Blokada kopiowania!

środa, 7 grudnia 2016

~81

Chodziłam zdenerwowana po całym domu i nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca. Byłam niespokojna. Wszystko wokół przywoływało w mojej głowie obrazy z przeszłości. Odczuwałam też wyrzuty sumienia związane z chłopakiem, obserwującym mnie z kanapy.
- Louise…  - Odezwał się cicho.
- Nie, Dustin, zostaw mnie. - Ukryłam twarz w dłoniach, zatrzymując się na środku salonu.
- Usiądź i się uspokój! - Krzyknął i podszedł do mnie, łapiąc za ramiona.
Opadłam bezsilnie na fotel i spojrzałam na chłopaka, który w ostatnim czasie pomógł mi tak wiele. Był dla mnie ogromnym oparciem. Patrzył na mnie zmartwiony.
- Musiał mieć powód… - Szepnął.
Jaki mógł być powód, tak nagłego zerwania po ponad czterech latach związku? I dlaczego wyjechał z miasta? Nie dawał znaku życia przez ostatnie cztery miesiące i nagle wczoraj zadzwonił. Byłam pewna, że coś musiało się stać. Coś strasznego.
Spojrzałam na Dustina, który był również zdenerwowany, lecz nie tak bardzo jak ja. Ja straciłam chłopaka, miłość mojego życia, a on najlepszego przyjaciela. I żadne z nas nie wiedziało dlaczego.
Ale czy to dawało ci powód, aby go całować? - Szepnęła moja podświadomość. Wzdrygnęłam się na tę myśl. Żałowałam tego, co się stało, lecz czasu nie cofnę. Był to jeden z moim największych błędów i pociągnął za sobą wiele konsekwencji.
Byłam zraniona po odejściu Kendalla, a Dustin akurat był w zasięgu ręki. Wiedziałam, że zrobiłam to tylko aby odreagować i zapomnieć o uroczym blondynie, jakim był Kendall. Zraniłam Dustina, gdyż myślał, że może wyjdzie z tego coś więcej. Niestety, nie mogłam mu niczego zaoferować. Moje serce wciąż było z Kendallem.
Mimo to, Dustin wciąż był ze mną i pomógł mi się pozbierać, po czterech miesiącach samotności. Nie objadałam się lodami czekoladowymi i nie oglądałam komedii romantycznych. Zamiast tego siedziałam z Beltem w bibliotekach i czytelniach i pomagałam mu pisać projekt na uczelnię. To skutecznie odciągnęło moje myśli od Schmidta.
Podskoczyłam w miejscu, gdy rozbrzmiał się dźwięk dzwonka do drzwi. Znalazłam się przed nimi w ekspresowym tempie. W progu stał wysoki chłopak, który wpatrywał się we mnie zaszklonymi zielonymi tęczówkami i drapał się niezręcznie po karku. Przestępował z nogi na nogę i jeszcze w życiu nie widziałam go tak zdołowanego jak dziś, nie wliczając dnia naszego rozstania.
- Cześć - szepnął.
- Och, Kendall - nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego, obejmując rękoma jego szyję. Syknął z bólu i cofnął się do tyłu. - Co się stało? - Spytałam przerażona, patrząc, jak łapie się za lewą rękę.
- Przepraszam. - Syknął, zaciskając zęby. - Ja po prostu… Uciekłem ze szpitala. - Wyznał i odwrócił wzrok.
- Wejdź do środka - powiedziałam łagodnie, ciągnąc go lekko za prawy łokieć. Nie oponował. Zamknęłam za nim drzwi i wskazałam mu salon. Widziałam zaskoczenie w jego zielonych oczach, gdy zauważył siedzącego na kanapie przyjaciela.
- Co ty tu robisz?
- Siedzę? - Fuknął Dustin. - Tak się teraz przyjaciół wita, Schmidt? - Zapytał gorzko.
- Uspokój się, Dustin. - Uciszyłam chłopaka i pomogłam Kendallowi zająć miejsce na fotelu, na którym sama wcześniej siedziałam. Widziałam, że miał problem nie tylko z ręką, ale także z lewą nogą. - Boże, Kendall, coś ty sobie zrobił?
- Nic sobie nie zrobiłem. A przynajmniej nie sam. - Spuścił wzrok. - Czy wy dwoje…. Razem…? - Spytał nieskładnie, wskazując mnie i Dustina brodą.
- Nie. – Powiedzieliśmy chórem.
- Wiesz, stary…. Kiedy ty zniknąłeś nie wiadomo gdzie, Louise miała tylko mnie. Doprawdy, to było chamskie z twojej strony zostawiać ją samą, w takim stanie! - Krzyknął Dustin, przeczesując swoje włosy palcami. Miałam ochotę go teraz zabić.
- Jakim stanie? - Spojrzał na mnie, całkowicie ignorując przyjaciela.
- Dustin, wyjdź proszę. - Powiedziałam, nawet na niego nie patrząc.
Mój wzrok skupiony był na rannym chłopaku. Co on, do cholery, robił w szpitalu? Poczekałam, aż drzwi frontowe zatrzasną się za Beltem i uklękłam przed Schmidtem, lekko podwijając koszulkę do góry. Złapałam go za tę zdrową rękę i przyciągnęłam jego dłoń do mojego brzucha. Nie przerywałam z nim kontaktu wzrokowego. Domyślam się, że wciąż nie wiedział, o co chodzi. Nie było tego po mnie widać, mój brzuch nie był duży, a luźne koszulki skutecznie mnie kamuflowały.
- Jesteś w ciąży? - Zapytał zszokowany, gdy pod palcami poczuł, poruszające się we mnie, małe ciałko. - Lou… O Boże, Lou. - W jego oczach pojawiły się łzy i nawet nie próbował ich powstrzymywać, przed wypłynięciem. - Gdybym tylko wiedział…
Odsunęłam się od niego, opuszczając czerwony materiał i usiadłam na kanapie, naprzeciwko niego. Spojrzałam na niego wyczekująco, chcąc usłyszeć, co ma mi do powiedzenia. Jednak on nic nie mówił.
- Ono… Ono jest moje, tak? - Zapytał po kilku minutach ciszy.
- Tak, Kendall. To twój synek - uśmiechnęłam się lekko, lecz po chwili spoważniałam. - Powiedz mi, kurwa, co było ważniejsze niż ja, niż nasz związek? - Zapytałam i dłużej już nie wytrzymałam. Rozpłakałam się na dobre i byłam pewna, że usiądzie obok mnie i mnie przytuli.
On jednak nie ruszał się z miejsca, jedynie na mnie patrząc. Gdy zadzwonił wczoraj, z prośbą o spotkanie, po tylu miesiącach ciszy, byłam przerażona, ale także szczęśliwa. Cieszyłam się, że o mnie wciąż pamięta, a przerażała mnie myśl, że noszę pod sercem jego dziecko. Nie byłam pewna jego reakcji, ale teraz wcale nie wiedziałam więcej.
- Powiedz mi, proszę. - Błagałam.
- Ja… Musiałem. To jest ciężkie do wytłumaczenia i zawiłe…
- Mam czas - przerwałam mu.
- Bo widzisz… Opowiadałem ci kiedyś o Mali, mojej kuzynce, prawda? - Pokiwałam głową, potwierdzając jego słowa. - Jest ode mnie starsza i wpakowała się w niezłe kłopoty - mówił ponurym głosem. - Ona… Co wiesz na temat handlu żywym towarem? - Zapytał.
- O mój Boże, ktoś ją sprzedał?! - Krzyknęłam przerażona.
- Nie do końca… - Mruknął, krzywiąc się.
- Czyli jak? - Dopytywałam, chociaż nie byłam pewna, czy chcę to wiedzieć.
- Naćpali ją podczas jakiejś imprezy i potem… Zmusili do podpisania umowy. Że niby dobrowolnie zgodziła się na to, co później z nią robili. - Jego głos się załamywał. - Zadzwoniła do mnie, a oni byli przy tej rozmowie. Kontrolowali to. Nie mogłem nikomu powiedzieć. Obserwowali mnie. Grozili, że zrobią… tobie… krzywdę… - Teraz już nie kontrolował swoich słów, po prostu wybuchł płaczem, a ja razem z nim.
- Boże, co oni ci zrobili? - Podeszłam do niego i usiadłam na poręczy fotela, na którym siedział.
- Bo ja… Mam takiego znajomego, Davida, on jest… Z lekka niebezpieczny. Zadzwoniłem do niego, a ci ludzie się o tym dowiedzieli i tak jakby mnie dopadli, a gdyby nie David, który pojawił się znikąd, pewnie by mnie zabili. - Odwrócił głowę, patrząc za okno, na nasz mały ogródek, w którym kiedyś tak bardzo lubiliśmy spędzać czas. - Cztery miesiące byłem w szpitalu i ja… ja już dłużej nie mogłem wytrzymać. Bez ciebie, Lou.
Moje serce zabiło mocniej. Tak bardzo go skrzywdzili. Zniknął, aby mnie chronić. A ja podejrzewałam, że przestał mnie kochać. On jednak pokazał, że kochał mnie o wiele mocniej.
- Louise, powiedz mi, czy… czy… czy ty mnie teraz nienawidzisz? - Te słowa ledwo przeszły przez jego usta.
- Nawet tak nie mów! Kocham cię, Kendall, kocham tak bardzo! - Objęłam jego twarz dłońmi i zmusiłam do spojrzenia mi w oczy. - A czy ty, kochasz mnie wciąż?
- Tak, Louise, i ciebie i naszego małego Luke’a. - Uśmiechnął się, ukazując rządek białych zębów i zdrową ręką pogładził mnie po brzuchu.
- Ehh, zadzwonię do ciotki Emmy, w końcu jest pielęgniarką, może ona coś poradzi na tę twoją rękę - mruknęłam i chciałam zejść z fotela, jednak blondyn pociągnął mnie w dół, tak, że spadłam na jego kolana.
- O nie. Całe cztery miesiące cię nie widziałem i teraz muszę się nacieszyć moją dziewczyną, wkrótce narzeczoną i już niedługo żoną. - Mruknął i pocałował mnie w usta.

O cholera, jak ja długo na to czekałam…


6 komentarzy:

  1. Boziuuuu... <3 !
    Jakie to jest piękne <3 !
    Kocham i czekam na kolejny. <333 !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu, jakie piękne. Ja i moje uczucia Cię pozdrawiamy xD Cholera, czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooo <3 Jaki slodki! Pisz dalej,masz ogromny talent <3!

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.