocą zwykłych codziennych rzeczy.
W jeden dzień Kendall pomógł mi odnaleźć szczęście i myślę, że przy okazji sam je odnalazł.


1 komentarz:

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.