Imagin zawiera treści homoseksualne, czytasz na własną odpowiedzialność.
__________
Naciągnąłem na siebie niebieską koszulkę naszej drużyny i westchnąłem cicho. Zabrałem się za zawiązywanie moich adidasów i spod oka przyglądałem się Hendersonowi, kapitanowi naszej drużyny. Obaj byliśmy na pozycji napastników i często razem współpracowaliśmy.
- Ej, Schmidt - szepnął Dustin, szturchając mnie łokciem i pochylając się. - Znów się ślinisz - oznajmił z kpiną.
Moja dłoń automatycznie powędrowała do ust i dopiero śmiech przyjaciela sprawił, że oprzytomniałem. Znów dałem mu powód do śmiechu i satysfakcję, że udało mu się mnie nabrać po raz kolejny. Z moich ust wyszła cicha wiązanka przekleństw, a czarnowłosy chłopak znów się roześmiał, zwracając na nas uwagę większości drużyny.
- Wszyscy gotowi, możemy wychodzić? - Usłyszałem głos Logana Hendersona, który zadawał to pytanie przed każdym naszym meczem, jakby to była tradycja.
- Jasne - chłopcy odpowiedzieli chórem, co także było jednym z naszych zwyczajowych zachowań.
Każdy po kolei wychodził z szatni. Byłem siódmy. Truchtem wbiegliśmy na boisko i mogłem zauważyć, że na trybunach siedzi sporo ludzi. W końcu były to mistrzostwa międzystanowe w footballu, a na takie wydarzenia zawsze przychodzi mnóstwo osób. Westchnąłem cicho i ustawiłem się na mojej pozycji. Po mojej prawej rozciągał się Logan. Zawsze to robił, przed każdym meczem, czy chociażby treningiem. Idealnie widziałem jego napięte mięśnie. Zamknąłem oczy.
Zamknij się, Schmidt....
W moich uszach rozbrzmiał dźwięk gwizdka. Gra się zaczęła. Piłka tu, piłka tam. Tu uderz, tam podaj. Po drodze wykiwaj. Niby nic takiego, niby to tylko kolejny mecz, lecz... Od rana miałem dziwne przeczucia co do tego dnia. Nie spałem od 4 rano, na treningu byłem ledwo żywy i teraz także ledwo nadążałem wzrokiem za biało-czarną kulką, turlającą się po zielonej murawie. Pierwsza połowa meczu minęła mi zbyt szybko, a uczucie czegoś niewłaściwego, trwało przy mnie cały czas. Miałem nawet wrażenie, że to było nieuchronne i zbliża się wielkimi krokami. I bałem się tego.
Ku mojemu zdziwieniu, trener na drugą połowę także zostawił mnie na polu. Spodziewałem się, że będę grzał ławę rezerwowych, bo nie byłem przy piłce ani razu dzisiejszego dnia. Było to z jednej strony dobrym sygnałem, że trener we mnie wierzy, ale z drugiej strony, byłem zbyt zmęczony by chociaż postarać się odrobinkę. Podniosłem wzrok do góry i spojrzałem na wielki zegar. Zostało dwadzieścia minut, a póki co, nie przegrywaliśmy, ale także nie wygrywaliśmy.
Rzuciłem okiem na Hendersona, który obserwował mnie ze swojego miejsca, blisko środkowej linii. Moje serce zabiło szybciej, ale skupiłem się na zamieszaniu, które było przy naszej bramce. Patrzyłem na skupiony wyraz twarzy Dustina. Kochał to co robił i kim był. Miał w sobie wiele pasji. I był moim najlepszym przyjacielem. Patrzyłem jak odbija się lekko od podłoża i łapie piłkę w ostatniej chwili.
Obronił. Odetchnąłem z ulgą. Był naszym najlepszym bramkarzem i gdy on był na boisku, nikt nam gola nie strzelił. Gdy tak o tym rozmyślałem, mój wzrok zarejestrował piłkę, lecącą prosto na mnie. Przyjąłem ją na kolanko i odwróciłem się w przeciwnym kierunku, w stronę bramki przeciwnika. Dustin oprócz umiejętności bronienia, miał także niezłego kopa. Nawet się nie zorientowałem, kiedy wybił piłkę do góry.
Lekko kopałem piłkę, aby toczyła się przede mną i rozejrzałem się na boki. Henderson. Krzyknąłem coś, co nie do końca brzmiało jak słowo i wybiłem piłkę prosto pod jego nogi. To była szansa na zdobycie bramki. Musieliśmy tylko współpracować. On dziś także nie był w formie, skoro nie zdobył ani jednego punktu do tej pory. Nim zdążyłem zareagować, piłka znów była przede mną. W moim umyśle pojawił się plan, dosyć prosty. Logan uśmiechał się do mnie szeroko, przez co jego dołeczki były bardzo widoczne. Wiedziałem, że myśli o tym samym.
Podawaliśmy sobie wzajemnie piłkę, aż do pola karnego. Spojrzałem po raz kolejny na Logana, który kiwnął głową. Uderzyłem w piłkę z największą precyzją, na jaką było mnie stać. Później wszystko widziałem jakby w przyśpieszonym tempie.
Piłka zręcznie ominęła dłonie bramkarza przeciwnej drużyny i wpadła w bramkę. Ludzie na trybunach poderwali się do góry, krzycząc, wiwatując. 1:0. Biegłem, nawet nie wiedząc co robię. Biegłem do Logana. I nim zdążyłem się zorientować, wskoczyłem na niego, oplatając nogami jego biodra, a ręce zarzucając na szyję. I dopiero gdy on także oddał uścisk, a jego usta lekko musnęły moje ucho, pomyślałem w jak beznadziejnej jestem sytuacji. Chciałem się odsunąć, ale było już za późno. Cała drużyna podbiegła do naszej dwójki, przytulając się do nas jak Teletubisie.
Gdy w końcu wszyscy wrócili na swoje pozycje, każdy z wielkim uśmiechem na twarzy, bo wygrywaliśmy, mecz trwał dalej a ja wciąż byłem nieobecny. Tym razem nie z zaspania, tylko z tego, co miało miejsce przed chwilą. Czy naprawdę jego usta musnęły moje ucho, czy to był tylko wybryk mojej wyobraźni?
Schmidt, idioto, przecież się na niego rzuciłeś i to mogło być przypadkiem. A co jeśli nie było? Wyobrażasz sobie zbyt wiele, kretynie.
Nie chcąc dłużej kłócić się sam ze sobą, rozglądałem się na około, szukając punktu zaczepienia. Nawet jeśli miała to być ruchoma piłka. A gdy już odnalazłem ją wzrokiem, los płatał mi figle. Chris podał piłkę do Hendersona, ale ta odbiła się jedynie od jego nóg. Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem, że Logan patrzy wprost na mnie.
Poczułem, że mi słabo.
*
- Gratki, stary, świetny gol!
Naszą tradycją było, że ja i Dustin wychodziliśmy jako ostatni z boiska. Teraz także tak było. Podbiegł do mnie i uścisnął mocno. Nie mógł tego zrobić gdy zdobyłem punkt, gdyż nie powinien ruszać się z bramki.
- Dzięki.
- I zdobyłeś go z Loggie – poruszał brwiami. Góra-dół-góra-dół.
Speszony odwróciłem wzrok, czując, jak moje policzki robią się ciepłe. Błagam, Kendall, uspokój się! Dustin klepnął mnie na koniec w plecy i zniknął za drzwiami szatni. Wziąłem kilka głębokich oddechów i zrobiłem to samo.
Przez następnych kilkadziesiąt minut robiłem rutynowe rzeczy, jak po każdym meczu i treningu. Przede wszystkim prysznic. Później przebrałem się w czyste rzeczy. Obcisłe jeansy i czarną koszulkę bez rękawów z jakimś nadrukiem. Nie bardzo obchodziło mnie to, co na nich było. Ważny był tylko fakt, aby była wygodna i czysta.
Strój wrzuciłem do sportowej torby i po raz ostatni przetarłem wilgotne włosy ręcznikiem, który także w niej wylądował. Zawiązałem sznurówki w czarnych vansach i wyprostowałem się. Byłem tak zamyślony całym dzisiejszym dniem i tym, że dziwne przeczucie wciąż mnie nie opuszczało, że nie zauważyłem, że w szatni zostałem tylko ja i on. Logan Henderson. Zorientowałem się dopiero w momencie, gdy na niego wpadłem i odbiłem się od jego klatki piersiowej.
- Och, Logan… - Wydukałem.
- Kendall, myślę, że musimy sobie porozmawiać. Chyba wiesz o czym.
Jego słowa sprawiły, że zachłysnąłem się powietrzem. Cholera jasna. Najwyraźniej spełniał się jeden z moich najgorszych koszmarów. A mianowicie fakt, że ktoś oprócz Dustina wie. Wie o mojej naturze, o moich preferencjach.
- O czym? – Spytałem niepewnie.
- Wiesz, Kendall, długo o tym myślałem…
Logan był coraz bliżej mnie, zmuszając do cofania się. Czego on ode mnie chciał? Czułem, że dzisiejszy dzień nie wróży nic dobrego, ale żeby aż tak źle było?! Tak bardzo pilnowałem się, aby moje uczucie do tego chłopaka było tylko w moim sercu i nigdzie poza tym. Nawet Dustinowi nie przyznałem się otwarcie. Domyślił się, ale nie dostał żadnego potwierdzenia swoich przypuszczeń.
Nie, nie, nie. To nie może się tak skończyć!
Nie chciałem zostać pośmiewiskiem całej szkoły przez fakt, że wolę chłopców. Zwłaszcza, że to oznaczało by koniec w drużynie. Koniec z rozwijaniem mojej pasji. Koniec z piłką. A nigdzie nie czułem się lepiej, niż na murawie.
- N-n-nad czym myślałeś L-L-L-Logan?
Nie jąkaj się, kretynie. Moja podświadomość dała mi porządnego kopa w tyłek. Starałem się uspokoić i zachowywać normalnie, ale najwyraźniej przy nim nie potrafiłem. A przynajmniej nie w tej chwili.
- Bo wtedy… To znaczy… Na meczu… - Próbowałem złożyć wypowiedź w całość, ale to także nie szło mi zbyty dobrze. – Bo to było ze szczęścia… - Powiedziałem chicho i spuściłem wzrok, dalej się cofając.
Niestety, już po chwili moje plecy zderzyły się z chłodną ścianą. Teraz już nie miałem jak uciec. Ale czy ja chciałem uciekać?
- Daj spokój, Kendall - Logan był coraz bliżej. Teraz dzieliły nas już tylko centymetry. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i pochylił się, abyśmy byli na tym samym poziomie. – Wiem kim jesteś, Kendall. Ja też nim jestem – wyszeptał i w jednej chwili przycisnął swoje wargi do moich.
Sparaliżowało mnie. Nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu. Nie byłem w stanie nawet oddychać. Zarówno ze względu na jego słowa, jak i czyny. Czy Logan Henderson właśnie mnie całuje? Komizm tej sytuacji, a raczej to, że moją myślą w tej chwili był „ciekawe co powie na to Dustin”, sprawił, że wróciła mi zdolność oddychania. Jak to możliwe, że całując się z Hendersonem, myślę o zdaniu Belta? Lecz wyrzuciłem te myśli z głowy. Byliśmy tylko przyjaciółmi, a on od trzech lat miał dziewczynę.
- Więc jak? Przyznasz się teraz? – Zapytał, gdy oderwał się ode mnie.
- Do czego? – Spytałem głupio.
- Lubisz mnie, Kendall?
- No nie wiem, nie wiem – uśmiechnąłem się szyderczo i pod wpływem emocji oparłem swoje czoło o jego.
- Chodź, pokarzę ci pewne miejsce – powiedział i złapał mnie za dłoń, ciągnąc w kierunku drzwi.
Podniósł swoją torbę i patrzyłem, jak zarzuca ją na ramię. Wziąłem z niego przykład i to samo zrobiłem ze swoją. W drzwiach uśmiechnął się do mnie szeroko i ponownie splótł nasze dłonie razem. To było miłe, urocze i… słodkie.
Stul dziób, Schmidt, w twoim słowniku nie ma słowa słodkie. Prychnęła moja podświadomość. Zignorowałem ją, zatracając się w tym jakże miłym uczuciu, które przechodziło przez całe moje ciało. Czy to znaczy, że teraz jestem z Loganem? Czy to nie powinno być tak, że któryś zapyta „chcesz zostać moich chłopakiem”? Jednak w tej chwili zainteresowało mnie co innego. Logan prowadził nas w stronę schodów pożarowych. Wchodziliśmy na górę.
Gdzie on mnie chce zabrać? Mimo dziwnego uczucia, pozwoliłem mu prowadzić. Byliśmy tyle lat w jednej drużynie. Kiedyś byliśmy bliżej, ale później zdałem sobie sprawę z tego dziwnego uczucia, które zawsze mnie przy nim ogarniało. Oddaliłem się od niego. Zostałem z Dustinem. A teraz mogłem odbudować moją znajomość z Hendersonem, ale w nieco inny sposób.
- Jesteśmy.
Staliśmy na dachu budynku, a pod nami, za krawędzią, rozciągała się zielona murawa. Był to swojego rodzaju najpiękniejszy widok, jaki widziałem. Logan usiadł, spuszczając nogi w dół i uśmiechnął się do mnie.
- Podoba ci się?
- Bardzo – wyszeptałem i usiadłem po jego prawej stronie.
To było tak cholernie słodkie i nieodpowiednie, że rozpalało mnie od środka. I pod wpływem kolejnej chwili, zbliżyłem swoją twarz do jego i złączyłem nasze wargi.
O tak, to był najcudowniejszy pocałunek w moim życiu.
________
Coś dla fanatyków bromance #KoganIsReal
Podoba się? Zadręczaliście mnie wiadomościami kiedy taki Imagin powstanie, no i proszę bardzo :)
10KOMENTARZY=NOWY IMAGIN!