Blokada kopiowania!

poniedziałek, 18 lipca 2016

~76 Just A Dream

Uniósł do ust niską szklankę i wlał w siebie jej zawartość. Płyn o rdzawej barwie palił jego przełyk, jednak nie dbał o to, gdyż to nieprzyjemnie uczucie, jakim był ogień rozdzierający jego wnętrze, znikało już kilka chwil później. Był to defekt taniego trunku, jaki dane mu było tej nocy spożywać, jednak nie chodziło o jego jakość, Kendall tej nocy miał ją gdzieś. Mężczyzna po prostu chciał się upić, nie ważne czy miałby to zrobić z Jackiem Danielsem w dłoni, czy najtańszym winem z osiedlowego sklepu. Potrzebował popaść w wir zapomnienia, grzechu nocy.
Po raz kolejny uniósł szkło do ust i w kilka chwil pochłonął jego zawartość. Zacisnął oczy i przysunął rękę do buzi, tak jakby miało to zneutralizować smak alkoholu.
Odstawił szkło na blat baru i otworzył oczy. Skinął głową w stronę barmana, który uzupełnił jego szklankę bursztynowym płynem, który już chwilkę później wypił.
Obrócił się na wysokim, barowym krześle w stronę parkietu. Nie widział na nim chaosu czy przepychu, jaki zwykle towarzyszył zabawie w klubach nocnych. Powolna, melancholijna piosenka sprawiła, że tłum ludzi zaczął powoli kołysać się w jej rytm, w ciasnym, ale subtelnym uścisku towarzysza.
Kendall szybko odwrócił wzrok i złapał w dłoń pustą szklankę. Na jej dnie połyskiwały ostatnie krople brunatnej whiskey. Chciał zamówić następną porcję, jednak na samą myśl o jej gorzkim posmaku postanowił sobie odpuścić.
Ponownie spojrzał na parkiet. Ludzie na nim wciąż trwali w powolnym, zmysłowym tańcu, choć Kendall miał wrażenie, że ostatnim razem patrzył na niego dłuższą chwilę temu.
Kolejna piosenka? A może to czas mu się tak dłużył?
Zamknął oczy, mocno zacisnął powieki. Miał nadzieję, że w ten sposób odetnie się od otoczenia, wróci do szarej i nudnej rzeczywistości. Kiedy ponownie je otworzył miał wrażenie, że śni.
Dlaczego? Bo ta sceneria była zbyt piękna, by mogła okazać się jawą.
Miał kogoś w ramionach, ostrożnie przyciskał kruche ciało do swojego, drobne, kobiece dłonie obejmowały jego szyję, kiedy jego spoczywały ostrożnie na jej talii. Spojrzał na twarz dziewczyny, z którą tańczył, po czym wtulił nos w jej kasztanowe włosy.
— Shannon? — wymruczał cicho, zacieśniając uścisk wokół jej talii. — Wiesz, że bardzo cię kocham — wyszeptał, zaciągając się zapachem jej słodkich perfum.
— Wiem — odpowiedziała cicho, wsuwając palce między kosmyki jego włosów i bardzo ostrożnie przycisnęła wargi do jego szyi.
Zamknął oczy, chcąc jak najdłużej czuć jej usta. Całowała go często, nie było to coś nadzwyczajnego, jednak każde muśnięcie było inne, wyjątkowe, warte pamięci. Mocniej zacisnął powieki, chcąc skupić się na jej ustach. Ale one wtedy zniknęły. Kiedy znowu otworzył oczy, wszystko co miał w rękach to niska, wypolerowana szklanka, w której odbijało się każde z migoczących w klubie świateł. Nie rozumiał już niczego.
Uznawszy, iż na ten wieczór mu wystarczy, stanął na równe nogi i przedarł się przez tłum ludzi, by wyjść z klubu. Zimne, rześkie powietrze uderzyło o jego rozgrzaną skórę, wywołując falę nieprzyjemnych dreszczy wzdłuż jego kręgosłupa. Nieco skostniałymi palcami, zaczął zapinać guziki, cicho klnąc pod nosem wybór tej kurtki, zamiast tej na zamek. Kiedy w końcu uporał się z ostatnim, podniósł wzrok na nocne niebo. Było na nim jedynie trochę chmur, które na granatowym tle przybierały poszarzałą barwę. Nie spodziewał się tam zobaczyć zbyt wielu gwiazd, gdyż były one przyćmione światłem latarni ulicznych czy ogromnych, neonowych szyldów sklepów. Ale widział księżyc, który dumnie lśnił na nieboskłonie.
Spuścił wzrok, tym razem skupiając go na graffiti, które właśnie mijał. Ogromne, różnobarwne rysunki pięły się po ścianach kolejnych budynków, ciesząc oczy coraz większą wymyślnością ich wzorów. Niektóre z nich były niedbałe – szybkie, chaotyczne pociągnięcia smug farby spływały po cegłach koloru brudnej pomarańczy, tworząc abstrakcyjne rysunki, których przekaz chyba tylko autor mógł rozszyfrować. Inne za to były ogromnie precyzyjne, dopracowane, a spray był po nich rozprowadzany z wielką ostrożnością, by nie pokrył on zbyt dużej części całości, a tylko tą przeznaczoną na jego kolor.
Gdzieś pośród tych wszystkich małych dzieł sztuki dostrzegł coś, co zupełnie z nimi nie współgrało. Każde graffiti było niezwykle wymyślne, a ten malunek był bardzo zwykły, pospolity. A  był to brązowy listek klonu.
Wyciągnął rękę i niezbyt pewnie przesunął po murze palcami, a odrobina złuszczającej się farby opadła na chodnik. Niewielki uśmiech wpełzł na jego usta. Lubił ten wzór, tak bardzo kojarzył mu się...  cholera, oczywiście, że z nią.
Zamknął oczy, wziął kilka oddechów, a kiedy ponownie uniósł powieki siedział na werandzie swojego domu, otulony miękkim, ciepłym kocem. Wieczór, coś koło godziny szóstej. Było dość chłodno, delikatnie mżyło, a wilgotne powietrze sprawiało, że nieco przydługie włosy Kendalla kręciły się jak sprężynki. Z kubkiem ciepłej, miętowej herbaty w ręce patrzył w niebo, z którego powoli znikały deszczowe chmury. Mimo wszystko - temperatura wciąż nie sprzyjała.
Odstawiwszy kubek na stolik, przeciągnął się i spojrzał na kotkę, która słodko drzemała na jego kolanach. Kendall uśmiechnął się i delikatnie podrapał zwierzaka za uchem, za co otrzymał wdzięczne pomrukiwania pupilki. Jednak mężczyzna w końcu postanowił wstać, co biało-ruda kocica uznała za zbrodnię i energicznie wymachując ogonem poszła do swojego legowiska.
Schmidt jedynie zaśmiał się cicho, złożył koc i wszedł do domu. Pierwszą osobą, którą dane było mu zobaczyć była Shannon. Jego ukochana siedziała na kanapie w swoim ulubionym swetrze z wydzierganym listkiem klonu, usilnie próbując powstrzymać łzy.
— Znowu to oglądasz? — zaśmiał się blondyn, stając za kanapą, by spojrzeć w telewizor. Na ekranie migały sceny z ulubionego filmu dziewczyny i oczywiście, były to smutne sceny.
— Ugh, ty tego nie zrozumiesz — westchnęła, sięgając po chusteczkę ze stolika.
— Bo po co oglądać ten sam film po raz setny? To tak jak powtarzanie tych samych błędów. W końcu musisz się czegoś nauczyć, a film musi ci się znudzić.
Dziewczyna jedynie prychnęła.
— Ty w ogóle nic nie rozumiesz. — Shannon powtórzyła, krzyżując ręce na piersi.
— W takim razie mi wytłumacz — zaśmiał się, siadając obok swojej dziewczyny na kanapie. Był ciekaw w jaki sposób postanowi ona zobrazować mu sytuację.
Rozsiadł się wygodniej, podłożył pod głowę niewielką poduszkę i ponownie zawiesił wzrok na Shannon. Wyglądał nieco lekceważąco, jakby wątpił w to, że mogłaby ona przekonać go, iż film nie mógłby być nudny nawet po obejrzeniu go po raz tysięczny. Kobieta odgarnęła niesforne włosy z twarzy, po czym skupiła się na Kendallu. A on już wyczekiwał tego, co ma mu ona do powiedzenia.
— Wytłumacz mi jak to jest, że trzy lata temu kupiłeś samochód, mówiłeś o tym, że jest taki wspaniały, cudowny. W zeszłym roku sprzedałeś go i kupiłeś kolejny. Tamten miał być jeszcze lepszy! A już rozglądasz się za osobą, która kupi to twoje cudeńko, bo nowy wpadł ci w oko! Czy to ci się nie nudzi? Za parę lat kupisz kolejny, potem go sprzedasz, żeby kupić jeszcze inny!
— Czy ty właśnie wmieszałaś w naszą rozmowę Charlesa?
— Czy ty nazwałeś samochód?
— Nie zmieniaj tematu — oburzył się mężczyzna. — Dlaczego w rozmowę o filmie wplotłaś mój samochód? Nie dość, że jeździsz nim do pracy, to jeszcze prawie rozbiłaś go dwa razy! — dodał niby obrażony.
— Ważniejszy jest dla ciebie samochód niż moje zdrowie? — uniosła brwi poważnie, chociaż ledwo powstrzymywała się od uśmiechu.
— Dobra, koniec żartów — powiedział Kendall i zrobił groźną minę - wyglądając przy tym niemalże śmiesznie - po czym zaczął łaskotać dziewczynę.
Ich śmiechy echem roznosiły się po niewielkim, niemalże pustym domu. W zwykle cichym budynku, nareszcie było słychać życie, chociaż przez te parę minut. W końcu blondyn usiadł, a jego ukochana wtuliła się w jego bok. Chłopak delikatnie musnął ustami jej czoło. Zamknął oczy i pomyślał, że cholera, mógłby tak spędzić resztę swojego życia.
Jednakże kiedy je otworzył, nie był w swoim domku, a na ulicy, z okruchami farby na palcach. Potrząsnął głową, po czym otrzepał ręce i ruszył dalej. Zimny wiatr targał jego włosy, szczypał w policzki, powodował dreszcze na jego rękach i plecach. Zaczął pocierać ramiona dłońmi, chcąc przez tarcie choć odrobinę się ogrzać, choć na dłuższą metę niezbyt wiele mu to dawało. Dużo więcej dałby mu uścisk ukochanej.
Kendall w końcu znalazł się przed drzwiami swojego mieszkania. Minęła dłuższa chwila zanim wcelował klucz do zamka, ale w końcu otworzył kawalerkę. Jak zwykle, przywitała go chłodna pustka, której miał już szczerze dosyć. Zdjął niewygodne buty i wziął się za rozpinanie guzików swojej kurtki, by po chwili zrzucić z barków jej materiał. Szurając stopami po zimnych płytkach, przeszedł do swojej sypialni. Nie trudził się nawet ściąganiem ubrań – po prostu rzucił się na niepościelone łóżko i wtulił policzek w poduszkę, zamykając oczy.
— Znowu piłeś? — usłyszał cichy, słodki głos Shannon. Przeklął w myślach.
Dziewczyna uważała, że Kendall wpadł w nałóg, kiedy on uważał, że przesadza. Owszem, lubił nieco zaszaleć z alkoholem, jednak wydawało mu się, że ma nad tym kontrolę. Bo miał, prawda?
— Ostatni raz kochanie — szepnął, obejmując ją w pasie i przytulając się do jej pleców.
— Znowu obiecujesz? — zapytała dobitnie, delikatnie kładąc dłoń na jego.
— Tym razem naprawdę.
— To też już słyszałam.
— Och Shannon, daj... — nie dokończył, gdyż kiedy otworzył oczy, by spojrzeć na nią, jej nie było obok. Chłopak leżał w pustym łóżku, trzymając w ramionach pomiętą kołdrę. Podniósł się do pozycji siedzącej, po czym zaczął rozglądać. Z niezasłoniętych okien do pokoju przedostawały się jasne promienie słońca, z czego Schmidt wywnioskował, że jest już rano. Chłopak przetarł oczy, po czym wstał z łóżka i poszedł do kuchni w poszukiwaniu aspiryny.
Wziąwszy dwie tabletki, usiadł przy stole w kuchni i westchnął cicho. Chłopak nie mógł się na niczym skupić, jego głowa pękała nie tylko od ilości alkoholu, którą wlał w siebie ostatniego wieczoru, ale również od myśli o Shannon.
Może ona miała rację? Może Kendall rzeczywiście już nie kontrolował tego ile pije?
A jakie było to w skutkach?
Myślał nad tym długo, niemalże bez przerwy, wpatrując się w kubek z zimną herbatą, który obejmował palcami. Przez jego głowę przemykało setki myśli – zarówno te, które mówiły, że naprawdę się uzależnił, jak i te, które krzyczały "wszystko jest w porządku". Nie był pewny, w które się pogrążyć, dlatego postanowił olać je wszystkie. Ale nie mógł zrobić tego z jedną z nich.
Nie mógł pozbyć się myśli o Shannon. Przed oczami wciąż miał jej brązowe włosy, ciemne oczy, śniadą cerę, pełne, malinowe usta... jednak kiedy myślał o niej miał pewne luki w pamięci. Pamiętał tylko niektóre rzeczy, to jak się nazywa, co lubi, ale wciąż czegoś brakowało, jakby jej osoba była spowita mgłą. Co ciekawsze, nie potrafił sobie przypomnieć kim dokładnie dla niego była – tylko dziewczyna, czy może ktoś więcej? A może nie była nawet nią?
Myślał o tym nieustannie. Próbował sobie przypomnieć o niej tyle, ile tylko był w stanie ale prawda była taka, że nie dawało to praktycznie nic.
Cholera, co się z nią stało? Dlaczego nie ma jej już z nim?
Szukając odpowiedzi sięgnął do kieliszka. Czas przeciekał mu między palcami, godziny uciekały niczym sekundy, a jedno piwo zmieniło się w dużo więcej.
Ale znalazł odpowiedź. A przynajmniej tak myślał.
Wciąż nie miał pojęcia skąd wzięła się ona w jego życiu czy jak z niego zniknęła. Jednak był pewny w stu procentach, iż była ważna.
Widział ją jak anielicę, która próbowała go nawrócić, choćby tak, jak ostatniej nocy, kiedy po prostu pokazywała Kendallowi jak trudno przychodzi mu dotrzymywanie obietnic. Przypominała mu niespełnione pragnienia, takie jak ten nieduży, ale własny domek, ktoś do kochania i sierściuch, powszechnie znany jako kot. I w końcu ukazywała mu to, co już dawno stracił przez nałóg, czyli normalne życie, przyjaciół i miłość.
I wtedy zrozumiał, że Shannon była jedynie snem, albo aż snem, który miał mu dać szansę na nowy, lepszy start.
Ale czy on chciał ją wykorzystać? Czy jakiś głupi sen jest w stanie cokolwiek zmienić?

__________________
Hey! Po tylu miesiącach powracam z nowym Imaginem. W ogóle ktoś jeszcze pamięta o istnieniu tego bloga? Zobaczę jak to będzie… Mam nadzieję, że zostanę tutaj z wami na dłużej...

2 komentarze:

  1. Super ! Pisz ,pisz ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże! W końcu dodałaś Nowy ;)
    Imagin jest genialny i bardzo ciekawy.
    Spodziewałam się czegoś innego, ze Shannon była z skandalem i byli dość szczęśliwi I że odeszła od niego bo za dużo pił a Po prostu nie pamięta tego. Jest bardzo zaskakujący ale wspaniały. Taki jest o wiele lepszy
    Nie mogę się doczekać kolejnego
    Z niecierpliwością czekam na nexta
    Pozdrawiam i życzę dużo weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń

© Kordelia| WioskaSzablonów | X | X | X |.