Moje życie było zwyczajne. Szkoła, przyjaciele, ploteczki w kawiarenkach i czytanie magazynów modowych. Wspaniały kontakt z rodzicami i przyjaciel od dzieciństwa. Czego chcieć więcej?
Spojrzałam na zdjęcie oprawione w ramkę, stojące na biurku, tuż obok kubka z długopisami. Dwoje małych uczniów, w granatowych mundurkach, stało i przytulało się przed gmachem szkoły. Pamiętała ten dzień, jakby to było wczoraj. W jej szafie wciąż wisiała spódniczka w kratkę i mała marynarka, które od dobrych 7 lat, były na nią za małe.
Kendall miał blond włosy. Nie byłam dużo od niego niższa. Górował nade mną jedynie 5 cm.
Westchnęłam cicho i wróciłam do wpatrywania się w ekran laptopa. Miałam otwarty czat na rozmowie, z zupełnie nie znaną mi osobą. No, może nie do końca nieznaną. Pisaliśmy od dłuższego czasu. Może trzy miesiące, może cztery. Był to chłopak, który ponoć mieszka w Polsce, tak jak ja. Lecz nigdy jeszcze nie widziałam go na oczy. Mimo iż byłam go ciekawa.
BigMan: Więc... Co robisz?
Juliia: Mam ochotę na lody.
BigMan: Na lody? Wiesz, że jest środek zimy a za oknem dwumetrowe zaspy? I ty chcesz lody?
Juliia: No co? Najlepiej jakby były o smaku...
BigMan: O smaku...?
Juliia: Nie wiem. Może czekoladowe? ;)
BigMan: Jej, masz ochotę na lody ale nie wiesz jakie? Dziwna jesteś ;p
Juliia: Ale i tak mnie lubisz, prawda?
BigMan: Owszem, i tak cię kocham ;)
Moje serce zabiło mocniej. Mimo iż nie wiedziałam, kim on tak na prawdę jest, czułam coś do tej osoby, siedzącej za komputerem, gdzieś w jakimś domu, kilometry ode mnie. Gdy razem z Kendallem też tak mówiliśmy, moje serce także robiło fikołki, chociaż wiedziałam, że nie powinno. Byliśmy przyjaciółmi od małego. Mieszkaliśmy przy tej samej ulicy, jedynie siedem domów od siebie.
Nie mogłam go kochać. Nie chciałam psuć przyjaźni. Zwłaszcza, że on chyba nie czuł niczego do mnie. Długo musiałam przed nim ukrywać swoje emocje. Nie mogłam przecież od tak, wyznać mu, że kocham go od kilku lat. To raz na zawsze, przekreśliło by nasze relacje, które oboje tak długo pielęgnowaliśmy.
Westchnęłam cicho, znów spoglądając na ekran. Zdziwiłam się, gdyż zielonego kółeczka, które zawsze wyświetlało się przy nazwie BigMan, nie było. Oznaczało to, że wyszedł z czatu, nawet się ze mną nie żegnając.
Momentalnie zrobiło mi się smutno. Był pewną częścią mojego monotonnego dnia. Rano do szkoły, w szkole nauka, po szkole Kendall, a wieczorem on - BigMan. Nie wiem, skąd taka nazwa. Nigdy nie chciał odpowiadać na moje pytania o to. Nie znałam nawet jego imienia. Zawsze był BigMan i nic innego. Ciekawiła mnie jego prawdziwa tożsamość, zwłaszcza, że ponoć mieszkał niedaleko, lecz nigdy nie pytałam o to, ani nie próbowałam zaaranżować spotkania.
Westchnęłam cicho i wstałam od biurka. Na ścianie obok łóżka, wisiały cztery ramki. W każdej z nich były moje i Kendalla zdjęcia. Na jednej fotografii byliśmy na plaży. Ja w zielonym bikini, a on w czarnych spodenkach. Nasze uśmiechy były ogromne. Była to impreza z okazji zakończenia roku szkolnego, trzy lata temu.
Spojrzałam na kolejne zdjęcie. Kendall w garniturze, ja w turkusowej sukience. Jego krawat był pod kolor mojej sukienki. Bal Letni, organizowany w naszej szkole co 5 lat. Było to wydarzenie niezapomniane, zwłaszcza, że byłam na nim z przyjacielem. Uśmiechnęłam się, wspominając tamtą noc. Bawiliśmy się jak jeszcze nigdy.
W oczach miałam łzy. Nie chciałam płakać. Nie mogłam. Opadłam bezsilnie na łóżko, zakrywając twarz poduszką. Z moich ust mimowolnie wydostał się głośny jęk. Cieszyłam się, że jestem sama w domu, bo rodzice z pewnością by zaraz pytali, co się stało. A ja nie potrafiłabym im tego wytłumaczyć.
Usłyszałam dziwny dźwięk, więc odsunęłam poduszkę od siebie i usiadłam, nasłuchując. Bum, bum, bum. Zupełnie jakby ktoś czymś stukał. Spojrzałam na okno. Na samym środku szyby znajdowały się trzy rozbite kulki ze śniegu. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Pode mną, w małej odległości stał Kendall. Jedną rękę trzymał w kieszeni puchowej kurtki, a drugą chował za sobą.
- Kendall? Co tu robisz?
- Hm.. Julia, ja...
Wyciągnął zza siebie dłoń, ukazując pudełko lodów Grycan'a i uśmiechając się nieśmiało.
- O Boże, Kendall, czy ty...?
- Tak, to ja jestem BigMan.. - Wymruczał, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
Nie do końca wiedziałam, czy przez to wyznanie, czy przez mróz, który powoli zaczął wdzierać się do mojego ciepłego pokoju.
- Poczekaj, już otwieram drzwi.
Zamknęłam okno i szybko zbiegłam po schodach na dół. Otworzyłam drzwi frontowe i wpuściłam chłopaka do środka. Stanął w korytarzu, nie bardzo wiedząc co zrobić. Dłonie, w których trzymał lody, trzęsły się lekko, a on sam, omijał mnie wzrokiem.
Zdejmiesz kurtkę i pójdziemy na górę? - Zaproponowałam, na co chłopak skinął ochoczo głową. - Zrobię czekoladę i daj te lody.
Wyjęłam pudełko z jego rąk i skierowałam się do kuchni, czując wzrok chłopaka na sobie. Schowałam lody do lodówki i zaczęłam przygotowywać gorącą czekoladę. W międzyczasie słyszałam kroki, gdy wchodził na górę. Był u mnie tysiące razy i nie krępował się. Czuł się jak u siebie.
Odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić rozszalałe serce. Złapałam za dwa kubki i wbiegłam po schodach, wchodząc do pokoju, gdzie czekał już Kendall. Stał przy łóżku i patrzył na te same zdjęcia, na które ja kilkadziesiąt minut temu. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że BigMan to ty? - Spytałam z wyrzutem. - Tyle ci o nim opowiadałam, że miałeś mnóstwo okazji, aby chociaż o tym wspomnieć.
- Było zabawnie posłuchać jak opowiadałaś mojemu alter ego o mnie samym - wytknął mi język, śmiejąc się lekko, lecz po chwili spoważniał. - A tak na poważnie, to... Chciałbym ci o czymś powiedzieć. Tylko...
- Tylko?
- Nie znienawidź mnie za to. - Mruknął.
Odstawiłam kubki z ciepłym napojem na biurko i podeszłam do blondyna. Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie potrafiłabym cię znienawidzić. Jesteś moim przyjacielem.
- No właśnie, w tym problem - żachnął się.
- Kendall, o czym ty mówisz?
- Zakochałem się, Julia. - Wysunął się z mojego uścisku i stanął w pewnej odległości ode mnie.
- Och... - Mruknęłam, a moje serce rozerwało się na kawałeczki. - To dobrze, chcę żebyś był szczęśliwy - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Ale... Ta dziewczyna... - Nie wiedział jak skleić zdanie.
- Nie odwzajemnia twoich uczuć? - Podsunęłam, domyślając się do czego zmierzał.
- Chyba tak. - Ukrył twarz w dłoniach i usiadł na moim łóżku, wzdychając ciężko.
- Powiedz mi. - Spojrzał na mnie zaskoczony, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. - Powiedz mi, kim ona jest... - Dodałam ciszej.
- Julia, to ty. - Zakrył twarz tą samą poduszką, którą ja wcześniej, zanim przyszedł. Moje serce zabiło mocniej. Był zakochany we mnie.
- Kendall...
- Nie, Julia. Wiem, spieprzyłem... Teraz mnie znienawidzisz... Cholera, mogłem się nie odzywać... - Z frustracji szarpał za włosy, zaciskając zęby. Wstał i ruszył do drzwi, chcąc zbiec na dół.
- Stój! - Krzyknęłam i złapałam go za łokieć, zatrzymując.
Niewiele myśląc, przycisnęłam swoje usta do jego. Zaskoczyłam go, gdyż zamarł w miejscu. Jednak już po chwili oddał mój pocałunek.
- Ja też się w tobie zakochałam... - Wyszeptałam w jego usta i uśmiechnęłam się szeroko.
_______
Śliczne *_*
OdpowiedzUsuńJakie to urocze
OdpowiedzUsuńkocham Cię! jejku ten imagin jest taki slodki, uroczy, po prostu idealny *-* sjjdidjsooa
OdpowiedzUsuńKendall *-*
haha ten Schmidt jest taki pomysłowy!:D