A pamiętasz jak po raz pierwszy sprawiłeś, że się uśmiechnęłam?
Oczywiście, że nie. Czemu miałbyś to pamiętać, skoro nigdy Ci tego nie powiedziałam? Ale wiedz, że to było krótko po tym jak się poznaliśmy. Rozmawialiśmy o czymś, powiedziałeś do mnie jakieś cnotliwie słodkie słówko, które po raz pierwszy sprawiło, że moja twarz rozpromieniała z twojego powodu. Wiesz jak to jest czuć motyle w brzuchu? Właśnie wtedy je czułam, i za każdym kolejnym razem, gdy używałeś tego słowa, było dokładnie tak samo. Unosiłam się ponad ziemię, wzlatywałam jak pieprzony bezbronny motyl, i opadałam z chwilą, gdy osiągałam maksimum szczęścia. Na nowo poznawałam swój raj, który był mi już tak bardzo znany, a jednak wciąż nowy i wciąż idealnie piękny. Na początku pamiętałam, żeby się pilnować i nie pokazywać ci, jak bardzo podobało mi się twoje nazywanie mnie w sposób, w jaki to robiłeś... ale z czasem wszystko się zmieniło. My się zmieniliśmy.
A pamiętasz jak po raz pierwszy wysłałam ci moje zdjęcie?
Oczywiście, że nie pamiętasz. Oboje byliśmy wtedy pijani. Ty, dlatego, że balowałeś ze znajomymi. Ja, dlatego, że byłam na imprezie z przyjacielem. Nie wyglądałam idealnie, moja twarz była tak bardzo zniszczona przez krążący w żyłach alkohol, ale zrobiłam to, wysłałam ci zdjęcie tylko po to, by dowiedzieć się od ciebie, że wyglądałam pięknie. Wtedy znów byłam szczęśliwa, znów dzięki tobie, znów z tak błahego powodu... to wcale nie była wina mojego upojenia alkoholowego. I właśnie wtedy zrozumiałam, że twoje pieszczotliwe nazywanie mnie, nie jest zwykłym kaprysem. Lubiliśmy się, tak kurewsko odwzajemnialiśmy swoje słabe uczucie. Do granic wszelkich możliwości.
A pamiętasz jak po raz pierwszy żaliłam ci się z dręczących mnie rzeczy?
Oczywiście, że nie. Przecież oboje byliśmy wtedy na kacu, a mimo to i tak chciałeś mnie słuchać. Siedziałam wtedy na ławce przed tak dobrze znanym mi budynkiem. Był okres, kiedy często do niego chodziłam, tylko po to, żeby spędzić kilka godzin kształcąc swoje umiejętności aktorskie. A wtedy tak po prostu siedziałam na ławce, z fryzurą i makijażem z wcześniejszego dnia i byle jakimi ciuchami. Była zima, ale nie czułam chłodu. Nie przejmowałam się tym. Było mi obojętne jak wyglądam, co mam na sobie ubrane, albo czy ptak narobił na mój szal – bo to również się stało. Niczym się nie przejmowałam i tak zwyczajnie opowiedziałam ci, co mnie dręczyło. Powiedziałam ci wszystko z najmniejszymi szczegółami o tym jak całowałam przypadkowego i zajętego chłopaka, jak zrobiłam mu aferę, bo po czasie nie chciał mnie już całować, jak osiągnęłam swój cel poprzez szantaż i jak wiele kłamstw powiedziałam, żeby tylko poczuć się przez chwilę z nim dobrze. Nie skrytykowałeś mnie, nie powiedziałeś, że źle się zachowałam, nie wyzwałeś mnie. Zamiast tego mówiłeś mi milion innych rzeczy, pocieszałeś, rozbawiałeś, byłeś.
A pamiętasz jak po raz pierwszy się spotkaliśmy?
Był czwartek, dosyć chłodny wieczór. Pamiętam to jakby działo się dziś. Zamiast się uczyć, poszłam spać i wtedy zadzwoniła do mnie koleżanka. Poszłyśmy zapalić papierosa, a kiedy wracałam, napisałeś, że się nudzisz. Piętnaście minut później czekałeś na mnie w centrum miasta. Dokładnie pamiętam, gdzie wtedy stałeś, jak wyglądałeś, co miałeś ubrane i jak cudownie się uśmiechnąłeś, gdy stanęłam obok, podczas gdy ja nie potrafiłam nie opuścić głowy, żebyś tylko nie zauważył jak bardzo szczęśliwa wtedy byłam. Wsiedliśmy do samochodu, pojeździliśmy chwilę po mieście, a potem stanąłeś na parkingu niedaleko centrum. Już wtedy krwawiło mi serce, gdy widziałam, że piszą do ciebie jakieś dziewczyny. Chwilę pogadaliśmy, a potem znów podjechałeś do miejsca, w którym na mnie czekałeś. Jakieś trzy minuty później zadzwoniła twoja macocha, musiałeś wracać. Było mi smutno, więc po prostu wyszłam, nie przejmując się tym, jak źle się zachowałam. Wtedy pierwszy raz po policzku spłynęła mi przez ciebie łza, ale nie widziałeś jej. Nie widziałeś żadnej łzy płynącej z twojego powodu.
A pamiętasz jak po raz pierwszy zaprosiłam cię na imprezę?
Poszłam wtedy do klubu, bo nie chciałam być sama w domu, a mama wyjątkowo tego dnia pojechała do znajomej. Założyłam na siebie jakieś jej ciuchy, chcąc wyglądać super i odrobinę seksownie, choć niekoniecznie wyszło jak chciałam. Siedziałam przy barze całkiem sama, pijąc drugie piwo, kiedy obok pojawiła się znajoma. Chwilę później dołączyły dwie inne, więc poszłyśmy usiąść do loży. Nie czułam się w tym towarzystwie jakoś najlepiej, brakowało mi bratniej duszy. Kogoś, z kim mogłabym być całkiem sobą, kogoś takiego jak ty. Zaczęłyśmy pić i to wcale nie małe ilości. Wiedziałeś już, że kiedy wchodzę w relację z alkoholem, nie kończę dopóki nie zacznę się przewracać. Tak też było tego wieczora, nie kończyłam. Piłam bez umiaru, aż wreszcie postanowiłam sprawdzić telefon i napisać do ciebie. Mówiłam ci, jak super by było, gdybyś się pojawił; że jest bez ciebie nudno. Wszystko to było prawdą, ale nie wiedziałeś, że robię to tylko po to, by znów cię zobaczyć. Bo już wtedy chciałam cię widywać jak najczęściej... ale nie dałeś rady przyjechać.
A pamiętasz jak po raz pierwszy zaproponowałam, żebyś wpadł na noc?
To było tego samego wieczora, gdy zapraszałam cię na imprezę. Pamiętam, że zmienialiśmy już lokal, żeby pójść do kogoś na domówkę. W drodze cały czas z tobą pisałam, namawiając, żebyś jednak wpadł. Postanowiłam nawet, że cię przenocuję, choć prawdopodobieństwo, że wylądowalibyśmy razem w łóżku było dosyć spore. Wtedy jednak niczym się nie przejmowałam. Zależało mi tylko na tym, żebyś się pojawił, choć wcale się tak nie stało.
A pamiętasz jak po raz pierwszy przez ciebie płakałam, bo zrobiłam coś kurewsko złego, czego w zupełności nie pochwalałeś?
Tym razem to ja chciałabym tego nie pamiętać, ale zawsze mówiono mi, że w młodości mogę popełnić tyle błędów, ile tylko możliwe, żeby później ich unikać. Pamiętasz co się wtedy stało? Pojechałam ze znajomymi do domku letniskowego na małą imprezę... przynajmniej wtedy miała być mała, skończyło się oczywiście inaczej. Procenty w mojej głowie buzowały jak szalone, ale mimo to nie odpuszczałam i piłam dalej. Dobrze wiedziałeś jak działa na mnie alkohol; jak sprawia, że robię rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła. Tego wieczora również tak było.
Zapaliłam i dobrze wiesz, że wcale nie chodzi o papierosa, które swoją drogą palę nałogowo dzień w dzień. Zapaliłam coś o wiele mocniejszego; coś co wpływa na psychikę, samopoczucie i sprawia, że wszystko nagle jest takie łatwe i bezproblemowe. Zapaliłam drugi raz, bo czemu nie, skoro smakowało dobrze?
Zbliżała się szósta nad ranem, kiedy napisałam do ciebie. Wiedziałam, że spałeś, ale mimo to i tak pisałam wiadomość za wiadomością. Byłam przepełniona nadzieją, że na którąś w końcu odpowiesz. Wysłałam ci nawet zdjęcie.
I właśnie wtedy odpowiedziałeś. Byłeś zły, byłeś strasznie zły. Podczas video rozmowy oboje płakaliśmy. Ty – bo zrobiłam to, co zrobiłam. Ja – bo dopiero wtedy zrozumiałam, że cię zraniłam.
A pamiętasz jak po raz pierwszy powiedziałam ci, że chcę, żebyś jechał ze mną do innego miasta?
Miałam wtedy okropnego kaca i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, o czym zresztą ty akurat wiedziałeś.
Przyjaciel zaproponował mi wspólny wyjazd, z tym, że on jechał na randkę, a ja... cóż, jechałam tylko dla towarzystwa. Zaproponował także, żebym kogoś ze sobą wzięła. Byłeś moją pierwszą myślą i pewnie nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się ucieszyłam, kiedy zgodziłeś się, aby pojechać.
Specjalnie przejechałam piętnaście kilometrów, żeby wpaść do domu na dwadzieścia minut – bo tylko tyle czasu miałam, żeby zrobić się dla ciebie na bóstwo. Już wtedy chciałam, żebyś widział we mnie tylko same plusy, dlatego najbardziej jak umiałam, starałam się zakryć podkrążone i przepite oczy. Nałykałam się paru tabletek przeciwbólowych, użyłam nawet najsłabszych perfum, żeby tylko nie zwymiotować przy tobie podczas drogi.
Bo już wtedy liczyłeś się bardziej niż powinieneś, nawet jeśli wcale nie czułeś tego samego.
A pamiętasz jak po raz pierwszy mnie przytuliłeś?
Nie wiem czy dla ciebie to też było tak kurewsko cudownym doświadczeniem, ale ja rozpływałam się w twoich ramionach. Czułam się jak małe dziecko, któremu rodzice sprawili nową zabawkę. Żadne słowa nie opiszą tego, jak wiele znaczyło dla mnie jedno zwykłe przytulenie. Chociaż może wcale nie było takie zwykłe? Może w ten sposób chciałeś mi coś powiedzieć?
Czekałam wtedy aż oboje skończymy palić nasze papierosy. W międzyczasie rozmawialiśmy, momentami nawet żartowałeś, choć twoje żarty wcale nie był zabawne, ale lubiłam twój uśmiech. To on sprawiał, że czułam się lepiej, że chciałam się uśmiechać. Ten mały, prawie nic nie znaczący gest, zmieniał całe moje nastawienie. Iskierki w twoich oczach przenosiły się do moich i nawet jeśli tego nie chciałam, uśmiechałam się od ucha do ucha.
Żegnaliśmy się, ale nie chciałam, żeby skończyło się tylko na zwykłym „napiszę jak wrócę do domu”. Potrzebowałam czegoś więcej i pewnie dlatego wyciągnęłam przed siebie ręce. Na szczęście nie czekałeś ani sekundy. Mogę się mylić, ale oboje tego chcieliśmy; oboje potrzebowaliśmy tej odrobiny czułości, która mogłaby trwać w nieskończoność.
A pamiętasz jak po raz pierwszy zabrałeś ojcu kluczyki od samochodu, żeby mnie odwiedzić?
Nie musiałam cię jakoś specjalnie długo namawiać. Siedziałam wtedy z koleżankami na mieście, marzłyśmy jak oszalałe – w końcu była jeszcze zima. Napisałam ci tylko jedną wiadomość, jedną tak dla mnie znaczącą. Chciałam cię tego dnia widzieć. Chciałam spędzić z tobą wieczór, móc się przytulać bez końca i napawać się widokiem twojego uśmiechu. Wystarczyło tylko krótkie „chcę cię obok”, żebyś zdeterminowany wziął kluczyki od samochodu. Piętnaście minut później siedzieliśmy razem w samochodzie, czekając aż wrócą dziewczyny.
Czułam się jak w raju.
Byłam cholernie szczęśliwa, nawet wtedy, kiedy się przedrzeźnialiśmy; kiedy wkurzałeś mnie tylko po to, żeby potem odrobiną czułości sprawić, że się uśmiechnę.
Ta chwila była idealna pod każdym względem, sam to przyznałeś.
A pamiętasz jak po raz pierwszy prawie się pocałowaliśmy?
Żegnaliśmy się, to powinno wystarczyć, żeby przypomnieć ci o tej chwili. Prawie się rozpłakałam, kiedy stojąc przy samochodzie cholernie mocno mnie przytuliłeś. Chciałam, żeby ta chwila trwała w nieskończoność. Wtulona w twoich ramionach czułam się bezpiecznie, tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Uwielbiałam różnicę między naszymi wzrostami. Dzięki niej mogłam od tak zastygnąć przy twoim sercu, nasłuchując jak szalenie uderza.
Kiedy skończyłeś i powoli się odsunąłeś, nasze spojrzenia złączyły się na dłuższą chwilę. To był ten moment, w którym mieliśmy się pocałować, ale żadne z nas nie zdobyło się na odwagę. Wymiękliśmy, zostawiając w sobie wzajemne pragnienie siebie.
A pamiętasz jak po raz pierwszy założyłam dla ciebie sukienkę?
Szykowałam się do klubu, o czym bardzo dobrze wiedziałeś, bo obiecałeś, że spotkamy się tego wieczora. Dla ciebie zamierzałam wyglądać perfekcyjnie, dlatego po raz pierwszy ubrałam sukienkę. Nie lubiłam nosić czegoś, co oznaczało brak materiału między nogami, o czym również wiedziałeś. Kiedy wysłałam ci zdjęcie, zacząłeś mówić o tym, jak dobrze wyglądam. Wcale się tak nie czułam, ale twoje słowa działały budująco.
Dlatego właśnie w takim stroju wyszłam z domu – w krótkiej, obcisłej czerwonej mini.
Cały wieczór czekałam na ciebie z nadzieją, że każda wiadomość, którą od ciebie otrzymałam, będzie o tym, że czekasz przed klubem. O północy wiedziałam już, że wcale nie zamierzasz się pojawić – miałam rację.
A pamiętasz jak po raz pierwszy planowaliśmy niedaleką przyszłość?
Chodziło wtedy o wspólne spędzenie kilku dni gdzieś poza naszymi miastami. Chciałeś, żebyśmy wyjechali nie mówiąc nikomu ani słowa, ale moja ekscytacja nie pozwoliła mi na bycie cicho – musiałam pochwalić się przyjaciółką, bo myślałam, że to oznacza kolejny etap naszej znajomości, coś w rodzaju określenia się odnośnie związku.
Mieliśmy pojechać do jakiegoś hotelu, spać razem, razem się budzić. Mieliśmy być jednością na parę dni. Robić wszystko razem, cieszyć się swoją obecnością. Po prostu być. Wszystko brzmiało aż za pięknie, więc wiadomym było, że coś pójdzie nie tak.
Przeliczyłam się ze wszystkim.
A pamiętasz jak po raz pierwszy przepłakałam przez ciebie całą noc?
To właśnie wtedy nasze plany o przyszłości strzelił szlag. Kilka dni przed planowanym wyjazdem powiedziałeś mi, że nic z tego nie będzie. Płakałam jak oszalała, choć rozsądniej by było, gdybym zachowała się inaczej. Zaczęłam cię nawet wyzywać, za bardzo zabolało, żebym była spokojna. Na domiar wszystkiego, zraniłeś mnie jeszcze gorszymi słowami.
„Wyjeżdżam za granicę, musisz o mnie zapomnieć“ – do dziś pamiętam jak bardzo te słowa zabolały; jak wiele złego we mnie wyrządziły. I zamiast pomagać mamie w przygotowaniach do świąt, siedziałam wtulona w pościel i wylewałam z siebie coraz więcej łez. Nawet nie panowałam nad tym, co do ciebie pisałam. Ból ogarnął całą mnie, a ty pozwoliłeś, żebym cierpiała.
To był drugi krok do zniszczenia wszystkiego, co budowaliśmy kilka miesięcy.
A pamiętasz jak po raz pierwszy się pocałowaliśmy?
Siedzieliśmy w samochodzie, który pożyczyłeś specjalnie po to, żeby przyjechać i spędzić ze mną trochę czasu, co prawdopodobnie i tak na tobie wymusiłam. Nie przejmując się skrzynią biegów, zaczęłam się do ciebie przytulać. To jest to, czego wtedy pragnęłam najmocniej, a ty wcale nie protestowałeś. Jedną dłonią obejmowałeś większość mojego ciała, drugą miziałeś moje udo. Rozmawialiśmy patrząc się sobie w oczy, dlatego nie potrafiłam się powstrzymać przed dotykaniem palcami twoich ust. W taki sposób próbowałam zbliżyć twoją twarz do swojej, żeby w końcu móc zainicjować jakikolwiek pocałunek.
Nie masz pojęcia jak bardzo byłam spragniona twoich ust.
Choć może odczułeś to, kiedy w końcu zrobiłeś to, czego tak bardzo chciałam – złączyłeś nasze usta w pełnym namiętności pocałunku.
Wtedy po raz kolejny dzięki tobie czułam się jak w raju.
A pamiętasz jak po raz pierwszy powiedziałam „Kocham cię”?
To było w twoje urodziny. Pijana wracałam z klubu, nie było to nic nowego ani dla mnie, ani dla ciebie. Wtedy imprezowałam do nieprzytomności, a ty byłeś tym, który słuchał mnie, gdy wybierałam przypadkowy numer telefonu, żeby tylko sobie z kimś pogadać.
Tamtej nocy też tak było.
Pijana zadzwoniłam do ciebie, nie zdając sobie sprawy z tego co robię. Chciałam tylko chwilę z tobą porozmawiać, pośmiać się i ponarzekać. Ale nie odbierałeś. To właśnie wtedy postanowiłam nagrać ci się na pocztę głosową. Zrobiłam to raz, drugi, trzeci... wciąż nie odbierałeś. Ostatnią wiadomością, którą nagrałam, były właśnie te słowa. Wypowiedziane do ciebie po raz pierwszy, przez telefon, po strasznie dużej ilości alkoholu.
Ale nie kłamałam.
A potem odleciałam, nie przejmując się tym, że właśnie w taki sposób zniszczyłam naszą relację.
A pamiętasz jak po raz pierwszy zrobiłeś mi malinkę?
Zrobiłeś to chwilę po tym, jak wtuleni w siebie sprawdzaliśmy naszą cierpliwość. Protestowałam, wiedząc, że ślad na szyi wywoła masę spekulacji i komentarzy nie tylko ze strony przyjaciół czy znajomych, ale również u mamy. Nie przejąłeś się tym i dalej mnie oznaczałeś, nie zwracając uwagi na moje szarpanie się, krzyczenie czy chociażby uderzenia w twoje ramiona. Na zmianę ssałeś i gryzłeś fragment mojej szyi, a kiedy skończyłeś, zadowolony ze swojego dzieła pocałowałeś mnie i przytuliłeś.
Chciałeś, żebym zapomniała o tym, co miało miejsce.
Ale nie zapomniałam przez pieprzone dwa tygodnie.
A pamiętasz jak po raz pierwszy skazałeś mnie na chodzenie po mieście w deszczu?
Byłam wtedy u ciebie. Spędziliśmy kilka wspaniałych godzin, mimo że tylko się przytulaliśmy i rozmawialiśmy. Czułam się dzięki tobie wyjątkowo i miałam nadzieję, że dużo częściej będziemy się tak spotykać. Jak naiwna musiałam być, wierząc w to, że mogę stworzyć z tobą swoją własną bajkę przypominającą historię Śnieżki i jej Księcia. Nasza bajka trwać nie mogła, co potwierdziłeś swoim zachowaniem, gdy ignorowałeś mnie kiedy padał deszcz, a ja ubrana w cienkie ciuchy i przemakające trampki, chodziłam po mieście czekając na autobus.
Nie przejmowałeś się niczym, momentami nawet nie odpisywałeś, a ja głupia i tak ci to wybaczyłam, tylko po to, żeby znów się na tobie przejechać.
A pamiętasz jak po raz pierwszy mnie okłamałeś?
Tego raczej nigdy nie zapomnisz. Robiłeś to nie raz, i mimo że nie zwracałam na to uwagi zaślepiona ogromnie wielkim uczuciem, myślałeś, że wierzę w twoje kłamstwa i łykam jedno po drugim. Prawda była inna i choć jej nie znałeś, obojgu nam żyło się tak lepiej.
A pamiętasz jak po raz pierwszy ignorowałeś mnie przez kilka dni?
To się stało zaraz po tym, jak cię odwiedziłam. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, a potem... potem wszystko prysło, skończyło się i wcale nie było już tak pięknie. Naiwnie pisałam, czekając na odpowiedź, ale jedynym co otrzymywałam, było powiadomienie o wyświetleniu wiadomości.
Potrafiłam przepłakać kilka dni z rzędu, cholernie łaknąc twojej uwagi. Potrafiłam się zranić, żebyś tylko mnie zauważył...
Ale skończyło się inaczej.
Skończyło się brakiem kontaktu.
A pamiętasz jak po raz pierwszy powiedziałeś, że mnie kochasz?
Tak, ja też tego nie pamiętam. Zgaduję, że to dlatego, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca.
… hej, karuzela zawsze zatoczy krąg. Niektóre rzeczy zawsze będą się powtarzać, a my nigdy nie będziemy dla siebie najważniejsi... no, może raczej ja nie będę najważniejsza dla ciebie. Te wszystkie szczegóły, te pieprzone detale, to wszystko po to, żebyś zrozumiał, jak wiele dla mnie znaczysz, choć ja mogę nie znaczyć dla ciebie nic. Twoje imię zawsze będzie siedzieć mi w głowie, kiedy tylko zdecyduję się włączyć jedną z piosenek, które mi wysłałeś, a przecież było ich tak wiele. Twoja twarz zawsze będzie pojawiać się w moich myślach, kiedy tylko przypomnę sobie, jak szczęśliwą mnie czyniłeś. I choć tak bardzo mnie zniszczyłeś jedną wiadomością, jestem pewna, że nigdy nie znikniesz z mojego życia, nieważne jak bardzo się oddalisz, nieważne jak bardzo mnie odepchniesz i nieważne też, jak bardzo przestanę dla ciebie istnieć. Wciąż będziesz, a ja wciąż będę cię kochać. Wciąż będę wspominać te wszystkie sytuacje i wmawiać sobie, że wcale nie były tak bardzo wyjątkowe, choć serce będzie mi krwawić, że potrafiłam tak pomyśleć. Wciąż będę przypominać sobie twój głos, twoje spojrzenie i to jak z pasją dotykałeś moje usta swoimi. Nigdy nie znikniesz, nieważne jak bardzo będę się starać o tobie zapomnieć. W moim sercu masz swój własny dom, który razem tworzymy.
***
Odłożyłam długopis na bok i zadowolona z treści listu, ostrożnie zagięłam wszystkie kartki, aby następnie włożyć je do zielonej koperty – takiej jak kolor jego oczu. Powoli wstałam, kierując się w stronę uchylonego balkonu. Przez dłuższy czas zastanawiałam się jeszcze nad tym, czy aby na pewno postępuję dobrze. W tej chwili nie byłam pewna już niczego.
– Dalej Li, jesteś w stanie to zrobić – szepnęłam, zginając w ręce rogi koperty.
Obracając w dłoni małą zapalniczkę, nacisnęłam na przycisk, a kiedy ogień rozbłysnął wokół mnie, sprawiając, że otoczenie nabrało nieco bardziej wyraźnych kształtów, podstawiłam mały przedmiot przy wyciągniętej przed sobą kopercie, pozwalając by papier swobodnie się palił, zabierając ze sobą wszystkie wspomnienia.
Teraz byłam wolna od smutków, złości; byłam wolna od niego...
Ale czy aby na pewno?
________
Pozwalam na siebie nakrzyczeć, pozwalam na wszystko. Powrót po kilku miesiącach z czymś takim powinien być zakazany lub w ogóle zagrożony aresztem lub od razu karą śmierci. Ogólnie to polecam czytać przy piosenkach, które dałam na samym początku, dodają klimatu, tak przynajmniej ja miałam. Co mogę wam jeszcze powiedzieć… obiecuję wpadać częściej niż raz na rok, ale ta obietnica jest taka dosyć słaba, bo zapewnić tego nie mogę. Ponadto może kiedyś po takiej przerwie uda mi się jeszcze napisać coś odrobinę dobrego, ale czas pokaże. Tymczasem bywajcie i do następnego xx
~Proszę polecajcie innym ten blog aby więcej osób go czytało.. na prawdę nie mam sensu pisać dla 3-4 osób :(
W ogóle ktoś tu jeszcze zagląda???
MisioSchmidt